22. let's start with the middle
MUSZĘ COŚ ZROBIĆ. Ostatni tydzień przesiedziałam w domu, zupełnie ignorując wszelkie telefony ze szkoły, bądź dziennikarzy plączących się niby "przypadkowo" obok mojego miejsca zamieszkania. Ciotka starała się przeciągnąć mój powrót do normalnego życia, o ile owe jeszcze istniało, ale ja byłam pewna jednego – Cindy Harmon musi pożałować tego co zrobiła. Rozmawiałam z Margarett, która na moje oskarżenie w stosunku do byłej koleżanki była sceptycznie nastawiona i proponowała mi zimne spojrzenie na sprawę. W końcu nie miałam żadnych dowodów, prawda?
***
– Nie wiedziałam, że mogę aż tak przyciągać spojrzenia. — Kiedy duża grupa nastolatków stojących przy wejściu do budynku szkoły zaczęła szeptać i wskazywać mnie palcami, nie mogłam powstrzymać się od zgryźliwego komentarza. Pokonywanie zatłoczonych korytarzy szło mi wyjątkowo gładko, gdyż każdy odsuwał się na boki zaczynając szeptać.
– Hej Cindy! — Widząc mój cel na samym środku korytarza podeszłam szybko i nie myśląc o niczym więcej wymierzyłam dziewczynie siarczysty cios prosto w nos, z którego chwilę później zaczęła płynąć szkarłatna ciecz. Ludzie mieli różne reakcje — niektórzy patrzyli na wszystko z szokiem wypisanym na twarzach, byli tacy co dopingowali nas słowami "bitwa w kisielu", co było wyjątkowo zabawne i nieadekwatne jak na sytuację, a jeszcze inni po prostu stali z kamiennymi twarzami. – Szanuje swoją prywatność bardziej niż myślisz "śliczna". — Uśmiechnęłam się przebiegle salutując zszokowanej szatynce, a następnie zbliżyłam się do niej, co poskutkowało cofnięciem się jej prosto na szafki. Zbliżyłam się na tyle, aby tylko ona mnie słyszała. — Dodatkowo bardzo nie lubię, jak ktoś bawi się czymś co moje... — Kiedy miałam kontynuować usłyszałam spanikowany głos jednej z nauczycielek, więc odsunęłam się kilka kroków od zamroczonej Cindy.
– Co tu się... O mój słodki Jezu, panno Harmon! Clarke natychmiast z nią do pielęgniarki! — Pani Johnson stanęła przy dziewczynie przykładając jej materiał chusteczki do nosa, a kiedy osłupiały zaistniałą sytuacją Peter podszedł do brunetki, nauczycielka odwróciła się do mnie kręcąc nerwowo głową. – Nie mam pojęcia o co poszło, ale nie mi będziesz się z tego tłumaczyć Martin.
Jak można się spodziewać wylądowałam u dyrektora, który dziś wyjątkowo nie miał kolejek, więc dostałam się do niego natychmiastowo.
– Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeżeli Cindy postanowi złożyć doniesienie na policję będziesz mieć spore problemy? — czterdziestoletni, siwy facet zaczął bawić się swoimi okularami i zapisywać coś na komputerze, nawet na mnie nie spoglądając.
– Nie wniesie żadnych oskarżeń. — odpowiedziałam ze stuprocentową pewnością zakładając nogę na nogę.
– Skąd to przekonanie panno Martin? — Dyrektor po raz pierwszy oderwał wzrok od ekranu i spojrzał na mnie.
– Ponieważ wtedy ja oraz mój prawnik będziemy musieli wyciągnąć na wierzch oskarżenie o trwałe naruszenie mojej prywatności przez Cindy Harmon. Nie oszukujmy się... Ma pan gazety i wie co jest grane.
Moja ciotka wbiegła do gabinetu tak niespodziewanie, że sama podskoczyłam na fotelu. Szykuje się niesamowity, cyrkowy występ.
***
– Zrozumiałam, że uważasz iż to Cindy to zrobiła, ale prosiłam żebyś sama nie podejmowała żadnych kroków Jade... Teraz jeszcze będą wytykali cię palcami nie ze względu na to, że jesteś czymś w rodzaju "małej celebrytki Hawkins" a dlatego, że pobiłaś koleżankę z klasy.
– Po pierwsze, to tak czy siak wytykają mnie palcami, więc nie interesuje mnie powód tego, a po drugie to to nie jest moja koleżanka. Jest zwykłą pijawką, która żeruje na uczuciach innych.
Margarett westchnęła opierając się o ścianę i chowając twarz w dłoniach.
– Tym razem skończyło się bez wnoszenia oskarżeń czy policji, ale następnym razem możesz nie mieć takiego szczęścia. Wychodzę za chwilkę, więc nie siedź do późna.
– Powodzi Ci się z tym Simonem. Kiedy ostatecznie go poznam? — Chwyciłam w rękę energetyka stojącego na blacie, otwierając go i rozkoszując się słodkim, gazowanym smakiem napoju.
– Kiedy ostatecznie przekonam się, że to coś poważnego. Wiesz... Chciałam się z nim spotkać w Hawkins, ale on nigdy nie chce tam być. Mówi, że Sweel kojarzy mu się o wiele lepiej. — Kiwnęłam głową porozumiewawczo, a kiedy kobieta wyszła, zamknęłam drzwi i uśmiechnęłam się przebiegle. Piątek. Dzień rozgrywek.
Hellfire nadchodzę.
***
– To chyba nie twoje miejsce Munson. — Weszłam do kryjówki, a cała ekipa spojrzała na mnie z szokiem wypisanym na twarzach. — No co? Przecież nigdy nie mówiłam, że rezygnuje.
– Nie zagrasz Martin. Nie było cię na ostatnim spotkaniu, więc zostałaś zdyskwalifikowana. — Wheeler odezwał się stając przez Dustinem, który mam wrażenie ucieszył się na mój widok.
– Sranie w banie Wheeler. Radzę ci zająć pozycję, bo zaraz wylecisz nie tylko z drużyny, a z tego miejsca, a po moim dzisiejszym występie myślę, że wiesz do czego jestem zdolna. — Omijając klub podeszłam do tronu stając prosto nad Eddie'm. — Złaź kmiotku.
– Wydaje mi się, że już nie jesteś królową przegrywów, więc możesz wracać na swoje sławne śmieci. — Munson oparł obie ręce po stronach fotela, a następnie spojrzał na mnie ze swoim firmowy uśmiechem.
– Nie zmuszaj mnie Munson. — Obdarzył mnie zagadkowym spojrzeniem, ale widząc, że nie zamierza ustąpić usiadłam na jego kolanch z gracją, jakby to była zupełnie normalna rzecz.
– Myślę, że zbytnio się panoszysz. — Chłopak nerwowo ścisnął bok fotela, kiedy lekko poruszyłam się na jego nogach.
– Co ty nie powiesz Munson. No cóż chłopaki... Kult Bodhi runda druga. Jesteście gotowi?
***
– Lepiej niż ostatnio. Może za trzecim razem uda wam się wygrać. — Wstałam z kolan Eddie'go, na których spędziłam ostatnie półtorej godziny. Mam wrażenie, że pomimo moich lekkich ruchów moje siedzenie nie przeszkadzało mu. Szczególnie, że tym razem pozwoliłam mu wtrącać swoje trzy grosze w mój scenariusz.
– Szybko się uczysz jak dowodzić poddanymi. — Eddie stanął obok mnie, a ja spojrzałam na stojących dalej członków grupy obgadujących kolejne kroki, które podejmą następnym razem. — Co do Cindy... Nie chcę ci się tłumaczyć bo oboje wiemy, że to bez sensu, ale chcę żebyś wiedziała, że... — Chłopak zaczął się nieporadnie tłumaczyć, więc nie chcąc wprowadzać chłopaka w jeszcze większe zamotanie złapałam go za rękę tak, aby reszta grupy tego nie zauważyła.
– Nie lubię zaczynać od początku, więc zacznijmy od połowy naszej znajomości dobrze?
– Jak sobie życzysz modliszko. — Na ręce poczułam mocniejszy uścisk, a moje serce momentalnie zaczęło bić szybciej.
Mx
Miałam chwilę przerwy, ale powróciłam dwa razy lepsza ;P Jak minął wam dzień? — Z góry dziękuję za pytania jak u mnie bo takie ciągle się pojawiają. Rozdział opóźniony bo siostra wciągnęła się w The Walking Dead na VR i musiałam ją nawigować ;PP
PONOWNIE zapraszam na Instagrama oraz naszą grupę "mxercaa". Wystarczy do mnie napisać a natychmiastowo cię dodam.
SERDECZNE PODZIĘKOWANIA
Dla użytkownika @rozoweszlugi z Instagrama, który podjął się korekty nowych rozdziałów modliszki. Brawa dla niego <333
Miłego dnia / Spokojnej nocy!
Mxerca
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro