Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Rozdział zawiera sceny o zabarwieniu erotycznym.


Harry siedział w loży podczas kiedy ja poszłam do baru by zamówić dla siebie kolejnego drinka. Nie było między nami niezręczności, jednak z całych sił starałam się zachować odpowiedni dystans.

Harry zobowiązał się do końca pozostać trzeźwym ze względu na to, że od kiedy Aron nas wystawił nie mieliśmy kierowcy. A właściwie nie tyle co wystawił, a ukartował nasz wieczór. Wieczór, który jak się okazało należy tylko do mnie i Harrego.

- Może mógłbym postawić drinka tak pięknej kobiecie? - Zapytał ktoś obok mnie. Odwróciłam twarz w tamtą stronę i aż się wzdrygnęłam. Stał przy mnie bardzo pijany mężczyzna. Nie wyglądał na zadbanego. Jego wzrok błądził w okolicy mojego dekoldu i co jakiś czas obżydliwie oblizywał usta.

- Nie, dziękuję. - Powiedziałam i robiąc krok do tyłu wyczekiwałam zamówionego napoju. - Proszę odejść. - Uniosłam głos, kiedy mężczyzna zbliżył się do mnie.

- Bardzo lubię, kiedy kobieta się opiera. - Wyszeptał, a jego alkoholowy oddech uderzył w moją twarz.

- Proszę mnie zostawić. - Zaczęłam się szamotać, kiedy złapał mnie za łokieć.

- Nie złyszałeś co powiedziała, dupku? - Mężczyzna zatrzymał się kiedy zimny głos Harrego rozebrzmiał w powietrzu. - Puść ją natychmiast.

- Możemy się podzielić, gościu. - Odpowiedział niby pokojowo, zaciśniając uścisk. W moich oczach pojawiły się łzy.

- Odpieprz się od niej. Czego kurwa nie rozumiesz? - Złapał go za koszulę i odepchnął ode mnie. - Wynoś się. - Warknął, a męzczyzna odwracając się zdąrzył do mnie mrugnąć. Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach.

- Ja.. Um.. Dziękuję. - Jąkałam się wciąż zaskoczona.

- Co jest z tobą nie tak? - Umieścił dłoń na moim krzyżu i zaczął wyprowadzać z klubu. - Wychodzimy. - Powiedział stalowym głosem.

- Co się stało? - Zapytałam cicho.

- Nie rozumiesz? - Spojrzał na mnie. - Przez cały cholerny czas pakujesz się w kłopoty. Wisi nad tobą jakieś fatum czy coś? - Oparł mnie o zimną ścianę, kiedy tylko wyszliśmy z klubu. - Doprowadzasz mnie do szaleństa. - Praktycznie krzyknął.

- Co? - Szepnęłam, nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Nie mogę przestać o tobie myśleć! Gdzie nie spojrzę widzę twoje oczy, twoje usta! Mam narzeczoną do cholery, a nie mogę zapomnieć o uczuciu całowania ciebie! Rozpaczliwie noszę cie w myślach i to, ty, doprowadzasz mnie kurwa do szaleństwa! - Krzyczał.

- Ja.. - Zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć. Pchnął mnie na ścianę, a nasze wargi zderzyły się w brutalnym, nadgorliwym pocałunku. Gryzł moje wargi, a ja odwdzięczałam się tym samym. Nasze zęby zderzały się co jakiś czas, a języki zawzięcie pracowały. Oderwał się ode mnie i opierając czoło o moje dyszał ciężko w moje usta.

- Nie mam cholernego pojęcia co się ze mną dzieje, Francesco. Robiłem co mogłem, żeby się powstrzymać, ale nie mam już więcej pieprzonej silnej woli. Muszę cie mieć, rozumiesz? - Wydyszał. Nachylił się by znów mnie pocałować, ale zatrzymałam go.

- Nie. Stop. To się nie może zdarzyć. Nie jestem taka, ty też nie. Masz Evelnyn, musisz o tym pamiętać. - Słowa, które wypowiadałam niemal mnie raniły. Pożądanie paliło każdą komórkę mojego ciała. Nigdy wcześniej nie czułam tak namacalnej żądzy. Byłam o krok od błagania by mnie posiadł.

- Zapomnij o niej, tak jak ja to robię. Powiedz, że mnie nie chcesz, że nie czujesz tego samego co ja. - Naparł na mnie biodrami, a ja westchnęłąm czując napór twardej erekcji na podbrzusze. Tylko słowo, a obiecuje, że odpuszczę. - Ugryzł mnie w szyję. - Powiedz, że mnie chcesz albo wynoś się na zawsze. - Warknął, a ja byłam stracona. Świadomość, że odwzajemnia moją fascynację była jak iskara. Wystarczyło tylko to by na nowo wzniecić w moim ciele pożar.

- Nigdy nie chciałam nikogo innego. - Wydyszałam, a Harry naparł na mnie wargami. Ten pocałunek był inny. Wciąż mokry, namiętny, ale już nie tak niecierpliwy. Był bardziej uważny. Badał wnętrze moich ust rozkoszując się każdą chwilą.

- Twoje mieszkanie czy moje? - Zapytał.

- Twoje. - Wiedziałam, że nie będę w stanie grzeszyć pośród ścian, w których będę przebywała po wszystkim, gdzie wszystko będzie mi o nim przypominało. - Chodź. - Wyszeptał.

Pociągnął mnie w stronę samochodu i tam jeszcze raz przyciskając do jego boku spróbował moich ust. Jego ciekawskie ręce badały linie i łuki mojego ciała odzianego w ubranie. Czułam jakby samym dotykiem mógł zmienić je w popiół.

- Jedźmy już. - Błagałam. Otworzył mi drzwi i sam niemal obiegł samochód. Cieszyło mnie to, że nie tylko ja byłam tak zdesperowana by go poczuć. Na sobie, w sobie.

Przez całą drogę nasze ręce były niecierpliwe. Dotykały kolan, ud i wyżej docierając do tych słodkich miejsc niosących rozkosz. Rozpalał mnie, czułam się wyłuzdana i niegrzeczna. Zbudził kobietę, która drzemała pod moją skórą przez tak długi czas. Rozbudził ją i teraz będzie musiał zasycić.

Niemal wybiegliśmy z samochodu trzymając się za ręce. Szbykim ruchem otworzył drzwi i zanim zdąrzyłam się zorientować przyciskał mnie do ich zimnej powierzchni.

Ssał, lizał i całował moją skórę.

Czułam się jak bogini.


Największą rozkoszą nie jest sam seks, ale pasja, która mu towarzyszy. Wtedy seks uzupełnia tylko taniec miłości, lecz nigdy nie jest istotą sprawy.


***

jeśli są błędy to przepraszam. osiem godzin na nogach, biegam jak samochodzik wyścigowy. kuchnia-sala-kuchnia. Co myślcie o rozdziale? Zaskoczeni?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro