.17.
Alex, nie marnował czasu, TO zniknęło i teraz oboje byli w pełni sił. Uciekałaś przez pociskami, w końcu jednak udało ci się zranić dziewczynę, na tyle, żeby ci nie zagrażała. Teraz tylko Alex. Budynek był w opłakanym stanie. Wszędzie były ślady po kulach, plamy krwi, połamane świece leżały na ziemi. Gdzieś w kącie cicho jęczała z bólu ciemnowłosa napastniczka. Rana była chyba jednak poważniejsza niż ci się zdawało. Po raz kolejny Alex uniknął twojego ataku, postanowiłaś go zgubić w lesie. Dopadłaś drzwi i wybiegłaś, wciąż jednak uważając na leżące w twoją stronę pociski. Skryłaś się na chwilę, żeby złapać oddech. Po chwili Alex był już niedaleko i szukał cię wzrokiem. Skryłaś się w gęstych zaroślach planując atak z zaskoczenia.
- Wyjdź, ucieczka nic ci nie da. Jak długo chcesz ciągnąć tę farsę? Jessica już nie żyje, kogo jeszcze planujesz uśmiercić? To przez ciebie zginęła, jak się z tym czujesz?! - powiedział Alex. A ty wgryzłaś się w wargę, byle żeby się nie rozpłakać, poczułaś lekki smak krwi.
- Jeśli chcesz, żeby to się skończyło, daj się zabić teraz, albo pomóż mi zabić Tima i Briana, oczywiście potem też zginąć. - powiedział znowu Alex. Naprężyłaś się, jeszcze kilka kroków i będzie w idealnym miejscu.
- Póki wszyscy, którzy mu pomagają żyją, to będzie się jeszcze bardziej rozprzestrzeniać. Jest ich coraz więcej!! Ilu ludzi chcesz jeszcze zabić nieświadomie? - mówił dalej Alex.
Jeszcze trochę...
- Ile ludzi ma jeszcze cierpieć?!! - powiedział Alex.
Już prawie...
- Kto jeszcze ma zginąć?! - powiedział Alex.
TERAZ
- Może twój brat??- mówił Alex.
Powiedział to w złym momencie, akurat kiedy go zaatakowałaś. Ostrze jedynie lekko skaleczyło mu bark. Zareagował natychmiast wystrzelając w twoją stronę kolejne pociski. Kiedy jeden miał cię już dosięgnąć poczułaś jak ktoś spycha cię w bok. Tim i Brian wyglądali na zdezorientowanych.
- Alex, dlaczego ty do cholery jeszcze żyjesz?! - powiedział Tim.
Tamten tylko spojrzał na niego z mieszaniną drwiny i szczerej nienawiści.
- Witaj Tim, również cieszę się z naszego spotkania. - powiedział Alex.
Tim zacisnął zęby.
- Przecież sam ci rozerżnąłem gardło! Jakim prawem ty tu teraz stoisz?!! - powiedział zdenerwowany Tim.
- Zaskoczony? Otóż, widzisz kiedy ty się odwróciłeś zobaczyłem jego, następnie obudziłem się w zupełnie innym miejscu. W tym przeklętym tunelu. - powiedział Alex.
Patrzyłaś na nich zdezorientowana.
- A Jay. - powiedział Brian.
- Nie żyje. - powiedział Alex.
Brian zacisnął pięści, a Tim soczyście zaklął. Mieli nadzieje, że jednak ocalał.
- Dlaczego to wszystko się dzieje? - powiedziałaś smutno.
Spojrzeli na ciebie i dopiero wtedy zrozumiałaś, że to twoje słowa. Odpowiedziała ci cisza, spuściłaś wzrok i kontynuowałaś.
- Czego on chcę? Do czego jesteśmy mu potrzebni? Po co tyle ofiar? Czym on do cholery jest?! - powiedziałaś na jednym wdechu.
Przez chwilę zniknęła ta cała wrogość. Wszystkich w końcu dręczą te same koszmary i te same wizje. Trwało to jednak tylko chwilę, Alex wystrzelił, jednak Brian miał refleks, więc tylko go to drasnęło. Wszyscy zgodnie ruszyliście na Alexa i już mieliście go dopaść kiedy jednocześnie padliście na ziemie, zakrywając uszy. Jak przez mgłę widziałaś Alexa a wijącego się na ziemi jak jakaś poczwarka, prawie nie słyszałaś jego krzyku. Po chwili widziałaś jedynie czarne macki otaczające was wszystkich. Kiedy wszystko ustało leżeliście przez tym samym budynkiem, w którym wszystko się zaczęło, nie było ani Alexa, ani tej dziewczyny. Na jednej ze ścian widniało 'To dopiero początek' napisane prawdopodobnie krwią ciemnowłosej. Opatrzyłaś chłopaków i poszłaś odłożyć broń. Po chwili poczułaś czyjąś dłoń na ramieniu.
- Wszystko w porządku? - powiedział zmartwiony Tim. Westchnęłaś.
- Tim co się dzieje? O co w tym chodzi?
Dał znak żebyś usiadła. On i Brian usiedli na przeciwko.
- Alex jest zagadką nawet dla nas. Początkowo chciał pewnie po prostu zniszczyć wszystko co utrzymuje TO przy życiu. Ale zgubił cel, zatracił się w tym i teraz po prostu chce nas zabić, myśleliśmy, że wtedy zginął, ale jednak. Co do tego, dlaczego my nie próbujemy z tym nic zrobić...- przerwał i spojrzał na ciebie. - On się z nami komunikuje, nie mam pojęcia jak to robi. Nie ma nawet głosu. po prostu wiem czego chcę. I dopóki tego nie zrobię czuje się dziwnie. - powiedział Tim.
Westchnęłaś i potarłaś skronie, przytłaczało cię to wszystko. Brian poklepał cię po ramieniu.
- Na dzisiaj już chyba starczy, prześpij się z tym. - powiedział Brian.
Pokiwałaś głową i wyprosiłaś ich na zewnątrz, żebyś mogła się w spokoju przebrać. Położyłaś się i zawołałaś chłopaków. Nie minęło dużo czasu, a poczułaś jak ktoś kładzie się za tobą i delikatnie obejmuje przyciągając do siebie. Wyczułaś lekki zapach papierosów.
- Koszmary w dzień prawda? - powiedział Tim. Pokiwałaś głową. Tim odwrócił cię do siebie.
- Jakoś to będzie, musimy sobie z tym wszystkim poradzić. - mówił dalej.
Znowu pokiwałaś głową, ale było to mechanicznie. Nie wierzyłaś w poprawę. A co jeśli mój brat będzie następny? Słowa Alexa odbijały się echem w twoim umyśle.
- Proszę, nie. - poczułaś jak kilka łez spłynęło ci po policzkach.
Tim wzmocnił uścisk, skryłaś twarz w jego ramionach i pozwoliłaś łzom płynąć. Poczułaś jak spokojnie zaczął głaskać cię po plecach i cicho coś szeptał uspokajająco. Spojrzałaś na niego załzawionymi oczami. Kiedy zobaczył cię w takim stanie przegryzł wargę. Pochylił się w twoją stronę i nie czekając na twoją reakcję delikatnie musnął twoje usta. Przymknęłaś oczy i lekko go pocałowałaś. Wtuliłaś się w niego i starałaś się zasnąć.
- Dobranoc - szepnął.
- Jutro powrót do koszmaru. - odszepnęłaś.
Wdychałaś zapach tytoniu, dla ciebie tak właśnie pachniał spokój.
*CDN*
................................
( 883 słów) Zbliżamy się pomału do końca opowiadania. Do zobaczenia całuski <3<3<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro