Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 15

Czuję się totalnie zagubiona. Przez resztę weekendu, snuję się z kąta w kąt, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca w całym penthousie. Niczym wypuszczona nad bezkresnym oceanem mewa, która zatacza coraz większe kręgi, nie zauważając ani skrawka bezpiecznego lądu.

Rozkładam się w fotelu naprzeciwko przeszklonej ściany w salonie, tylko po to, żeby po chwili przenieść się na sofę w moim pokoju albo zrobić następne kółko po holu. Nie pomaga mi nawet normalnie niezwykle cenny w takich sytuacjach smartfon. Tym razem jakoś nie potrafię znaleźć w sieci niczego, co chociaż na chwilę skupiłoby moją uwagę, odciągając myśli od ostatnich wydarzeń. Po kilkunastu minutach scrollowania nieśmiesznych memów i nieinteresujących mnie postów z życia innych osób zrezygnowana odrzucam telefon na stolik.

Chwilę później znowu po niego sięgam i otwieram okno czatu z Mariką. Wystukuję kolejne wersje wiadomości do niej, tylko po to, żeby po przeczytaniu zaraz je skasować. Wszystkie brzmią źle i wydają się niewłaściwe. Niezależnie od tego, czy pytam o wydarzenia z klubu, nasz spacer czy morderstwo. Zrezygnowana wygaszam ekran i osuwam się na sofę, przymykając powieki.

Wyobraźnia natychmiast podsuwa mi obraz Mariki. Jej rozsypane na ramionach blond włosy kręcą się pod wpływem wilgoci. Niebieskie oczy błyszczą, a pociągnięte szkarłatną pomadką usta rozchylają się, kiedy mówi albo... śpiewa.

Próbuję wyrzucić dziewczynę ze swoich myśli, ale im bardziej się staram, tym mniej mi to wychodzi. Wreszcie zirytowana prostuję się. Znowu sięgam po telefon. Wcześniej nie zamknęłam okna czatu, więc pod wpływem impulsu piszę jak najkrótszą wiadomość i zanim zdążę się rozmyślić, dotykam ikonki „wyślij".

AGATA

Hej, może w końcu powiesz mi, dlaczego wczoraj tak zniknęłaś?

Nie czekam długo na odpowiedź.

MARIKA

Niby dlaczego miałabym?

AGATA

Bo zostawiłaś mnie samą bez słowa wyjaśnienia?

MARIKA

Jesteś dorosła. Nie muszę cię ciągle ratować ani niańczyć.

Zła zaciskam usta, bo spodziewałam się różnych odpowiedzi wymówek czy przeprosin, ale nie czegoś takiego. Bez zastanowienia wystukuję kilka nieskładnych słów.

AGATA

Nie niańczyłaś. Byłyśmy razem. I Ty to zaczęłaś.

MARIKA

Tylko się przeszłyśmy.

Już nie jestem po prostu zirytowana czy zła. Ostatnia wiadomość naprawdę mnie zabolała. Jakby przekreślała to, co wcześniej wydarzyło się między nami. Cokolwiek właściwie to było.

AGATA

Jak to tylko przeszłyśmy???

MARIKA

No normalnie.

Już chcę odpisać, ale dostaję dwie kolejne wiadomości.

MARIKA

Wgl to teraz zajęta jestem.

Nara

Na potwierdzenie tego, że Marika kompletnie mnie olała, zielone kółeczko przy jej awatarze znika. Poszła sobie, zamiast upragnionych odpowiedzi, rzucając mi w twarz jedynie „nara".

Czuję się nawet bardziej upokorzona niż podczas pierwszej lekcji, w trakcie której przewróciłam się przed całą klasą, robiąc z siebie kompletną kretynkę. Wtedy mogłam mieć pretensje do męczącej mnie nauczycielki czy wrednych „koleżanek" z klasy, a teraz sama jestem sobie winna. Pozwalam Marice sobą manipulować, jakbym była jednym ze śliniących się na jej widok kolesi. A ja przecież...

Urywam. Muszę przyznać przed samą sobą, że, chociaż od wczorajszej nocy ciągle się nad tym zastanawiam, nadal nie wiem, co myślę o dziewczynie. No ale na pewno się do niej nie ślinię. Chyba, że nazwie się tak całowanie...

Sama myśl o tym sprawia, że moje policzki płoną rumieńcem. Wspomnienie okazuje się niesamowicie intensywne i niemal znowu czuję dotyk jej warg na ustach i łaskotanie włosów na policzku. Nie rozumiem, co się ze mną dzieje.

Do tej pory nigdy się nie zakochałam, ani nie zauroczyłam, więc nie znam tych uczuć. Wydawało mi się, że przez mój introwertyczny charakter i fobię społeczną, w ogóle nie jestem do nich zdolna. Ale może właśnie na tym to polega, że nie można przestać o kimś myśleć i pragnie się być jak najbliżej tej osoby? Tylko jeżeli tak, to dlaczego Marika uznała to za zwykły spacer?

Przecież raczej nie całuje się z każdym, kto jej się nawinie, więc dla niej to też musiało coś znaczyć. A może ona właśnie tak robi i dla niej to nic wyjątkowego? Jak wyjście na imprezę dla trzydziestolatki, która była już na setkach podobnych i podchodzi do tego zupełnie inaczej niż nastolatka pierwszy raz wypuszczona przez rodziców do klubu.

Ponownie czytam wiadomości od Mariki, próbując zgadnąć, czy właśnie to próbowała mi zasugerować. Jednak tym razem moją uwagę przyciągają ostatnie słowa: „Wgl to teraz zajęta jestem". Wcześniej potraktowałam je, jak arogancką wymówkę, ale przecież naprawdę mogła nie mieć warunków, żeby ze mną porozmawiać. Sama też wolałabym nie pisać na prywatne tematy, mając tuż obok zerkającą mi przez ramię, wścibską psiapsi.

Zmęczona analizowaniem tego, co pomyślała albo zrobiła Marika znowu osuwam się na sofę. Znajduję tylko jedno wyjście z sytuacji. Muszę ją o to zapytać i to nie na Mes tylko face to face.

***

Kara znika gdzieś na resztę weekendu. Może szuka mordercy, tłumaczy się przed przełożonymi albo tworzy następny master plan. Nie wiem i nie jestem pewna, czy w ogóle chcę wiedzieć... Na szczęście agentka ani nie wtajemnicza mnie w swoje działania, ani nie wymaga, żebym jej pomagała, więc przynajmniej z nią na razie mam spokój.

Moja „opiekunka" nie pojawia się nawet w poniedziałek rano i wreszcie przygotowuję się do wyjścia bez wywieranej przez nią presji. Jednak wcale nie idzie mi szybciej. Wręcz przeciwnie, spędzam w garderobie prawie godzinę, przesuwając kolejne wieszaki.

Wreszcie zakładam spódniczkę w odcieniu pudrowego różu, białą koszulę, a na ramiona narzucam blezer do kompletu. Z jednej strony nikt mi nie zarzuci, że ukrywam się pod kapturem, z drugiej długie rękawy ze ściśle przylegającymi mankietami, zapięty pod szyję kołnierzyk i zakolanówki osłaniają niemal całe ciało.

Pod szkołę zawozi mnie jeden z szoferów. Przez całą drogę nie wypowiada ani jednego słowa, dzięki czemu od razu zaczynam go lubić. Zdecydowanie mamy identyczną, czyli zerową, potrzebę integrowania się z innymi osobami.

Wysiadam z auta, nerwowo przyciskając do biodra torbę. Biorę kilka głębokich oddechów, aby nieco się uspokoić i ruszam przez parking w stronę szkoły. Jak zwykle wbijam wzrok w ziemię, ale mimo tego jakimś cudem rozpoznaję stojącą kilkanaście metrów przed wejściem rudowłosą koleżankę Mariki. Ewidentnie się zawiesiła, bo przystanęła w pół kroku ze wzrokiem wbitym w ekran smartfona, jakby zapomniała o świecie wokół.

Normalnie, żeby nie zwróciła na mnie uwagi, wyminęłabym ją tak szerokim łukiem, jak to tylko możliwe. Jednak dziewczyna może wiedzieć coś interesującego o dramatycznych wydarzeniach piątkowej nocy. Dlatego zmuszam się do podejścia bliżej.

– Hej – mówię lekko drżącym głosem.

Chociaż chcę być miła, mimowolnie krzyżuję ręce na piersiach, aby osłonić przestrzeń przed sobą. Podobne odruchy okazują się silniejsze ode mnie.

– Och, cudownie cię widzieć! – Ewela opuszcza rękę z telefonem. – Jak się czujesz?

– Normalnie – wzruszam ramionami. – A czemu pytasz?

– Marika wspominała, co się stało. Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz?

Dziewczyna niespodziewanie podchodzi bliżej i mnie przytula. Nie zniechęca się nawet tym, że cała sztywnieję. To zdecydowanie najmilsza z przybocznych Mariki. Jednak, kiedy mnie puszcza, i tak wzdycham z ulgą.

– Jest okay. A co dokładnie mówiła wam Marika? – Niezbyt subtelnie sprowadzam rozmowę na interesujący mnie temat.

– W sumie jak na nią to bardzo mało. – Ewela wdycha. – Tylko, że jakiś facet się do ciebie po chamsku dowalał i go pogoniła, a później przypilnowała, żebyś bezpiecznie wróciła do domu. To takie przykre, że na pierwszym wyjściu z nami...

W tym momencie przestaję słuchać paplania dziewczyny, skupiając się na wersji zdarzeń, którą niby przedstawiła Marika. Z jednej strony oddycham z ulgą, że tak samo jak ja zataiła to, co zaszło między nami, dzięki czemu obie unikniemy plotek. Z drugiej czuję ukłucie złości, bo trochę jakby się nas wyparła...

Tą myśl nagle przerywa mi ryk silnika. Czarny ścigacz dwukrotnie okrąża parking, mijając stojące samochody jakby były chorągiewkami na torze przeszkód. Motocyklista ewidentnie popisuje się przed siedzącą z tyłu dziewczyną, która mocno obejmuje go w pasie. Na koniec zatrzymuje się tuż przed głównym wejściem pewnie po to, żeby miała jak najkrótszą drogę do przejścia.

Dziewczyna zeskakuje na chodnik. Dopiero kiedy zdejmuje kask, rozpoznaję wysypujące się spod niego blond loki. Ich właścicielka czeka aż jej partner również pozbędzie się hełmu, a następnie całuje go na pożegnanie. Krótko, ale jednak w usta.

– Kto to jest?! – pytam bardziej natarczywie, niż planowałam.

– Marika.

Ewela, może jest najmilszą, ale raczej nie najbardziej domyślną z dziewczyn, które do tej pory poznałam.

– Przecież wiem. Chodzi mi o tego kolesia.

Patrzy na mnie, jakbym zapytała, do czego służy mascara.

– No jej chłopak...

Obserwując, jak koleś w skórzanej kurtce z powrotem wsiada na motocykl, aż zaciskam usta. Nie rozumiem dlaczego, ale mam ochotę wydrapać mu oczy. Pierwszy raz do czegoś przydałyby mi się te długie tipsy...


********************************


Ten rozdział dedykuję @FilipZajac27 który czyta moją historię i zostawia masę szczerych komentarzy, chociaż nie przepada za kryminałami, thrillerami czy sensacją. To dla mnie szczególnie miłe!

Kochani, ten rozdział jest troszkę spokojniejszy, ale ostatnio było sporo akcji, więc chyba przyda nam się moment oddechu! A niecierpliwym obiecuję, że już następnym razem Nina znowu troszkę "poczaruje" w sieci...

Jak zwykle będzie mi niesamowicie miło, jeżeli zostawicie gwiazdkę, komentarz albo wiadomość. Uwielbiam Wasze domysły na temat tego, co wydarzy się dalej. To Wy jesteście sercem tej historii!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro