Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

.19. Nieidealni cz.2 KONIEC.

Po chwili znalazłaś się na środku innej polany, Tima i Browna nigdzie nie było. Skupiłaś się na swoim otoczeniu, czułaś się pobudzona, byłaś w nocnym lesie uzbrojona po zęby. Byłaś jak łowca. Długo nie musiałaś czekać na odpowiedź na czym polega próba. Kawałek dalej, przed tobą pojawiła się twoja ciemnowłosa, niedoszła morderczyni.
- Proszę, proszę. - mruknęłaś pod nosem.
Spojrzałaś jej prosto w oczy i przez chwile po prostu mierzyłyście się wzrokiem. Czy miałaś prawo ją zabić?Co prawda już wielokrotnie odebrałaś komuś życie, nieświadomie, ale jednak. Co prawda ona też chciała cię zabić. Więc, tak właściwie nie byłoby to nic takiego. W końcu jednak to ona ruszyła do ataku. Zadziałałaś odruchowo, jak dotąd nawet nie zdawałaś sobie sprawy z własnych możliwości i własnego potencjału. Myślałaś, że do walki potrzebna jest ogromna siła, ale jednak nie. Wystarczy nieco rozwagi i zwinności. Od tego zaczęła się ujawniać twoja mroczna strona, tworzona przez cały ten strach, stres i niepokój. Więź z Timem i Brianem, to jak wszyscy wzajemnie się wspieraliście dawało ci poczucie swojego rodzaju spokoju i spełnienia. Chciałaś przejść tą durną próbę dla nich!
- Oj, tak mieliście rację. To dobiero początek. - powiedziałaś.
Wyjęłaś swoje dwa noże i ruszyłaś na swoją przeciwniczkę z uśmiechem. Walka nie trwała tak długo jak myślałaś. Nie zdążyłaś się nawet szczególnie zmęczyć. Twoja przeciwniczka leżała martwa u twoich stóp. Zaśmialaś się lekko.
- Skończyłam! Słyszysz?! Zabiła ją! Zabiłam! Świadomie! O to chodziło w tej próbie? Tylko tyle?! - powiedziałaś.
Wiedziałaś, że on słyszy twoje krzyki. Czułaś, że to jeszcze nie koniec, nie myliłaś się. Po chwili czarne macki znowu zaczęły się wić dookoła ciebie. Tym razem byłaś już w jakiś budynku. Opuszczona szkoła. Czekałaś więc na kolejnego przeciwnika. Tym razem był to dobrze uśmięśniony chłopak z rudawymi włosami. Kiedy tylko go zobaczyłaś podbiegłaś do niego zaatakowałaś z zaskoczenia. Nawet się nie odwrócił, po prostu upadł rozlewając gęstą, szkarłatną ciecz dookoła. Znowu macki i znowu polana. Chciałaś to już skończyć i znów być z Timem i Brianem. Miałaś w sobie motywację i sporo siły mentalnej. Tym razem to twój przeciwnik czekał na ciebie. Nie mógł to być nikt inny jak sam Alex Kralie. Przez pewien czas nikt się nie poruszył. Zarówno on jak i ty byliście cali we krwi. Czy Tim i Brian też biorą w tym udział? Kiedy Alex chciał coś powiedzieć, po prostu na niego ruszyłaś. Nie miałaś zamiaru słuchać jego wywodów. Raz po raz zraniliście się wzajemnie, unikaliście ciosów, kul. Walczyłaś już nie tylko jednym rodzajem broni, ale całym swoim asortymentem. Byłaś już zmęczona i zakrwawiona, ale Alex też nie wyglądał najlepiej.
- Popełnimy samobójstwo! Tak będzie najlepiej, nikt nie może zostać! Za dużo ofiar! Za dużo rozlało się krwi!- powiedział chłopak.
- Zamknij się! - krzyknęłaś.
Walka rozpoczęła się od nowa. Cios za ciosem. Krwawe strumienie, odgłos strzału. W pewnym momencie Alex powalił cię na ziemie i zaczął cię dusić. Miotałaś się, drapałaś i kopałaś. Na próżno, czułaś się coraz słabsza. Sięgnęłaś ręką do pasa, może został tam jakiś nóż, cokolwiek, czym mogłaś się obronić? Twoja ręka natrafiła na pustkę. Zaklęłaś soczyście i nadal starałaś się wyrwać, wciąż na nic. Miotałaś się pod Alexem, nie mogłaś złapać oddechu. Czułaś, że zaraz odpłyniesz. Nagle ucisk zelżał, coś lepkiego i ciepłego skropiło ci twarz, a ciało Alexa bezwładnie spadło obok. Po chwili zamiast zimnej trawy i mchu poczułś ciepło bijące od Tima. Wtuliłaś się w jego tors wdychając zapach lasu, krwi i tytoniu. Łzy mimowolnie leciały ci po policzkach.
- Cii, już wszystko dobrze. - powiedział spokojnym głosem. A ty pokiwałaś lekko głową.

Dokoła was znowu zawiły się macki, tym razem znaleźliście się przy waszym pokaleczonym domku. Brian już na was czekał, podobnie ja wy posiniaczony i zakrwawiony. Nic nie mówiliście. Byliście pogrążeni sami w sobie, jednocześnie zastanawialiście się o co chodzi z tym wszystkim. Po co to było? Po co ogóle TO was potrzebuję? Nikt nie miał żadnej koncepcji, ale jak na razie wystarczało wam, że jesteście razem.
- Tim - powiedziałaś cicho.
-Hm?
- Kocham Cię - powiedziałaś z uśmiechem.
Spojrzał na ciebie i wypuścił dym.
- Też cię kocham.
Uśmiechnęłaś się jeszcze raz i wtuliłaś w niego mocnej. Słuchaliście własnych oddechów, szumów drzew, wiedziliście rozgwieżdżone niebo, wciąż czując zapach krwi. Żyliście na krawędzi. Każdy dzień może być tym ostatnim.
- Nie wiem czy dożyję jutra, nie wiem nawet czy będę mógł cię chronić, ale wiedz jedno. Dopóki oddycham, zabiję każdego kto tknie cie chociaż paznokciem. - objął cię tak, jakbyś zaraz miała zniknąć. Wtuliłaś się w niego jeszcze mocnej cicho popłakując.
Wpatrywałaś się w symbol wyryty na ścianie.
- Nieidealni. - mruknęłaś.
Tim podążył za twoim wzrokiem.
- Ciekawe czy operator dobiera ludzi, czy bierze pierwszych lepszych.- zaśmiałaś się.
- Być może i dobiera. Ale wybór ma spory bo nie ma ludzi idealnych. - Tim uśmiechnął się.
Za ten uśmiech jesteś gotowa zabić.

Dosłownie zabić.



KONIEC.
........................
Dziękuję że byliście do końca tego opowiadania. Do zobaczenia innych książkach całuski <3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro