Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Martwy dla świata

Mam ostatnio napięty grafik w pracy i nie wiem, czy w czwartek będę miała siłę dodać rozdział, więc łamię własne zasady i publikuję dzisiaj ヽ(;▽;)ノ

Wielbię Was i musiałabym chyba dylać na kolanach po żwirze, żeby wyrazić, jak bardzo jestem wdzięczna za wszystkie komentarze ;A;

__________________________________________________________________________


7. Martwy dla świata


Bez żadnych komplikacji dotarliśmy do mieszkania Sugi i Kooka, po drodze kupując sobie po piwku.

Popiliśmy, pozachwycaliśmy się koncertem – nic specjalnie wartego uwagi.

Następnie Yoongi i Jungkook pokazali nam, gdzie będziemy spać. Jak się okazało, mieliśmy do dyspozycji jedną z dwóch sypialni w której było tylko jedno łóżko, co oczywiście bardzo mnie ucieszyło, bo mogłem spać z moim chłopaczkiem.

- Czujcie się jak u siebie. My lecimy spać, bo ten matołek jak zwykle za dużo wypił – powiedział Suga, pomagając Kookowi wstać z fotela.

- Wcle duo e wypłem – wybełkotał i uwiesił się zielonowłosemu na szyi. Ten zaśmiał się tylko i obejmując czarnowłosego w pasie, zaczął iść w kierunku ich sypialni.

- No nie kłam, trochę „wypłeś" – odparł Yoongi i po chwili zniknął z chłopakiem w ich sypialni, ledwo go trzymając.


- Ty też zbytnio trzeźwy nie jesteś, Taeś, co? – powiedziałem do szatyna siedzącego obok mnie na kanapie.

- N-no zbytnio nie – wymamrotał i chciał sięgnąć po puszkę piwa, jednak powstrzymałem go, kładąc mu dłoń na nadgarstku.

- Zaraz, Taeś... ty w ogóle możesz pić, biorąc leki? – spytałem zaniepokojony. Dopiero w tamtym momencie przypomniałem sobie, że on przecież łyka antydepresanty...

- Średnio – wymamrotał, kiwając się w pijackim otępieniu.

No ja pierdzielę. Jeszcze tego mi brakowało, żeby coś mu się przez to stało. Co za nieodpowiedzialny gnojek z niego... Z resztą jak mogłem zapomnieć o tak ważnej rzeczy i go nie powstrzymywać? Też dałem ciała.

- Dobra, koniec tego chlania. Idź się wykąpać i lecimy spać, bo wyglądasz jak menel.

Chłopak, słysząc to, westchnął tylko i oparł głowę o moje ramię.

- Nie mam siły się kąpać – wybełkotał.

- Taki śmierdzący nie pójdziesz spać.

Poklepałem go po głowie.

- Ale ja się tam nawet nie doczołgam do tej łazienki. Wywrócę się, uderzę w głowę i będziesz miał mnie na sumieniu.

- To usiądziesz w brodziku.

- Musisz mnie umyć, żebym nie zrobił sobie krzywdy – powiedział słodko.

Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia i spojrzałem na niego. W pierwszej chwili uznałem to za żart, ale postanowiłem pójść za ciosem.

- Wiesz, ja cię mogę wykąpać, ale czy nie będziesz się wstydził...

- Pewnie troszkę będę, ale chyba lepsze to, niż wywrócenie się albo spanie na śmierdziucha – czknął.

Co za mała paskuda.

- Dobra, laleczko. To chodź – poleciłem i biorąc go pod pachy, pomogłem mu wstać.

Wziąwszy go pod rękę, zaprowadziłem go do łazienki i zamknąłem za nami drzwi.

- Ale zęby to chyba możesz sobie sam umyć – powiedziałem, stając z nim przy umywalce.

- Chyba raczej nie – wymamrotał, kiwając się na boki.

- Oj, Tae. Co ja z tobą mam... No dobra, tylko jutro nie mów, że cię wymacałem, czy coś.

- Nie będę – odpowiedział niewyraźnie.

Westchnąłem i oparłem go plecami o ścianę. Złapałem za dół jego koszulki i z trudem ściągnąłem mu ją przez głowę, bo chłopak ledwo unosił ręce ku górze.

Wtedy pierwszy raz zobaczyłem jego nagi tors. Śliczna, jasna skóra i różowe sutki... Miałem ochotę przyssać się do nich, kąsać i lizać, ale musiałem skupić się tylko na tym, by go umyć i nie zrobić mu nic więcej. Kto wie, czy na drugi dzień nie miałby do mnie pretensji o to, że go w jakiś sposób wykorzystałem.

Tae ledwo stał i patrzył na mnie spod przymrużonych oczu. Zdaje się, że prawie nie ogarniał, co się wokół niego dzieje.

Przełknąłem ślinę i drżącymi rękami zacząłem rozpinać mu rozporek. Gdy już miałem mu je zsunąć, popatrzyłem mu z niepewnością w oczy.

- To tylko siusiak – wybełkotał, widząc moje niezdecydowanie.

Parsknąłem śmiechem i zdecydowanym ruchem zsunąłem mu spodnie razem z bokserkami. Moim oczom ukazała się jego całkiem pokaźna męskość... w zwodzie. No cholera jasna. Nie dość, że goły, to jeszcze twardy.

Z trudem przeciągnąłem mu nogawki przez stopy (cud, że się nie wywalił), ściągnąłem skarpetki i tak oto stał przede mną ledwie przytomny i nagi obiekt moich westchnień.

No i jak go miałem umyć? Wanny nie było, a do brodzika by się raczej nie zmieścił. Musiałem z nim wleźć do kabiny.

- Spokojnie – uspokoiłem go mimo, że chłopak miał ewidentnie w poważaniu to, co się wokół niego działo. – Wejdę tam z tobą w bieliźnie.

Po co się miałem przed nim obnażać, skoro i tak nie miało do niczego dojść? A byłem przekonany, że będąc całkiem nagi, trudniej będzie mi się powstrzymać przed dotykaniem go.

Ściągnąłem szybko spodnie, koszulkę i zostałem w samych bokserkach.

- Cz-czemu? – wybełkotał, lustrując mnie wzrokiem. Wbił wzrok w moje krocze i spłonął rumieńcem. – Ściągnij – powiedział, próbując złapać mnie za bokserki. – Chcę zobaczyć...

A to mały napaleniec!

- Nie, zboku. Wykąpię cię i idziemy spać. Jak będziesz chciał, to zrobimy to na trzeźwo, a teraz właź pod prysznic – rozkazałem i wziąwszy go pod ramię, wszedłem z nim do kabiny.

- Ale rozbierz się no... - biadolił.

Zignorowałem jego prośby, stanąłem za nim i oparłem jego plecy o swój tors.

- Tylko mi nie upadnij – poprosiłem i sięgając za siebie, odkręciłem kurek.

Zalał nas strumień ciepłej wody. Uważałem jednak, by nie zalało mu buzi. Jeszcze tego brakowało, żeby mi się zakrztusił.

- Ach, ciepła - jęknął i odchylił głowę, opierając się o mnie.

- Przyjemnie? – spytałem i splotłem dłonie na jego nagim brzuszku, opierając brodę o jego ramię.

- Mhm... - westchnął.

- Ok, zaraz cię umyję i do wyrka.

Po dłuższej chwili oparłem chłopaka plecami o ścianę i nalawszy sobie trochę mydła na ręce, zacząłem go myć. Tae, przysypiając, stał z zamkniętymi oczami i oddychał spokojnie. Miałem wrażenie, że zaraz zaśnie, więc byłem gotów go złapać w razie, gdyby miał mi się osunąć na ziemię.

- Śpisz, Taeś? – spytałem, myjąc mu klatkę piersiową.

- Mhm... - wymamrotał nieprzytomnie.

Wyszorowałem więc go szybko od góry do dołu, omijając na razie krocze. Następnie złapałem go za ramiona przekręciłem tyłem do siebie.

- J-Jimin... - jęknął nagle. Pewnie myślał, że chce zrobić mu coś bardzo jednoznacznego, jednak ja starałem się myśleć tylko o tym, by poszedł spać umyty.

- Nie jęcz, myję ci tylko plecy – odparłem.

- Umyj mi wszystko... - sapnął.

Przełknąłem głośno ślinę  i niepewnie podszedłem do niego. Objąłem go w pasie, opierając się klatką piersiową o jego plecy i sięgnąłem ręką do jego krocza.

Tae jęknął słodko i oparł się dłońmi o ścianę, pochylając się.

Pocałowałem go w szyję i wziąłem do ręki jego twardego, naprężonego członka.

Szatyn westchnął głośno, odchylając głowę w tył.

- Dotykaj mnie tam, proszę... - wysapał i zaczął ocierać się nieśmiało pośladkami o moje twarde przyrodzenie. Jak dobrze, że miałem na sobie bieliznę, bo pewnie już dawno bym się na niego rzucił...

- Dobrze, zrobię tak, żeby było ci przyjemnie – odpowiedziałem i namydloną ręką zacząłem poruszać powoli w górę i w dół, naciągając delikatnie skórkę na jego penisie i odsłaniając różowy napletek.

Zerkając na jego męskość i dotykając jej, zacząłem całować chłopaka po uszku.

Och, jak on słodko jęczał...

- P-proszę... - załkał i naparł mocniej tyłkiem na mojego członka.

Sapnąłem głośno i drugą ręką złapałem za jego pośladek, ściskając go.

- Chcesz żebym cię tam dotykał? – szepnąłem mu do ucha, zaciskając dłoń na jego penisie.

- Tak... - szepnął i wypiął się mocniej.

Przygniotłem chłopaka tak, że dotykał piersią ściany i wsunąłem palec między jego śliskie od mydła pośladki. Gdy przejechałem nim po jego wejściu, zadrżałem. Taka mała, ciasna dziureczka... Miałem ochotę wejść w niego tu i teraz, pieprzyć go, słuchać jego jęków... Ale nie chciałem robić tego z nim, gdy był tak nawalony. Żadna przyjemność posuwać kogoś, kto ledwie ogarnia, co się wokół niego dzieje. To byłoby jawne wykorzystanie go na swoją korzyść.

Całując go uspokajająco po ramieniu, naparłem środkowym palcem na jego dziurkę, przeciskając go z trudem przez ciasny pierścień mięśni.

- A-ach... Jimin... - zaskomlał i oparł czoło o kafelki

- Jesteś słodki, wiesz? – szeptałem, delikatnie poruszając nim w jego wnętrzu.

- N-nie...

- Tak, jesteś najsłodszy na świecie – powiedziałem i zacząłem wsuwać palec najdalej, jak mogłem, próbując sięgnąć jego prostaty.

Nagle chłopak jęknął głośno z podniecenia, otwierając szeroko oczy, gdy dotknąłem tego miejsca.

- To tu... tu ci się podoba – szepnąłem i zacząłem drażnić jego czuły punkt.

Drugą ręką wciąż poruszałem na jego nabrzmiałym penisie, przyspieszając jednak ruchy.

- J-ja... ja zaraz... - skomlał, dysząc ciężko.

- Nie krępuj się – uspokoiłem go i spoglądając na jego tyłeczek, zacząłem powoli wsuwać w niego drugi palec. Był tak cholernie ciasny... taki gorący. Gdyby nie szum wody pewnie słyszałbym, jak wali mu serduszko – tak szybko oddychał. Cudowny aniołek. Miałem nadzieję, że odczuwa tylko przyjemność i w ogóle go to nie boli.

Gdy wsunąłem w niego już dwa, zacząłem nimi rytmicznie poruszać, drugą dłonią coraz szybciej naciągając skórkę na jego przyrodzeniu.

- Jimin! – krzyknął nagle i doszedł prosto w moją rękę. Szybko objąłem go w pasie, by nie upadł ze zmęczenia. Osunąłem się z nim na ziemię i klęknąłem, wtulając twarz w jego kark i czekając, aż chłopak się uspokoi i zacznie miarowo oddychać. 

Trwałem z nim tak dłuższą chwilę przytulony do pleców mojego chłopca, wsłuchując się w jego oddech i głaszcząc unoszącą się szybko klatkę piersiową.

Chciałem mieć go dla siebie do końca życia, opiekować się nim i sprawiać mu tyle przyjemności, ile tylko będzie chciał.

Trzymając wtedy jego drobne ciałko w ramionach, jedyne czego pragnąłem to tego, żeby był ze mną bezpieczny i szczęśliwy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro