Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

-Jak myślisz dzidzia, twój buir wolałby tylko skubnąć steka, skosztować steka, czy zjeść steka i nie móc się potem ruszać z przejedzenia? - Spytałaś dzieciaka, który lewitował obok w kołysce. W odpowiedzi uśmiechnął się tylko, a Ty pokiwałaś głową, niby rozumiejąc, co ma na myśli  - Masz rację. Musi rosnąć duży i silny. Pani da tego największego!

Kobieta nieznanej Ci rasy podała Ci zapakowane mięso, a Ty wręczyłaś jej odpowiednią ilość kredytów. Spakowałaś je do wypełnionego jedzeniem plecaka, nie wiedząc, że jesteś obserwowana. Brązowe tęczówki uważnie śledziły każdy ruch, który zrobiłaś ze swoim małym towarzyszem. Wokół było sporo ludzi i zazwyczaj to ty obserwowałaś. Nie mając żadnego doświadczenia w byciu ofiarą, nie miałaś możliwości zauważenia, iż coś było nie tak. 

Zdołałaś namówić swojego Mandaloriana, byście na jedną noc zatrzymali się w przydrożnym hotelu. On miał poszukać jakichś zleceń, a Ty zrobić obiecany obiad. Musieliście się jednak sprężyć; przesiadywanie w jednym miejscu w Waszym przypadku było niebezpieczne. Dzisiejszego ranka dowiedziałaś się, że ten mały uroczy skrzat jest celem wielu łowców głów, w tym największego zagrożenia, samego Imperium. Mimo rozpadu wysoko postawione jednostki, które przeżyły, nadal miały spore zasoby. Pewnie minie jeszcze trochę czasu, zanim ludzie wytępią ich do końca. O ile się nie odbudują, bo choć ta opcja była najmniej realna, to wciąż możliwa. 

-Jesteś głodny? - Ponownie zwróciłaś się do małego. Z rynku do hotelu droga była krótka - Zrobię to pewnie w półtorej godziny, więc do tego czasu mogę pokroić ci...

Nie dokończyłaś. Ktoś złapał Cię za plecak i pociągnął w boczną uliczkę. Zostałaś postawiona pod ścianą, a do Twojej szyi został przystawiony nóż. Nie miałaś czasu nawet krzyknąć, bo nieznana Ci kobieta, przyłożyła rękę do Twoich ust. 

Miała jasną, lekko złotawą skórę i czarne włosy średniej długości, opadające na jej lewe oko. Pierwsze, co zauważyłaś, to mały tatuaż rebelii na prawym policzku. Bazując na jej mocnym uścisku, sile, z jaką Cię pociągnęła i arsenale broni zawieszonej wokół jej pasa wnioskowałaś, iż chyba była kiedyś żołnierzem. 

-Zabiorę teraz rękę, a ty nie będziesz krzyczeć i odpowiesz mi na kilka pytań - Powiedziała, a Ty kiwnęłaś głową. Kiedy tylko odsunęła dłoń, nie dałaś jej dojść do słowa. 

-Nie wyglądasz mi na łowcę głów. To byłoby nielogiczne, biorąc pod uwagę tatuaż. Nie mówię, że tak nie można, tylko rzadko kiedy ktoś tak diametralnie zmienia profesje. No i fakt, że jeszcze nie poderżnęłaś mi gardła dużo mówi...

-Cara - Usłyszeliście nagle. Odwróciłyście głowy w kierunku Twojego Mando, który stał przy wejściu do ciemnej uliczki - Ona jest ze mną. 

Momentalnie zostałaś puszczona. O mało co nie upadłaś na ziemię, ta kobieta trzymała Cię tak mocno, że nie musiałaś stać! To się nazywa potęga. 

-Zawsze tyle gada? - Spytała, oglądając Cię od stóp do głów.

-Tylko jak się stresuje, albo fascynuje. Czyli dosyć często - Skomentował, a Ty zmarszczyłaś brwi- Dobrze, że cię znalazłem. Potrzebuję pomocy. 

***

Potrzebowaliście spokojnego miejsca, by porozmawiać. Jakie jest na to najlepsze miejsce? Kantyna oczywiście. Wraz z dzieckiem poszłaś odłożyć jedzenie do hotelu, a następnie dołączyliście do pozostałej dwójki. 

Jakku było planetą pustynną, pozbawioną jakiejkolwiek roślinności i cienia, przez co trochę roznegliżowałaś się z ubrań. Płaszcz wylądował na wieszaku, a długie spodnie zastąpiły krótkie. Nie omieszkałaś się jednak zostawić pasa, w którym pochowane miałaś kilka niespodzianek. Mimo zrzucenia zbędnej odzieży nadal było Ci gorąco. Miałaś nadzieję, że szybko załatwicie to, co mieliście do zrobienia i będziesz mogła pójść pod chłodny prysznic, potem położyć się na normalnym łóżku... Nie, żebyś narzekała na spanie na krześle, ból pleców to mała cena za bezkarne zwiedzanie galaktyki, ale raz na jakiś czas miło byłoby ułożyć się na miękkim materacu. Ach, aż się senna zrobiłaś. 

Tak senna, że wpadłaś przy wejściu do kantyny na jakiegoś wysokiego, barczystego mężczyznę, którego pół twarzy pokryte było w bliznach. Odwrócił się w Twoją stronę i zmarszczył brwi.

 -Przepraszam, zamyśliłam się - Przyznałaś grzecznie, a samiec alfa wypuścił powietrze nosem. Wyciągnęłaś ręce przed siebie w obronnym geście - Aczkolwiek nie stoi się w wejściu. 

-Będziesz mnie jeszcze pouczać?! - Warknął, chwytając Cię za bluzkę i nachylając się nad Tobą. Nie stawiałaś oporu. 

Tymczasem siedzący w rogu Cara i Din, uważnie przypatrywali się całej sytuacji. Mando gotów był w każdej chwili wyciągnąć rewolwer i strzelić mu w głowę, gdyby ten odważyłby się zrobić Ci krzywdę. 

-Łatwo wpada w kłopoty - Skomentowała. 

-Nawet nie wiesz jak. 

-Tak, będę! Takie mam prawo - Odparłaś, zaciskając pięści. 

-W tej kantynie nie ma prawa, ja nim jestem. 

-Prawo zawsze można zmienić - Te słowa przelały czarę goryczy. Wiedząc, że zaraz będzie próbował Cię uderzyć, stanęłaś na palcach i uderzyłaś go z główki. Napatoczył się do tyłu, więc wykorzystałaś go, by uderzyć go w gardło. Zrobiłaś to jednak trochę za mocno i padł na kolanach, próbując złapać powietrze. Chciałaś go tylko powalić - No i na co ci to było? Zaraz cię ktoś będzie musiał reanimować. 

Poczułaś, jak ktoś oplata Cię ramieniem. Byłaś gotowa do kontrataku, ale okazało się, że to Mando. Jego ciemnowłosa towarzyszka stanęła przed Tobą i oboje pokierowali Cię do wyjścia. Czułaś się jak nastolatka, która za dużo wypiła na osiemnastce i rodzice próbowali Cię jakoś ogarnąć. 

-To nie była moja wina, sam chciał - Tłumaczyłaś się. 

-Nie wiem, jak udawało ci się być tak cicho na Coursant. 

-Jak chcę, to potrafię. Mniejsza o mnie. Cara? - Zwróciłaś się do nowej znajomej - Pomimo wcześniejszych okoliczności, miło cię poznać. 

-I mi również. Przepraszam za wcześniej. Nie spodziewałam się, że Mando znalazł kogoś do podróży. Myślałam...

-Że zrobiłam coś Mandalorianowi i zabrałam dzieciaka? Logiczne, nie ma problemu - Podałyście sobie ręce - Muszę przyznać, że dobrze jest pogadać z kimś tej samej płci. Przebywanie w towarzystwie samych, niesamowicie przystojnych oczywiście, mężczyzn...

-Męczy. W rebelii zawsze było więcej samców. 

I tak rozpoczęła się piękna, niespodziewana przyjaźń, ku niezadowoleniu Mando, który musiał słuchać Waszej paplaniny do końca dnia i trochę dłużej, bo zaprosiłaś koleżankę na obiad. Wasza początkowa nić porozumienia szybko się umocniła. Z jednej strony, bo miałyście podobne zainteresowania, z drugiej, bo Wam obydwóm brakowało kontaktu z innymi kobietami. 

***

Dziecko już dawno spało. Przygotowałaś obiecane steki na obiadokolacje, a ponieważ Mando nie mógł ich zjeść w Waszym towarzystwie, wyszłyście na balkon, dzierżąc w dłoniach kieliszki z winem. Słońce chyliło się ku zachodowi, więc postanowiłaś zdjąć gogle. Robiłaś to coraz częściej. Właściwie zawsze, gdy nadarzyła się okazja. 

-No więc, jak do tego doszło - Kobieta machnęła ręką, a Ty lekko się uśmiechnęłaś, nie do końca rozumiejąc - W sensie, jak razem podróżujecie?

-Aa - zaśmiałaś się - To tak trochę przypadkowo. Miałam ochraniać jednego bogacza, na którego polował. Trochę się poprztykaliśmy, pomogłam mu i jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy sobie podróżować. 

-I tak sobie latacie bez zobowiązań? - Uniosła jedną brew i zamoczyła usta w kieliszku, biorąc małego łyczka. Zmrużyłaś oczy i nieco się do niej przybliżyłaś.

-Czy ty mi coś, kochana, sugerujesz?

-Skądże, pytam tylko - oparłaś się o barierkę balkonu i poprawiłaś włosy, które zmierzwił Ci wieczorny wietrzyk. 

-Tak sobie latamy bez zobowiązań - rzuciła Ci nieufne spojrzenie - No co? Lubię go... Jego dziecko też. Tyle, finito. Jestem samotnym wilkiem, wolnym jerzykiem, który śpi w locie i... Lata nad chmurami, czy jakoś tak. 

-On ciebie też, nie bagatelizuj tego - Powiedziała nagle, odwracając wzrok. Mando Cię lubi. Nie wiedzieć czemu, myśl o tym, że żywi do Ciebie takie miłe uczucia sprawiła, że zrobiło Ci się ciepło. Przełknęłaś ślinę.

-Nie bagatelizuje, tylko... Przywiązywanie się w tych czasach jest niebezpieczne - Kiwnęła głową na znak, że rozumie - Właśnie, opowiadałam ci już o...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro