Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝑁𝐼𝑁𝐸


                Gilbert przestał chodzić do szkoły.

Ania nie była pewna powodu, Ruby również... A jeżeli Ruby nie wiedziała, nikt nie wiedział.

Młoda panienka Shirley zaczęła się martwić dopiero po dwóch tygodniach bez chłopaka i obawiała się, iż ten mógł ponownie wyjechać do miasta. Już tak bardzo nie podobało jej się w szkole — uświadomiła sobie, że wolałaby, żeby Gilbert był w szkole, nieważne, czy musieliby konkurować.

Po trzech tygodniach Ania nie mogła już wytrzymać ani chwili dłużej — pobiegła do domu Gilberta tuż po szkole. Miała zamiar użyć wymówki przyniesienia mu lekcji. Jej policzki były całe czerwone, a włosy się poplątały, jednak ona nie zwracała na to uwagi, głęboko oddychając i pukając do drzwi.

Serce dziewczyny natychmiast przyspieszyło, gdy tylko chłopak otworzył drzwi, wyglądając tak samo pięknie, jak zwykle.

— Ania?! — zawołał, a na jego twarz wkradł się w uśmiech.

— Gilbert, ja... Um... Lekcje... — wyjąkała, dopiero w tamtym momencie uświadamiając sobie, że mogła wymyślić coś lepszego.

— Wejdź, wejdź! — zaprosił ją do środka, a jego głos brzmiał na dość szczęśliwy. Dziewczyna podążyła za nim, powoli zamykając drzwi. — Co cię tu sprowadza?

Gilbert w tym czasie położył na stoliku kilka ciastek i kiwnął głową, by jego gość usiadł.

— Po prostu... Naprawdę się martwiłam. Wszystko w porządku? — Westchnęła Ania, postanawiając tym razem nie kłamać.

— Bywało... Lepiej. Ostatnio nie czułem się zbyt dobrze, więc pani Stake woziła mnie do lekarza — mruknął.

Po krótkiej chwili dziewczyna przypomniała sobie, że to pani Stake była kobietą, która kiedyś opiekowała się jego ojcem. Najwidoczniej nadal kręciła się w pobliżu.

— Tęsknię za tobą w szkole, co się dzieje? Wiesz, że możesz mi zaufać, prawda? Nikomu nie powiem, jeżeli mnie o to poprosić. To znaczy, nie musisz mi ufać, ale możesz, jeśli chcesz... Przepraszam, już przestaję tyle gadać. Podobno to irytujące, czy ty uważasz to za irytujące? — spytała nerwowo, mocno zaciskając dłonie.

Popatrzyła na Blythe'a, który wyglądał na smutnego oraz zmęczonego. Bardzo zmęczonego. Uśmiechnął się po raz drugi od wizyty Ani.

— Nigdy nie przestawaj mówić, Aniu. To piękne — zauważył cicho, na co serce dziewczyny przez chwilę przestało bić.

Skinęła głową, ale nie mogła zmusić się do wykrztuszenia ani słowa.

— Jeśli ci coś powie,m to obiecujesz, że nie spanikujesz ani nikomu nie powiesz?

Szybko pokiwała, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Gilbert poprawił się na krześle, by być tuż naprzeciwko dziewczyny. Podniósł jej dłonie ze stołu i ujął w swoje.

— Um... Lekarze mówią, że mogę mieć cholangiocarcinomę.

Oczy Shirley rozszerzyły się, a ona sama przekręciła głowę w bok.

— Co to jest? — zapytała, czego nie miała w zwyczaju. Zawsze wiedziała, co oznacza dane słowo.

Gilbert głośno przełknął ślinę, a jego oczy wypełniły się słonymi łzami.

— Cholangiocarcinoma to bardzo rzadki rodzaj raka.



☁️



cholangiocarcinoma to rak dróg żółciowych, ale do kontekstu bardziej pasuje angielska nazwa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro