.15.
Obudziłaś się sama. Obok leżała jedynie karteczka z napisem 'Dzień dobry' i kawałek sernika. Uśmiechnęłaś się, zjadłaś słodkie śniadanie i poszłaś do kuchni. Nikogo nie było w pokoju, pewnie wyszli na śniadanie. Poszłaś do siebie i kiedy tylko weszłaś poczułaś się dziwnie. Obserwowana? Zaszczuta? Rozejrzałaś się po pokoju zdenerwowana, ale nikogo, poza tobą, nie było. Twój wzrok padł na lalkę leżącą na łóżku. Wpatrywałaś się w nią rozmyślając o wszystkim co się ostatnio wydarzyło, o Jessice i o twoim bracie co jeśli jemu też się coś stanie? Zmarszczyłaś brwi szukając najlepszego wyjścia z sytuacji. Jeśli zostaniesz to dłużej to może zabić ci kolejne bliskie osoby, więc...musisz się usunąć? Ucieczka? Nie chciałaś tego robić, lubiłaś swoje życie ( oczywiście od czasu), ale wolałaś poświęcić swoje szczęście niż czyjeś życie. Wzięłaś sporą torbę i wrzuciłaś tam najważniejsze rzeczy. Spakowałaś też lalkę, zostawiłaś bratu notkę, wymyśliłaś coś uspokajającego i wyszłaś przez okno. Zanim weszłaś do Rosswood ostatni raz spojrzałaś na ukochany hotel, który miał być waszą ostoją i który tak starannie prowadziliście. Zacisnęłaś pięści i ruszyłaś do lasu. Postanowiłaś nadal nagrywać to co robisz, więc wciąż miałaś w ręce kamerę.
- Może oświecisz mnie co ty tak właściwie robisz? - podskoczyłaś na tembr głosu Tima i zaskoczona odwróciłaś się w jego stronę. Kiedy spojrzał na kamerę wzdrygnął się delikatnie skierował ją na ziemie.
- Więc.
Zauważyłaś, że drugi z chłopaków stoi kawałek dalej i przysłuchuje się rozmowie. Westchnęłaś cicho i zaczęłaś im mówić o swoich obawach.
- Może i twój brat się uchowa, ale jeśli zacznie węszyć to raczej nie przeżyje. - powiedział Tim.
- Tim...-mruknął Brian z nutą dezaprobaty w głosie.
Łza spłynęła ci po policzku twój brat zawszę był nadopiekuńczy! Modliłaś się, żeby dał sobie z tym spokój.
- Chodź, zabieramy się stąd. - powiedział Brian. Zmarszczyłaś brwi.
- Gdzie ? - zapytałaś.
- Nie spodoba ci się. - powiedział Tim.
Burknęłaś coś pod nosem i ruszyłaś za nimi. Szliście dosyć długi czas i znaleźliście się na bardziej dzikim terenie parku. Po chwili zobaczyłaś, biały obskurny budynek, cztery ściany i dach, w niektórych miejscach widać było próby odnowienia budynku. Tim otworzył przed tobą drzwi.
- Czuj się jak u siebie.
Niepewnie weszłaś stawiając uważnie każdy krok. W środku były dwie kanapy stojące na przeciwko siebie, z tyłu stała prowizoryczna szafa zrobiona z pustych kartonów, oprócz tego było jeszcze kilka rzeczy taki jak świece ( w końcu nie było tu prądu), czy jeszcze jedno pudło w samym kącie.
- Co to do cholery jest? - spytałaś zniesmaczona. Tim i Brian tylko się krzywo uśmiechnęli.
- To jest twoja tymczasowa kwatera. Mieszkamy tu jeśli znajdziemy się kłopotliwej sytuacji. My zniknęliśmy, więc komplikacje z dokumentami to dla nas codzienność. W razie czego musimy mieć pewność, że będziemy mieć dach nad głową. Tak jak przykładowo teraz. - powiedział Tim. Patrzyłaś w betonową podłogę, nie wiedziałaś co powiedzieć.
- Ile wy już tak żyjecie? - spytałaś.
Cisza. Nie musiałaś pytać, wiedziałaś że po prostu się już w tym pogubili. Westchnęłaś, położyłaś torbę na podłodze i potarłaś sobie skronie.
- Co teraz ? - powiedziałaś.
- Trzeba poszukać sobie nowej pracy, jakieś kwatery czy czegoś. To jest miejsce na kilka dni, więc ty zostajesz tutaj, a my idziemy do pobliskiego miasta, masz stąd nie wchodzić, jasne? - powiedział Tim.
Pokiwałaś głową i zostałaś sama w środku ogromnego, krwawego parku. Skuliłaś się wpatrzona w przestrzeń. Jednego dnia całe twoje życie po prostu się posypało. Zapaliłaś kilka papierosów, ale nic ci to nie dawało. Chodziłaś niespokojnie po budynku, aż w końcu poczułaś się wyczerpana psychiczne i fizycznie jednocześnie. Położyłaś się na kanapie i natychmiast zasnęłaś wyczerpana wszystkim co dzieje się dookoła.
*CDN*
.............................................
( 591 słów) Do zobaczenia całuski <3<3<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro