8. cult Bodhi
– GDZIE, Z KIM I PO CO? — Margarett od "odwiedzin" Petera stała się na tyle przewrażliwiona, że obrała sobie za cel sprawdzenie każdej osoby, z którą się zadaje.
– Magiczne miejsce o którym nie mogę ci powiedzieć. Henderson, Sinclair, Wheeler, Munson i jego przydupasy. Kampania Dangeons & Dragons. Wystarczy Ci tych informacji do mojej biografii napisanej twoją ręką? — zapytałam sarkastycznie opierając się o ścianę i lustrując Evans wzrokiem.
– Sami chłopcy? — przewróciłam oczami uderzając się w głowie.
– Margarett większość z nich to jeszcze dzieciaki daj spokój.
– Pierwsza w nocy maksymalnie w domu. W innym wypadku śmierć na miejscu. — na słowa ciotki ukłoniłam się przed nią nisko i pomachałam jej uprzednio biorąc torbę z taktyką i scenariuszem gry.
Pierwsze kilka minut drogi minęły względnie spokojnie dopóki mojego marszu nie zakłócił głośny klakson samochodu jadącego za mną.
– Gdzie tak kopytkujesz? Czyżbyś jednak przestraszyła się na moje słowa o porwaniu twojej ciotki? — po odwróceniu się przywitał mnie szeroki uśmiech Eddie'go Munsona palącego papierosa w swoim dość sporym jeepie.
– Przyszłam tylko po to, żeby oficjalnie potwierdzić, że jesteś beznadziejnym graczem i wykopać cię z kampanii Munson a teraz mam nadzieję, że masz czysto w samochodzie bo nie mam zamiaru siedzieć na jakiś śmieciach. — zanim chłopak zdążył zorientować się co się dzieje przeszłam na drugą stronę i usiadłam na miejscu pasażera na którym leżało kartonowe pudełko, które położyłam sobie na kolanach. – Jeżeli trzymasz tu jakieś szczątki to lepiej powiedz teraz bo cuchnie tu jakbyś co najmniej trzy szopy tu pogrzebał.
– Czy ty właśnie wpakowałaś mi się do samochodu i dodatkowo jeszcze masz jakieś wymagania? Może jakiegoś energetyka ci zapodać co królowo? — chłopak sarkastycznie spojrzał na mnie wyrzucając niedopałek papierosa za okno i lekko przyspieszając.
– A masz? Kurde miło by było gdyby coś się znalazło akurat nie piłam dziś kawy... — Przywitało mnie westchnienie chłopaka jednak jakie było moje zaskoczenie gdy lewą rękę oderwał od kierownicy i zarzucił ją do tyłu przez chwilę szukając tam czegoś a po kilku sekundach na pudełku leżącym na moich kolanach wylądowała srebrna puszka sławnego na tamten moment energetyka — Tigera.
Wytrzeszczyłam oczy otwierając puszkę i biorąc łyka, który wewnętrznie mnie uspokoił. Zapamiętać — zawał nadejdzie prędzej niż później.
– Nie masz na sobie koszulki klubowej. — brązowooki stwierdził uważnie oglądając moją reakcję w lusterku jednak nie spodziewał się tego co zaraz nastąpi. Zawartość kartonu postawiłam na dole pod moimi nogami a energetyka włożyłam w szafeczke na drzwiach a następnie zaczęłam zdejmować czarną bluzę przez głowę. Dwa dni temu stwierdziłam, że udoskonalenie "dzieła" chłopaków z Hellfire Club będzie lepszą opcją niż noszenie oficjalnej klubowej koszulki. Takim sposobem miałam na sobie oversize czarną koszulkę z szerokimi rękawami, logiem klubu oraz tym malutkim napisikiem mówiącym o tym, że jestem pieprzoną modliszką.
– Nigdy więcej tak nie rób. — spojrzałam niezrozumiale na chłopaka, który widząc moje zakłopotanie dokończył sentencje. – Nie rozbieraj się kiedy jestem na drodze pełnej samochodów.
– amator i zboczeniec!
***
– Co właściwie jest w tym kartonie? — Zadałam pytanie Eddie'mu kiedy ostatecznie wyszliśmy już z auta kierując się do wejścia do kryjówki.
– Mniej wiesz, spokojniej śpisz modliszko. — wymijająca wypowiedź już na dobre zamknęła mi usta i kiedy weszliśmy przez drzwi do pomieszania przypomniałam sobie jak ważną rolę dziś gram co wzbudziło we mnie lekki stres.
– Jade! Jaka czaderska koszulka o ja nie mogę! — Dustin rzucił się w moją stronę przytulając się do mnie a ja odwzajemniam czynność śmiejąc się cicho i machając do reszty.
– Koniec tych czułości Henderson. Bądź że mężczyzną. Pora grać i mam nadzieję, że twój scenariusz nas nie zawiedzie modliszko.
Stanęłam przed "tronem" patrząc na wszystkich graczy ustawionych na przeciwko mnie i czekających na oznajmienie z czym będą walczyć.
– Kult Bodhi. — oznajmiłam twardo stawiając na planszy pionek z podaną postacią.
– Wampir? Naprawdę modliszko spodziewałem się po tobie czegoś więcej niż marny krwiopijca... — po słowach Munsona większość grupy uśmiechnęła się powstrzymując śmiech i poklepała byłego prowadzącego po plecach.
– Gwarantuje ci Munson, że pierwszy wypadniesz z obiegu...
***
– Jak to do cholery! Przecież to nie jest możliwe do kurwy nędzy! — brązowooki już piątą minutę spędził na staniu w jednym miejscu i wydzieraniu się na wszystkich graczy, którzy w zaskoczeniu nie potrafili wydusić z siebie ani jednego słowa.
– Czego nie rozumiesz deklu? Moja postać zmiotła cię z powierzchni wysysając całą krew z twoich nędznych żył i rzucając cię reszcie cmentarnych demonów na pożarcie. Nie płacz i siadaj na MOIM tronie obserwując jak niszczę twoich koleżków. — Eddie posłusznie jak dziecko fukając przekleństwa pod nosem usiadł tam gdzie mu kazałam a Wheeler na moje słowa westchnął chowając ręce w twarz.
– Chłopaki nie ma szans, że ta sesja będzie nasza.
– Mike pamiętaj słowa naszej towarzyszki z ostatniej gry — do ostatniego
– Henderson miło, że szukasz nadziei, ale dziś siły ciemności przejmą całą krainę tworząc ścieżkę trupów wyłożoną z waszych postaci. — na końcu mojego monologu zaśmiałam się jak prawdziwy złoczyńca wprowadzając moich graczy w stan strachu, zakłopotania i paniki.
– Grajmy więc dalej.
***
– No, ale popatrz jakbyś teraz użyła zaklęcia zakłady to... — Munson po godzinie doprowadzał mnie już do szału ciągle wtrącając swoje trzy grosze w mój scenariusz.
– Kurwa mać stop. — skierowałam słowa do Hendersona, Gareta i Lucasa, którzy jeszcze zostali w grze i odwróciłam się za siebie w stronę tronu. Podeszłam do Eddie'go, włożyłam rękę w jego kieszeń spodni i wyjęłam z niej papierosy i zapalniczkę, następnie odpaliłam jednego i siłą wepchnęłam mu go do ust odrzucając w jego stronę zabrane wcześniej przedmioty.
– Usłyszę jeszcze jedno jakiekolwiek słowo z twoich bluźnierskich ust a słowo daję, że będziesz robił cosplay Dustina bez zębów. — na moje słowa chłopak z loczkami oburzył się i krzyknął głośne "Ej! Za daleko!"
–... Rzeczywiście. To było nie fajne, wybacz Dustin.
***
– Wytłumaczycie mi teraz jak w przeciągu dwóch godzin pokonałam siedem postaci jedną wampirzycą z siłą na 24 i inteligencją na 15? — oparłam się wyczekująco o stół czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. – Jesteście gorsi w tą grę niż myślałam... Trzeba wam trochę ćwiczeń.
– Jak mogliście się tak frajersko dać pokonać? I to pierdolonej dziewczynie! — Munson musiał dorzucić swoje trzy grosze za które mocno pożałował ponieważ rozpoczęła się mocna wymiana zdań.
– Jak śmiesz się wypowiadać na ten temat! Odpadłeś pierwszy do cholery jasnej! — Henderson złapał się za głowę machając nią na wszystkie strony.
Jak z dziećmi.
Mx.
Dzień dobry!
Witam ponownie w 8 już rozdziale. Dziś troszkę dłuższe ogłoszenie gdyż mocno zastanawiałam się czy pokazać wam to co było planowane od początku jednak postanowiłam zrobić to w trochę inny sposób dla osób, które lubią spoilery.
WIĘC JEŻELI jesteś osobą, która chce mieć trochę nakreślone losy niektórych bohaterów zapraszam :
JEŻELI JEDNAK wolisz stopniowo odkrywać relacje łączące niektórych bohaterów absolutnie nie klikaj w playlisty!
Miłego dnia / spokojnej nocy czytelniku!
Mxerca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro