Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Kiedy się obudziłaś, dwie godziny później, byłaś całkiem ugrzana. Przez leżenie w jednej pozycji trochę bolał Cię kręgosłup. Mando nie ruszył się ani na chwilę i podejrzewałaś, że sam zasnął. Wnioskowałaś to po jego unormowanym oddechu i głowie odchylonej do tyłu. 

Pierwszym, co zobaczyłaś po uchyleniu oczu, była złota skóra jego szyi, o którą się oparłaś. Oprócz rąk była to druga część jego ciała, którą miałaś okazję zobaczyć. Wątpiłaś, czy liczyło się to jako twarz, więc ze spokojem dokładnie zbadałaś to, co było można, a następnie nieco się odsunęłaś. Miałaś ochotę rozprostować nogi i zrobić sobie coś do jedzenia. Uniemożliwiały Cię jednak ramiona, oplatające Cię w sposób utrudniający zamierzone pójście po posiłek. Przez chwilę zastanawiałaś się, czy chciałabyś go obudzić, ale pewnie też był zmęczony. Musiałaś zrobić to delikatnie. 

Najpierw przesunęłaś obie nogi tak, by dotykały ziemi. Potem uniosłaś delikatnie jego ręce i ułożyłaś na oparciu krzesła, by się nie zsunęły i, zanim wstałaś, po napawałaś się jeszcze przyjemnym uczuciem, które pojawiło się w momencie znalezienia się na jego kolanach. 

Kiedy mruknął coś przez sen, przestraszyłaś się, czy aby go nie obudziłaś, ale był to fałszywy alarm. Przewrócił tylko głowę na drugą stronę i spał dalej. Po cichu wyszłaś z kokpitu i idealnie wpasowałaś się a harmonogram małego, który również wpadł na pomysł zjedzenia czegoś i szedł w Waszą stronę, by się upomnieć. Wzięłaś go więc na ręce i przygotowałaś dwie porcje zupy, której przepis był prosty jak budowa cepa, ale była dobra. Mały też tak myślał, bo zjadł wszystko i dobierał się do Twojej miski. 

***

Przez pierwszą godzinę młody siedział cicho. Co jakiś czas upominałaś go, co w zupełności wystarczyło, by Mando złapał dalej spał. Dziecięca energia okazała się jednak trudniejsza do ogarnięcia i kilka głośniejszych dźwięków z drugiego końca statku wystarczyło, by Wasz protektor stanął na równe nogi. 

-No i po spaniu- Powiedziałaś, a mały zaklaskał w ręce radosny, że jego tata da mu trochę atencji. Mando wszedł do pomieszczenia, w którym siedzieliście o wiele wolniej niż zazwyczaj. Pewnie nie do końca się wybudził - Jeśli jesteś głodny, to masz zupę w podgrzewaczu, a my pójdziemy z bobo coś porobić, hmm?

Mały zaprotestował, bardzo chcąc pognębić dziś swojego przybranego rodzica, ale koniec końców nie miał nic do gadania. 

-Vor'e* - Mruknął Mando - Doceniam to. 

-Możecie czuć się wyjątkowi. Jesteście pierwszymi osobami, którym gotuję z własnej woli - Uśmiechnęłaś się, gładząc jednocześnie dzieciaka po uszach. Mando westchnął bezgłośnie. Uwielbiał patrzeć, jak opiekowałaś się małym. Wiedział, że nie powinien, ale czuł wtedy ciepło bardzo zbliżone do tego, co pamiętał z dzieciństwa, kiedy jego rodzice jeszcze żyli. 

-(Imię), pamiętasz, co mówiłem odnośnie niego? 

-Pamiętam, szukasz jego rodziny. 

-Albo kogoś, kto go wyszkoli. Szukam Jedi - przypomniałaś sobie moment, kiedy spytał się, czy jakiegoś nie znasz - Naszym kierunkiem jest teraz księżyc Corvus. Tam, według jednej kobiety, ukrywa się Jedi, która mogłaby go wyszkolić. 

-I wtedy... - Zdałaś sobie sprawę, że Twoja przygoda z małym i Mandalorianem może się bardzo szybko skończyć. Przełknęłaś ślinę i przeniosłaś wzrok na podłogę - Co wtedy?

-Nie wiem - Przyznał po chwili - Nie wiem nawet, czy ją tam znajdziemy. 

-Rozumiem - Milczeliście przez dłuższą chwilę, ale potem zrobiłaś coś, czego się nie spodziewał. Myślał, że ta wiadomość mocno Cię przybije, w końcu bardzo się ze sobą zżyliście i też nie miał ochoty się rozstawać (było to jednak dla bezpieczeństwa małego), więc tym większe oczy zrobił na widok uśmiechu, który rozświetlił Twoją twarz - Będziemy się martwić później. Na razie cieszmy się pozostałym czasem, prawda?

Podniosłaś dzieciaka nad swoją głowę, a ten szczerze się roześmiał. Mando przymknął z ulgą oczy. Nie lubił widzieć Cię smutnej ani nie był również mistrzem pocieszania, a to byłoby konieczne po rozstaniu ze szkrabem. Podobał mu się Twój sposób myślenia. 

***

Corvus wydawało się księżycem wyjątkowo nieprzyjemnym już na pierwszy rzut oka. Potem jedyna wioska, jaką zastaliście, okazała się miejscem zniewolonym przez kobietę, na której widok przeszedł Cię dreszcz, a instynkt kazał Ci się odwrócić i uciec. Co śmieszniejsze, wykorzystała fakt, że Mando to Mando i dała mu zlecenie na Jedi, której szukaliście. 

-Ironiczne - Mruknęłaś, patrząc pod nogi. Nie chciałaś się potknąć o jakiś wystający korzeń - Myślisz, że długo jeszcze zajmie szukanie jej?

-Nie wiem - Odparł zgodnie z prawdą - Może być wszędzie. 

-A gdyby tak... Zacząć ją wołać?

-Możesz spróbować - przyłożyłaś ręce do twarzy i wzięłaś głęboki oddech. 

-Wszystkich Jedi w okolicy uprasza się po odbiór zielonego pakunku! Powtarzam komunikat! Wszystkich Je... - Nie dokończyłaś, ponieważ usłyszałaś za sobą szybkie kroki. Wokół unosiła się delikatna mgła, więc zamiast aktualnej postaci, zauważyłaś wpierw dwie, białe kreski, zbliżające się z każdą sekundą - Hej Mando, chyba zadziałało! Cześć, miło cię...

Nie zdążyłaś dokończyć, ponieważ Mando chwycił Cię za kołnierz i pociągnął do tyłu, nim broń zwana mieczem świetlnym dosięgnęła Twojej głowy. Otworzyłaś szerzej oczy i schowałaś za swoim protektorem. Był zdecydowanie bardziej zabezpieczony, wątpiłaś, czy jakakolwiek broń ręczna jest wstanie przebić Beskar. 

-Agresywni są ci Jedi - Szepnęłaś, uważnie przyglądając się kobiecie rasy Togruta. Słyszałaś o niej, ale nigdy nie miałaś okazji nikogo takowego zobaczyć. Jej skóra była w odcieniu pomarańczowego, a jej oczy; intensywnie niebieskie. Świecąca, biała dłoń w jej rękach emitowała ciepło i wolałaś nie wiedzieć, co było w stanie zrobić ze skórą. Uważnie świdrowała Was wzrokiem - Gdzieś czytałam, że wydry na widok zagrożenia pokazują swoje młode, żeby wzbudzić litość w drapieżniku. Gdzie jest młody?

-Ashoka Tano - Zaczął Mando, ignorując Twoje wcześniejsze słowa - Przysłała mnie Bo-Katan.

Wyraz jej twarzy drastycznie się zmienił. Widocznie musiały mieć do siebie zaufanie, ponieważ opuściła miecze świetlne. Nadal stała na ugiętych nogach, gotowa do ataku lub obrony, ale wątpiłaś, by Was zaatakowała. Musiała być czujna, ponieważ naprzeciwko niej stał Mandalorian, a z tą frakcją Jedi nie byli w dobrych stosunkach (wina dawnych, nierozwiązanych konfliktów), ale ani nie miał wyciągniętej broni, ani jego mowa ciała nie wskazywała na chęć potyczki. No i bronił Ciebie, a wiadomo, że kobiety łagodzą obyczaje. Do końca przekonał ją jednak widok dziecka, które stało niedaleko Was i łagodnie przyglądało się całej sytuacji. Wyczuła w nim coś, czego nie czuła od dawna. 

-Potrzebujemy twojej pomocy - Odetchnęliście z ulgą, na dźwięk wyłącznych ostrzy. 


Vor'e - dziękuję

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro