Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Po wielu ciężkich godzinach w końcu nastał upragniony, następny dzień. W teorii powinien być dla nas nową, niczym niesplamioną kartą. Wszystkie troski i błędy z dnia poprzedniego powinny zniknąć, pozostając jednynie ulotnym wspomieniem, niechybną przeszłością.

Leżałam na łóżku wśród rozkopanej, białej pościeli i wpatrywałam się w równie nieskazitelny sufit. Otaczałam się tak spokojnym kolorem i starałam się czerpać z niego harmonię. Nie potrafiłam jednak tego zrobić. Nie, kiedy w mojej głowie było tysiące myśli naraz. Miałam w niej tak wiele scenariuszy tego, jak powinnam postąpić wczoraj.

Czy powinnam odejść zaraz po tym co zrobił Aron? Czy może wybrałam dobrze? Powinnam się temu poddać? A może od razu go powstrzymać? Powinnam uciec? Czy raczej czerpać z chwili naszego zjednania pełnymi garściami?

Był dla mnie kimś niesamowicie fascynującym i jednocześnie tak niedostępnym. Zastanawiałam się czy te spojrzenia wysyłane w moją stronę coś dla niego znaczyły. Czy to była tylko gra? Może byłam dla niego tylko kolejną, losową kobietą? Czy myślał o mnie tak, jak ja o nim? Czasem dawałam ponieść się fantazji. Myślałam jak to byłoby mieć go dla siebie. Jego wysokie ciało przyciśnięte do mojego. Czy naprawdę był taki za jakiego go uważałam?

Postanowiłam nie zadręczać się jeszcze bardziej. To w niczym mi nie pomoże, a jedynie wpędzi w większą rozpacz.

Dźwignęłam ciało z łóżka i sięgając po szklankę wody natchnęłam się na mój uszkodzony telefon. Uderzenie o podłogę sprawiło, że rozpadł się na części więc zostałam samoistnie odcięta od świata. Nie byłam pewna czy chcę to zmienić.

Mimo wątpliwości wzięłam urządzenie w dłoń i złożyłam w całość. W kolejnej fazie było tylko gorzej. Nieświadomie zagryzłam wargę czekając z niecierpliwością i jednocześnie coraz silniej wkradającym się do mojego umysłu strachem.

Wreszcie ujrzałam to, na co tak poświadomie czekałam. Znak, że jednak to coś znaczyło, że nie był tak całkiem obojętny.

Na ekranie było 15 nie odebranych połączeń i 5 wiadomości z czego 3 na automatycznej sekraterce. Wszystkie do tego samego numeru. Od Harrego.

Zebrałam w sobie odwagę i otworzyłam pierwszego smsa.

Od: Harry.

Dlaczego to zrobiłaś, Francesco?

Nie było w tym nic rozpaczliwego. Nie wydawał się też zdenerwowany. Dlaczego więc poczułam dreszcz w okolicach kręgosłupa? A może byłam tym zawiedziona? Czy naprawdę spodziewałam się, że uskuteczni pościg za kochanką? Nacisnęłam na kolejną kopertę.

Od: Harry.

Musimy porozmawiać. Jesteś mi to winna i doskolane zdajesz sobie z tego sprawę. Będę o 15 w tej kawiarni, co zawsze. Mam nadzieję, że zachowasz się jak dorosła. Nie uciekaj przede mną.

Chyba nie będę w stanie przed Tobą uciec mój kochany.

~*~

Szłam chodnikiem w stronę kawiarni. Moje dłonie pociły się, a serce biło niewiarygodnie szybko. Chyba nie byłam tak twarda jak myślałam. Nie spieszyłam się. Po raz kolejny zachowywałam się jak zwykły tchórz i grałam na czas. Mój kucyk kołysał się przy każdym energicznym ruchu, a szpilki dodawały pewności siebie. Przeciskałam się wśród spieszących się ludzi, czując się jabym zmierzała ku baromom piekieł.

Kiedy weszłam do środka już tam był. Nie zdziwło mnie to, byłam spóźniona. Nienawidziłam tego robić, ale dzisiaj... Dzisiaj jestem ignorantką.

Nie siląc się na uśmiech podeszłam do stolika. Nie bacząc na maniery siadłam na krześle.

- Cześć. - Wyszeptałam unikając kontaktu wzrokowego.

- Nie jesteś nawet w stanie spojrzeć mi w oczy? - Jego zimny ton sprawił, że natychmiast oderwałam wzrok od obrusa.

- C-Co? Ja.. Um.. Chyba nie wiem co powinnam powiedzieć. Przepraszam, Harry. Tak bardzo mi głupio, że do tego dopuściłam i...

- A mi nie. - Przerwał moją żałosną próbę wytłumaczenia. - Nie żałuję niczego co się stało, bo byłem w pełni świadomy i chciałem tego, Francesco. Ja... Myślałem, że ty także. Ale po tym jak rano obudziłem się bez ciebie... - Potrząsnął głową.

- Nie umiem być taką, jakiej mnie pragniesz. - Powiedziałam cicho. - Nie nadaję się na kochankę. Na kobietą jednej nocy. Nie mogę i nie chcę tak upaść. Jeżeli nie mogę mieć cię na normalnych warunkach, nie chcę mieć ciebie wcale. - Pragnęłam zadać sobie ból zaraz po tym jak te słowa opuściły moje usta. Prawdopodobnie będę tego okrutnie żałować, ale tak będzie dla mnie lepiej.

- Przykro mi. - Powiedział tylko spuszaczjąc wzrok. - Fascynujesz mnie, ale ja mam narzeczoną. Zaraz stanie się moją żoną. Nie potrafię... Tego zaprzepaścić. - Zamrugał szybko. - Wyjeżdżam dziś do niej. Wrócę za kilka dni, musze ochłonąć, a widok ciebie w niczym mi nie pomoże. Przykro mi, że tak to się kończy. - Mówi, a łzy pieką mnie pod powiekami.

- Rozumiem. Nie wszystkie bajki kończą się szczęśliwie. - Westchnęłam, kiedy wstawał.

- Zawsze będę świadom twojej nieobecności w moim życiu. - Schylił się by pocałować mnie w skroń po czym szybkim krokiem wyszedł z kawiarni.

Więc tak wyglądają pożegnania.


Nawet najczarniejsza noc w twoim życiu ma swój koniec. Musisz tylko doczekać świtu.


***

Pewnie rozdziały teraz będą jedynie weekendami. Tylko wtedy kończę wcześniej. Idę dopić kawę i lecę spotkać się ze znajomą. Buziaki misiaki :*



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro