𝑆𝐼𝑋
Ania wymusiła uśmiech, kiedy zaschło jej w gardle.
— To dobrze. Mam nadzieję, że dobrze się bawili!
Diana popatrzyła uważnie na swoją przyjaciółkę.
— Nie przejęłaś się tym? — spytała, będąc wyraźnie zaskoczona.
— A powinnam? Przecież Gilbert Blythe może podejmować własne decyzje, a ja nie mogłabym być nimi mniej zainteresowana — odparła stanowczo, skupiając się na sączeniu herbaty.
— Okej, wracamy do bycia księżniczkami? — dodała Diana z uśmiechem, który był wywołany ulgą, że jej przyjaciółce nic nie jest.
— Właściwie to nie czuję się zbyt dobrze. Trochę boli mnie brzuch, jakbym zaraz miała zwymiotować. Chyba powinnaś już iść, zobaczymy się jutro w szkole.
Barry jedynie westchnęła.
— Aniu, jeśli chodzi o tę sprawę z Gilbertem, to możesz ze mną porozmawiać. Kocham cię i zaw...
— To nie ma nic wspólnego z Gilbertem, ale byłabym niezmiernie wdzięczna, jeżeli nie składałabyś obietnic i pozwoliła mi dojść do siebie — poprosiła dziewczyna, na co Diana zmarszczyła brwi.
Zabrała z wieszaka swoją czapkę, a następnie wyszła przez drzwi domu bez żadnego słowa.
☁️
— Aniu, to musi być jakieś nieporozumienie. Widziałam, jak ten chłopak na ciebie patrzy. Wybacz za moje słowa, do cholery, nie ma mowy, żeby ten chłopak poszedł na randkę z Ruby Gillis! Znam Ruby i widziałam, jak Gilbert na nią patrzy. To nic w porównaniu z tym, kiedy patrzy na ciebie. Nie masz się czym martwić — zdecydowała Maryla, kiedy zdejmowała ze sznurka ubrania swojej przybieranej córki.
Rudowłosa zaś siedziała na balach siana, machając nogami w powietrzu.
— Nawet go nie lubię, więc nie wiem, dlaczego miałabym się martwić. Ruby powiedziała, że wróci dla niej. Myślisz, że właśnie tak było? — spytała Ania trzęsącym się głosem. Mogła myśleć jedynie o tym, dlaczego tak bardzo się tym przyjmowała, skoro nie czuła nic do tego chłopaka.
— Nawet tak nie mów. Idź się pobawić, taka piękna pogoda nie będzie trwała jeszcze zbyt długo. Jeśli chcesz, to idź spotkać się z Dianą, z Ruby albo z Gilbertem! Po prostu zrób coś, żeby przestać myśleć o tych głupotach!
— Naprawdę mogę pójść do Gilberta? Wtedy mogłabym zapytać go o tę randkę i oczyścić swój umysł.
— Idź tam, dziewczyno! Nie zamartwiaj mnie swoimi bzdetami, mam dużo pracy. Musisz jedynie wrócić jeszcze przed zachodem słońca, bo jutro idziesz do szkoły.
Ania zeskoczyła z siana, owijając ramiona wokół szyi Maryli.
— Dziękuję! — krzyknęła, szybko całując jeszcze policzek kobiety.
Szybko rozplątała swoje warkoczyki, pozwalając swoim rudym włosom falować na wietrze, kiedy biegła do domu Gilberta Blythe'a najszybciej jak mogła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro