Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

.18. Nieidealni cz.1

Obudziłaś się pierwsza. Pierwsze promienie słońca wpadły do budynku przez dziury porobione przez kule. Jedynym śniadaniem na jakie mogłaś sobie pozwolić były suche zupki chińskie. Zawsze coś. Siedziałaś przed budynkiem zamyślona. To przez ciebie nie żyje, kto będzie następny?, może mój brat? Zaczęłaś trząść głową, nie chciałaś pamiętać jego słów. Denerwowały cie. Spojrzałaś na drzwi do budynku. Czy jesteś dla nich dodatkową przeszkodą? Mają wystarczająco dużo na głowie i bez twojego udziału. Westchnęłaś uśmiechając się cierpko do swoich myśli. Przejechałaś palcami po swojej broni, postanowiłaś się przejść, ale nie chciałaś być tak całkiem bezbronna. Zaczęłaś powoli pogrążać się w okropnych, depresyjnych myślach. Teraz jeszcze sobie radzicie, ale jak to będzie kiedyś? Ile to wszystko jeszcze potrwa? Myśląc o waszym wspólnym cierpieniu zaczął się powoli w tobie rodzić bunt i poczucie niesprawiedliwości. Patrzyłaś zdeterminowana do działania na rozciągający się przed tobą gąszcz. Już miałaś ruszać, kiedy usłyszałaś za sobą znany ci tak dobrze głos.

- Co ty robisz? Ogłupiałaś już totalnie? - powiedział Tim.

Odwróciłaś się nieco rozgoryczona, że ci przerwano.

- Poradziłabym sobie! - krzyknęłaś.

Spiorunował cię wzrokiem i dał znak, żebyś wróciła.

- Nie mów mi co mam robić! - krzyknęłaś znowu.

- Nie zachowuj się jak dziecko! Jazda do środka! - powiedział Tim.

- Co ci odwaliło? Teraz jest zbyt niebezpiecznie! - jeden przez drugiego tłumaczyli ci dlaczego masz stąd nie wychodzić i dlaczego masz nie dotykać broni.

- I tak kiedyś zginę, a taki tryb życia, to tylko walka o każdą sekundę, więc co to za różnica? - powiedziałaś. - Lepiej żyć w ten sposób, czy nie żyć wcale, lub być pod stałą kontrolą tego czegoś? - mówiłaś dalej.  - To wy się temu całkowicie poddaliście! Nie ja! Ja nie zamieszam być czyjąś kukłą! Będę żyć normalnie albo wcale! - krzyknęłaś.

Zamilkli wszyscy. Zrobiło ci się głupio, mogłaś aż tak nie krzyczeć, ale wszystko to z ostatnich dni po prostu już cię przerasta.

- Przepraszam - mruknęłaś.

Tim zapalił papierosa, a Brian tylko machnął ręką. Patrzyłaś to na jednego to na drugiego. To nie byli ludzie, tylko cienie. Byli przemęczeni, zaniedbani i ciężko było się zgodzić z tym, że jeszcze żyją. Nazwałabyś to bardziej egzystencją na granicy śmierci.

- Co zamierzasz. - podniosłaś głowę i spojrzałaś uważnie na Tima.

- Jeszcze nie wiem, ale mam zamiar zabić każdego kto stanie mi na drodze. - powiedziałaś.

- A co z TYM? - powiedział Brian.

Uśmiechnęłaś się pod nosem.

- TO czegoś musi chcieć, czegoś potrzebuje, więc trzeba się dowiedzieć o co chodzi w tym całym gównie. - powiedziałaś.

Brian pokręcił głową.

- Myślisz że nie próbowaliśmy? - powiedział Brian.

- Może nie tak jak trzeba. - powiedziałaś.

Spojrzeli po sobie, ale w końcu kiwnęli zgodnie głowami. Uzbrojeni po zęby zmierzaliście w stronę tunelu. Droga minęła spokojnie i w ciszy. W pewnym momencie postanowiłaś jednak ich o coś spytać. Zobaczyłaś u jednego z nich na łopatce symbol, identyczny jak ten, który sama sobie wycięłaś.

- Co oznacza symbol przekreślonego kółka? - zapytałaś.

Zmarszczyli brwi.

- Mamy dwie teorie. Jedna jest taka, że skoro operator nie ma twarzy, to może chodzić właśnie o to. - powiedział Tim. - Jednak ta druga jest bardziej prawdopodobna. Widzisz, koło jest w pewnym sensie idealne. Dlatego przekreślone może znaczyć NIE idealnych. - powiedział Tim.

Spojrzałaś po nich.

- Nikt z nas nie jest idealny, mamy swoje skazy więc być może właśnie TO jest tym idealnym, a nas oznacza jako swoje przeciwieństwo. - powiedział Brian.

- Nieidealni. - powtórzyłaś mechanicznie.

Nagle poczułaś się nieco nieswojo, traciłaś władze nad sobą. Poczułaś jakieś przyciąganie i zaczęłaś iść, nie mając nawet siły żeby coś powiedzieć. Nie widziałaś czy oni też to czują, ale słyszałaś ich kroki za sobą, więc wciąż z tobą byli. 

- Chodź. - powiedział nieznany głos.

Podążałaś za głosem i tym dziwnym uczuciem. Po chwili zaczęłaś kaszleć, podobnie jak Tim i Brian. Nie miałaś władzy nad umysłem, robiłaś wszystko jakby....mechanicznie? odruchowo? TO cie wołało, więc musiałaś odpowiedzieć. Podążaliście za głosem, aż w końcu doszliście do nieznanej wam dotąd części lasu. Krzewy rosły tu gęściej, niemal cała ziemia była zajęta przez grube, wystające z ziemi korzenie. Po chwili czułaś lekki ból głowy, usłyszałaś cichy pisk, który zaczął przeradzać się coraz to donośniejszy i bardziej dokuczliwy. Nie potrafiłaś tego wyjaśnić, ale dookoła było już ciemno. Dopiero co wstaliście, prze chwilą było jeszcze jasno, a teraz? 

- Chodź. - powiedział znów głos.

Poszłaś. Zatrzymałaś się dopiero na polanie. Usłyszałaś jak Tim i Brian zaraz wyplują sobie płuca. Ty też nie czułaś się najlepiej. Jednak to nie ty zwijałaś się na ziemi, dlaczego? Nie potrafiłaś sobie odpowiedzieć. 

- Przed siebie. Patrz przed siebie.- powiedział głos.

Spojrzałaś i ujrzałaś tak dobrze znaną ci już postać operatora. Dookoła ciebie zaczęły wić się czarne macki. Otaczały cię a TO było coraz bliżej. Ale tak właściwie....Tego chciałaś, prawda? Czekałaś na taką okazję! Chciałaś sięgnąć bo broń, ale nie mogłaś się ruszyć.

- Tak pogrywasz? - powiedział operator.

Poczułaś ból i już po chwili sama klęczałaś w otoczeniu macek, a twój niemy krzyk tkwi ci w gardle.

- Próba.- powiedział znów operator.

- Próba? O co ci chodzi? Co takiego mam zrobić? - oczywiście odpowiedziała ci cisza.

*CDN*

...........................................

( 819 słów ) Do zobaczenia całuski <3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro