Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. cult Bodhi

– GDZIE, Z KIM I PO CO? — Margarett od "odwiedzin" Petera stała się na tyle przewrażliwiona, że obrała sobie za cel sprawdzenie każdej osoby, z którą się zadaje.

– Magiczne miejsce o którym nie mogę ci powiedzieć. Henderson, Sinclair, Wheeler, Munson i jego przydupasy.      Kampania Dangeons & Dragons. Wystarczy Ci tych informacji do mojej biografii napisanej twoją ręką? — zapytałam sarkastycznie opierając się o ścianę i lustrując Evans wzrokiem.

– Sami chłopcy? — przewróciłam oczami uderzając się w głowie.

– Margarett większość z nich to jeszcze dzieciaki daj spokój.

– Pierwsza w nocy maksymalnie w domu. W innym wypadku śmierć na miejscu. — na słowa ciotki ukłoniłam się przed nią nisko i pomachałam jej uprzednio biorąc torbę z taktyką i scenariuszem gry.

Pierwsze kilka minut drogi minęły względnie spokojnie dopóki mojego marszu nie zakłócił głośny klakson samochodu jadącego za mną.

– Gdzie tak kopytkujesz? Czyżbyś jednak przestraszyła się na moje słowa o porwaniu twojej ciotki? — po odwróceniu się przywitał mnie szeroki uśmiech Eddie'go Munsona palącego papierosa w swoim dość sporym jeepie.

– Przyszłam tylko po to, żeby oficjalnie potwierdzić, że jesteś beznadziejnym graczem i wykopać cię z kampanii Munson a teraz mam nadzieję, że masz czysto w samochodzie bo nie mam zamiaru siedzieć na jakiś śmieciach. — zanim chłopak zdążył zorientować się co się dzieje przeszłam na drugą stronę i usiadłam na miejscu pasażera na którym leżało kartonowe pudełko, które położyłam sobie na kolanach. – Jeżeli trzymasz tu jakieś szczątki to lepiej powiedz teraz bo cuchnie tu jakbyś co najmniej trzy szopy tu pogrzebał.

– Czy ty właśnie wpakowałaś mi się do samochodu i dodatkowo jeszcze masz jakieś wymagania? Może jakiegoś energetyka ci zapodać co królowo? — chłopak sarkastycznie spojrzał na mnie wyrzucając niedopałek papierosa za okno i lekko przyspieszając.

– A masz? Kurde miło by było gdyby coś się znalazło akurat nie piłam dziś kawy... — Przywitało mnie westchnienie chłopaka jednak jakie było moje zaskoczenie gdy lewą rękę oderwał od kierownicy i zarzucił ją do tyłu przez chwilę szukając tam czegoś a po kilku sekundach na pudełku leżącym na moich kolanach wylądowała srebrna puszka sławnego na tamten moment energetyka — Tigera.

Wytrzeszczyłam oczy otwierając puszkę i biorąc łyka, który wewnętrznie mnie uspokoił. Zapamiętać — zawał nadejdzie prędzej niż później.

Nie masz na sobie koszulki klubowej. — brązowooki stwierdził uważnie oglądając moją reakcję w lusterku jednak nie spodziewał się tego co zaraz nastąpi. Zawartość kartonu postawiłam na dole pod moimi nogami a energetyka włożyłam w szafeczke na drzwiach a następnie zaczęłam zdejmować czarną bluzę przez głowę. Dwa dni temu stwierdziłam, że udoskonalenie "dzieła" chłopaków z Hellfire Club będzie lepszą opcją niż noszenie oficjalnej klubowej koszulki. Takim sposobem miałam na sobie oversize czarną koszulkę z szerokimi rękawami, logiem klubu oraz tym malutkim napisikiem mówiącym o tym, że jestem pieprzoną modliszką.

– Nigdy więcej tak nie rób. — spojrzałam niezrozumiale na chłopaka, który widząc moje zakłopotanie dokończył sentencje. – Nie rozbieraj się kiedy jestem na drodze pełnej samochodów.

– amator i zboczeniec!

***

– Co właściwie jest w tym kartonie? — Zadałam pytanie Eddie'mu kiedy ostatecznie wyszliśmy już z auta kierując się do wejścia do kryjówki.

– Mniej wiesz, spokojniej śpisz modliszko. — wymijająca wypowiedź już na dobre zamknęła mi usta i kiedy weszliśmy przez drzwi do pomieszania przypomniałam sobie jak ważną rolę dziś gram co wzbudziło we mnie lekki stres.

– Jade! Jaka czaderska koszulka o ja nie mogę! — Dustin rzucił się w moją stronę przytulając się do mnie a ja odwzajemniam czynność śmiejąc się cicho i machając do reszty.

– Koniec tych czułości Henderson. Bądź że mężczyzną. Pora grać i mam nadzieję, że twój scenariusz nas nie zawiedzie modliszko.

Stanęłam przed "tronem" patrząc na wszystkich graczy ustawionych na przeciwko mnie i czekających na oznajmienie z czym będą walczyć.

– Kult Bodhi. — oznajmiłam twardo stawiając na planszy pionek z podaną postacią.

– Wampir? Naprawdę modliszko spodziewałem się po tobie czegoś więcej niż marny krwiopijca... — po słowach Munsona większość grupy uśmiechnęła się powstrzymując śmiech i poklepała byłego prowadzącego po plecach.

– Gwarantuje ci Munson, że pierwszy wypadniesz z obiegu...

***

– Jak to do cholery! Przecież to nie jest możliwe do kurwy nędzy! — brązowooki już piątą minutę spędził na staniu w jednym miejscu i wydzieraniu się na wszystkich graczy, którzy w zaskoczeniu nie potrafili wydusić z siebie ani jednego słowa.

– Czego nie rozumiesz deklu? Moja postać zmiotła cię z powierzchni wysysając całą krew z twoich nędznych żył i rzucając cię reszcie cmentarnych demonów na pożarcie. Nie płacz i siadaj na MOIM tronie obserwując jak niszczę twoich koleżków. — Eddie posłusznie jak dziecko fukając przekleństwa pod nosem usiadł tam gdzie mu kazałam a Wheeler na moje słowa westchnął chowając ręce w twarz.

– Chłopaki nie ma szans, że ta sesja będzie nasza.

– Mike pamiętaj słowa naszej towarzyszki z ostatniej gry — do ostatniego

Henderson miło, że szukasz nadziei, ale dziś siły ciemności przejmą całą krainę tworząc ścieżkę trupów wyłożoną z waszych postaci. — na końcu mojego monologu zaśmiałam się jak prawdziwy złoczyńca wprowadzając moich graczy w stan strachu, zakłopotania i paniki.

– Grajmy więc dalej.

***

– No, ale popatrz jakbyś teraz użyła zaklęcia zakłady to... — Munson po godzinie doprowadzał mnie już do szału ciągle wtrącając swoje trzy grosze w mój scenariusz.

– Kurwa mać stop. — skierowałam słowa do Hendersona, Gareta i Lucasa, którzy jeszcze zostali w grze i odwróciłam się za siebie w stronę tronu. Podeszłam do Eddie'go, włożyłam rękę w jego kieszeń spodni i wyjęłam z niej papierosy i zapalniczkę, następnie odpaliłam jednego i siłą wepchnęłam mu go do ust odrzucając w jego stronę zabrane wcześniej przedmioty.

– Usłyszę jeszcze jedno jakiekolwiek słowo z twoich bluźnierskich ust a słowo daję, że będziesz robił cosplay Dustina bez zębów. — na moje słowa chłopak z loczkami oburzył się i krzyknął głośne "Ej! Za daleko!"

–... Rzeczywiście. To było nie fajne, wybacz Dustin.

***

– Wytłumaczycie mi teraz jak w przeciągu dwóch godzin pokonałam siedem postaci jedną wampirzycą z siłą na 24 i inteligencją na 15? — oparłam się wyczekująco o stół czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. – Jesteście gorsi w tą grę niż myślałam... Trzeba wam trochę ćwiczeń.

– Jak mogliście się tak frajersko dać pokonać? I to pierdolonej dziewczynie! — Munson musiał dorzucić swoje trzy grosze za które mocno pożałował ponieważ rozpoczęła się mocna wymiana zdań.

– Jak śmiesz się wypowiadać na ten temat! Odpadłeś pierwszy do cholery jasnej! — Henderson złapał się za głowę machając nią na wszystkie strony.

Jak z dziećmi.

Mx.
Dzień dobry!
Witam ponownie w 8 już rozdziale. Dziś troszkę dłuższe ogłoszenie gdyż mocno zastanawiałam się czy pokazać wam to co było planowane od początku jednak postanowiłam zrobić to w trochę inny sposób dla osób, które lubią spoilery.

WIĘC JEŻELI jesteś osobą, która chce mieć trochę nakreślone losy niektórych bohaterów zapraszam :

JEŻELI JEDNAK wolisz stopniowo odkrywać relacje łączące niektórych bohaterów absolutnie nie klikaj w playlisty!

Miłego dnia / spokojnej nocy czytelniku!

Mxerca.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro