Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

84

- Otwórz - szepnęłam, rozłączając nasze usta.
- To pewnie listonosz - zmarszczył brwi, ponownie sie do mnie przysuwając.
- Filip - zachichotałam, odwracając głowę w bok tak, by nie miał dostępu do moich ust.
Niechętnie zwlekł się z kanapy i ruszył w kierunku drzwi.
- Idę już, idę ! - krzyknął kiedy dzwonek ponownie zagłuszył ciszę panującą w mieszkaniu.
Usiadłam na kanapie i zaplątawszy włosy w prowizoryczny kok, wygładziłam ubranie by nie wyglądało tak chaotycznie.
- Michał ? - z przedpokoju dobiegł mnie wyraźnie zdziwiony głos Filipa. Dochodziła już prawie 22.00, więc raczej nie spodziewaliśmy się już gości o tej porze. W dodatku z tak daleka. Podniosłam się z kanapy i ruszywszy w kierunku drzwi wejściowych
Gdy tylko napotkałam wzrokiem sylwetkę brata, dosłownie rzuciłam się w jego kierunku. Już po chwili byłam zamknięta w jego silnych ramionach.
Jakoś do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo tęsknię za tym przygłupem.Cholera, nie widziałam go zaledwie od trzech miesięcy...
- Woaah. Nicki... - zaśmiał się czochrając moje włosy - Ja też się stęskniłem.
 - Dlaczego nie uprzedziłeś że przyjedziesz ? Zorganizowała bym ci coś wygodniejszego do spania, niż kanapa - mruknęłam, odsuwając się od niego delikatnie.
- Powiedzmy, że nie planowałem tego.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na niewielką torbę podróżną, leżącą u jego stup. Uniosłam lekko brew, spoglądając to na niego, to na bagaż.
- Och... Mógłbym się tu zatrzymać na kilka dni ? - spytał niepewnie, dostrzegając moje zdezorientowane spojrzenie.
- Tak, jasne - uśmiechnęłam się - Stało się coś ?
- Nie - mruknął szybko, odwracając twarz w przeciwnym kierunku.
Coś w wyrazie jego twarzy niepokoiło mnie. Wyraźnie było widać, że coś dosłownie zżera go od środka, a za tymi "odwiedzinami" na sto procent kryje się coś jeszcze.
- Napijesz się czegoś ? - spytałam prowadząc chłopaka w kierunku salonu.  Niezdarnie podniósł swoją torbę i powlókł się za mną.  Gdy mój wzrok, skrzyżował się z wzrokiem Filipa, wiedziałam że on także przeczuwał że coś jest nie tak. Wzruszyłam lekko ramionami, starając wmówić sobie, że mam jakieś urojenia.
- Czegoś mocnego.
- Mam tylko piwo.
- Może być. - usiadł na jednym z końców kanapy - Fajnie się tu urządziliście.
- Ciesz się, że nie musiałeś w tym uczestniczyć. - mruknął Filip - Malowałem dwa razy tą samą ścianę, bo Nicoli nie podobał się odcień zieleni.
Wywróciłam oczami, stawiając przed chłopakami po butelce piwa.
- Więc co cię do nas sprowadza ?
- Och, musiałem się wyrwać z Warszawy. Odpocząć od tego miasta. - wzruszył ramionami, pociągając długi łyk zimnego napoju.
- Problem z dziewczyną ? - Filip uśmiechnął się współczująco do Michała. Zdawało się, że doskonale przeczuwał o co chodzi. Tak więc nie był zdziwiony, kiedy chłopak przytaknął cicho.
- Och błagam... - wywróciłam oczami - Co znowu zrobiłeś ?
- Jakie znowu ? - obruszył się , wyciągając z kieszeni dzwoniący telefon. Zerknął na wyświetlacz, po czym wyciszywszy go, ponownie schował urządzenie. - Mamy mały... kryzys.
- Kryzys ? - uniosłam brew
- Tak jakby.
- Możesz przestać ? - warknęłam, odkładając szklankę soku z powrotem na stolik.
- Przestać co ? - irytacja, oblewająca jego twarz podziałała na mnie jeszcze bardziej.
- Przestań owijać w bawełnę ! Po prostu powiedz o co do cholery poszło. Jak mam Ci pomóc, skoro nie wiem co się w zasadzie dzieje ?
- Nikt nie prosi cię o pomoc - mruknął upijając kolejny łyk piwa, a we mnie się coś zagotowało. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że kłótnia z dziewczyną to tylko wymówka. Gdyby faktycznie tak było, nie siedział by teraz tutaj.
- Nie chcesz, nie mów - westchnęłam sięgając po pilot. Gdzieś w głębi duszy, doskonale wiedziałam że prędzej czy później i tak się dowiem.

~*~

- Myślisz że jestem odpowiedzialny ? - ciche pytanie wypłynęło z ust Michała, kiedy tylko znaleźliśmy się sami w kuchni - Myślisz, że potrafiłbym zadbać o kogoś więcej niż tylko o siebie ?
- Ja.. - odłożyłam ostatni talerz do zmywarki po czym zamknęłam ją. - Nie wiem. Myślę że sam powinieneś odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- Możliwe, ale jednak... Uważasz że dałbym sobie radę ? -spojrzał na mnie wyczekująco.
- Myślę że bez najmniejszego problemu. - uśmiechnęłam się lekko, nadal jednak nie rozumiejąc o co tak w zasadzie chodzi.
- Naprawdę ? - nadzieja płynęła w jego oczach, a ja choćbym nawet próbowała, nie mogłam oprzeć się pokusie ponownej próbie wyciągnięcia z niego informacji.
- Naprawdę.
- Sam już nie wiem... Ostatnio wszystko strasznie się skomplikowało. - przerwał by nabrać trochę powietrza w płuca - Wpieprzyłem się...  nas w nieźle bagno a później uciekłem. Jak pieprzony kurwa tchoz.
- Czekaj - przysiadłam na krześle tuż obok Michała, za wszelką cenę starając się przyswoić jak najwięcej z tego co mówił. Gdzieś w środku był jak tykająca bomba zegarowa która lada chwila wybuchnie. - Co się tak właściwe stało ?
- Wpadliśmy. Wpadliśmy jak śliwa w kompot.
- Jacy my ? - poleciłam zdezorientowana głową.
- Ja i Julia.
- Co znaczy wpadliśmy ? - mimo jego zagmatwanej wypowiedzi, powoli zaczynało docierać do mnie co w chce ( a raczej czego nie chce ) przyznać chłopak.
- Mówiła, że bierze te jebane tabletki ! - warknął wściekły, uderzając pięścią w blat stołu. I bomba wybuchła.
- Czekaj.. Dobrze rozumiem ? Będziesz tatusiem ? - zmarszczyłam czoło, próbując okiełznać bałagan myśli panujący w mojej głowie.
- Tak jakby - mruknął zrezygnowany.
- Będziesz miał dziecko... - szepnęłam, bardziej do siebie niż do niego.
- Dwójkę kurwa. To bliźniaki.

~*~
Kochani, nie wiem co jest grane, ale dostałam dzisiaj totalnego zaćmienia. Nie mogłam sklecić żadnego zdania w całość, więc wyszło jak wyszło. Postaram się go wkrótce poprawić.
Przepraszam  że tak późno ale no... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro