Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

.17.

Alex, nie marnował czasu, TO zniknęło i teraz oboje byli w pełni sił. Uciekałaś przez pociskami, w końcu jednak udało ci się zranić dziewczynę, na tyle, żeby ci nie zagrażała. Teraz tylko Alex. Budynek był w opłakanym stanie. Wszędzie były ślady po kulach, plamy krwi, połamane świece leżały na ziemi. Gdzieś w kącie cicho jęczała z bólu ciemnowłosa napastniczka. Rana była chyba jednak poważniejsza niż ci się zdawało. Po raz kolejny Alex uniknął twojego ataku, postanowiłaś go zgubić w lesie. Dopadłaś drzwi i wybiegłaś, wciąż jednak uważając na leżące w twoją stronę pociski. Skryłaś się na chwilę, żeby złapać oddech. Po chwili Alex był już niedaleko i szukał cię wzrokiem. Skryłaś się w gęstych zaroślach planując atak z zaskoczenia.

- Wyjdź, ucieczka nic ci nie da. Jak długo chcesz ciągnąć tę farsę? Jessica już nie żyje, kogo jeszcze planujesz uśmiercić? To przez ciebie zginęła, jak się z tym czujesz?! - powiedział Alex. A ty wgryzłaś się w wargę, byle żeby się nie rozpłakać, poczułaś lekki smak krwi.

- Jeśli chcesz, żeby to się skończyło, daj się zabić teraz, albo pomóż mi zabić Tima i Briana, oczywiście potem też zginąć. - powiedział znowu Alex. Naprężyłaś się, jeszcze kilka kroków i będzie w idealnym miejscu. 

- Póki wszyscy, którzy mu pomagają żyją, to będzie się jeszcze bardziej rozprzestrzeniać. Jest ich coraz więcej!! Ilu ludzi chcesz jeszcze zabić nieświadomie? - mówił dalej Alex.

Jeszcze trochę...

- Ile ludzi ma jeszcze cierpieć?!! - powiedział Alex.

Już prawie...

- Kto jeszcze ma zginąć?! - powiedział Alex. 

TERAZ

- Może twój brat??- mówił Alex.

Powiedział to w złym momencie, akurat kiedy go zaatakowałaś. Ostrze jedynie lekko skaleczyło mu bark. Zareagował natychmiast wystrzelając w twoją stronę kolejne pociski. Kiedy jeden miał cię już dosięgnąć poczułaś jak ktoś spycha cię w bok. Tim i Brian wyglądali na zdezorientowanych.

- Alex, dlaczego ty do cholery jeszcze żyjesz?! - powiedział Tim.

Tamten tylko spojrzał na niego z mieszaniną drwiny i szczerej nienawiści.

- Witaj Tim, również cieszę się z naszego spotkania. - powiedział Alex. 

Tim zacisnął zęby.

- Przecież sam ci rozerżnąłem gardło! Jakim prawem ty tu teraz stoisz?!! - powiedział zdenerwowany Tim.

- Zaskoczony? Otóż, widzisz kiedy ty się odwróciłeś zobaczyłem jego, następnie obudziłem się w zupełnie innym miejscu. W tym przeklętym tunelu. - powiedział Alex.

Patrzyłaś na nich zdezorientowana.

- A Jay. - powiedział Brian.

- Nie żyje. - powiedział Alex. 

Brian zacisnął pięści, a Tim soczyście zaklął. Mieli nadzieje, że jednak ocalał.

- Dlaczego to wszystko się dzieje? - powiedziałaś smutno.

Spojrzeli na ciebie i dopiero wtedy zrozumiałaś, że to twoje słowa. Odpowiedziała ci cisza, spuściłaś wzrok i kontynuowałaś.

- Czego on chcę? Do czego jesteśmy mu potrzebni? Po co tyle ofiar? Czym on do cholery jest?! - powiedziałaś na jednym wdechu.

Przez chwilę zniknęła ta cała wrogość. Wszystkich w końcu dręczą te same koszmary i te same wizje. Trwało to jednak tylko chwilę, Alex wystrzelił, jednak Brian miał refleks, więc tylko go to drasnęło. Wszyscy zgodnie ruszyliście na Alexa i już mieliście go dopaść kiedy jednocześnie padliście na ziemie, zakrywając uszy. Jak przez mgłę widziałaś Alexa a wijącego się na ziemi jak jakaś poczwarka, prawie nie słyszałaś jego krzyku. Po chwili widziałaś jedynie czarne macki otaczające was wszystkich. Kiedy wszystko ustało leżeliście przez tym samym budynkiem, w którym wszystko się zaczęło, nie było ani Alexa, ani tej dziewczyny. Na jednej ze ścian widniało 'To dopiero początek' napisane prawdopodobnie krwią ciemnowłosej. Opatrzyłaś chłopaków i poszłaś odłożyć broń. Po chwili poczułaś czyjąś dłoń na ramieniu.

- Wszystko w porządku? - powiedział zmartwiony Tim. Westchnęłaś.

- Tim co się dzieje? O co w tym chodzi?

Dał znak żebyś usiadła. On i Brian usiedli na przeciwko. 

- Alex jest zagadką nawet dla nas. Początkowo chciał pewnie po prostu zniszczyć wszystko co utrzymuje TO przy życiu. Ale zgubił cel, zatracił się w tym i teraz po prostu chce nas zabić, myśleliśmy, że wtedy zginął, ale jednak. Co do tego, dlaczego my nie próbujemy z tym nic zrobić...- przerwał i spojrzał na ciebie. - On się z nami komunikuje, nie mam pojęcia jak to robi. Nie ma nawet głosu. po prostu wiem czego chcę. I dopóki tego nie zrobię czuje się dziwnie. - powiedział Tim. 

Westchnęłaś i potarłaś skronie, przytłaczało cię to wszystko. Brian poklepał cię po ramieniu.

- Na dzisiaj już chyba starczy, prześpij się z tym. - powiedział Brian.

Pokiwałaś głową i wyprosiłaś ich na zewnątrz, żebyś mogła się w spokoju przebrać. Położyłaś się i zawołałaś chłopaków. Nie minęło dużo czasu, a poczułaś jak ktoś kładzie się za tobą i delikatnie obejmuje przyciągając do siebie. Wyczułaś lekki zapach papierosów.

- Koszmary w dzień prawda? - powiedział Tim. Pokiwałaś głową. Tim odwrócił cię do siebie.

- Jakoś to będzie, musimy sobie z tym wszystkim poradzić. - mówił dalej. 

Znowu pokiwałaś głową, ale było to mechanicznie. Nie wierzyłaś w poprawę. A co jeśli mój brat będzie następny? Słowa Alexa odbijały się echem w twoim umyśle. 

- Proszę, nie. - poczułaś jak kilka łez spłynęło ci po policzkach. 

Tim wzmocnił uścisk, skryłaś twarz w jego ramionach i pozwoliłaś łzom płynąć. Poczułaś jak spokojnie zaczął głaskać cię po plecach i cicho coś szeptał uspokajająco. Spojrzałaś na niego załzawionymi oczami. Kiedy zobaczył cię w takim stanie przegryzł wargę. Pochylił się w twoją stronę i nie czekając na twoją reakcję delikatnie musnął twoje usta. Przymknęłaś oczy i lekko go pocałowałaś. Wtuliłaś się w niego i starałaś się zasnąć.

- Dobranoc - szepnął.

- Jutro powrót do koszmaru. - odszepnęłaś.

Wdychałaś zapach tytoniu, dla ciebie tak właśnie pachniał spokój.

*CDN*

................................

( 883 słów) Zbliżamy się pomału do końca opowiadania. Do zobaczenia całuski <3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro