4. for you, every day i'll be new
Jego usta były... niesamowicie miękkie.
To pierwsze, co przyszło Taehyungowi do głowy, gdy Jimin całował go najpierw spokojnie, leniwie, potem coraz mocniej, z pasją i czułością. Ich wargi idealnie do siebie przylegały, co bardzo dziwiło wyższego chłopaka, ponieważ nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło.
Chłodne palce blondyna na jego szyi ostudziły lekko jego zmysły i był w stanie przez to oderwać się od zaczerwienionych ust Jimina.
Nieznajomy spojrzał na niego intensywnie, lekko przygryzając zębami dolną wargę. Zjechał dłonią z szyi na klatkę piersiową Taehyunga i zbliżył twarz do jego ucha.
– Twoje znużone spojrzenie – wyszeptał, przesuwając palcami po jedwabnej, czarnej koszuli bruneta, który wodził wzrokiem za tymi drobnymi dłońmi z pięknymi, srebrnymi pierścionkami – Proszę, spójrz na mnie teraz – powiedział gwałtownie, unosząc podbródek tancerza, aby ich tęczówki się spotkały.
Wpatrywali się w siebie długo; atmosfera gęstniała.
Taehyung chciał się odwrócić, zbyt przytłoczony ciemnym, przeszywającym wzrokiem chłopaka, ale silne szarpnięcie i uścisk na podbródku przywołały go na powrót w to samo miejsce. Mając ten sam obraz przed oczami – przystojną twarz Jimina.
– Nawet nie próbuj mnie unikać – warknął cicho, sunąc dłonią po szczęce tancerza aż do jego ciemnych włosów, w które wplótł palce. Delikatnie zacisnął pięść, znów przysuwając usta blisko ust Taehyunga.
Mógł poczuć jego gorący oddech, jego dłoń na swoich włosach, jego serce, które biło spokojnie, wolno, jakby od niechcenia.
Taehyung nie wiedział, co zrobić, co się w ogóle dzieje, co to wszystko ma znaczyć. Ale mimo wszystko, nie chciał się dowiedzieć. Chciał trwać w tej magicznej chwili, chciał wiedzieć, że wszystko jest w porządku, że właśnie teraz żyje, że ten moment trwa i trwa, że noc jeszcze się nie skończyła, że nie jest sam.
Na przekór wszystkiego, oparł czoło na czole Jimina, gwałtownie wciągając jego zapach.
– Powiedz jaki jest twój typ – poprosił, przysuwając się jeszcze bliżej ciała Taehyunga, tak że nie było pomiędzy nimi choćby małej przerwy – Wystarczy, że mnie wybierzesz, skarbie.
Znów się pocałowali.
Tym razem jednak inaczej – zachłannie, głęboko, mokro.
Taehyung instynktownie położył swoje dłonie na biodrach blondyna, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Chciał mieć go przy sobie, dla siebie.
Całego.
Jimin dał się poprowadzić w tym chaotycznym tańcu, unosząc dłonie do góry. Oddawał pocałunki z lekkością, przyjemnością, rosnącym pożądaniem. Nagle położył jedną z dłoni na oczach bruneta, odsuwając się od niego.
– Jesteś coraz bliżej sekretu – zaśpiewał, popychając Taehyunga w stronę okna.
Za jednym pstryknięciem palcami na podłodze pojawił się miękki, czerwony dywan z aksamitnymi poduszkami. Za drugim światła w pomieszczeniu zgasły, zostawiając tylko maleńki blask z kilku świec i pełni księżyca za oknem. Za trzecim wszystko spowiła delikatna, błyszcząca, intymna aura, pochłaniając ich całkowicie w swoich ramionach.
Gdy wszystko było gotowe blondyn mocno popchnął tancerza, który upadł na dywan, nie doznając jednak żadnych obrażeń.
– Zabiorę cię do innego świata – kontynuował, ściągając z ramion czerwoną marynarkę, rzucając ją w zapomniane miejsce i siadając na biodrach Taehyunga, który poruszył się niespokojnie na uczucie obcego ciała na sobie. Jimin uśmiechnął się lekko, głaszcząc go uspokajająco po brzuchu. Położył lewą dłoń przy głowie bruneta, nachylając się ku jego drżącym ustom – Tak, a teraz otwórz swoje oczy i chodź, kochanie.
Taehyung podążając za słodkimi rozkazami, dopiero teraz rozwarł powieki, napotykając nad sobą tajemnicze, ciemne spojrzenie Jimina. Wszystko wokół blondyna błyszczało i lśniło, a chłopak zdał sobie sprawę, że być może jednak naprawdę jest to sen.
– Kim jesteś? – wyrwało się z jego ust, zanim zdążył się powstrzymać, ale musiał wiedzieć. Musiał wiedzieć czy to wszystko prawda, czy ta magiczna noc istnieje naprawdę, czy on doświadcza tego na własnej skórze, czy Jimin nie jest jego wymysłem, chorą halucynacją.
Blondyn znów uśmiechnął się ciepło, chcąc niewerbalnie zapewnić go, że jest z nim bezpieczny, że wszystko jest dobrze. Tak jak powinno być.
– Zmienię twój świat – szeptał tuż nad jego twarzą, skanując milimetr po milimetrze piękne oblicze Taehyunga. Zatrzymał się na jego oczach – Jestem twoim filtrem.
Pochylił się i ucałował krótko jego wargi.
– Nałóż mnie na swoje serce – dodał, prostując się i niewyczuwalnie wręcz poruszając się na biodrach bruneta.
Taehyung nie wytrzymał w końcu rosnącego między nimi napięcia i podniósł się, aby ponownie złączyć swoje usta z ustami Jimina.
Wszystko było takie intensywne, a zarazem tak spokojne; nieznane, a zarazem tak znajome; silne, a zarazem tak delikatne. Wargi obydwu poruszające się w tańcu, bez opamiętania, bez ustanku. Roztrzęsione dłonie, które gorączkowo zrzucały, a wręcz zdzierały z drugiego ciała ubrania. Spojrzenia pełne pożądania, a zarazem czułości i czegoś, czego nie dało się opisać zwykłymi słowami.
Taehyung zatrzymał się, oddychając ciężko, chcąc się upewnić jeszcze raz.
[Być może ostatni raz]
– Kim jesteś... dla mnie? – wydyszał, kładąc dłoń na zaróżowionym policzku Jimina.
– Czujesz już coś? – zapytał – Dla ciebie będę kim zechcesz, ukochany. Wystarczy, że mnie wybierzesz.
Tancerz uśmiechnął się. Z wdzięcznością.
Teraz czuł, że żyje.
Mała łza spłynęła po jego policzku, którą blondyn starł swoimi miękkimi wargami.
– Otulę cię tak, jak robię to w twoich snach – obiecał i znów zatopił się w ramionach Taehyunga, jego ustach i smaku, dając mu całego siebie w zamian.
Srebrzysta poświata księżyca otulała splecone ze sobą nagie ciała. Ich wspólny taniec pełen bliskości, gorąca, harmonii, którą tylko oni nawzajem mogli sobie zapewnić. Skóra błyszczała od potu, który zrosił lekko ich ciała. Urywane westchnięcia, spojrzenia, krzyki i jęki wypełniały tą pustą ciszę w pustym pomieszczeniu.
Ich egzystencja, świadomość, wszystkie bóle i cierpienia, wątpliwości oraz żale zlały się w jedno, gdy razem, wspólnie zbliżali się do kulminacyjnego punktu tańca, prowadzonego przez uczucia, które wypełniały każdą komórkę ich ciał. Jeszcze jeden oddech, jeszcze jeden ruch i niezdecydowany, choć śmiały krok w stronę obcego, w stronę niepewności i dalekiej otchłani, która gotowa była w każdej chwili pochłonąć ich bez pamięci.
Moment zawahania, niepotrzebny.
– Spójrz na mnie – poprosił Jimin, oddychając płytko, a łagodny wzrok sprawił, że wszystko znów było w porządku – Jestem ponad preferencjami i standardami. Będziesz chciał tylko mnie, rozumiesz?
Taehyung ledwo pokiwał głową, zbyt przejęty, żeby stać go było na coś więcej.
Chciał Jimina. Chciał go najbardziej na świecie.
Blondyn odetchnął, odgarniając pojedyncze kosmyki włosów ze spoconego czoła tancerza, żeby lepiej widzieć jego zamglone, pełne namiętności spojrzenie.
– Tak, rozumiesz to, ponieważ to ty mnie stworzyłeś.
Kolejne słowa nie były potrzebne, ponieważ obydwaj odważyli się na krok w przepaść, na kolejny obrót w tańcu, którego nie sposób było przerwać. Oddechy mieszały się ze sobą, tak samo jak głośne jęki i mokre usta. Granica zbliżała się nieubłaganie. Ciepło świec jeszcze mocniej rozpalało ich ciała.
– Ja... – westchnął Taehyung w szyję chłopaka.
– Wiem – odparł, biorąc w dłonie jego twarz i patrząc mu prosto w oczy – Oddaj mi siebie, Taehyungie.
Tylko księżyc był jedynym świadkiem, kiedy ponownie zapadła cisza, kiedy dodali jeszcze kilka nowych kroków i u kresu świadomości sfinalizowali swój własny taniec, wykrzykując nawzajem swoje imiona.
Imiona, które wpiły się w ich serce i dusze. Imiona, których mieli nie zapomnieć do końca życia i które mieli pamiętać w następnym wcieleniu, aby mieć pewność, że znów się odnajdą.
Nie odzywali się do siebie przez dłuższą chwilę, uspokajając szaleńczo bijące serca i nierówne oddechy.
Jimin odwrócił się na bok i machnięciem dłoni, przykrył ich ciała srebrzystym płótnem.
Spuchniętymi wargami ucałował skroń Taehyunga.
– Wybrałeś swój filtr, dlatego od teraz zachowaj tylko mnie i oddaj mi siebie całkowicie, dobrze?
– Tak – przytaknął, uśmiechając się słodko, a po chwili zerknął na blondyna z nieśmiałą nadzieją w ciemnym spojrzeniu – Ale mam jedną prośbę.
Jimin zaskoczony, ale tym bardziej zaciekawiony, podniósł się na łokciu, urzeczony, wpatrując w jego, zarumienioną w blasku księżyca, twarz.
– Jaką?
Taehyung niespodziewanie złożył na jego ustach motyli pocałunek.
– Niech ta noc trwa wiecznie.
jestem mega dumna z tego, jak finalnie to wyszło. mój pierwszy smut, pewnie inaczej go sobie wyobrażaliście, ale cóż, nie jestem jeszcze tak pewna w opisach seksu, więc wolałam napisać to w ten sposób. mam nadzieję, że wam też się spodoba :)
i wielkie podziękowania dla bts, że stworzyli filter, bo tekst mi tak idealnie pasował w tym rozdziale, że muah normalnie xd
okej, a teraz wszyscy: go to horny jail, będę waszym przewodnikiem xD
do jutra!
#mannequin_au
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro