''Co czytać?''
Kolejny dzień z rzędu spędziłam w bibliotece bez skutecznie szukając czegoś co by pomogło mojej kochanej Alic. Byłam zmęczona i wyczerpana tym, ale nie mogę się podać, w końcu musiałam znaleźć coś co by jej pomogło. Ale tym dłużej tu siedziałam bym bardziej czułam się bezsilniej, pragnęłam to wszystko odpuścić i pójść płakać. Jednak nie mogłam tego zrobić, musiałam szukać dalej, dla Alic. Jeśli się podam to ona zostanie w tym sama, nie mogłam na to pozwolić, nie mogłam do tego dopuścić.
Usłyszałam jak drzwi biblioteki się otworzyły, nie wróciłam na to uwagi. Wiele osób wchodziło i wychodziło, ale sposób otwierania i zamykania drzwi był mi dziwny znajomy, w tym negatywnym znaczeniu. Tak jakby ktoś tu wszedł z zamiarem bycia niewidzialnym, nie chcąc zwrócić na siebie uwagę.
Zanurzyłam się za bardzo w swych rozmyślaniach, nie zauważyłam jak ktoś stanął za mną. Nie miałam świadomości ze ktoś jest za moimi plecami, póki nie usłyszałam pisku i poczucia że ktoś mnie dusi, że ktoś wisi na mnie. To było okropne...
Ucisk na mojej szyi się zacieśnił, w każdej chwili trudniej było mi oddychać, czułam jak panika przejmując moje ciało, byłam coraz bliżej by wydobyć z siebie krzyk i zawołania o pomoc. Na szczęście po chwili ucisk się poluźnił, zaczęłam łykać powietrze jak spragniony wody. Odwróciłam się by ujrzeć mego oprawcę, nim była Teg...
Gęśca skórka przeszła mi po plecach, z trudem przełknęłam ślinę. Poczułam jak strach mnie ogarnia, chciałam płakać za każdym razem jak ją widziałam. Nie chciałam ją znać ani widzieć. Dlaczego się na mnie uparła?
Uśmiechnęła się w jej charakterystyczny sposób, w jej sposobie pokazywania zębów były coś niepokojącego. Jej uśmiech był niemal tak szeroki jak u Alastora... Dreszcze mi przebiegły po plecach. Szerzę jej się bałam.
- O co chodzi Teg? - Spytałam starając się być miła, choć wolałam nie pytać, nie znacz odpowiedzi na to pytanie.
- O nic! Chciałam cię tylko przytulić! - Uśmiechnęła się szerzej, myślałam że już się szeroko uśmiecha, teraz wyglądała straszniej, nie wiedziałam że to możliwe
- Oh... Ale ja, nie lubię jak mnie przytulać... - Poczułam wyrzuty sumienia. Czemu? Nie wiem. Ja tylko stawiam granice, może o to chodzi? Może to ją zrani? Teraz było mi głupio że mogłam ją zranić...
- Wybacz! Nie wiedziałam. - Dlaczego kłamie? Powtarzałam jej kilkaset razy... Więc, czemu ciągle mnie przytula?
Nie pojmowałam tego, nie rozumiałam tego, nie chciałam tego zrozumieć.
Teg złapała mnie za rękę, przez co nie czułam się z tym komfortowo. Spróbowałam zabrać moją rękę od niej, ona ją boleśnie cisnęła na moją próbę uwolnienia się. Poczułam przypływ paniki, dlaczego nie chce mnie puścisz?! Ponowiłam próbę, moje starania skończyły się z tym samym finałem. Zachciało mi się płakać z bezsilności...
Rudo-włosa chcąc odwrócić moją uwagę od bólu który sama mi zadała, zapytała co czytam, na co jej odpowiedziałam:
- Nic ciekawego
- No ale, co czytać? - Spytała lekko poirytowana.
- O niczym ciekawym.
- Czemu nie chcesz mi odpowiedzieć!? O czym czytać?!
- Odpowiadam ci... nie czytam nic ciekawego... - Głoś mi drżał odpowiadając jej, a w oczach miałam łzy, za każdą odpowiedz która jej się nie podobała, miażdżyła mi dłoń, co mnie bolało...
Byłam gotowa jej uleć i odpowiedzieć na jej pytania, jednak wiedziałam że gdybym jej powiedziała prawdę do by to związało z wieloma innymi pytaniami. Nikt oprócz mnie i kilku innych zaufanych osób, nie wie o klątwie Alic. Wiedziałam że ona nie chciałaby ktoś niepożądany się o tym dowiedział, więc musiałam milczeć.
Nie zadowolona Teg z tego że milczę, zdenerwowała się jeszcze bardziej i zacisnęła moją dłoń jeszcze bardziej, byłam niemal pewna że mi ją złamała.
- Co czytać?! - Powtórzyła swe pytanie ostrzej i z surowością rodzica, który pyta się dzieci kto rozbił jego ulubiony wazon.
- N-n-nic ciekawego. - Jąkałam się z strachu i bólu, ledwie się podtrzymując od płaczu.
- Co czytać!? - Warknęła na mnie agresywnie i zacieśniła "ucisk" dłoni, przez co zawyłam z bólu nie mogąc już się podtrzymać od płaczu.
Puściła moją dłoń, miło się uśmiechając. Byłam skołowana... Jeszcze chwilę temu była agresywna, a teraz była miła. Dlaczego tak gwałtownie zmienia swój temperament? To nie normalne, że ktoś tak ma zmienne emocje.
- Pójdziemy na lody? - Zapytała jakby nigdy nic, jakby nie próbowała mi złamać ręki przed chwilą...
Moja panika rosła. Bałam się jej. Co z nią nie tak? Nie potrafiłam złapać tchu, nogi mię trzęsły a dusza była opanowana bezsilnością.
- T-tak, tylko pójdę d-do łazienki - Wyjąkałam pośpiesznie, chciałam się skryć w łazience, przed jej wzrokiem. Nie chciałam nigdzie z nią iść, ale się bałam odmówić. Bałam się tego co by mogła mi zrobić.
Szybkim krokiem uciekłam do łazienki. Skryłam się z jednej z dostępnych tu kabin. Odetchnęłam z ulgą, chwila spokoju szybko minęła. Usłyszałam kroki, charakterystyczne, należące do osoby której chciałam bym unikać - Teg.
Kroki ustały pod moją kabiną, musiała doskonale wiedzieć za którymi drzwiami się skryłam. Nie trzeba było być geniuszem by się domyślić w której kabinie siedzę, tylko moja była zajęta.
Słyszałam jej chichot przez drzwi, czułam jej obecność... Za bardzo. Była za blisko. Traciłam oddech, świat wokół mnie zaczął się bujać i kręcić, siódme poty mnie zalały a serce nienaturalnie przyspieszyło, czułam jak odbija się o mojej klatkę piersiową. Jej śmiech zdawał mi się coraz głośniejszy, wbijał mi się boleśnie do uszów, docierał aż do mózgu, słyszałam ją w głowie. Nie mogąc już tego znieść odezwałam się.
- Teg? - mój głoś był ochrypły i słaby od strachu - Jesteś tam? - Spytałam starając zachować spokój, nie chciałam zdradzić swego zdenerwowania, choć pewnie mi się nie udawało.
W odpowiedzi usłyszałam skrzek przypominjący ten żabi, najpierw myślałam że to żaba wydała ten dźwięk, po chwili zrozumiałam że to rudo włosa tak się zaśmiała, był obrzydliwy i stawał się toksyczny.
Starała się zachowywać jak najciszej, nie rozumiałam dlaczego mnie tak prześladuje. Dlaczego chodzi za mną do łazienki? Dlaczego robi to za każdym razem?... To cholernie dziwne, normalne osoby tak nie robią... Chciałam wybierz z tej cholernej łazienki
Gdy usłyszałam kroki kierujące ku wyjściu poczułam ulgę, powoli opanowałam drżenie rąk, głęboko oddychałam a łzy stanęły mi w oczach. Moje myśli boleśnie odbijały od ścian głowy, jakby chciały się z niej wydostać.
Po paru minutach zaczęłam spierać siły, trochę mi zajęło zebranie ich. W momencie gdy miałam odwagę wyszłam z mojej kryjówki, przemyłam twarz zimną wodą. Wzięłam ostatnie oddechy przed spotkaniem z moim największym koszmarem.
- Dam radę... a przynajmniej mam taką nadzieję.. - wyszeptałam do siebie a następnie wyszłam z łazienki jednosiecznie wchodząc do piekła, jedynie co mi zostało to się modlić by przeżyć to spotkanie z diabłem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro