21. we lack honesty
NAJGORSZE STADIUM zainteresowania kimś pojawia się wtedy, kiedy dana osoba przejmuje nasze myśli dwadzieścia cztery godziny na dobę. Uzależnienie od jakiegokolwiek człowieka jest najgorszą karą jaką możemy sobie zagwarantować.
Przez ostatnie dwa dni moje myśli krążyły tylko wokół sytuacji związanych z długowłosym brunetem. Nienawidzę niewyjaśnionych sytuacji. Nienawidzę też być od czegoś uzależniona a w tym wypadku definitywnie przepadłam.
Porozmawiam z nim. Chociaż przez chwilę. Cholera muszę wiedzieć na czym stoję. Egzystencja w stanie aż tak wielkiej niepewności jest tak beznadziejna.
– Jade! Spóźnisz się a ja gwarantuje, że nie mam czasu! Ja też mam życie osobiste wiesz? — Słysząc głos ciotki zabrałam plecak a następnie wybiegłam z pokoju. Od kiedy jej randka z niejakim Simonem wyszła podobno dobrze, kobieta chodzi rozanielona i jedyne o czym mówi to to, że jej życie uczuciowe ruszyło do przodu. Super — Nawet moja ciotka ma kogoś z kim sprawa jest tak prosta... chyba.
– Opowiedz mi coś o nim. W końcu jeżeli ma być częścią naszej rodziny muszę przynajmniej poznać go bardziej nawet z ploteczek. — Usiadłam na przednim siedzeniu patrząc oczekująco na zestresowaną Margarett.
– No więc... Ma czterdzieści siedem lat, jest posiadaczem dobrze funkcjonującej firmy w Sweel. Jest singlem, zresztą cholernie przystojnym. Nazywa się Simon Roy. I właściwie to jesteśmy pod budynkiem twojej szkoły więc wypad młoda. Wrócę dziś późno więc mam nadzieję, że zorganizujesz sobie dzień. — Brunetka stanęła pod sporym budynkiem i uśmiechnęła się do mnie sarkastycznie. Przebiegła jest nie powiem. Wysiadłam z samochodu nerwowo bawiąc się rąbkiem swojej czarnej, rozpinanej bluzy.
Porozmawiam z nim. — Pomyślałam chcąc przekonać samą siebie, że to dobry pomysł.
– Dustin cześć! — Podeszłam do chłopaka, który wydawał się być bardzo zestresowany moją obecnością. – Wszystko okej?
– Tak... Tak Jade, ale myślę, że lepiej będzie jak pójdziesz do Petera. Podobno cię szukał. — Henderson oparł się o drzwi sali z numerem dwadzieścia a ja już widziałam, że coś nie jest okej.
– Henderson co jest za drzwiami. — Spytałam poważnie wpatrując się świdrującym wzrokiem w brązowowłosego.
– Nic. Nic tam nie ma Jadę. Czemu miałoby coś tak być? — unikanie kontaktu wzrokowego definitywnie wskazywało na to, że coś było nie tak więc jedyne co robiłam to wpatrywałam się przeszywającym wzrokiem w Dustina, który powoli zaczął pękać. – Cholera jasna Eddie i Cindy. Kazali nikogo nie wpuszczać do końca przerwy. Jade daj spokój. — Słowa chłopaka konkretnie mnie zszokowały bo przecież ostatnio to ja zbierałam pijanego chłopaka z parkietu, ale najwyraźniej nie przeszkadzało to Cindy by ponownie rozpocząć podboje.
Tym razem sytuacja wygląda inaczej. Po moim trupie Cindy Harmon.
– Dustin'ie Henderson'ie. Niniejszym nakazuje ci się odsunąć. W innym przypadku będę zmuszona zawiesić cię w prawach gracza D&D na okres nieokreślony. Z trudem mi to przychodzi, ale wybacz. — Otwarte szeroko oczy i usta chłopaka wskazywały na to, że zupełnie się tego nie spodziewał a chwilę później w jego oczach pojawiły się iskierki łez.
– Nie możesz. Nie możesz mi tego zrobić Jade... — Przełykając nerwowo ślinę brązowooki odsunął się niechętnie od drzwi stając obok nich. – Pamiętaj, że na własną odpowiedzialność chciałaś to zrobić.
Nie matujący więcej czasu wyszłam cicho do sali w której panował półmrok spowodowany połowicznie zasłoniętymi roletami. Najwyraźniej weszłam tak bezszelestnie, że ani chłopak, ani dziewczyna mnie nie zauważyli gdyż drzwi znajdowały się w najbardziej zacienionym miejscu sali.
– Nie chce jej nic mówić bo pomyśli, że zrobiłem to żeby się wybić. Dobrze wiesz, że to nie jest dobry pomysł Harmon.
– A myślisz, ze świetnym pomysłem będzie picie i ćpanie dwa razy więcej bo dziewczyna, którą lubisz tego nie odwzajemnia a dodatkowo ją oszukujesz? Otwórz oczy Munson. Podejdź do sytuacji jak facet i powiedz jej, że zagrałeś z nią wtedy gen cholerny koncert! Sam widziałeś co działo się na scenie. Razem możecie naprawdę wiele osiągnąć, ale... — dziewczyna urwała wzdychając nerwowo. — Mam wrażenie, że ona i tak osiągnie dużo bez ciebie Munson, ale ty bez niej nie dasz rady zaistnieć. Musisz brać pod uwagę to, że showbiznes opiera się głównie na dobrych układach i znajomościach.
– Nie chce nikogo wykorzystywać szczególnie jeśli ... — chłopak chciał coś jeszcze dodać, ale szatynka weszła mu w słowo.
– Kochanie, ale nikt ci nie każe nikogo wykorzystywać ani grać na uczuciach Jade. Bez pocałunków, czułych słówek czy innych badziewnych, romantycznych gestów da się zdobyć kogoś sympatię. Ona musi zdać sobie sprawę z tego, że jesteś jej potrzebny.
– Nawet jak tak nie jest? — odezwałam się zapalając światło w pomieszczeniu i siadając na środkowej ławce. Mój głos wystarczająco zdezorientował osoby rozmawiające na mój temat.
– J-jak wiele... — Cindy zaczęła temat jednak wystarczająco szybko jej przerwałam tak, jak zrobiła to wcześniej chłopakowi.
– Jak wiele słyszałam? Oj kochanie wystarczająco wiele żeby widzieć, że showbiznes opiera się na fałszywych koperacjach i, że żadne z was nie zaistnieje bez Jade Martin bo jestem na językach całego Hawkins i nie tylko.
– Jade ja wcale... — Kolejne wejście w zdanie sprawiło, że poczułam w sobie jakąś nadludzką siłę.
– Wiem Eddie. Mimo wszystko jednak myślę, że powinieneś się zamknąć. — Wstałam z ławki podchodząc do dziewczyny i stając obok niej. Złapałam mały pukiel jej włosów, które zakręciłam na palec uśmiechając się delikatnie. – Strasznie to przykre, że twój talent jest tak przeciętny, że potrzebujesz kogoś żeby zaistnieć prawda Cindy? Jedno trzeba ci przyznać... Jesteś świetnym łapaczem okazji wiesz? Przyczepiasz się do kogoś, aby wyssać z niego tyle, ile tylko się da. Tym razem nie wszystko poszło zgodnie z planem prawda?
– Zupełnie się mylisz Jade. Wiesz, że wszystko co dla ciebie zrobiłam było tylko i wyłącznie dla twojego dobra.
– Dla mojego dobra? Dla mojego cholernego dobra sabotowałaś moją znajomość z Nettą? Dla mojego dobra wybrałaś na gitarzystę Eddie'go z którym nie chciałam grać i doskonale o tym wiedziałaś? Dla mojego dobra próbowałaś go teraz przekonać do ściągnięcia mnie na scenę nie ważne jakim kosztem?
Głucha cisza wypełniła sale a ja prychnęłam cicho odchodząc do drzwi.
– Wydaje mi się, że nie wiem kim naprawdę jesteś. Bo z pewnością nie jesteś Cindy Harmon, którą dane mi było poznać. — Tym razem spojrzałam na chłopaka a moje serce zabiło mocniej. Czemu tak mała rzecz kuje mnie jakby bynajmniej ktoś postanowił zrobić moją lalkę voodoo i wbijać mi właśnie drobne szpilki prosto w serce? – Chciałam porozmawiać o tym co ostatnio się stało, ale chyba brakuje nam trochę szczerości w życiu Eddie. Wydaje mi się, że oboje jesteśmy zbyt przywiązani do kłamstw i sekretów, aby być w stanie porozmawiać tak jak na to zasługujemy. Jesteśmy więźniami naszych błędów. Nie pij więcej bo tym razem nie dam rady zebrać cię z ziemi.
Wychodząc z sali odetchnęłam głośno spoglądając na stale stojącego przy szafkach Dustina.
Lepszego początku dnia chyba nie mogłam sobie wyobrazić.
***
–Jade wydaje mi się, że musimy porozmawiać. — Margarett stanęła w progu drzwi nerwowo uderzając nogą o drewniane panele.
– A to nie było tak, że masz spotkanie i miałam zająć się sobą? — weszłam do domu odstawiając plecak na podłodze i siadając na kanapie obok ciotki. – Co się dzieje?
– Sama powinnaś to zobaczyć. — Pod mój nos zostało posunięte najnowsze wydanie porannej gazety.
Tożsamość zamaskowanego twórcy muzyki, który od dłuższego czasu zabawiał ludzi w klubach nareszcie odkryta!
Pewna z fanek, która postanowiła pozostać anonimowa zdradziła, że scenę ostatnimi czasy zajęła niejaka Jade Martin - nastolatka uczęszczająca do Liceum w Hawkins!
– O ja pierdole.
Mx
Die A Little — YOUNGBLUD
Miłego dnia / Spokojnej nocy!
Mxerca
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro