Rozdział 31
Nawet tamtego dnia, kiedy wracałam do pracy wciąż czułam ciężar jego słów spoczywających na moich barkach. Tak jakby każde kolejne wyznanie osiadało na tych poprzednich tworząc mój życiowy krzyż. Każdy z nas się z nim zmaga, prawda?
W agencji nic się nie zmieniło, mój zespół po raz kolejny pokazał mi, że są niezastąpieni. Nawet kiedy ich nieodpowiedzialna szefowa ucięła kontakt ze światem przez głupią miłostkę. Zachowałam się potwornie i wiem o tym. Zawiodłam niejednego człowieka, dla którego byłam wzorem w pracy. Zawsze zorganizowana i przygotowana pozwoliłam, aby moja rozpacz zawładnęła zdrowym rozsądkiem.
Miłość jest trucizną, a jednocześnie lekarstwem. Jest tak skomplikowana, a jednocześnie banalnie prosta. Jest wszystkim czego chciałam w życiu, a teraz, kiedy mam to na wyciągnięcie ręki, boję się. Myślę o wszystkim z wyjątkiem siebie. Co pomyślą inni? Czy te bariery, które nas dzielą tak naprawdę da się pokonać? Czy to przetrwa? Zapominam o tym, że to właśnie w jego ramionach chciałabym spędzić resztę życia, to właśnie zapach jego perfum czuć zasypiając i budząc się codziennie. W te jedyne oczy patrzeć, kiedy wyznaję miłość i to im ofiarować moje życie. Temu jedynemu mężczyźnie obiecywać miłość i wierność, aż do ostatniego tchu jaki wyda moje ciało, aż moje powieki nie zamkną się po raz ostatni, aż moje ciało nie zamieni się w proch.
Harry zawiesił przygotowania do ślubu. Powinnam jak najprędzej do niego zadzwonić i wyjaśnić tę sytuację. Zapytać na jak długo postanowił odsunąć to w czasie, czy zamierza jeszcze do tego wracać.
Bałam się.
Tak cholernie bałam się z nim spotkać i wziąć odpowiedzialność za jego decyzję. Gdzieś tam pomiędzy wszystkimi niedopowiedzeniami wiedziałam, że to moja wina. Starałam się usunąć w kąt i dać im chwilę dla siebie, a sprawiłam, że ich związek i przyszłe małżeństwo wisi na włosku. Czy mogłabym mieć większe wyrzuty sumienia? Jestem straszną osobą. Zniszczyłam najpiękniejszą wieź jaka może połączyć ludzi dla własnych korzyści.
Czy tak naprawdę będę potrafiła jeszcze trzymać go w ramionach po tym wszystkim? Wiedząc ile ludzi musiałam zawieść i skrzywdzić by móc to robić? Jest tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.
~*~
W końcu musiałam się przełamać i sięgnęłam po telefon. Wpisałam już dobrze znany mi numer i przystawiłam urządzenie do ucha. Po kilku sygnałach chciałam już dać sobie spokój, ale nagle w słuchawce coś chrząknęło i odezwał się jego głęboki, zaspany głos.
- Halo? - Oczyścił gardło.
- H-Harry? - Zapytałam cicho, ciszej niż chciałam, ale w tym momencie nie było stać mnie na nic więcej.
- O boże, Fran? - Nagle wydawał się obudzony. - Pozwolisz mi wszystko wyjaśnić? - Zapytał z nadzieją. Zacisnęłam powieki.
- Dzwonię jako organizator twojego ślubu, nie jako obrzydliwa kochanka.
- Nie mów tak! - Podniósł głos. - Nigdy nie waż się używać takich słów, rozumiesz? Nigdy więcej. - Wydawał się ogromnie rozgniewany. Nie można złościć się za prawdę. - Przyjadę do ciebie i porozmawiamy.
- Ja..
- Albo nie. Ty przyjedź do mnie. Jestem w moim mieszkaniu i nigdzie się stad nie ruszam. Błagam, Francesco. Porozmawiam z tobą nawet jeśli to miałaby być ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu. Nawet jeśli to nasza ostatnia rozmowa, a ja zobaczę cie po raz ostatni... Jesteś mi to winna. Pozwól mi cię zobaczyć i przytulić, poczuć że jesteś. Jeśli uważasz, że ja nie cierpię.. Boże.. J-Ja umieram bez ciebie. Nie wiem co mam robić. Potrzebuje cię, naprawdę cholernie potrzebuję i...
- Dobrze. Będę za piętnaście minut.
~*~
Kiedy pukałam do jego drzwi czułam jak bardzo mój żołądek jest ściśnięty. Kręciło mi się w głowie, a na ciało wstąpił zimny pot. To wszystko tylko dlatego, że miałam go zobaczyć? Drzwi stuknęły i otworzyły się ukazując gorszą wersję Harrego. Z pogrążonymi oczami, opadniętymi ramionami, zmierzwionymi włosami i smutnymi oczami.
- Cześć. - Szepnęłam nie będąc w stanie wydać z siebie głośniejszego dźwięku. W odpowiedzi skinął głową i odsunął się, abym mogła wejść.
Pokierowałam się do salonu i usiadłam na kanapie.
- Powiem to szybko na wypadek, gdybyś nie chciała mnie oglądać.. Co wcale nie byłoby zaskakujące.. - Zaśmiał się gorzko, ale urwał patrząc w bok i przełykając ślinę. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile dla mnie znaczysz. - Podniósł na mnie wzrok. - Ile nocy nie przespałem myśląc o tobie. O tym jak bardzo chciałbym mieć ciebie obok. Weszłaś do mojego życia i zburzyłaś cały ład i porządek. Nie umiałem tego docenić, dopóki mi tego nie zabrałaś. Odsunęłaś się, a ja zdałem sobie sprawę jak bardzo wygodnym sukinsynem byłem. Najmocniej czułem, że nie potrafię bez ciebie żyć, gdy nie mogłem cie mieć. Wciąż jednak myślałem, ze dam radę upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Ale finalnie to ten ogień pochłonął mnie. - Zamrugał. - Kiedy kochaliśmy się tamtej nocy... Zrozumiałem, że to już nie odwracalne. Zakochałem się w tobie. Wpadłem tak mocno, że dopiero teraz zdałem sobie sprawę iż można kochać taką miłością.. W tym samym czasie starałem się ratować szczątki tego co zostało z mojego związku... Ale okazało się, że nie chcę tego robić. Bo to już przeszłość, a ja kocham ciebie. Nie potrafię do niej wracać z twoimi śladami na moim ciele.
- Ja-a też...
- Wiem to. - Przymknął oczy, a łza wypłynęła z jego oka. - I dlatego nienawidzę siebie jeszcze bardziej. Bo tym co zrobię nie tylko skrzywdzę siebie, ale przede wszystkim ciebie. I wierz mi lub nie, ale z tego powodu cierpię najbardziej. Cierpię, ponieważ nie mogę odwołać tego ślubu. - Głoś Harrego załamał się i ucichł. Pociągnął nosem i kontynuował. - Moi rodzice zginęli młodo w wypadku samochodowym i wszystko co teraz mam zawdzięczam jej wsparciu. Jej i jej rodziny. Muszę się za to odwdzięczyć. Pozwolili mi mieć wszystko co teraz mam i w moim obowiązku jest spłacić ten dług. Nawet kosztem siebie. Dlatego nie mogę z tobą być, Francesco i okropnie żałuje. Jedyne co mogę ci obiecać, to moją miłość aż do śmierci. Będę się tobą opiekował duchem, będę troszczył się o ciebie w moich myślach i będę się z tobą spotykał w moich snach. - Spuścił wzrok, a ja załkałam. - Bo nic więcej nie mogę ci zaoferować. - Łzy płynęły po naszych policzkach. - Przepraszam. - Szeptał. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam.. - Powtarzał dopóki nie ucięłam tego pocałunkiem.
- Pozwól mi się z tobą pożegnać. - Powiedziałam i pocałowałam go ponownie. Nasze usta były złączone, a łzy mieszały się. Chciałam go tylko trzymać w ramionach ten ostatni raz.
Nie wystarczy kogoś kochać. Trzeba kochać odważnie. Trzeba tak kochać, aby nic nie mogło zabić tej miłości, ani złoczyńca, ani niecny zamysł, ani prawo - boskie czy ziemskie, nic.
***
witam z polski, wprawdzie jestem w głębokiej depresji, że musiałam opuścić mój ukochany londyn, ale to nic. wiem, że wielu z was nie rozumie pobudek kierujących ani Francescą, ani Harrym, ale musicie zrozumieć, że to mój pokręcony sposób patrzenia na świat. ludzie się wahają, są słabi, niezdecydowani, ale kiedy kochają... tego nie da się odłożyć na drugi plan. Harry może wydawać się cipą, ale jest twardym mężczyzną. ciężko dotrzymać zobowiązań, kiedy cały światopogląd wali się w posadach. a Francesca? chce zatrzymać mężczyznę, którego kocha, ale wie że nie może. tragiczny los kochanków ;)
czy będzie happy end? musicie czytać dalej, jeśli jeszcze mnie nie znacie to wiedzcie, że mogę zrewidować cały zamysł w pięć sekund :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro