Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

- Wszystkiego najlepszego córeczko!

Mocno wycałowałam dziewczynkę. Maja właśnie skończyła 6 lat. Mała Nowowsiak rośnie jak na drożdżach. A równocześnie zaczyna coraz bardziej przypominać swojego ojca. Minęło już ponad 6 lat. 6 długich lat, a ja nadal się z tym nie pogodziłam. Kiedy już zaczyna mi się wszystko układać w głowie, wystarczy jedno spojrzenie na jego małą kopię i wszystkie wspomnienia wracają. Gdyby nie ta kłótnia, byłby tu teraz z nami. Może mielibyśmy więcej dzieci. Wszyscy stalibyśmy tutaj uśmiechnięci, świętując urodziny córki. Ale nie, życie nie zawsze toczy się tak jak my chcemy. Często dręczyłam się tym, że mogłam chociaż raz odebrać od niego telefon. Przez pierwsze dwa lata dzwonił do mnie regularnie, po kilka razy w miesiącu. Później dzwonił już tylko raz w roku. 18.07. Zawsze w tym dniu świętowałam razem z Mają moje urodziny. Zawsze równo o 21.15 rozlegał się telefon, który od razu odrzucałam. Mimo takiej ilości lat, nadal doskonale pamiętał godzinę moich narodzin. Nie miałam odwagi odbierać. Może dlatego, że po prostu bałam się usłyszeć co ma mi do powiedzenia? Może dlatego, że nadal jest moim mężem i jakaś część mnie potrzebuje go do życia? A może dlatego, że po prostu nadal cholernie go kocham? W ten dzień, gdy córeczka już śpi, zawsze siadam na ziemi w mojej sypialni i otwieram jeden album. Przeglądam zdjęcia, na których byliśmy tacy szczęśliwi i zakochani w sobie. Ja w pięknej, białej sukni, on w garniturze. Ten dzień był jak z bajki, taki jak sobie wymarzyliśmy. I te dwa złote krążki błyszczące na naszych palcach. Zawsze wtedy wyciągam z szuflady moją obrączkę i zakładałam na tę jedną noc w roku. Przeglądając zdjęcia, mam łzy w oczach. Jednak, gdy dochodzę do końca, ryczę jak bóbr. „Zostaliśmy stworzeni z miłości, przez miłość, dla miłości. H&P 18.07.2013" Ten piękny, złoty grawer błyszczy w moich załzawionych oczach. Wyobrażam sobie wtedy Piotrka tuż obok mnie, trzymającego mnie za rękę. Ciekawi mnie, czy się zmienił? Czy wydoroślał trochę, czy nadal wygląda jak mały zagubiony chłopczyk? Jakim byłby ojcem? Myślę, że wspaniałym. Jego największym marzeniem było spłodzić własną drużynę siatkarską. Tymczasem mogę się tylko domyślać jaki byłby szczęśliwy z bycia ojcem.

- Mamo! Mamo!

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Mai i delikatne ciągnięcie mnie za rękę. Szybko potrząsnęłam głową, żeby odgonić wszystkie wspomnienia.

- Tak kochanie?

- Kiedy jedziemy do dziadków?

- Jutro rano. Dlatego teraz pójdziesz grzecznie spać, żebyś miała dużo sił. Już, szoruj do łazienki.

Dziewczynka posłusznie ruszyła w kierunku toalety. Gdy była już w drzwiach, zatrzymała się.

- Mamusiu, przyjdziesz dać buzi na dobranoc?

- Pewnie kochanie - uśmiechnęłam się do córki.

Ta mała dawała mi siłę do życia. Gdyby nie ona, nie wiadomo jak poradziłabym sobie z rozstaniem. Jednocześnie była osobą, która na nowo rozdrapywała wszystkie wspomnienia, a z drugiej strony była lekarstwem na nie wszystkie. Tak bardzo cieszę się, że mam ją przy sobie. Poszłam zaraz za dziewczynką, żeby pomóc jej w łazience. Następnie położyłam ją do łóżka i mocno okryłam kołdrą. Ucałowałam ją delikatnie w czółko i wyszłam, gasząc za sobą światło. W drzwiach zatrzymał mnie cichutku głosik.

- Mamusiu, dlaczego tatusia nie ma?

Westchnęłam cicho. Wiedziałam, że to pytanie na pewno kiedyś wypłynie z jej ust. Musiałam jej jakoś wszystko wytłumaczyć, ale postanowiłam nie kłamać. Mimo, że ma dopiero 6 lat, jest bardzo mądrym dzieckiem. Zaświeciłam światło i podeszłam do niej. Usiadłam na skraju łóżka i przygarnęłam głowę córki do siebie.

- Taty nie ma, bo kiedyś bardzo się z nim pokłóciłam i się rozstaliśmy.

Powód naszej kłótni postanowiłam zataić. Dziecko nie musiało na razie wiedzieć, co tak naprawdę się stało.

- Tatuś mnie nie kocha?

- To nie tak kochanie. Tata nie wie, że jesteś jego córeczką.

Tego byłam w stu procentach pewna. Rodzice Piotrka wiedzieli o małej, ale widzieli ją tylko na zdjęciach i obiecali nie mówić synowi. Jego siostra także obiecała milczeć, a moi rodzice wiernie dochowywali tajemnicy. Kiedyś na pewno się dowie, chociażby przez małą, która w końcu zapragnie z nim kontaktów.

- Ale myślę, że tatuś jak tylko by cię zobaczył, to pokochałby cię najbardziej na świecie.

- Tak jak ty?

- Tak - uśmiechnęłam się. - Tak jak ja. Wiesz, jesteś bardzo podobna do taty. Masz takie same oczka jak on.

- Opowiesz mi o tacie?

- Jutro kochanie, teraz musisz iść spać.

Ponownie pocałowałam córkę i wyszłam, gasząc światło. Mała teraz nie da za wygraną. Będzie ciągle wypytywać o ojca, chcąc wiedzieć jak najwięcej. Jej ciekawska natura, którą zresztą odziedziczyła po Piotrku, doprowadzi mnie kiedyś do grobu. Jednak to było nieuniknione. Dziewczynka robi się coraz starsza i logiczne jest, że wypytuje o ojca. A mnie przez to dręczą ogromne wyrzuty sumienia. Odrzucając wszystkie połączenia i uciekając przed mężem, zabrałam jej możliwość wychowywania się z dwojgiem rodziców. Z perspektywy czasu wszystko wygląda inaczej. Jeszcze 6 lat temu byłam święcie przekonana, że Piotrek mnie zdradził. Nie obchodziły mnie jego tłumaczenia i próby wytłumaczenia wszystkiego. Po prostu go nie słuchałam. Zebrałam się i niewiele myśląc uciekłam na drugi koniec Polski. Jednak teraz, po upływie czasu, zaczynam mieć coraz większe wątpliwości. Może powinnam go wysłuchać? Może powinnam dopuścić go do głosu? Może tak naprawdę wcale mnie nie zdradził? Właśnie taka była moja natura. Uciec od kłopotów jak najdalej się da. Z jednej strony dobrze mi się żyło w Gdańsku. Morze na wyciągnięcie ręki, dobra praca, mieszkanie i szkoła dla małej. Ale z drugiej strony tęsknię za moim Zakopanem. Tęsknię za domem rodzinnym, za górami, za pięknymi widokami i za pewną osobą, przez którą stamtąd wyjechałam. Musiałam. Nie mogłabym żyć w miejscu, gdzie prawie każde drzewo i każdy krzak przywołuje jakieś wspólne wspomnienia. Po drugie wtedy Piotrek na pewno by mnie odnalazł i wszystkiego się dowiedział. A tak to w życiu by mu do głowy nie wpadło, że jestem na drugim końcu Polski. Po raz pierwszy od wyjazdu wracam do domu. Rodzice przyjeżdżali zawsze na święta razem z moim młodszym bratem. Maciek w styczniu skończył 18 lat. Wspiera mnie mocno przez cały czas. Jednak Zakopane ze zdjęć i z opowiadań rodziców i brata to nie to samo, co Zakopane na żywo. Zasłużony urlop w pracy w końcu się na coś przyda. Maj, moje kochane góry i urlop. Szykują się naprawdę ciekawe dwa tygodnie.

*

Nie zdradziłem jej. Od tego należy zacząć. W życiu nie mógłbym tego zrobić. Za bardzo ją kocham i nie widzę świata poza nią. Poza tym obrączka, którą nadal noszę na palcu, ma dla mnie zbyt wielkie znaczenie. To nie jest tylko głupi, błyszczący pierścionek. To znak miłości, znak złożonej sobie przysięgi, biorąc Boga na świadka. Czy to naprawdę miało tak małe znaczenie, że mógłbym bez skrupułów wszystko złamać? Nie dla mnie. „Dopóki śmierć nas nie rozłączy." Tylko, że w naszym przypadku nie wyszło. Do tej pory przeklinam się w duchu, że mogłem zrobić więcej. Mogłem pobiec za nią po tym, jak spoliczkowała mnie, nie dając mi dojść do głosu i wybiegła z mieszkania. Szukałem jej, nadal szukam. Ale nie jest to takie proste. Nie mam pojęcia gdzie wyjechała. Jej rodzice i brat nie chcą nic powiedzieć. Napisałem tysiące wiadomości, dzwoniłem tysiące razy. Wszystko zostało odrzucone. Zastanawiało mnie, co ona robi przez ponad 6 lat sama gdzieś w Polsce. Z jej gadulstwem, ciężko chyba wytrzymać samemu. Chyba, że nie jest sama. Może ma już kogoś i to jego zasypuje milionem słów. Może już do kogoś uśmiecha się w taki sposób, jak kiedyś uśmiechała się do mnie. Może już inne usta smakują tych cudownych, mięciutkich ust. Chcę ją odnaleźć i wszystko wytłumaczyć. Nawet jeżeli już ułożyła sobie życie, chcę żeby znała prawdę. Tylko nie wiem, jak mam to zrobić. W jaki sposób mam ją odnaleźć? Jak mam zawalczyć o swoją miłość? Po jej wyjeździe w mieszkaniu jest wszystko tak, jak było. Wszystkie jej rzeczy są na tym samym miejscu. Nasze wspólne zdjęcia nadal stoją na komodzie w salonie i wiszą na ścianie w sypialni. Gdzieś tam podświadomie liczę na to, że któregoś dnia Hania wróci i wszystko będzie jak dawniej. Będziemy żyć w miłości i będziemy mieć dzieci, o których zawsze tak marzyłem. Staram się być twardy. Być twardy przy moich rodzicach i siostrze. Ewa jednak zna mnie na wylot i doskonale wie jak mi ciężko. Mimo, że jest starsza tylko 3 lata, potrafi tak bardzo podnieść mnie na duchu, jakby miała ogromne doświadczenie w życiu. Jednak był dzień, w którym kompletnie odpuszczałem. 18.07 Urodziny Hani i rocznica naszego ślubu. Zawsze równo 21.15 dzwoniłem do mojej żony. Odrzucała, jednak każdego roku miałem nadzieję, że może odbierze. Nie szedłem wtedy do pracy. Zamykałem się w mieszkaniu. Potrafiłem cały dzień przeleżeć w łóżku, oglądając płytę z naszego ślubu i nasze wspólne zdjęcia. Na wszystkich byliśmy tacy szczęśliwi. Dlaczego nie mogło być tak teraz? Dlaczego życie nie może być proste i toczyć się tak, jak chcemy? I jeszcze te klucze, które cały dzień obracam w rękach. W dużej mierze przez te klucze nie mam jej ze mną. Miała być niespodzianka, a wyszło gówno. Czy kiedykolwiek będę chociaż w małym stopniu tak szczęśliwy, jak w dniu naszego ślubu? Czy kiedykolwiek jeszcze zobaczę moją żonę? Czy kiedykolwiek jeszcze usłyszę kocham cię? Nie wiem. Ale jedno wiem na pewno. Nawet jeżeli już nigdy jej nie zobaczę, nie będę w stanie związać się z żadną inną kobietą. Na żadną inną nie będę w stanie spojrzeć tak, jak patrzyłem na Hanię. Ogląda się za mną mnóstwo kobiet. Według Ewy jestem bardzo przystojny i jest to zupełnie normalne. Wiele kobiet proponowało mi związek, czy chociażby randkę. Jednak wszystkie zbywałem. Zbywałem podniesieniem prawej dłoni i pokazaniem serdecznego palca. Błyszcząca obrączka gasiła nadzieję wszystkich kobiet. Mimo, że nie tutaj, nie przy mnie, ale gdzieś tam w świecie jest moja żona. Zawsze o tym pamiętam. Byliśmy młodzi, biorąc ślub. Dwoje 22 latków staje na ślubnym kobiercu. W obecnych czasach ślub w tak młodym wieku oznaczał jedno. „Wpadłam, jestem w ciąży." Jednak w naszym przypadku było inaczej. W naszym przypadku znaczyło to jedno wielkie „kocham cię". Znaliśmy się od początku podstawówki. Chodzić zaczęliśmy w gimnazjum. Oświadczyłem się w 20 urodziny Hani. Ludzie pytali dlaczego. Czemu chcemy już związać się tak poważną przysięgą. Mieliśmy na to jedną odpowiedź. „Nie istnieje żaden powód do miłości." Rodzice nie robili zbyt dużych problemów. Wiadomo, tata trochę pomruczał, że to jeszcze za wcześnie na tak poważne decyzje, ale jak przyszedł dzień ślubu, nie ukrywał radości. Jedynie jego mina po ucieczce Hani, mówiąca „a nie mówiłem", świadczyła, że nie był zbyt zadowolony ze ślubu. Ale ja tego nie żałuję. Nie żałuję żadnej sekundy spędzonej z Hanią. Nie żałuję, że wzięliśmy ślub, mimo, że cieszyliśmy się małżeństwem niecałe trzy miesiące. Nigdy nie będę tego żałował, nawet jeżeli już więcej nie zobaczę mojej żony.

*
Hejka! Ta książka siedzi w mej głowie już dłuższy czas. Dzisiaj prolog, taki mały zarys sytuacji. Od razu mówię, że rozdziały nie będą się pojawiać regularnie. Jak przyjdzie wena i coś napiszę, to wstawię. Postaram się, żeby rozdziały były długie. Także zapraszam na nową historię!

Kocham
Ola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro