8. Martwy dla świata
Hahaha, myśleliście, że nie zdążę dodać, ale oto jestem ;u;
Mam średnio wesołą wieść - zostały dwa rozdziały do końca i nie wiem, czy dziewiątą część uda mi się opublikować równo za siedem dni, ale postaram się Q.Q
Ale tak jak mówię - nic nie obiecuję.
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu ♥
Smacznego~.
__________________________________________________________________________
8. Martwy dla świata
- Wszystko w porządku? – spytałem, głaszcząc go po brzuszku.
- Tak... - wydyszał i pocałował mnie w policzek.
Jak dobrze, że ta kabina była taka wielka...
Ledwo zipiąc, podniecony niedawnym, przesłodkim orgazmem Taehyunga, powiedziałem do niego, siląc się na spokojny ton:
- Oprzyj się plecami o ścianę, to wyszoruję ci ząbki – poleciłem i wziąwszy do ręki szczoteczkę, wycisnąłem na nią trochę pasty.
Szatyn posłusznie usiadł tak, jak mu kazałem, rozchylając nogi i zginając je w kolanach, przez co znów mogłem podziwiać jego przyrodzenie.
Co za mały kusiciel...
- Otwórz grzecznie buźkę – poprosiłem, a Tae rozchylił wargi, wciąż bardzo szybko oddychając. Wsunąłem mu szczoteczkę do ust i zacząłem ostrożnie szorować mu zęby uważając, by nie zrobić mu krzywdy. No jak małemu dziecku...
Gdy skończyłem, pomogłem mu wstać i wyjść z kabiny.
- Bardzo zmęczony? – spytałem, wycierając mu ręcznikiem włosy.
- Bardzo – powiedział cicho, właściwie zasypiając na stojąco.
- Zaraz będziesz leżał w ciepłym łóżeczku – odparłem i pomogłem mu ubrać bokserki i koszulkę. – Odprowadzę cię i sam się wykąpię, bo nie miałem kiedy.
Biorąc go pod rękę, zaprowadziłem go do użyczonej nam sypialni. Gdy tylko chłopak się położył, przykryłem go po brodę kołdrą i ucałowawszy jego czółko, wyszedłem z pokoju, zostawiając uchylone drzwi.
Umywszy się, wróciłem do sypialni, licząc na to, że może jeszcze nie zasnął... Ale przeliczyłem się. Tae leżał rozwalony na całym łóżku z rozdziawioną buzią, odsłoniętym brzuchem i nogą zwisającą z jednej strony łóżka. A liczyłem na jakieś mizianie...
Westchnąłem i uśmiechając się rozczulony na widok tej małej paskudy, wsunąłem się pod kołdrę obok niego i zasnąłem, opierając głowę o jego tors.
***
- Jimin...
Obudziłem się, słysząc głos Taehyunga.
- Hm...? – wymamrotałem i spojrzałem na niego.
- Już nie mogę zasnąć – odparł z udawaną skruchą.
- Mhm... a która godzina? – spytałem, przeciągając się.
- Prawie dziesiąta.
- No to już w sumie czas, żeby wstawać – oznajmiłem, tłumiąc ziewnięcie.
- Za chwilkę... - powiedział, opierając głowę na mojej klatce piersiowej i obejmując mnie w pasie. – To, co się stało wczoraj... - zaczął, a mnie zalała fala gorąca z podniecenia i obawy. A co jeśli uznał to za wykorzystanie go?
- N-no...?
- Było wspaniale. Serio. Chciałbym to dzisiaj powtórzyć... albo nie. Wolałbym, żebyśmy poszli na całość...
- Tak? – odparłem zdziwiony. Co za ulga... Byłem przekonany, że będzie na mnie zły, a tu proszę. – No to pójdziemy na całość.
- I porządnie mnie zerżniesz? – spytał uwodzicielsko. Wsunął dłoń pod moją koszulkę i zaczął gładzić mnie po nagim brzuchu.
- Zerżnę cię tak, że przez tydzień nie będziesz mógł chodzić - zaśmiałem się.
Niedługo potem zwlekliśmy się z łóżka, zjedliśmy z Sugą i Kookiem śniadanie i wróciliśmy do domu, uprzednio odebrawszy psiaka od sąsiadki. Ogarnęliśmy mieszkanie, zrobiliśmy coś do jedzenia, aż zastał nas wieczór.
- Chcesz się ze mną kąpać? – spytałem, gdy chłopak czytał przy stole książkę i objąłem go za szyję, stając mu za plecami.
- Chcę... - odparł i odchyliwszy głowę w tył, pocałował mnie w szyję. – Ale bez orgazmów.
- Orgazmy będą w łóżku. Chodź – poleciłem i złapawszy go za rękę, zaciągnąłem go do łazienki. Gdy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi, wpiłem się w jego usta i zaczęliśmy się nawzajem rozbierać. Po chwili nasze koszulki leżały już na ziemi.
- J-Jimin... - zaczął nerwowo, gdy rozpiąłem mu spodnie.
- Hm? Masz opory? – spytałem łagodnie, wsuwając kciuki za szlufki od nich.
- Trochę... - szepnął i odwrócił wzrok.
- Do niczego cię nie zmuszam, ale wiedz, że ze mną jesteś bezpieczny i może ci być tylko przyjemnie – zapewniłem i objąłem chłopaka za szyję, głaszcząc go po włosach. Ten westchnął i objął mnie w pasie. - Nie wiem, co cię spotkało, ale jeśli nie chcesz, to nie będę cię namawiał. Nie masz się czego bać ani wstydzić – uspokajałem go.
Nie wiem, co ten ex mu zrobił, ale Tae niepokoił się, gdy zamierzałem go rozebrać w wiadomej intencji. Cholera wie, może zmuszał go do seksu. Albo go tłukł. Dlatego nie chciałem naciskać, ale z drugiej strony wiedziałem, że nie może żyć w ciągłym strachu. Tym bardziej, jeśli sam mnie pragnął.
- Już w porządku – powiedział i bezwstydnie zaczął rozpinać mi rozporek. Zamarłem, zaskoczony jego śmiałą reakcją i spojrzałem mu badawczo w oczy. Wtedy powoli zsunął mi do kostek spodnie razem z bielizną, a ja ściągnąłem je sobie do końca.
Wbił wzrok w moją twardą już, okazałą męskość i spłonął rumieńcem. Uśmiechnąłem się do niego zadziornie i szybko pozbawiłem go dolnej części garderoby. Zaskoczony nawet nie zdążył stawić oporu. Stanął przede mną całkiem nagi, a ja podszedłem do niego.
- I jak? – spytałem i ostrożnie objąłem go w pasie. Naparłem na jego sztywne przyrodzenie swoim kroczem, ocierając się o niego delikatnie. Tae jęknął słodko i oparł się plecami o ścianę. Zdawało się, że cały strach już dawno go opuścił. – Oswoiłeś się? – powiedziawszy to, pocałowałem go czule w szyję.
- Tak... - westchnął.
- To bardzo się cieszę. Chodź – poleciłem i złapawszy go za nadgarstek, pociągnąłem go w stronę kabiny.
Umyliśmy się więc szybko, wytarliśmy i nadzy ruszyliśmy w stronę sypialni.
A właściwie ja go tam zaciągnąłem, trzymając go za nadgarstek.
Gdy dotarliśmy do łóżka, pchnąłem go na nie i zawisnąwszy nad nim na wyprostowanych rękach, usadowiłem się między jego nogami. Patrząc chłopakowi w oczy, zacząłem się mocno ocierać o jego nagiego, naprężonego penisa. Chciałem go troszkę rozgrzać, zanim w niego wejdę...
- A-ach, Jimin... - jęknął i objął mnie za szyję, patrząc na mnie z podnieceniem w oczach. Rozchylił mocniej nogi i sam zaczął wypychać biodra, szarpiąc nimi błagalnie.
Boże, jaki on był drobny, niewinny, uroczy... Miałem ochotę sprofanować tego słodkiego aniołka, ale wiedziałem, że muszę zrobić to tak delikatnie, jak tylko byłem w stanie.
Czułem, że z podniecenia długo nie wytrzymam, dlatego po chwili zszedłem z szatyna i położyłem się obok. Bacznie przez niego obserwowany, wyjąłem z szafki obok łóżka żel. Wycisnąwszy go sobie trochę na palce, odwróciłem się w stronę chłopaka i całując go po szyi, skierowałem rękę między jego nogi.
Tae jęknął i odchylając głowę do tyłu, rozszerzył kolana, dając mi przyzwolenie na dotknięcie go tam.
Składając pocałunki na jego grdyce, przejechałem śliskim palcem po jego wejściu, na co szatyn jęknął słodko, rozchylając wargi.
Po chwili zacząłem powoli wsuwać go w jego ciasne wejście.
Taehyung spiął się i zaczął szybciej oddychać. Uniósł się i podparł na łokciach, schylając głowę.
- Wiem, że to trochę nieprzyjemne, ale obiecuję, że zaraz będzie ci dobrze – powiedziałem cicho do jego ucha i zacząłem ostrożnie go rozciągać.
Chłopak w odpowiedzi westchnął tylko i pokiwał głową.
Będzie ciężko - stresował się, czułem to. Ale teraz już nie zamierzałem odpuścić.
Po chwili dołożyłem drugi palec, na co szatyn pisnął.
- B-boli... - wychrypiał.
- Przestanie – odparłem spokojnie, po dłuższej chwili z trudem delikatnie wykonując palcami ruch nożyczek w jego wnętrzu.
Jego ciasne, miękkie, gorące mięśnie doprowadzały mnie do szaleństwa...
Niedługo potem zaczął cicho pojękiwać i położył się z powrotem na plecach, dając mi do zrozumienia, że jest mu przyjemnie.
Wyjąłem więc z niego palce i powoli się podniosłem, patrząc uważnie na jego twarz. Klęknąłem między jego nogami i wziąłem jeszcze raz do ręki żel, wylewając sporą ilość na swojego nabrzmiałego penisa. Złapałem za trzon i poruszyłem ręką w górę i w dół, rozprowadzając substancję po całej długości. Następnie zbliżyłem się do chłopaka i położyłem sobie jego nogi na ramionach.
Spojrzał na mnie zaniepokojony, podpierając się na łokciach.
- Zaboli – oznajmiłem i przejechałem czubkiem penisa po jego śliskim wejściu, drażniąc je.
Tae nic nie powiedział, tylko opuścił nogi i objął mnie nimi w pasie, przygryzając dolną wargę.
Chwyciłem jego rękę i pochylając się, naparłem członkiem na jego dziurkę. Szatyn zmarszczył brwi i jęknął płaczliwie, zaciskając pięści na kołdrze.
Zaczął oddychać ciężko, poruszając szybko klatką piersiową.
Nie zważając na jego przepełnioną bólem minę, przecisnąłem się główką penisa przez ciasną dziurkę. Wtedy syknął z bólu i zacisnął powieki. Biedactwo moje... Ale cóż, musiał przywyknąć i poczekać, aż dyskomfort ustąpi.
- Bardzo boli, kochanie? – spytałem czule, nie poruszając się na razie w nim.
- N-nie... - wyjęczał z trudem, pochylając głowę.
Kłamał.
- Cichutko, zaraz przestanie, obiecuję.
Po chwili wolno wsunąłem się w niego końca i zacząłem ostrożnie się w nim poruszać. Czułem, jak jego mięśnie pulsują na mojej męskości, jak się na niej zaciskają.
Boże, był tak ciasny...
Wciąż nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, pochyliłem się nad chłopakiem, zmuszając go do położenia głowy na poduszkach. Oparłem się na przedramionach i ująłem jego twarz w dłonie.
Wtedy otworzył te swoje wielkie, zapłakane oczka i załkał, wpatrując się we mnie.
- Mój kochany... - szepnąłem i przywarłem ustami do jego warg. Nie przerywając pocałunku, zacząłem szybciej się w niego wchodzić czując, że jego wnętrze już trochę się rozciągnęło.
- J-Jimin, nie... - załkał, gdy po raz kolejny naparłem na jego prostatę.
Tae wypinał się do mnie na czworakach, a ja pieprzyłem go brutalnie, opierając się klatką piersiową o jego mokre od potu plecy.
- N-nie chcesz...? – wysapałem, wchodząc w niego po same jądra i napierając mocno.
- Chcę, ale... tak mi dobrze... - powiedział płaczliwie.
Wtedy przejechałem ręką od jego torsu po grdykę i delikatnie zacisnąłem na niej dłoń, zmuszając chłopaka do odchylenia głowy w tył.
Taehyung jęknął głośno i uchyliwszy wargi, obnażył zęby. Po skroni spłynęła mu strużka potu, a mokra grzywka lepiła się do czoła. Podobało mu się to...
- Lubisz, jak ci tak robię? – szepnąłem, zaciskając mocniej dłoń na jego szyi i ugryzłem go w płatek ucha.
- T-tak... - zamiauczał, a po policzku spłynęła mu łza.
- To jęcz dla mnie. Głośno – odparłem i oparłem drugą rękę o jego mostek, przytrzymując szatyna, by nie opadł na łóżko.
Nie zważając na jego wycieńczenie, zacząłem rżnąć go mocno, zaciskając z wyczuciem rękę na jego grdyce. Wtedy zaczął jęczeć tak, jak nigdy jeszcze nie słyszałem. Jednocześnie płakał, sapał, marszczył brwi w grymasie bólu, po brodzie spłynęła mu strużka śliny... Łkał, ledwo trzymając się na nogach, a ja za każdym pchnięciem uderzałem czubkiem penisa w jego prostatę, doprowadzając go do szaleństwa.
- Ji-min... ja... ja zaraz... - jęczał między pchnięciami.
- Tak, dojdź, kochanie... - wysapałem i zacząłem posuwać go jeszcze bardziej chaotycznie, dysząc ciężko. Czułem, że zaraz skończę, byłem już na granicy.
Nagle po pokoju odbił się echem krzyk Taehyunga. Otwierając szeroko oczy doszedł obficie., uchylając wargi.
Gdybym go nie przytrzymał, od razu opadłby na łóżko. Jego zwiotczałe ciało tylko bardziej mnie podnieciło i pchnąłem mocno ostatni raz, wbijając mu palce w klatkę piersiową. Dysząc ciężko spuściłem się w jego wnętrzu i opadłem z chłopakiem na łóżko, wciąż z niego nie wychodząc.
Próbując złapać oddech czułem, jak jego mięśnie pulsują miarowo na moim przyrodzeniu, jak ostatnie krople nasienia rozlewają się w jego wnętrzu...
Byłem spełniony. Czułem się tak zajebiście męsko. Cudownie.
Niedługo potem wysunąłem się z niego, a moje nasienie od razu wypłynęło z jego zaczerwienionego od tarcia wejścia. Aż westchnąłem, widząc to.
- Jak tam, Tae? – szepnąłem i położyłem się obok niego na boku. Objąłem go za kark i wtuliłem jego mokre czoło w swój tors i zacząłem głaskać go po głowie.
- Jimin, kocham cię... - wysapał, kładąc mi dłonie na plecach.
- Wiem, skarbie. Ja też cię kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro