Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Uśmiech nie schodził z ust Grogu, odkąd tylko znalazł się w Twoich ramionach. Te kilka dni, które spędził samotnie, nie odbiły się dobrze na jego samopoczuciu, ale moment, kiedy zobaczył ponownie swoich przyszywanych rodziców, wynagrodziły mu cały ten czas. Upokorzenie, jakie spotkało Gideona, również miało w tym swoje trzy grosze. 

Byłaś w trakcie głaskania malca po uszach, kiedy poczułaś na sobie palące spojrzenie. Szybka obserwacja doprowadziła Cię do konkluzji, że osobą, której oczy rozszerzyły się do rozmiarów pięciozłotówek, był sam Moff. Uniosłaś jedną brew. 

-Czego? - Spytałaś ostro. 

-Nic, nic. Zastanawiam się tylko, dlaczego nikt nie powiedział mi, że z Mandalorianem podróżuje czysta rasowo Z'taa! - Warknął. 

-A co, masz słabość do zagrożonych gatunków? - Zbliżyłaś się do niego parę kroków, dopóki Din nie wyciągnął ręki, nie pozwalając Ci podejść bliżej. W ciągu kilku godzin przeżyliście tyle, iż nie dziwił się, że coraz trudniej było Ci zapanować nad emocjami. Mimo że to rozumiał, nie miał zamiaru pozwolić Ci robić coś, czego później mogłabyś żałować. Gideon był Wam potrzebny żywy, a nie miał pewności, czy w przypływie złości nie złamałabyś mu karku. 

-Nie. Tylko do tych przewidujących przyszłość - Odszczeknął się. 

-Przykro mi, ale nie zostałam tak hojnie obdarzona. 

-To akurat nie byłby problem - Dodał ciszej. Poczułaś małą rączkę Grogu na swoim policzku. Mały podświadomie próbował Cię uspokoić, co praktycznie od razu podziałało. Działał na Ciebie jak najlepsza melisa. 

-Co masz na myśli? - Dopytał Din. Odpowiedziała mu cisza - Na twoim miejscu zacząłbym mówić. 

Skupiłaś wzrok na podłodze. Skoro od razu Cię rozpoznał, musiał mieć o Twojej rasie sporo informacji. Gdyby założyć, że bardzo się nią interesował, może nawet badania. Dodatkowo wspomniał o przewidywaniu przyszłości. Nie posiadałaś tego daru, już dawno by się ujawnił, ale odczytywanie intencji innych to inna sprawa. Do niego czułaś czystą niechęć, nawet bez powoływania się na szósty zmysł. Czy w ciągu Waszej podróży był moment, kiedy zdarzyło się coś dziwnego? To znaczy, dziwniejszego niż zazwyczaj. Był jeden taki moment, ale... 

Oświeciło Cię.

-Nie robiliście eksperymentów tylko na małym i tych czarnych szturmowcach, prawda? - Przygryzłaś wargę od wewnątrz - Ktoś, kto przewiduje przyszłość, byłby bardzo przydatny dla Imperium, a ponieważ nie ma nas dużo, to jedyną opcją było... Klonowanie? Sztuczna hodowla?

Wiedziałaś, że trafiłaś w sedno po wyrazie twarzy Gideona. Sztuczna pewność siebie i spryt, którymi wcześniej epatował, zostały zastąpione powagą. 

-O czym dokładnie mówisz? - Szepnął Din, nachylając się nad Tobą. 

-Nevarro. Wtedy, jak mnie postrzelili. W jednym ze zbiorników był ktoś mi podobny, tak mi się wydaje - Odpowiedziałaś szybko. Dźwięk pikania przerwał Waszą rozmowę. Fennec szybko podbiegła do komputera. Samo schwytanie Moffa było za proste, coś musiało stać Wam jeszcze na drodze. Szybko położyłaś Grogu za metalowym biurkiem i sama stanęłaś obok, chcąc wciąż być jednak blisko niego. 

-Przedarli się przez tarczę. Wchodzą na pokład. 

-Ile form życia?

-Zero - Prychnęłaś pod nosem i chwyciłaś za karabin. Przeładowałaś go, dopóki miałaś jeszcze okazje. 

-Czeka was walka z mrocznymi szturmowcami - Moff wstał z podłogi - A mieliście kłopot z jednym. Ciekawe, jak poradzicie sobie z całym plutonem. 

Din ponownie popchnął go tam, gdzie jego miejsce, a następnie podszedł do Ciebie, stając po drugiej stronie Grogu. 

-Nie martw się, wyciągniemy cię stąd - Zapewnił go. 

-Zamknij grodzie - Koska Reeves, prawa ręka Katan, wcisnęła przycisk, a drzwi szybko się zatrzasnęły. Sekundę przed tym, dostrzegliście przez szparę czarno czerwone postacie. Wkrótce, usłyszeliście ich metalowe kroki - Są tu. 

Wszyscy zajęliście pozycje. Wymierzyłaś karabinem w środek przejścia i wstrzymałaś oddech. Atmosfera stała się napięta. Puściłaś go dopiero, gdy nadeszło pierwsze, jak się później okazało, jedno z wielu rytmicznych uderzeń w drzwi.

-Imponująca gwardia przyboczna - Skomentował tymczasowy zakładnik - Ale wszyscy wiemy, że po bohaterskiej walce, wszyscy w tej sali będą martwi. Z wyjątkiem mnie i dziecka. Może Z'taa też uda się przeżyć, ale nie liczyłbym na to. 

Dosłownie z końcem jego ostatniego zdania, pikanie rozległo się ponownie. Tuż przed szybą przeleciał X-Wing. 

-Jedem X-Wing? Jesteśmy uratowani - Skomentowała Cara. 

-Zidentyfikuj się!

Kiedy ten wylądował, nastała cisza. Szturmowcy przestali uderzać w drzwi. Kątem oka, na kamerach, dostrzegłaś poruszającą się postać. Koska zmieniła obraz, okazując zakapturzoną postać szybkim tempem przemierzającą korytarz. Czarna szata powiewała za nią złowrogo, ale nie czułaś strachu, a na pewno nie większego, aniżeli przed mrocznymi szturmowcami. 

Ponownie zmieniła obraz. Tym razem ukazywał, jak nieznany przybysz, rozprawiał się z nimi z dziecinną łatwością za pomocą broni, którą już kojarzyłaś. Miecz świetlny przecinał ich raz za razem, nie dając nawet możliwości obrony. Din opuścił rewolwer, również przyglądając się niecodziennemu widokowi. 

Byliście tak zaabsorbowani widokiem z kamery, że żadne nie zauważyło, jak Gideon podnosi blaster ukrywany pod płaszczem, a następnie wymierza go w Bo-Katan. Dostała kilka razy, ale na tym się nie skończyło. Kiedy wycelował w malca, Mando od razu rzucił się na ziemię, żeby go zasłonić. Kolejne zabójstwo zakończyło się niepowodzeniem, nie zostało mu nic innego, jak pozbyć się najważniejszego źródła informacji - siebie. Cara również uniemożliwiła mu te plany, pozbawiając go przytomności przy użyciu kolby swojej broni. Bo-Katan nic nie było, uratowała ją zbroja. Mogliście więc w spokoju przyglądać się temu, co działo się na kamerach. 

Widząc, co przybysz wyprawia, mogłabyś z pewnością przyznać mu tytuł najsilniejszego Jedi w galaktyce. To co, że poznałaś tylko dwóch (z czego jedna nie tytułowała się Jedi). To, co wyczyniał za pomocą swojej broni i Mocy, było niesamowite. Przemawiał on również do Grogu, który błądził łapką po ekranie kamery. Widocznie to na jego wezwanie odpowiedział. Din wziął go na ręce. 

-Otwórzcie drzwi - Podszedł do przełącznika. Nikt, oprócz Ciebie, nie opuścił broni - Powiedziałem, otwórzcie drzwi. 

-Zwariowałeś?

Przemilczał komentarz Fennec i zrobił to, o co bezsłownie poprosił go Grogu. Zielone światło oświetliło ciemny korytarz. Jedi wszedł do środka i, ignorując wycelowane w niego bronie, zgasił swój miecz świetlny. Przypiął go do paska, a następnie chwycił za swój kaptur, zdejmując go i ukazując twarz pod nim. A była to twarz niestara. Był na pewno starszy od Ciebie kilka lat, nie mógł mieć więcej niż trzydzieści parę. Biło od niego spokój i opanowanie. Dopiero teraz poczułaś dobro, jakie się od niego wydobywało. Nie dziwiłaś się Grogu, gdy zareagował na niego z taką sympatią. 

-Jesteś Jedi? - Dopytał Din. 

-Jestem - Odpowiedział, a następnie wyciągnął lewą rękę w kierunku Grogu - Chodź, mały. 

Mando odwrócił się w stronę swojego syna, a ten spojrzał się na niego wielkimi, brązowymi oczami, w których wyraźnie czaiła się pewna wątpliwość. 

-Nie chce z tobą iść. 

-Czeka na twoją zgodę - Wyjaśnił - Moc jest w nim silna, ale talent bez treningu nic nie znaczy. Jestem w stanie oddać życie chroniąc dziecko, ale musi nauczyć się sam opanować swoje umiejętności. 

To wystarczyło, by przekonać Dina. Podszedł do malca, chwycił go i przystawił do swojego hełmu, chcąc przyjrzeć się mu z bliska. Odłożyłaś karabin na biurku, nie wiedząc, co teraz czuć. 

-To jeden z twoich, zaopiekuje się tobą - Jeszcze nigdy nie słyszałaś w głosie Dina tylu emocji, nawet hełm nie był w stanie przekształcić jego tonu - Jeszcze się spotkamy, obiecuję. 

Wtem, Din zrobił coś niespodziewanego. Chwycił malca w jedną rękę, a drugą podważył hełm. Upuścił go na podłogę i pozwolił, by jego syn, jako pierwsze żywe stworzenie, ujrzało jego twarz. Była to pewnego rodzaju obietnica, że to nie będzie ich ostatnie spotkanie. Ich więź była zbyt silna, by rozdzielić ich na zawsze. W końcu byli klanem dwóch.

-No kolego, pożegnaj się z mamą. Czas ruszać - Zanim zdążyłaś odwrócić wzrok, jego brązowe oczy złapały Twoje. Do tej pory stał tyłem, nie widziałaś jego twarzy. Teraz jednak miałaś na nią pełny pogląd. Brązowe, zakręcone kosmyki opadały mu na czoło, miał zakrzywiony nos, ale absolutnie nie ujmowało to jego urodzie, zarost i usta, które jeszcze niedawno całowałaś. Choć musiałaś przyznać, że był przystojny, to była teraz ostatnia rzecz, która zajmowała Twój umysł. 

Szybko podbiegłaś do Grogu. Łez już nie wstrzymywałaś, leciały ciurkiem po Twoich policzkach. Przytuliłaś go mocno, pogłaskałaś po głowie i uszach, a następnie cmoknęłaś w mały, zielony nosek. 

-Papa ma racje, jeszcze się zobaczymy - Mruknęłaś cicho, przez zaciśnięte gardło - Nie chodź późno spać i nie przesadzaj z niebieskimi makaronikami. Masz zostać najsilniejszym Jedi, jakiego świat widział. Kocham cię. 

Z tymi słowami, postawiłaś go na ziemie. Otarłaś rękawem oczy, a mały przytulił się buta swojego ojca. W tej sytuacji nie mogliście go zatrzymać. Z tym Jedi na pewno będzie bezpieczny, czułaś to. Nie ważne, jak bardzo będziesz za nim tęsknić, jego dobro było najważniejsze. Tak powinna postąpić prawdziwa mama, prawda?

Grogu odsunął się od Was, kiedy usłyszał Droida. Podszedł do białoniebieskiego Droida naprawczego, na co ten zapiszczał radośnie. Wydawało się, że to dodało malcowi pewności siebie. Din kiwnął głową do Jedi, na co ten wziął Waszego syna na ręce. 

-Niech moc będzie z wami.

Odwrócił się i poszedł w stronę windy z Droidem u boku. Grogu wystawał zza jego ramienia, nie odwracając od Was wzroku. To było długie i bolesne pożegnanie. W windzie, jakby wiedząc, że nie jesteście w stanie go zrozumieć, mrugnął do Was porozumiewawczo. Nawet nie zauważyłaś, kiedy Din chwycił Cię za rękę i mocno ścisnął. Odpowiedziałaś tym samym. Nieważne ile, będziecie na niego czekać tyle, ile będzie to potrzebne. Kiedyś do Was wróci, silny i umiejący sam się bronić, ale do tego czasu, musieliście zostawić go w bezpiecznych rękach Skywalkera. 

***

Wpatrywałaś się w słońce, znikające za horyzontem Nevarro. Opierałaś łokcie na barierce na balkonie, z zadumą błądząc po własnych myślach. 

Po tym, co stało się na krążowniku, postanowiliście zrobić krótką przerwę od przygód. Polecieliście na Nevarro, gdzie powitał Was agresywny i wystraszony Karga, bojący się, że to Imperialni przylecieli. Kiedy okazało się, że to jednak Wy, zmienił nastawienie i załatwił Wam pokój w okolicznym hotelu. Wszystkim, również pozostałym Mandaloriankom. Jedynie Fennec zniknęła gdzieś razem z Bobą, ale nie martwiłaś się o nich. W komunikatorze miałaś zapisany numer do wuja, w każdej chwili mogłaś się z nim skontaktować. Pozostała jeszcze kwestia Darksabera. Było wiele niejasności w kwestii prawa do tronu Mandalore, ale nie mieliście czasu wszystkiego wyjaśnić. Cara zdołała przekonać Bo-Katan, żeby dała Wam trochę czasu. Aktualnie broń była w posiadaniu Dina i tak miało pozostać jeszcze przez jakiś tydzień. 

Usłyszałaś dźwięk otwieranych drzwi balkonowych. Nie musiałaś się odwracać, żeby wiedzieć, iż to Din. Poczułaś, jak jego ręce oplatają Cię od tyłu, więc odsunęłaś się od balkonu i wtuliłaś w średnio wygodną zbroję. 

-Co z twoimi zasadami? - Spytałaś, czując, jak opiera na Twojej głowie swój podbródek. 

-Już i tak dawno je złamałem - Stwierdził, a Ty pogłaskałaś go po ręce. Przez dłuższą chwilę trwaliście w ciszy - Nadal chcesz ze mną być? Po tym wszystkim. 

-Nie zmieniłam zdania - Odparłaś, odwracając się w jego stronę - Zwłaszcza po tym wszystkim. 

Ponownie przyjrzałaś się jego twarzy, tym razem na spokojnie. Nie był już tak rozczochrany jak wcześniej, ogarnął również swój zarost, zostawiając bródkę i wąsika. Wyglądał... Całkiem uroczo. Z tej perspektywy zdołałaś również doszukać się zmarszczek, których na jego twarzy nie brakowało. Musiał sporo marszczyć brwi pod tym hełmem. 

-Wciąż nie wiem, ile masz lat - Stwierdziłaś, przenosząc wzrok na jego usta. Uśmiechnął się nerwowo. 

-Trzydzieści sześć - Przyznał, a Ty przechyliłaś głowę. 

-To nie tak źle - Stanęłaś na palcach, składając na jego wargach krótki, nieco nieśmiały pocałunek. Będziecie musieli się do tego przyzwyczaić, bo Djarin zamierzał zmienić niektóre swoje zasady - Nigdy nie spytałeś się mnie, czy będę twoją... Dziewczyną? Partnerką?

-Nie chciałem - Stwierdził poważnie, zostawiając się na kilka sekund w niepewności - Mam dla nas trochę poważniejsze plany. 

Zaczerwieniłaś się, a mężczyzna uśmiechnął się lekko. 

Tej nocy nie było Wam łatwo zasnąć. Wszystko było nowe, Din przestał być fanatykiem religijnym, a Ty nauczyłaś się akceptować światło, jedynie Grogu, choć uratowany, nie był z Wami cieleśnie. Obydwoje wiedzieliście jednak, że jeśli wierzyć  Mocy, ta nie zostawi Was samych i prędzej czy później zobaczycie się ponownie, tym razem tworząc klan trzech. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wzruszyłam się. Nie mam serca tego dalej kontynuować, 
jeszcze epilog i potem najwyżej shociki.

Powiem Wam szczerze, dzięki temu serialowi wróciła mi obsesja na Star Warsy i to taka dosyć potężna. Zrobiłam sobie kilka prezentów na święta, między innymi cosplay Trilli z Jedi: Fallen Order i to, czym się wcześniej chwaliłam, ale będę chwalić się dalej, bo jestem z tego dumna! Opłacało się leżeć pięć godzin w niewygodnej pozycji :3 

Wybaczcie za jakość, było robione w trakcie sesji, a aktualnie trzymam go pod folią xD

W ogóle, macie jakieś teorie, odnośnie 3 sezonu? Raczej na pewno będzie w 202I, jeszcze w grudniu Księga Boby Fetta... Rozpieszczają nas. 

Anyway, mam nadzieję, że się podobało, a tymczasem, niech moc będzie z Wami!

A i wesołych świąt!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro