Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Byłaś o wiele radośniejsza, odkąd opuściliście Corvus. Nie opuszczałaś małego ani na krok i spełniałaś każdą jego prośbę. Musiałaś przestać, bo jeszcze się Grogu rozpuści. 

-Złapiesz kuleczkę, słońce? - Spytałaś pieszczotliwie, a malec zaczął gaworzyć pod nosem, po czym ziewnął. Koniec zabawy na dziś; jeśli srebrna kulka nie działała, nic nie było w stanie zmusić go do użycia mocy. 

Wzięłaś go na ręce i zaprowadziłaś do pokoju jego i Mando. Ułożyłaś na zawieszonym hamaku, ucałowałaś w czubek głowy i przez chwilę patrzyłaś, jak zamyka oczy. Ten dzień był emocjonalną kolejką górską, więc nie mogłaś mieć mu za złe, iż był tak zmęczony. Widok śpiącego malca uspokoił Twoje zszargane nerwy, będziesz mogła przespać spokojnie następne kilka dni. Myśl o tym, że kiedyś będziecie musieli się rozstać, cicho latała z tyłu Twojej głowy, ale martwienie się na zapas było bezsensowne. Znacznie wolałaś korzystać z chwili. 

Din usłyszał Twoje kroki i chwilę później poczuł, jak Twoje ramiona oplatają go za szyję. Ułożyłaś głowę na jego ramieniu i przymknęłaś oczy. W ciągu tych kilkunastu godzin zdążyłaś naruszyć jego przestrzeń osobistą więcej razy, aniżeli podczas wcześniejszych miesięcy. Nie, żeby mu to przeszkadzało (może odrobinę teraz, Twoja bliskość była rozpraszająca, a chciał skupić się na pilotowaniu statku), po prostu był nieprzyzwyczajony. 

-Din - Szepnęłaś. Od dawna nie słyszał dźwięku swojego imienia, a z Twoich ust brzmiało ono kusząco. Nic dziwnego więc, że po plecach przebiegł mu dreszcz. 

-Hmm? 

-To nic. Po prostu cieszę się, że mogę tu z wami być - Poczułaś, jak kładzie rękę na Twojej i delikatnie ją chwyta. 

-Ja też, cyar'ika*. Dobrze, że nie poderżnęłaś mi wtedy gardła. 

-Dobrze, że mnie nie zastrzeliłeś - Odbiłaś pałeczkę, otwierając oczy. Obrócił się w Twoją stronę i patrzyliście tak na siebie przez dłuższą chwilę. Nie miałaś możliwości spojrzeć mu się prosto w tęczówki, toteż uważniej przyjrzałaś się wizjerowi. Nawet Twoje oczy nie mogły przebić się przez głęboką czerń - Co oznacza cyar'ika?

Uchylił usta, by Ci odpowiedzieć, ale zaraz je zamknął. Gdyby to zrobił, mogłabyś poczuć się niezręcznie. Nazwał Cię tak pod wpływem emocji... Co nie oznaczało, że bezpodstawnie. Byłaś mu bliższa niż ktokolwiek, kiedykolwiek, tylko Tobie pozwalał spoufalać się w ten sposób i, gdyby los dał mu szansę, chętnie ukryłby się z Tobą i małym na jakiejś planecie, gdzie nikt i nic nie zakłócałoby Waszego spokoju. 

-Kiedyś ci powiem - Jęknęłaś zawiedziona - Przed lotem na Tython musimy zatankować. Trochę to zajmie, idź spać. 

-A obudzisz mnie jak wylądujemy? Muszę kupić kilka rzeczy. 

-Mhm - Uśmiechnęłaś się. 

-Dzięki - Przyłożyłaś swoje czoło do jego, przymknęłaś oczy, po czym odsunęłaś i skierowałaś w kierunku łazienki, chcąc się trochę odświeżyć przed spaniem. 

***

Uśmiechnęłaś się do sprzedawczyni, u której zakupiłaś nowy, cieplejszy płaszcz. Nie miałaś nic przeciwko w używaniu Mandowego, przesiąkniętego męskim zapachem, ale wypadałoby mieć swój, chociaż dla samego faktu. Nie miałaś pojęcia, jakie planety przyjdzie Wam jeszcze odwiedzić, a wolałaś być przygotowana na każdą ewentualność. Poza płaszczem, nabyłaś kilka produktów spożywczych i kilkanaście do higieny. Nadszedł trudny czas w miesiącu, a nie wiedziałaś, kiedy następnym razem będziecie się zatrzymywać, toteż potrzebowałaś mieć zapas. W tej kwestii nie różniłaś się od ludzi tak bardzo, może oprócz tego, że Twoja miesiączka trwała nieco krócej, niż u przeciętnej kobiety. 

Din i Grogu czekali na Ciebie w kantynie nieopodal. Mando miał wziąć tam stamtąd coś na wynos, więc przyśpieszyłaś kroku. Całe miasteczko, w którym byliście, nie było duże i wszędzie było blisko. 

Kantyna jak kantyna. Sporo ludzi, czasem trafił się ktoś innej rasy, ale wydawało się to spokojnym miejscem. Od razu wyłapałaś Mando przy stoliku w rogu pomieszczenia. Podeszłaś do niego i położyłaś plecak z rzeczami obok nogi stolika. 

-Pójdę jeszcze po coś do picia i możemy iść. 

Przytaknął, a Ty ruszyłaś w kierunku lady. Miałaś ochotę na coś słodkiego, więc zamówiłaś sok. Nalanie Ci takowego do szklanki zajęło moment, toteż chwilę później odwracałaś się na pięcie, chcąc wrócić do rodziny. Drogę zastąpił Ci jednak nieznany Ci człowiek. Był wysoki, muskularny, a na twarzy miał parodniowy zarost. Jego skóra była ciemniejszej karnacji, a oczy miał duże i jasnoniebieskie. Był całkiem przystojny. 

-Przepraszam, że przeszkadzam - Zaczął - Nigdy cię tu nie wiedziałem, więc pewnie nie jesteś stąd. Od razu powiem, że zwróciłaś moją uwagę i chciałem zapytać, czy chciałabyś może napić się czegoś ze mną?

-Teraz? Przepraszam, ale trochę nie mam czasu. 

-Nalegam - Uśmiechnął się błagalnie. Od razu zauważyłaś jego dołeczki. Nie był kurczę brzydki. Gdyby nie Mando, pewnie byś się zgodziła, ale na Twojej głowie leżały teraz inne priorytety.

-Wybacz, nie dziś - Rozłożyłaś ręce i wyminęłaś chłopaka. 

Nie wiedziałaś, że Mando cały czas Was obserwował. Niebieskooki odprowadził Cię wzrokiem i, chcąc nie chcąc, zauważył, jak Din wypala w nim swoje spojrzenie. Nieznajomy uniósł brwi, a Mando wstał i podniósł Twój plecak, wbrew Twoim protestom. Następnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego z chłopakiem mającym czelność w ogóle z Tobą rozmawiać, objął Cię w talii i wręcz powlókł za sobą, ku wyjściu z kantyny. 

-Mando, możesz mnie już puścić - Powiedziałaś, czując, jak Twoje policzki stają się czerwone. Zignorował Twoją sugestię - Din, tamten już nie patrzy. 

-No i ma szczęście - Burknął pod nosem. Widząc, że nie ma zamiaru się zatrzymać, zaparłaś się nogami i pociągnęłaś. Dopiero wtedy ustąpił. 

-Co się z tobą stało? Przecież potrafię o siebie zadbać - Złożyłaś ręce na piersi i zmarszczyłaś brwi. Gdyby nie wiedział, na co Cię stać, uznałby, że zdenerwowanie dodaje Ci uroku. Wolał nie skończyć jednak z połamanymi palcami. No właśnie, spławiłaś go. W czym był problem? Sam do końca nie wiedział, więc nic nie mówił - Din, czy ty byłeś... Zazdrosny?

Ponownie nic. Mogłoby się wydawać, że po prostu nie odpowiada, ale w jego umyśle trwała prawdziwa batalia i analiza faktów. Był zazdrosny? Możliwe, wcześniej nie dopuszczał do siebie możliwości widzieć Cię z kimkolwiek innym. Pewnie dlatego tak zareagował.

-Możliwe - Mruknął po chwili i od razu zaczął iść w stronę statku - Wracajmy. 

-Mando! Mando nie zostawiaj mnie!

***

Był sfrustrowany swoimi myślami. Twoje ciągłe dopytywanie nie pomagało.

-Nie odpuszczę - Powiedziałaś melodyjnie, po wejściu na Razor Crest. Kątem oka zauważyłaś, jak zaciska pięści i chwilę później zostałaś przyciśnięta do ściany. Chwycił Cię za nadgarstki i wcisnął kolano pomiędzy Twoje nogi. Zacisnęłaś je odruchowo, zaskoczona nagłym ruchem. Od dłuższego czasu nie nosiłaś swoich gogli, więc z łatwością rozczytywał emocje na Twojej twarzy. Widząc lekką panikę, rozluźnił nieco uścisk. 

-Lubisz mnie denerwować, cyar'ika? - Mówił, a jego głos brzmiał szorstko i niespokojnie - Pora zamienić się rolami. 

-Przepraszam Din, ja tylko żart...

-Zamknij je - Przerwał. Wciągnęłaś powietrze nosem, ten facet nigdy nie przestanie Cię zaskakiwać. Zrobiłaś, o co prosił - Nie otwieraj ich, dopóki nie powiem. 

Kiwnęłaś głową i poczułaś, jak puszcza Twoje nadgarstki. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, ale kiedy usłyszałaś głośne syknięcie, zamarłaś. Taki odgłos wydawał jego hełm przy zdejmowaniu. Dźwięk stawiania czegoś ciężkiego na podłogę potwierdził Twoje przypuszczenia. 

Zadrżałaś, gdy chwycił Twoje ręce w swoje. Uniósł je w górę i, bardzo powoli, przystawił do swojej twarzy. Delikatnie musnęłaś palcami jego policzki i uśmiechnęłaś się, czując pod opuszkami zarost. Następnie przesunęłaś nimi do środka, uważnie badając strukturę jego twarzy. Wyczułaś zakrzywiony nos, kości policzkowe i, na końcu, usta. Słyszałaś, jak jego oddech staje się coraz cięższy. Nie miałaś prawa tego widzieć, ale oczy zaszły mu prawdziwym ogniem, a policzki pokryły rumieńcem. Nikt nigdy nie dotykał go w ten sposób, to było nowe, zaskakujące i pożądane doznanie. Chciał więcej. 

Poczułaś, jak chwyta Twoją lewą dłoń i całuje jej środek. Wyłączony zmysł wzroku sprawił, że reszta się wyostrzyła; każdy dotyk doznawałaś bardziej. 

-Co oznacza Cyar'ika? - Szepnęłaś. Jego ręce znalazły się na Twojej talii. 

-Oznacza ukochana, skarb - Mruknął. Poczułaś jego oddech tuż przed swoimi ustami. Wystarczyło, byś pochyliła się do przodu i zrobiła coś, na co miałaś ochotę od dłuższego czasu. Ubiegł Cię. 

Jego wargi były szorstkie, ale ciepłe. Pocałunek był delikatny i pełen czułości, jakby bał się, że zrobi coś źle. Kompletnie Ci to jednak nie przeszkadzało, upojona jego bliskością. Wplotłaś jedną dłoń w jego włosy, a Din jęknął prosto w Twoje usta. Bez modulatora, był to najbardziej erotyczny dźwięk, jaki słyszałaś w życiu. Pogłębiłaś pocałunek, co widocznie mu się spodobało, ponieważ przesunął jedną dłoń na Twoją twarz, a drugą zjechał niżej. Prawie stanęłaś na palcach, kiedy ścisnął Twój pośladek. 

-Din - Wymamrotałaś pomiędzy pocałunkami. Wykorzystał Twoją chwilową pomroczność umysłu, by zejść z pocałunkami na żuchwę, a następnie na szyję. 

-Powinienem przestać? - Spytał, po czym przygryzł Twoją szyję. Przygryzłaś wargę, chcąc odzyskać nad sobą kontrolę. 

-Nie mogę, mam okres - Wytłumaczyłaś się od razu. Znieruchomiał na chwilę, ale zamiast od razu przestać, złożył na Twoim obojczyku jeszcze kilka pocałunków. 

-Przepraszam Cyare, poniosło mnie - Mruknął, ponownie umiejscawiając ręce na Twojej talii. Pogłaskałaś go po włosach. 

-Nie masz za co przepraszać - Nachyliłaś się do przodu - Nie robiłbyś tego, gdybym tylko mogła. 

Warknął i ponownie wpił się w Twoje usta. Zamierzał dobrze wykorzystać tę rzadką chwilę spokoju. Na początku nie był pewny, czy jest to dobry pomysł, ale wnioskując po Twojej reakcji - najlepszy, na jaki mógł wpaść. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Noo, jak tam~? Mam nadzieję, że spełniłam Wasze oczekiwania, poprzedzone 14 dniowym kuszeniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro