4
Odkąd pamiętam, zawsze uwielbiałam kwiaty. Mama zaszczepiła we mnie miłość do nich. Mieliśmy za domem ogródek, w którym w dzieciństwie przesiadywałam długimi godzinami. Uwielbiałam plewić, wyrywać chwasty i pielęgnować roślinki, a następnie obserwować jak pięknie rosną. Piotrek doskonale znał moją pasję, dlatego na każdą okazję do prezentu dołączał jakiegoś nowego kwiatka do ogródka.
Rodzice byli w pracy do późna, a Maja oglądała jakiś film z moim młodszym bratem, więc postanowiłam udać się do moich kochanych kwiatów. Słońce właśnie zachodziło i widok był przepiękny. To są właśnie plusy mieszkania w górach i do tego w miejscu, gdzie nie ma zbyt wielkiej zabudowy. To był jeden z tych widoków, które można zaliczyć do najpiękniejszych. Mnóstwo zachodów i wschodów słońca obejrzałam w życiu. Większość wraz z Piotrkiem. Ukucnęłam nad kwiatami i zaciągnęłam się ich wonią. Mama nie zaniedbała ich. I byłam z tego powodu bardzo zadowolona. Może nie będę w tym momencie zbyt oryginalna, ale moimi ulubionymi kwiatami są róże. To właśnie nad nimi pochylałam się najdłużej.
- Jesteście takie piękne - wzięłam pęk w dłoń i delikatnie pogładziłam.
- Ty jesteś o stokroć piękniejsza.
Podniosłam się gwałtownie na dźwięk tego głosu. Nie musiałam wcale patrzeć w stronę, z której dochodził, bo ten głos rozpoznałabym wszędzie. Odsunęłam się od rabatki i zamaszystym krokiem podeszłam w stronę mężczyzny, który stał tuż obok ogrodzenia.
- Czego chcesz?
- Nie chciałaś się ze mną spotkać, to sam do ciebie przyszedłem.
Odwróciłam się tyłem do niego i przetarłam twarz dłońmi. Znowu to samo.
- Bo nie chcę z tobą rozmawiać, rozumiesz? Nie ma o czym.
- Jest o czym. I choćbyś broniła się rękami i nogami, ja i tak wyjaśnię ci wszystko po kolei. Bo zasługujesz na wyjaśnienia.
Westchnęłam cicho i wróciłam do kwiatów. Skoro już tutaj przyszedł, to przecież może chwilę zostać, prawda? On włożył ręce do kieszeni i wpatrywał się przez chwilę w słońce, które właśnie schowało się za horyzontem. Następnie podszedł w moja stronę i stanął mi tuż za plecami. Nagle ściągnął z siebie bluzę i podstawił mi pod nos.
- Weź, jest chłodnawo.
- Nie chcę, ciepło mi - założyłam ręce na piersi i tępo wpatrywałam się w krajobraz przed nami.
- Przecież widzę, że masz gęsią skórkę.
Tylko, że to wcale nie z zimna. Ale przecież nie powiem mu, że to dlatego, że stoi tuż za mną i czuję jego oddech na karku. Dlatego schowałam dumę do kieszeni, wzięłam odzienie od Piotrka i założyłam przez głowę na siebie. Bluza pachniała, jak on i to wcale nie ułatwiało mi rozmowy, która mnie zaraz czekała.
- Skąd ty się tu właściwie wziąłeś?
- Dziura w płocie nadal jest - wskazał palcem na wspomniane miejsce.
W samym rogu podwórka ogrodzenie oderwało się od słupka przy jednym z silniejszych wiatrów. Dzięki temu, gdy odchyliło się siatkę, bez problemu można było przejść. Piotrek często się tędy zakradał, gdy nie mogłam wyjść, bo na przykład miałam się uczyć. Nie sądziłam, że teraz może się tam zmieścić.
- Pamiętasz, jak się do ciebie zakradałem?
Te wspomnienia wywołały delikatny uśmiech na mojej twarzy, który za wszelką cenę starałam się ukryć przed mężczyzną. Nie dałam rady i on zaraz z zadowoleniem odnotował, że udało mu się spowodować uśmiech na mojej twarzy.
- Ja wiem, że spieprzyłem - stanął przede mną i starał się spojrzeć mi w oczy. - Ale to wszystko nie tak, jak myślisz.
- Oklepany tekst - prychnęłam.
- Hania, proszę cię. Pozwól mi tylko wszystko wyjaśnić i dam ci spokój.
Już miałam coś odpowiedzieć, gdy przerwał nam tupot małych, biegnących stóp. Cholera, nie tak mieli się poznać.
- Mamo! Głodna jestem, chodź już na kolację!
Maja przybiegła do mnie i na widok Piotrka zatrzymała się w miejscu. Patrzyła na niego podejrzliwie, a on spoglądał raz na mnie, a raz na małą z ogromnym szokiem wymalowanym na twarzy.
- Chodź - chwyciłam dziewczynkę za rękę i zaczęłam podążać w kierunku domu. - Idź już - rzuciłam do mężczyzny.
Przez chwilę stał w miejscu, aż nagle zaczął krzyczeć.
- Hania! Hania, porozmawiaj ze mną, do cholery!
Nie słuchałam go, tylko uparcie kroczyłam przed siebie. Nagle Maja zrobiła coś, czego totalnie się nie spodziewałam. Puściła moją rękę, odwróciła się i podbiegła do Piotrka.
- Jak ma pan na imię?
- Piotrek - odpowiedział z jeszcze większym szokiem niż wcześniej.
Nie był idiotą, sam zapewne widział w tej małej istocie swoją kopię.
- A uśmiechnie się pan?
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i na jego policzkach pojawiły się te cudowne dołeczki. Wtedy Maja także się uśmiechnęła. Moja córka była zdecydowanie zbyt mądra. Podeszłam do niej, chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam w stronę domu. Zostawiłam za sobą osłupiałego Piotrka, a obok mnie szła jego mała kopia, która ciągle szeptała, że to jest tata. Wiedziałam, że czekają mnie poważne rozmowy z jednym, jak i z drugim. I totalnie nie byłam na te rozmowy gotowa.
*
Hejka! Mamy kolejny rozdział, a w nim jedna tajemnica wychodzi na jaw. Jak zareaguje Piotrek na wieść, że ma córkę? Co zrobi Hania? Wpadajcie do innych książek i na instagrama. Miłego tygodnia.
Kocham
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro