Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Słońce dawno już zaszło za horyzontem, a jedynym źródłem światła była lampa, znajdująca się kilkanaście metrów dalej. Zdjęłaś gogle dobrą godzinę temu, nie mając problemu z widzeniem w ciemności i siedziałaś na kłodzie, czekając, aż Ahsoka skończy rozmawiać z małym. Siedzieli naprzeciwko siebie od dłuższego czasu, nic nie mówiąc, czasem tylko wymieniając spojrzenia. Mando chodził nerwowo od drzewa do drzewa. Odkąd usiedli, nie zatrzymał się ani na chwilę. Stres zżerał go od środka, choć starał się tego nie okazywać. Sama nie byłaś lepsza; ostatkami sił powstrzymywałaś się od obgryzania paznokci. Zamiast tego skupiłaś się na robaku, który od kilkunastu minut siedział na Twoim bucie. Tak zaabsorbowało Cię, jak czyści odnóżami skrzydełka, że nie zauważyłaś, gdy w końcu się ruszyli. Dopiero Mandalorian zmieniający kierunek, wydawać by się mogło, nieskończonego chodu, wybudził Cię z zamyślenia. 

Niebieskooka postawiła lampę pomiędzy powalonymi pniami. Mały usiadł na jednym, ona na drugim, a Wy staliście nad nimi, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. 

-On umie mówić? - Spytał w końcu Mando - Rozumiesz go?

-W pewnym sensie. Grogu i ja czytamy sobie w myślach. 

-Grogu? - Spytaliście w tym samym momencie. Oczy zaświeciły Ci bardziej niż zwykle, działając jak małe żarówki. Mały posłał Wam uśmiech, równie podekscytowany. 

-Tak ma na imię - Usiadłaś z wrażenia i nadstawiłaś uszu, chcąc poznać historię stworzenia, które zabrało Ci serce, zmiętosiło, połknęło i porwało - Wychowano go w Świątyni Jedi na Coursant...

Opowiedziała Wam historię, jak to latami szkoliło go wielu mistrzów. Wszystko zmieniło się, podczas Wojen Klonów, kiedy Grogu ukryto. Nie pamiętał więcej. Jedynie uczucia, które temu towarzyszyły. Czuł się samotny, zagubiony. Dopóki nie spotkał Mando, potem Carę, Greef'a i Ciebie, która zastąpiła mu rodzinę w podobny sposób. 

-Pamięta jak używać Mocy?

-Tych jego zdolności?

-Zyskał je właśnie dzięki Mocy. To rodzaj energii, która otacza wszystkie istoty. 

-Widziałem, jak robi niewytłumaczalne rzeczy - Mruknął Mando - Moim zadaniem było dostarczenie go do Jedi. 

-Zakon od dawna nie istnieje. 

-Imperium też - Dodałaś. 

-A nadal na niego polują - Dokończył Mando - Musisz mu pomóc. 

Patrzyliście się na nią tak błagalnie... W pierwszej chwili chciała odmówić, ale po dowiedzeniu się, jak długą, niebezpieczną drogę tu przebyliście, postanowiła spróbować pomóc. 

-Jutro zobaczymy. Niech się wyśpi - Odparła, zerkając jednocześnie na pół śpiącego malca. Mando kiwnął głową i przeniósł go na swoje kolana, by ten ułożył się wygodnie. Ty, tymczasem, otuliłaś się płaszczem i przymknęłaś oczy, nieprzygotowana, że Tobie również zostanie zadane pytanie. 

-(Imię), tak? - Spytała delikatnie, na co przytaknęłaś - Jesteś rasy Z'taa, prawda?

-Na to by wychodziło. 

-Znam was trochę. Mogłabyś łatwo uskoczyć, gdybyś chciała. Wtedy, kiedy cię zaatakowałam. 

-Pytasz, dlaczego tego nie zrobiłam? Nie zrobiłabyś mi krzywdy. - Uchyliłaś powieki. W Twoich czarnych źrenicach odbijała się lampa i, zajęta konwersacją, nie zwróciłaś uwagi, z jaką intensywnością patrzył się na Ciebie Din. Przechyliła głowę, zaciekawiona - Mamy bardzo dobrze rozwiniętą intuicję. Podobno, z tego, co pamiętam, to zdarzały się przypadki u Z'taa, które potrafiły nawet przewidywać przyszłość. Mnie przypadło niestety umiejętne ocenianie ludzi. 

-Przydatna umiejętność - uśmiechnęła się lekko, na co odpowiedziałaś tym samym. 

-Parę razy uratowało nam to skórę - Wtrącił Mando. Wydawało Ci się, jakoby w jego ciepłym głosie, wygrywała cicha nutka dumy.

-Mówisz o tym chłopaku w kantynie? 

-I Zainabie. 

-Zainaba pozbyliśmy się razem, mój drogi - Uniosłaś jedną brew - Gdyby nie Beskar, zostałaby po nas plama. 

-Nie jesteście małżeństwem, prawda? - Spytała Ashoka. Odwróciliście się w jej strony synchronicznie i zaprzeczyliście również w tym samym czasie. 

-Skąd ten wniosek? - Dopytałaś, a kobieta wydawała się powstrzymać od chichotu, rozbawiona Waszą reakcją. 

-Grogu zaakceptował wasze role w ten sposób, ale nie zauważyłam obrączek, więc zaczęłam wątpić. Najwyraźniej słusznie. 

-Po prostu jeszcze nie kupił mi obrączki - Wzruszyłaś ramionami, udając zrezygnowanie - Ani kwiatów, ani na żadnej randce nie byliśmy. Ja nie wiem co mam z nim zrobić, naprawdę. 

-Zwiedzanie planet ci nie wystarczy?

-Nie, kiedy większość stworzeń na nich mieszkających chce mnie zabić. 

Kiedy tak się ze sobą droczyliście, Tano zapisała w głowie ten szczęśliwy obrazek. Z Grogu na kolanach, naprawdę wyglądaliście jak rodzina. Los się do niego uśmiechnął. Daliście mu, chociaż, namiastkę normalności. 

***

Następny dzień rozpoczął się wczesnym porankiem. Ahsoka próbowała namówić dzieciaka, by ten zaprezentował swoje zdolności. Niestety, nic z tego nie wyszło i dopiero po namowach Mando (i sympatii do srebrnej kuleczki), przyciągnął takową do siebie. Wasza radość z jego umiejętności skończyła się wraz ze słowami "ja go nie wyszkolę". 

-Co? - Obruszyliście się. 

-Dlaczego? - Mando gwałtownie wstał. 

-Jest z tobą za bardzo związany - Tłumaczyła - Ta więź sprawia, że nie kontroluje gniewu. 

-No to chyba jeszcze bardziej przyda mu się trening - Wzięłaś Grogu na ręce i przycisnęłaś do siebie - Jest jeszcze młody, da mu się wpoić dobre zasady. 

-Nie o zasady tu chodzi. Takie emocje potrafią zachwiać nawet dojrzałym rycerzem Jedi. Nie skieruję go na taką ścieżkę. Niech jego zdolności wygasną. - Odwróciła się w kierunku małego - I tak za długo tu z wami siedzę. Wracam do wioski. 

-Dostaliśmy zlecenie na twoją głowę - Zatrzymał ją. Kobieta powoli odwróciła się w jego kierunku - Ale nic nie obiecałem. Mogę ci pomóc pod warunkiem, że Grogu trafi na szkolenie. 

Zmarszczyła brwi, ale nie zaprzeczyła. Przez dłuższą chwilę zbierała myśli, by potem kiwnąć głową. 

-Ale mały z nami nie idzie - Mando odwrócił się w Twoją stronę. 

-Popilnujesz go?

-Mogę wam pomóc - Odparłaś. Mężczyzna zbliżył się do Ciebie i wyciągnął rękę, głaszcząc Grogu po głowie. Ściszył głos. 

-Nie chciałbym, żeby był sam  - Szepnął, a Ty tylko mocniej ścisnęłaś małego w swoich ramionach. 

-Możesz na mnie liczyć - Spojrzałaś się w czarną szybkę, za którą miał oczy. Wpatrywaliście się w siebie jakiś czas, dopóki Mando nie pochylił się do przodu. Przymknęłaś powieki, kiedy przyłożył swoje czoło do Twojego. 

-Uważajcie na siebie. 

Po tych słowach odsunął się i powoli podszedł w stronę Ashoki. Rozdzieliliście się. 

***

Na statku panował półmrok. Siedziałaś na swoim ulubionym krześle, z Grogu na kolanach, w ręce trzymając jego ulubione, niebieskie ciasteczka, które dawałaś mu tylko, jak Mando nie patrzył (dzieciak kiedyś po nich zwymiotował i Din miał do nich uraz). Mando to profesjonalista, nie z takimi bandytami miał do czynienia, a Tano była Jedi. Załatwią to szybko, więc nie mieliście wiele czasu. 

Wzięłaś głęboki oddech i naciągnęłaś na swoje ramiona koc. Nie było Ci zimno; po prostu tak czułaś się bezpieczniej. 

-Grogu - Szepnęłaś, a malec obrócił głowę w Twoim kierunku, ciesząc się, że w końcu poznaliście jego imię - Cieszę się, że cię poznałam. I twojego tatę. Zanim to, nie byłam pewna, czy potrafię się jeszcze do kogoś przywiązać i... Ech, nie umiem rozmawiać o uczuciach. 

Mały, jakby wyczuwając Twoją wątpliwość, wyciągnął małą rączkę do góry i położył ją na Twoim policzku. Uśmiechnęłaś się smutno.

-Będę tęsknić, mały - Wpatrywałaś się w jego cudne, ciemne oczy i zacisnęłaś zęby - Bardzo, bardzo mocno. 

Gaworzył nieznane Ci słowa, ale tonem tak spokojnym i kojącym, że prawie nie złamało Ci się serce. 

-Jeśli nie będę mieć dziecka, będziesz miał prawo do mojego majątku - Malec zaczął chichotać. Wątpiłaś, by wiedział o co chodzi, ale na tę bezinteresowną radość mogłaś zareagować tylko i wyłącznie uśmiechem - Przynajmniej mam pewność, że będziesz w dobrych rękach. 

***

Czytałaś małemu książkę dla dzieci, kiedy Mando wrócił. Nic nie mówił, ale widziałaś jego posturę. Nie szedł wyprostowany, jak miał w zwyczaju, tylko pochylony, jakby na ramionach zbroja ciążyła mu bardziej niż zwykle.

-Dokończymy kiedy indziej - Szepnęłaś, zatrzaskując książkę. Wzięłaś go na ręce, wstałaś i podeszłaś do Mando. Podałaś mu Grogu, a ten od razu przycisnął go do klatki piersiowej - Wszystko w porządku?

-Tak, udało się. 

-To dobrze - Uśmiechnęłaś się delikatnie. Twój uśmiech zaraz jednak zniknął - Dam wam chwilę.

-Dziękuję. 

Następne dwadzieścia minut spędziłaś na świeżym powietrzu, wpatrując się w niebo i zastanawiając nad swoim dalszym losem. Nie miałaś żadnych większych perspektyw. Najrozsądniejszym wyborem był powrót na Coursant. Najbardziej pożądanym przez Ciebie wyborem była dalsza podróż z małym i Mando. Musiałaś to niestety w sobie zdusić; to dla dobra Grogu. 

Kiedy zza drzew wyłoniła się Ahsoka, przełknęłaś ślinę. Kompletnie wstrzymałaś oddech, słysząc kroki Mando. Zaraz Wasza wspólna historia się skończy. Stanęłaś więc u boku Mando, chcąc być jak najbliżej w tym ważnym momencie. 

-Jesteście dla niego jak rodzice - Zaczęła. Nie mogłaś się z tym nie zgodzić; od pewnego czasu traktowałaś go jak swoje własne dziecko. Małemu nie przeszkadzał Twój brak obycia, doceniał Cię taką, jaką byłaś, co musiało być trudne, biorąc pod uwagę, że od paru lat nie miałaś kontaktu z kimś tak malutkim. Każda taka myśl wbijała Ci szpilkę pod powieki - Nie mogę go szkolić. 

-Umawialiśmy się na coś, dotrzymałem słowa - Powiedział Mando po dłuższej chwili. Pierwszy raz słyszałaś, by tak drżał mu głos. Ahsoka przeszła kilka kroków i stanęła tuż przed Wami.

-Jest inne rozwiązanie - Nadstawiliście uszu - Polecicie na Tython. Są tam ruiny starożytnej świątyni, gdzie moc jest niezwykle silna. Posadź go na głazie widzenia, na szczycie góry. Tam sam wybierze swoją ścieżkę. Jeśli zjednoczy się z Mocą, możliwe, że któryś Jedi go wyczuje i spróbuje odszukać. 

Złożyła ręce na piersi i spojrzała na małego sceptycznie. Spijałaś każde słowo z jej ust, wciąż nie mogąc uwierzyć, że to jeszcze nie koniec Waszej podróży. 

-Z drugiej strony, nie ma ich już wielu. 

-Dziękuję - Mruknął Mando, wzdychając głęboko. 

-Niech Moc będzie z wami - Din skinął głową, po czym odwrócił się w kierunku statku. 

-Z tobą również - Uśmiechnęłaś się lekko, a następnie potruchtałaś za swoim protektorem. Kobieta odprowadziła Was wzrokiem. Miała wrażenie, że to nie było Wasze ostatnie spotkanie. 

Kiedy tylko zamknęły się za Wami drzwi, nie wytrzymałaś z radości i rzuciłaś Mando na szyję. Zaskoczony, w pierwszej chwili nie wiedział co zrobić. Twoje szczęście szybko na niego jednak przeszło, ale nie zdążył Cię objąć, ponieważ już podnosiłaś małego nad swoją głowę. 

-Ty mała fasolko, myślałam, że się nas pozbędziesz! - Uśmiechnęłaś się, a Twoje oczy zaświeciły się z radości. 

-Hej, może nie tak głoś...

-Nie próbuj mi wmówić, że się nie cieszysz. 

-Cieszę, ale przyszłość może być... różna. 

-I właśnie to daje mi nadzieję - Chwyciłaś malca w jedną rękę, a drugą wyciągnęłaś w stronę mężczyzny - Podróżowanie z wami to jak rodzinna wycieczka. 

Rodzinna. Rodzina

Mando niepewnie pochwycił Twoją dłoń, ale kiedy oparłaś się głową o jego klatkę piersiową, pozbył się wątpliwości. Chyba... Chyba mógł Ci zaufać. 

-Din - Szepnął na tyle cicho, że ledwo go usłyszałaś. 

-Hmm? - Nachylił się nad Tobą i szepnął do wprost do Twojego ucha. 

-Nazywam się Din Djarin. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro