Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Nie wiem co sobie myślałam, wyobrażając sobie, że go tutaj nie spotkam. Nie wiem, jak miałam go nie spotkać w jedynym kościele w promieniu 10 kilometrów, w którym w niedzielę odbywała się tylko jedna msza i gdzie przychodzili wszyscy najbliżsi mieszkańcy. Oczywiście wywołałam niemałe poruszenie, zwłaszcza wśród starszych pań, które mnie poznały. Do tego Maja powodowała zamieszanie, bo zniknęłam i nagle wracam z dzieckiem, do tego udaję, że nie znam własnego męża.

W trakcie trwania mszy czułam na plecach przeszywające spojrzenie Piotrka, ale za wszelką cenę starałam się nie odwracać. Po wyjściu z kościoła chciałam jak najszybciej zniknąć, jednak nie udało mi się to i mężczyzna zatrzymał nas tuż przed samochodem. Staliśmy tak i gapiliśmy się na siebie, aż Maja postanowiła przejąć inicjatywę.

- Cześć - pomachała do Piotrka i pięknie się uśmiechnęła.

- Cholera, naprawdę jesteś do mnie podobna - podrapał się po karku i wpatrywał się uważnie w dziewczynkę.

- Mama też tak mówi - ucieszyła się. - I mama mówi, że nie wolno mówić cholera.

- Właśnie - syknęłam w kierunku wyraźnie zszokowanego Piotrka.

On jedynie westchnął ciężko na ton mojej wypowiedzi i przeniósł swoje spojrzenie na mnie.

- Przepraszam za tamto. Powiedziałem za dużo, nie rozumiałem twojego kąta patrzenia.

- Yhym, powiedziałeś za dużo. Zrobiłeś też za dużo. Idziemy - zwróciłam się do córki i chwyciłam ją za rękę.

Odeszłyśmy kawałek, gdy zatrzymał nas głos mężczyzny.

- Czekajcie! Może byśmy skoczyli na jakieś lody czy coś?

Uśmiechnął się do mnie delikatnie i czekał na reakcję. Maja już się cieszyła, a ja milczałam.

- Nie - w końcu odparłam. - Nie dzisiaj.

- Ale mamo.

- Nie, wracamy do domu, babcia czeka z obiadem - chwyciłam mocno rękę córki i pociągnęłam ją w stronę samochodu, zostawiając za sobą zawiedzionego Piotrka.

*

Siedziałam na tarasie i patrzyłam na zachodzące słońce. To był ten moment, gdy zebrało mi się na przemyślenia. Spędziłam tak ponad godzinę i doszłam do wniosku, że zachowuję się nie fair w stosunku do Piotrka. Ciągle winię go za coś, a nie pozwoliłam mu się w ogóle wytłumaczyć. Tymczasem wina leży także we mnie, bo nie powiedziałam mu, że ma dziecko. Dlatego wysłałam mu krótkiego smsa z prośbą, aby przyjechał. Odpisał, że będzie za moment i tak też się stało. Podszedł do mnie nieco nieśmiało, a ja ruchem ręki poprosiłam, aby usiadł obok. Siedzieliśmy dobrą chwilę w ciszy, aż postanowiłam się odezwać.

- Przepraszam. Ciągle cię winię, a nie pozwoliłam ci się wytłumaczyć i nie widziałam winy w sobie, przepraszam.

Pokiwał jedynie głową i wpatrywał się w jakiś punkt przed nami.

- Ja też przepraszam. Przepraszam, że tak zareagowałem, po prostu cholernie zabolało, że przegapiłem tyle momentów z życia własnego dziecka.

Tym razem ja powtórzyłam jego gest i nadal obserwowałam niebo.

- Ta kobieta, to była moja koleżanka z podstawówki, a zarazem żona najlepszego kumpla z przedszkola. Jest architektem, robiła projekt naszego domu, który wybudowałem.

- Wybudowałeś dla nas dom?

Spojrzałam na niego ze łzami w oczach i niedowierzaniem. Pokiwał głową i spojrzał na mnie.

- To miała być niespodzianka na naszą pierwszą rocznicę - w tym momencie po moich policzkach zaczęły spływać łzy. - Wtedy przyszła do mnie z finalnym projektem, przytuliłem ją w podzięce, a to wino było przyszykowane na randkę niespodziankę z tobą. Nie spodziewałem się, że ona wtedy przyjdzie, a nie chciałem jej wyrzucać - westchnął ciężko. - Przepraszam - wstał i skierował się do wyjścia.

Podniosłam głowę i spojrzałam na odchodzącego mężczyznę. Na mojej twarzy malował się olbrzymi szok, wzruszenie, a przede wszystkim ból. Bolało, że nie pozwoliłam mu powiedzieć tego 7 lat temu. Wystarczyło, że pozwoliłabym mu wtedy dojść do głosu, a nasze życie i życie naszej córki wyglądałoby zupełnie inaczej. Skąd miałam pewność, że mówił prawdę? Piotrek nigdy nie potrafił kłamać. A zwłaszcza w poważnych momentach.

Długo spoglądałam na drogę, którą odjechał mężczyzna. Nagle usłyszałam tupot małych stóp, więc szybko starłam łzy z policzków i starałam się poprawić wyraz twarzy. Maja podbiegła do mnie roześmiana i wskoczyła na moje kolana.

- Co się stało mamo? Czemu płakałaś?

- Nic się nie stało, kochanie - pogładziłam córkę po włosach. - Po prostu się wzruszyłam.

Dziewczynka pokiwała głową i wtuliła się ufnie w moją klatkę piersiową. Jako dziecko uwielbiałam takie momenty z moją mamą i miałam nadzieję, że Maja postrzegała je podobnie.

- Wiesz Maju, tata będzie chciał z tobą spędzić trochę czasu.

- Tak? Super, kiedy?

- Nie wiem, jeszcze nie ustalaliśmy. Ale wiesz, musisz być bardzo wyrozumiała, dla taty to nie jest łatwe.

- Jest na mnie zły?

- Nie, ale ja trochę go skrzywdziłam. Trochę bardzo. A ciebie bardzo chce poznać i bardzo się cieszy, że wreszcie będzie mógł - uśmiechnęłam się do małej.

- Nie martw się mamo, tata na pewno ci wybaczy - ucałowała mnie w policzek i pobiegła do domu.

Uśmiechnęłam się delikatnie. Gdyby tylko życie naprawdę było takie proste, jakie jest w oczach dziecka.

*
Hejka kochani! Witam was w kolejnym rozdziale, który miał się pojawić dużo wcześniej, ale wena zawiodła. Obiecywałam regularność, a tymczasem zawaliłam. Dlatego nie chcę mówić kiedy pojawi się następny rozdział. Jak będzie, to będzie, oby jak najszybciej. Tymczasem zapraszam na instagrama i do innych książek. Miłego tygodnia.

Kocham
Ola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro