Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51.

- Co ty tu robisz ? - usłyszałyśmy głos Filipa. Popatrzyłam na Monikę pytająco i już miałam iść sprawdzić co się dzieje , kiedy do pokoju wszedł Filip a za nim chłopak. W zasadzie mężczyzna. Wysoki i równie dobrze a nawet jak nie lepiej zbudowany niż mój chłopak. Ciemne włosy i czarne oczy. Dosłownie jak lustrzane odbicie Filipa. Zdecydowanie jednak wyglądał na starszego. Rysy twarzy miał ostre i dodawały mu męskości.

- K-kamil ? - zająknęła się Monika a w jej oczach stanęły łzy.

- Niki to mój brat. Kamil - Filip podszedł do mnie i objął delikatnie ramieniem. Uśmiechnęłam się nieśmiało do chłopaka nadal stojącego w progu salonu. On jednak prawie mnie nie zauważył. Jego oczy skierowane były to na Monikę to na Zuzię.

- Monika... - po twarzy dziewczyny płynęły łzy a w jej oczach widziałam przerażenie. Zupełnie jakby się go bała. Podeszłam do niej i odebrałam dziewczynkę.

- Chyba musicie porozmawiać. - szepnęłam ale na tyle głośno by zarówno ona jak i Kamil to usłyszeli. Chłopak dalej stał w tej samej pozycji co przed kilkoma minutami. Monika pokiwała powoli głową i oddała mi małą. Odsunęłam się od niej i łapiąc Filipa za rękę pociągnęłam w kierunku jego sypialni.

* Perspektywa Moniki*

Dlaczego ? Dlaczego akurat teraz musiałam tu być ?! A on ? Nie mógł przyjść te kilka minut później ? Przecież właśnie miałam wychodzić..

- Monika ... - szepnął podchodząc do mnie i łapiąc za rękę.

- Wiem jak mam na imię - wysyczałam przez zęby wyrywając dłoń z uścisku.

- Chyba nie jesteś na mnie zła co ? - spytał jak gdyby nigdy nic siadając na sofie. Jeszcze przed momentem stał przede mną skruszony i wydawało by się że lekko zagubiony, a teraz ? Teraz widzę w nim pewnego siebie, zobojętniałego dupka. Nic się nie zmienił.

- Nie no oczywiście że nie. Jestem mega szczęśliwa. W końcu zostawiłeś mnie samą z dzieckiem na pastwę losu. Czego chcieć więcej. - po moich policzkach ciekły łzy których za nic w świecie nie mogłam powstrzymać.

- Oj skarbie. Przecież wiedziałaś że nie chcę dziecka. Czego się spodziewałaś ? Że zamieszkamy razem i będziemy je wspólnie wychowywać ? Byłem za młody na bycie ojcem.

- A ja na bycie matką to już nie ? - spytałam z niedowierzaniem. Brunet patrzył na mnie tymi swoimi cudownymi oczami. Wróć. W tej chwili nie były cudowne. Teraz mnie przerażały. Przerażała mnie wymalowana w nich obojętność. Z jakiegoś powodu wrócił do miasta. Tylko że tym powodem nie byłam ani ja, ani Zuzia.

- Oj mała. Trudno. Nie moja wina tak ?

- Jak możesz być tak obojętny na swoje dziecko ? - ryknęłam wręcz. Spojrzałam na drzwi za którymi zniknęła Nikola z Filipem. Na szczęście nikt się w nich nie pojawił. Nadal byliśmy sami.

- Ja nawet nie wiem czy to jest moje dziecko. - wzruszył ramionami.

- A co z tymi wszystkimi słowami ? Że mnie kochasz, że jestem dla ciebie wszystkim ? - spojrzał na mnie po czym wstał.

- Kochałem. Nadal kocham - złapał mnie za dłoń. - Ale ja kocham ciebie a nie tą małą. Nie chcę być uwiązany dzieckiem. - puścił moją rękę i podszedł do okna.

- Czyli jeśli pozbyła bym się Zuzi...

- Jeśli pozbyła byś się Zuzi czy jak ona ma tam na imię, znowu mogli byśmy być razem. Po co nam ten ciężar którym jest dziecko ? - podeszłam bliżej niego i wymierzyłam cios z otwartej dłoni prosto w policzek.

- Twoje niedoczekanie. Egoistyczny dupek ! - warknęłam i odwróciwszy się od chłopaka, ruszyłam do pokoju by zabrać Zuzię i wrócić do domu. Jak na dzisiaj miałam dość wrażeń.

- Wszystko okej ? - spytała Nikola gdy tylko weszłam do ich sypialni. Dziewczyna była wyraźnie zmartwiona.

- Tak. Wszystko sobie wyjaśniliśmy. - uśmiechnęłam się słabo przez łzy i odebrałam od Filipa córkę. - Dziękuję wam za wszystko. A teraz będę się już zbierać do domu.

- Odwiozę cię - brunet podniósł się  z łóżka. - Niki spakuj mi proszę torbę. Za niedługo mam walkę - uśmiechnął sie po czym złożył pocałunek na policzku dziewczyny. Twarz Nicoli momentalnie zbladła. Jakby słowo walka bardzo ją przerażało.

Uścisnęłam ją na pożegnanie i ruszyłam za Filipem. Kiedy mijaliśmy salon, ku mojej radości nie było w nim już Kamila. Ostatnie czego chciałam to patrzeć na niego.

* Perspektywa Nicoli *

Walka. Walka. Walka. Walka....

Jedno jedyne słowo zaprzątało teraz moja głowę. Coś czego cholernie się bałam. Minęło już kilka minut odkąd jestem w domu sama a nadal nie ruszyłam się z miejsca nawet na krok. Sparaliżowana strachem nie potrafiłam się poruszyć. Ale musiałam. Zaraz będzie Filip a przecież prosił mnie żebym go spakowała... Otworzyłam szufladę komody i wyciągnęłam z niej czerwone spodenki które miał specjalnie na tą okazję a także tego samego koloru rękawice. Oprócz tego wrzuciłam do torby jeszcze ręcznik, butelkę wody. Do swojej wrzuciłam zaledwie jedną rzecz. Apteczkę...

- Już jestem ! - usłyszałam trzaśnięcie drzwiami a po chwili w salonie stał już Filip.

- Możemy wziąć odrazu moje walizki ?  Muszę wreszcie wrócić do domu.

- Jasne. Odwiozę cię zaraz po imprezie.

- Imprezie ?

- Zawsze po wygranej walce świętujemy - uśmiechnął się.

- Muszę cię rozczarować ale zaraz po walce wracam do domu. A poza tym widzę że jesteś bardzo pewny swojego zwycięstwa.

- Owszem. Bo wygram to dla najważniejszej osoby w moim życiu. - podszedł do mnie i objął w pasie.

- To twoja mama wie że walczysz ? - zaśmiałam się na co on także wybuchnął śmiechem.

- Nie. Nie wie. - uśmiechnął się -Chodziło mi o ciebie.

- Oj bo się zarumienię. - przygryzłam wargę.

- Uwielbiam jak to robisz - pocałował mnie - Spakowałaś mnie ?

- Mhmm - wskazałam na torbę leżącą w kącie pokoju.  Chłopak przerzucił ją sobie przez ramię a do ręki wziął moją walizkę.

- Wychodzimy ? 

- Tak - kiwnęłam głową i momentalnie zrobiło mi się słabo na myśl o tym co ma się wydarzyć za kilkadziesiąt minut.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro