7. next time you pay
PUKANIE DO DRZWI wybudziło mnie z mojego jakże delikatnego snu i zmusiło mnie do wstania z ukochanego legowiska zwanego Stacy. Tak dokładnie — moje łóżko ma imię.
– Margarett jeżeli budzisz mnie dwadzieścia minut przed budzikiem tylko po to żeby było "śmiesznie" to z góry uprzedzam, że rzucę się na ciebie z pazurami... — oznajmiłam ciotce przecierając jeszcze zaspane oczy. Dzisiaj około pierwszej Netta pojechała do domu razem z Paolą, która wracała z urodzin jakiejś Nancy, która mieszka w Hawkins więc postanowiła łaskawie zabrać ze sobą swoją siostrę.
– Budzę cię gnoju dlatego, że jakiś młodzieniec obsesyjnie próbuje przekonać mnie, że musi z tobą poważnie porozmawiać i nie daje się przekonać, że nie wyjdziesz wcześniej niż ósma z domu. — ciotka oparła się o ścianę uśmiechając się znacząco — Przystojny jest. Gdzieś ty takie ciacho wyrwała? Powinnam chyba zacząć chodzić na twoje wywiadówki to może... — nie chcąc słuchać tych obrzydliwości szybko zamknęłam drzwi do swojego pokoju i przebrałam się w czarne dresy i bluzę.
W przeciągu pięciu minut zjawiłam się pod drzwiami a kiedy zobaczyłam KTO tam stoi wytrzeszczyłam oczy w zdziwieniu.
– Hej? — brązowowłosy uśmiechnął się nieśmiale drapiąc się po karku z niezręczności.
– Chciałeś powiedzieć "Hej pierdolnięta"? Bo ostatnim razem właśnie taki pseudonim dostałam. Podoba mi się – jest taki orginalny.
– CO ZROBIŁEŚ GÓWNIARZU!? — odwróciłam się a za mną stała brunetka trzymając w prawej ręce wałek kuchenny. — Jak ty w ogóle szczylu śmiałeś! Zaraz twoja piękna buźka będzie wąchać kwiatki od spodu! — zanim moja ciotka odpaliła się na całego szybkim ruchem zabrałam jej wałek do ciasta i zamknęłam za mną drzwi.
– Mam nadzieję, że szybko biegasz. — nie dając chłopakowi chwili na odpowiedź ruszyłam biegiem przed siebie, aby znaleźć się przy wejściu do miejsca dla kamperów, które widać przez moje pokojowe okno.
– Twoja ciotka jest naprawdę mocną kobietą... — chłopak oparł się o stojące nieopodal drzewo dysząc cicho. – Chce już przejść do sedna tego po co tu jestem. Przepraszam Jade Martin. Naprawdę nie miałem na celu w jakikolwiek sposób Cię skrzywdzić szczególnie, że przez ostatnie dni naprawdę bardzo mocno cię polubiłem. Po prostu martwię się o ciebie a znając reputację tych dziwaków nie chciałem, aby spotkało cię coś złego z ich powodu a szczególnie przez Muns — przewróciłam oczami wcinając się chłopakowi w słowo.
– To teraz ty słuchaj mnie. Sama potrafię całkiem nieźle dobierać sobie przyjaciół. Doceniam twoje zmartwienie, ale naprawdę wiem kiedy ktoś wpływa na na mnie źle. — z każdym słowem przybliżałam się do chłopaka o krok co jak widać lekko go onieśmieliło bo zaczął próbować się cofać jednak stojące dosłownie za nim drzewo nie ułatwiło mu tego. — Swoją drogą Peter naprawdę ciesz się, że jestem łaskawa i nie biorę słów rzuconych w emocjach do siebie bo w innym przypadku moja ciotka już dawno robiłaby z ciebie potrawkę. Jest dobrze Peter. Nie gniewam się, ale proszę o jedno... Nie dobieraj mi znajomości na siłę. Jestem dużą dziewczyną i sama potrafię podejmować decyzje i przyjmować na siebie ich konsekwencje.
Chłopak odetchnął z ulgą i podszedł o krok bliżej po czym przytulił mnie do siebie uśmiechając się lekko, ale tego już nie byłam w stanie zobaczyć.
– Proszę, proszę wczoraj na tle całej szkoły wyzywa cię od pierdolniętych dziwaków a dziś głaszcze cię po główce udając misiaczka. Jak się czujesz Jade z myślą, że jutro znowu potraktuje cię jak gówno? — przyjemną chwilę trwająca między znajomymi przerwał nie kto inny jak Eddie Munson wychodząc z wejścia do miejsca kamperów.
– Nie przypominam sobie żeby pytała cię o jakikolwiek komentarz Munson. — Peter oderwał się od uścisku łapiąc mnie za rękę, którą jednak odrazu zabrałam słysząc jego słowa.
– Mówi za ciebie? To już ten etap? — szatyn zaśmiał się dźwięcznie bawiąc się pierścieniem na jego palcu wskazującym.
– Peter, on ma rację. Przed chwilą prosiłam cię o coś... — na moje słowa Eddie uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wcześniej a brązowooki przewrócił oczami jednak nie powiedział już ani słowa.
– Nie ciesz się zbyt szybko Munson. Ciebie rzeczywiście też o nic nie pytałam więc nie wiem po co w jakikolwiek sposób ingerujesz w moje życie... — miałam dalej prowadzić swoją monolog. Właśnie — MIAŁAM.
– Ej spokojnie modliszko nie zapędzaj się tak. Naprawdę nie interesuje mnie co robisz, z kim i gdzie — to akurat było kłamstwo. Patrzenie na dom Jade Martin było najlepszym zajęciem Munsona od jakiegoś tygodnia a ciche dźwięki gitary na której grała były ukojeniem dla jego uszu... Ale przecież dziewczyna nie mogła o tym wiedzieć. — Jedyne po co tu jestem to wręczenie ci planu na kolejną sesję D&D. Ostatecznie przejmując mój tron teraz ty prowadzisz rozgrywkę.
– Nie zależy mi na tym Munson. Możesz dalej sobie być "królem" swojej paczki dzieciaków... — chłopak na te słowa wykrzywił twarz w uczuciu obrzydzenia.
– Przecież wiesz jak to działa modliszko. Żebym mógł znów być jak to już ujęłaś "królem" muszę wygrać sesje... Więc widzimy się za dwa dni w kryjówce. Nie przyjmuje odmowy. Jeżeli postanowisz mnie olać znajdę cię. Choćbym miał porwać twoją ciotkę i żądać okupu w formie twojego pojawienia się na grze...
***
"Występ był niesamowity, to było coś nieoczywistego i zjawiskowego. Niezapisany w liście grających tego wieczora zespół stał się sensacją!"
Odrzuciłam gazetę na ziemię chowając ręce w dłoniach i opierając się o ścianę wypożyczalni kaset. Cholera jasna wszystkie starania na niewywołanie szału wśród słuchaczy poszły się pieprzyć. Teraz przez rosnącą popularność gazety większa część miasta będzie wiedziała o tym występie.
Dopóki nie pokazujesz twarzy na występach jest okej. — przypominając sobie słowa Netty uśmiechnęłam się, odetchnęłam i wrzuciłam wcześniej porzuconą gazetę do kosza, wchodząc do pomieszczenia.
– Cześć pomóc w czymś? — dziewczyna o włosach do końca brody odezwała się do mnie z uśmiechem na ustach. Przeczytam jej plakietkę i nieomal zamarłam.
– Jesteś siostrą Allie prawda? — zapytałam bez owijania w bawełne po chwili żałując mojej impulsywności.
– Cholera zrobiła Ci coś? Jeśli tak to bardzo za nią przepraszam naprawdę... Nawet nie wiesz ile wstydu nie raz najadłam się za tego dekla.
– Nie, nie! Nie zrobiła mi nic konkretnego. Szczerze mówiąc to nawet nie zdążyłam jej poznać. Słyszałam o niej od znajomego i po prostu wiesz... Nie trudno o plotki w tak małym mieście.
Dziewczyna z twarzą pełną piegów odetchnęła cicho w uldze i uśmiechnęła się podając mi rękę. — W takim razie cieszę się, że poznam cię wcześniej niż moja siostra. Może chociaż trochę wybiele nasze nazwisko. Jestem Robin.
– Jade, bardzo mi miło i szczerze mówiąc to już je "wybieliłaś" — zaśmiałam się cicho potrząsając ręką dziewczyny.
– Więc w czym mogę ci pomóc Jade? Horror, Komedia, Romans? — dziewczyna na to ostatnie puściła mi oczko poruszając sugestywnie brwiami na co wybuchnęłam śmiechem.
– Dziś stawiamy na Pretty Little Liars. — Robin wytrzeszczyła oczy wymachując szybko rękami w podekscytowaniu.
– O cholera! Dziewczyno gdzie byłaś całe moje życie! To jest najlepszy serial jaki mogłaś wybrać! — Takim właśnie sposobem przez następne pół godziny ja i Robin obgadywałyśmy wszystkie wątki serialu z największymi szczegółami a ostatecznie wypożyczyłam płytę z czterema sezonami udając się w stronę domu w którym czekała mnie... Niespodzianka
***
– Możesz mi powiedzieć skąd ty masz takie branie? Ja myślałam, że ty szykujesz się do zakonu a tu dwóch chłopaków jednego dnia? — na słowa Margarett zmarszczyłam brwi nie do końca wiedząc co jej na to odpowiedzieć. Widząc moje zakłopotanie ciemnowłosa dalej kontynuowała.
– Był tu taki przystojny brunecik. Miał bardzo fajne tatuaże na rękach i dłuższe włosy. Poprosił bym ci to przekazała i nie otwierała przed tobą więc zgodnie z wolą trzymaj — kobieta podała mi pakunek zawinięty w papier świąteczny. Nieźle Munson innego w domu nie było? — pokiwałam głową i zaczęłam iść w stronę swojego pokoju.
– Ale jak to przy mnie nie otworzysz! Ja chcę wiedzieć! — zanim kobieta zdarzyła mnie dopaść zdążyłam zamknąć się szczelnie w pokoju. Chwyciłam za mały, czarny nożyk leżący na biurku i przełykając nerwowo ślinę rozcięłam opakowanie. W końcu znając Munsona w tym mógłby być jakiś zdechły nietoperz czy szop. Jakież było moje zaskoczenie gdy zamiast zdechłego kota zauważyłam materiał z przyczepioną do niego kopertą, którą bardzo łatwo odczepiłam. Rozwijając zawiniątko można było zauważyć, że podarunkiem była koszulka członka "Hellfire Club" jednak dało się zauważyć jedną małą różnice na którą dziewczyna wywróciła oczami. Małymi literami pod nazwą klubu został umieszczony starannie wykonany napis "MANEATER".
Natychmiastowo wzięłam list do ręki i wzięłam się za lekturę podziwiając pomimo pozorów bardzo estetyczne pismo chłopaka.
Droga Modliszko,
Henderson stwierdził, że jako matka klubu powinnaś również posiadać koszulkę. Kojarzysz go prawda? Ten wkurzający szczerbaty dzieciak. Jest taki zarozumiały... Właśnie w tym momencie bije mnie i krzyczy, że mam to usunąć. Jak mam wytłumaczyć mu, że z kartki nie da się USUNĄĆ słów napisanych długopisem? Tak czy siak. Mam nadzieję, że podoba ci się custom koszulki wykonany specjalnie pod ciebie ;) W dodatku na przekonanie Cię do przyjścia na spotkanie dorzucam mały bonusik. Miej na uwadze to, że zazwyczaj takich upominków nie dostaje się za free więc doceń to!
Widzimy się za dwa dni królowo dziwaków.
Eddie "dziwak Munson"
PS
Następnym razem płacisz modliszko!
Kończąc czytać list zauważyłam, że w kopercie znajdują się trzy skręty zapakowane bezpiecznie w foliowy woreczek.
Pieprzony ćpun.
Mx
Witam was w teorii w nowym dniu! Najdłuższy jak do tej pory rozdział mam nadzieję, że wynagrodzi wam dni czekania! Ponownie życzę spokojnej nocy/miłego dnia! Uważajcie na siebie ;)
Mxerca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro