Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Śmierć

           Chciałam śmierci. To nie tak że nie chciałam żyć, ale na ziemi nie było dla mnie już miejsca... Choroba trawiła moje ciało po trochu, każdego dnia. Klątwa mnie pożerała od środka co wywoływało ogromny ból, chciałam najzwyczajniej uniknąć cierpienia.

              Żyć szczęśliwie i umrzeć spokojnie, dlaczego to mi nie jest dane? Dlaczego ja mam zginąć w cierpieniu? Ta świadomość mnie zabijała, może powinnam to zakończyć wcześniej? Bez bólu, bez cierpienia, tak jak chcę, według moich najskrytszych pragnień.

             Podniosłam się, rozglądając po mojej sypialni. Mój wzrok przyciągnął staromodny zegar z wahadłem robiący tik-tak, tik-tak co mnie uspokajało i goiło moje poszarpane nerwy. Lubiłam go.  

            Przeniosłam wzrok na okno zazwyczaj rozświetlone przez promienie słońca, choć dziś był zasłonięte ciężkimi, ciemno zielonymi zasłonami, dzięki temu panował przyjemny na oka pół mrok. Oparłam rękę o szarą szafkę nocną, która za dnia była śnieżnobiała. Stała na niej lampa o różowym kloszu, z niego wisiał taki metalowy sznurek. Złapałam go i lekko pociągnęłam w dół, a światło w mig oświetliło pomierzenie jasnymi i ciepłymi barwami.

            Nie chętnie stanęłam, okładając nagie stopy na miękki, jasno fioletowy dywanik, czułam się jakbym stała na chmurzcie.

            Zerknęłam na swe odbicie w lutrze, wyglądałam beznadziejnie, lekko tłuste włosy, cienie pod oczami i brudne, stare, szare dresy. Westchnęłam. W lutrze obijało się również moje, biurko które jak szafka było białe, panował na nim bałagan, a nad nim, wisiał kalendarz z zaznaczaną ważną dla mnie datą...

           Jestem bałaganiarą, powinnam to niebawem posprzątasz, ale czy to miało jakieś znaczenie? Żyję w syfie jak jakaś świnia,  w sumie to pasowało. Wyglądam jak świnia, jem fast foody jak ona i mieszkam w chlewie, więc jestem świnią. Jakim cudem taki świntuch jak ja znalazł sobie kogokolwiek? Nie zasłużyłam na to...

           W końcu się zmusiłam do odgonienia tych okropnych myśli i wyjścia z pokoju, gdy przechodziłam koło czarnej szafy, przeszła mi przez myśl, to że powinnam się przebrać w jakieś czyste ciuchy. Jednak nie miałam na to sił, na nic nie miałam. chciałam jednie już odejść z tego bezlitośnego świata.

               Przeszłam do kuchni, otworzyłam zamrażalnik i wyjęłam z niego litrowe, lodowate pudełko, w którym byłam pewna znaleźć lody czekoladowe, zamiast koperku. 

            Ogarnęło mnie poczucie winny. Zajadałam się lodami gdy powinnam schudnąć. Przejmuję się swym wyglądem gdy umierałam, nie miało to sensu, ale w takim razie co miało? Raczej już nic. Moje dni są policzone. Tylko jedynie zimny mrok, czarnej otchłani, zwaną śmiercią zdawał się, mieć coś dla mnie do zaoferowania...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro