Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział drugi


Lydia właśnie pisała wypracowanie o zaklęciach wprawiających przedmioty w ruch, gdy ktoś dosiadł się do jej stolika. Dziewczyna była tak pochłonięta pracą, że nie zwróciła uwagi na przybysza, dopóki nie poczuła, że ów przybysz bezwstydnie się na nią patrzy. Uniosła głowę i ciśnienie w jej żyłach gwałtownie podskoczyło.

- Riddle! – powiedziała półgłosem, wyraźnie zdenerwowana.

- Tak, to ja – odpowiedział Tom spokojnie.

- Co ty tu robisz?!

- Uczę się – zaczął wyjmować książki z torby.

- Jak to się uczysz?!- Lydia praktycznie krzyknęła, za co została zbesztana przez bibliotekarkę, więc dodała szeptem – Nie możesz uczyć się gdzieś indziej?

- Myślałem, że biblioteka jest od tego, żeby się w niej uczyć.

- Ale masz mnóstwo wolnych stolików, więc łaskawie   p o u c z   się trochę dalej.

Tom, niewzruszony, otworzył książkę, wyjął pergamin, pióro i kałamarz, i w skupieniu planował swoje wypracowanie. Nie miał zamiaru ruszać się z tego stolika.

- Riddle! – Lydia wychodziła z siebie.

- Nie zamierzam nigdzie iść, więc nie marnuj czasu i skup się na swojej pracy domowej.

Stoicki spokój Toma doprowadzał Lydię do szału, ale zdała sobie sprawę, że o to właśnie mu chodzi. Wzięła więc trzy głębokie wdechy i wróciła do swojego wypracowania.

Tom podniósł głowę i zauważył, że dziewczyna w spokoju pisze wypracowanie i nie zwraca na niego uwagi. Uśmiechnął się pod nosem. Dobrze ją wyczuł. Wiedział, że jeśli będzie ją denerwować, to ona zorientuje się, że robi to specjalnie, i specjalnie, aby zrobić mu na złość, posłuży się jego własną bronią – spokojem. Nie będzie na niego zwracać uwagi, bo myśli, że tym go zdenerwuje. Ale jemu dokładnie o to chodziło.

Od tego incydentu Tom coraz częściej dosiadał się do Lydii w milczeniu i odrabiał lekcje. Z początku tylko w bibliotece, potem znajdywał ją też w pokoju wspólnym, w końcu siadał obok niej nawet podczas posiłków. Lydia oczywiście zauważyła, że robił to specjalnie i dostawała białej gorączki, ale przysięgła sobie, że nie okaże tego. Po prostu udawała, że go nie widzi.

Tom natomiast z niemałą satysfakcją odnotowywał w myśli postępy swojego planu. Najpierw chciał ją oswoić, przyzwyczaić do swojego towarzystwa. Z czasem zaczął się odzywać, z początku było to proste „masz może dodatkowe pióro?", a w końcu pytał ją o zagadnienia dotyczące pracy domowej. Kiedy i ona zaczęła się do niego odzywać, pierwszy duży krok miał już za sobą. Nic nie znaczące pytania i szybkie odpowiedzi zmieniły się w rozmowy, coraz dłuższe i poważniejsze, i oboje zdali sobie sprawę, że bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Zaufali sobie na tyle, że rozmawiali o życiu poza szkołą, o sierocińcu, o rodzinie. Jednak zachowywali stałą czujność, dokładnie ważyli wypowiadane słowa. Cóż, obydwoje mieli podobne natury, obydwoje byli mistrzami manipulacji i, choć nie zdawali sobie z tego sprawy, obydwojgu brakowało tego samego – zrozumienia. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro