Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46.

- Nie poddawaj się. Już nie daleko ! - krzyknął Filip biegnący kilka metrów przede mną. Po co ja się dałam namówić na to poranne bieganie ? Ja rozumiem że chłopak jest bokserem i to całkiem niezłym i że chce utrzymać swoją kondycję , ale po co mnie w to wplątuje ?! Mogła bym sobie teraz leżeć w wielkim łóżku otulona miękką kołdrą ....
- Dawaj Niki. Dawaj ! - zatrzymał się na chwilę bym mogła go dogonić po czym chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą.
- Jezu człowieku. Ja nie wiem co ty łykasz że masz taką energię, ale podziel się tym ze mną. - jęknęłam czując jak moje nogi coraz bardziej się buntują odmawiając posłuszeństwa.
- Nie przesadzaj. Jeszcze jakieś 3 kilometry i będziemy w domu - puścił mi oczko.
- Co ?! Ile ? - zatrzymałam się wślepiając w niego swoje gały.
- Żartowałem. Za 10 minut będziesz mogła dać się pochłonąć nic nie robieniu - wyszczerzył się i ponownie ścisnął mi dłoń.
- Co nazywasz nic nie robieniem ? - podniosłam brew mierząc go wzrokiem.
- Och nic, nic.
- Czyli twierdzisz że nic nie robię ? - nadal nie ustępowałam. Wywiercałam mu wzrokiem dziurę w czole czekając na odpowiedź.
- Może... - jęknął wymijająco. - Chyba że ślęczenie na leżaku z czasopismem i radyjkiem nazywasz harówą.
O nie. Tego było już za wiele. Po raz kolejny zatrzymałam się i pochyliłam ku ziemi by złapać oddech.
- W takim razie ty dzisiaj gotujesz. Myślę że z odkurzaczem też sobie poradzisz. Pralka też nie gryzie, a z tego co się orientuję komuś zaczyna brakować czystych podkoszulków  - uśmiechnęłam się. Jestem prawie pewna że sobie nie poradzi z tym wszystkim.
- Łatwizna - parsknął śmiechem udając że go to nie rusza.
- Łatwizna ? - zmierzyłam go wzrokiem z całych sił powstrzymując się od uśmiechu. Już go widzę z koszykiem prania w ręce i z odkurzaczem w drugiej.
- No proste. A teraz biegniemy. - i znowu byłam ciągnięta po betonowej alejce okalającej jezioro. Nie mam pojęcia jak długo już biegliśmy ale wiem że więcej nie dam się namówić.
" No chodź ! Będzie fajnie ! Pozwiedzamy okolicę , rozejrzymy się trochę" - przedrzeźniałam właśnie w myślach chłopaka kiedy poczułam jak na coś wpadam. Zamrugałam oczami wracając myślami " z powrotem na ziemię ".
- Bieganie aż tak cię pochłonęło ? - spytał Filip kiedy odkleiłam się od jego pleców. - Jak chcesz możemy zrobić jeszcze jedną rundkę.
- Jak zrobisz pranie - puściłam mu oczko i minęłam go w drzwiach frontowych domu. Od razu poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Kiedy skończyłam, owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju. Pochyliłam się nad torbą i wyciągnęłam z niej strój kąpielowy. Z powrotem zamknęłam się w łazience. Ubrałam sie w przyniesione rzeczy i dodatkowo nałożyłam na siebie koszulę jeansową.
Zeszłam po schodach łapiąc po drodze książkę którą wczoraj zostawiłam na podłodze koło łóżka i okulary przeciwsłoneczne. Mijałam właśnie pralnie kiedy coś przykuło moją uwagę. Wetknęłam głowę w szparę w drzwiach i omal nie udusiłam się tłumionym chichotem.
Na podłodze obok półki  z środkami czystości siedział Filip. Oparty plecami o ścianę skanował butelki z płynami. Czytał ulotki, przyglądał się obrazkom szukając odpowiedniego. Mina z jaką to robił mówiła sama za siebie. Nutka desperacji wymieszana ze znudzeniem i złością która wzrastała z każdym kolejnym płynem w ręce.
- Co robisz ? -  nie wytrzymałam. Musiałam sie odezwać.
- Pranie ? - spytał starając się zamaskować swoją dezorientację.
- Może ci pomóc ? - ogarnęłam wzrokiem
- Myślisz że sobie nie poradzę ? - spytał patrząc na mnie podejrzliwie.
- Ty to powiedziałeś. Więc jak byś potrzebował pomocy... Będę w ogrodzie. - posłałam mu uśmiech i wyszłam na zewnątrz. Ściągnęłam z siebie koszulę i rzuciłam ją na oparcie fotela po czym ułożyłam się na nim wygodnie naciągając okulary na nos.
Po godzinie leżenia plackiem na słońcu z głową w książce miałam dość. Podniosłam się z leżaka i narzuciwszy na siebie koszulę ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki kolę i nalałam trochę do szklanki po czym rozpoczęłam poszukiwanie Filipa. Zajrzałam do salonu, sypialni, łazienki nawet przed dom ale jego nigdzie nie było. Odnalazłam telefon i już miałam do niego dzwonić kiedy usłyszałam jakiś hałas w pralni. Zajrzałam tam i omal nie padłam ze śmiechu.
Chłopak klęczał na podłodze wyciągając z pralki wyprane ciuchy do małej miednicy.
- Czy to nie było wcześniej białe ? - spytałam na nierówno zabarwioną na zielonkawy kolor koszulkę którą trzymał właśnie w ręce i z kamienną miną się jej przyglądał.
- Yyy nie - jęknął i zwinął materiał w kulkę rzucając do miednicy.
- Umm zapomniałam ci powiedzieć. Białe rzeczy trzeba prać osobno z kolorowymi. - wydukałam za wszelką cenę powstrzymując się od śmiechu. Chłopak tylko przewrócił oczami nie przyznając się do porażki i minął mnie w drzwiach.
Mimo wszystko nie zamierzałam mu odpuścić. Twierdzi że nic nie robię całymi dniami ? Niech wie co to znaczy.
- Co mamy na obiad ? - spytałam idąc za nim w kierunku ogrodu.
- Tym też ja mam się zająć ? - westchnął wytrzeszczając oczy.
- No tak. Przecież ja gotuję a z tego co pamiętam, postanowiłeś przejąć dzisiaj moje obowiązki żeby udowodnić że nic nie robię całymi dniami.
- Oj cicho bądź - klepnął mnie w tyłek i powiesił na sznurku kolejną koszulkę by wyschła.  - Chyba gotowałem już nie raz ? Nie widzę w tym nic trudnego.
- Dobrze. I jesteś pewny że nie potrzebujesz pomocy ?
- Nie - odpowiedział stanowczym głosem i kontynuował rozwieszanie mokrych ubrań.
- Okej. - wzruszyłam ramionami i wróciłam do domu. Naciągnęłam na siebie dresowe szorty i wyłożyłam się wygodnie na kanapie. To już czwarty dzień tutaj. Za niecałe trzy , będę musiała wrócić do rzeczywistości.
Sięgnęłam po pilot i włączyłam telewizor. Zaczęłam "skakać" po kanałach szukając czegoś w miarę ciekawego, jednak nic takiego nie było. Ostatecznie zatrzymałam się na MTV.

- Obiaad ! - ze snu wyrwał mnie krzyk Filipa. Przetarłam sennie oczy i podniosłam się z kanapy. W całym domu unosił się przyjemny zapach a jego ewidentnym źródłem była kuchnia. Ruszyłam chwiejnym krokiem w jej kierunku.
- Dzisiaj jemy na tarasie. - uśmiechnął się brunet mijając mnie w drzwiach z talerzami w ręce. Wzięłam miskę z sałatką i udałam sie za nim. Usiadłam na drewnianym krzesełku pod wielkim parasolem nadal sennie się przeciągając. No obudź się wreszcie - karciłam się w duchu.
- Obudziłem cię ? - spytał chłopak siadając naprzeciwko mnie.
- No troszkę - uśmiechnęłam się nieśmiało sięgając po widelec.
Podczas jedzenia debatowaliśmy nad tym jak spędzimy popołudnie. Ja chciałam trochę popływać jednak chłopak upierał się że woli zostać w domu i jak to ujął "poleżeć sobie ze mną do góry brzuchem".
- Cały dzień będziemy leżeć ? A ja myślałam że zamierzasz dbać o swoją kondycję...
- Tak się składa kochanie że jakoś nie leżałem dzisiaj za wiele.
- No tak - westchnęłam - Ty wolałeś zająć się farbowaniem koszulki na zielono .... - nie wytrzymał. Wybuchnął śmiechem , a ja mimo wielu prób nie powstrzymałam się przed parsknięciem .
- Grasz nieczysto - podniósł brew i spojrzał na mnie z "poważną" (mam nadzieję że czujecie ten sarkazm) miną.
- A skoro już o tym mowa ... Sprzątasz po obiedzie a ja spakuje koc oraz parę innych drobiazgów i idziemy na plażę - wyszczerzyłam się i wstałam z krzesła. Podeszłam do chłopaka po czym złożyłam całusa na jego policzku. Już miałam odchodzić kiedy poczułam jak łapie mnie za rękę i ściąga w ten sposób na swoje kolana. Mimowolnie na nich usiadłam i popatrzyłąm z wyrzutem na chłopaka. Uraczył mnie długim, namiętnym pocałunkiem.
- Wolę zostać w domu.  - szepnął gdy tylko się ode mnie oderwał.
- Dlaczego tak się uparłeś ? - przewróciłam oczami.
- Bo nie chcę żeby jacyś inni goście rozbierali wzrokiem moją piękną dziewczynę na plaży. A uwierz mi że w tym kostiumie wyglądasz nieziemsko i jestem pewien że nie tylko ja musiał bym się powstrzymywać przed porwaniem cię i zatrzymaniem tylko dla siebie- uśmiechnął się na co moją twarz oblał rumieniec.
- Więc mówisz że chcesz mnie porwać i zatrzymać tylko dla siebie ? - zagryzłam delikatnie wargę a chłopak puścił mi oczko.
- Nie tylko chcę. Ja to zrobię - szepnął mi do ucha i podniósł się z krzesła trzymając mnie na rękach.
- Hmmm nie ! Protestuje ! Najpierw musisz posprzątać - zaczęłam się śmiać na co on szybkim krokiem ruszył w kierunku hamaku.
- Sprzątanie nie ucieknie - westchnął kładąc mnie na miękkim materiale po czym zajął miejsce obok mnie. Owinął  mnie swoimi ramionami a ja wtuliłam się w jego tors.
- I widzisz ? O wiele lepiej niż na plaży. - wymamrotał.
- Mhmm - zamruczałam.
Zamknęłam oczy odprężając się całkowicie. Skanowałam w myślach wszystko to co razem przeżyliśmy. Wszystko to co się między nami wydarzyło. I nagle coś przyszło mi na myśl.
** powrót do spotkania w parku.
- Chciałeś się spotkać ... - szepnęłam zrezygnowana. Nie wiedziałam już co mam robić. Jak mamy znowu się do siebie zbliżyć skoro nie potrafimy ze sobą rozmawiać ?
- Tak.. Niki posłuchaj.. - zatrzymaliśmy się a on złapał mnie za rękę , chowając w swojej.  - Ja... Ja nie wiem co się ze mną dzieje bez ciebie. Ja próbowałem.. Starałem się o tobie zapomnieć bo wiem że twój ojciec ma rację. Nie powinnaś zadawać się z kimś takim jak ja... W dodatku nie znając mojej przeszłości...


 **
- Filip ?
- Hmmm ? - mruknął przesuwając twarz bliżej mojej głowy by po chwili mógł wtulić nos w moje włosy.
- Pamiętasz jak byliśmy w parku ? Wtedy, po naszym rozstaniu ?
- Tak pamiętam. O co chodzi ?
- Mówiłeś że nie powinnam się zadawać z kimś takim jak ty ze względu na twoją przeszłość - poczułam jak jego ciało tężeje. Wszystkie mięśnie się napięły co mnie trochę zaniepokoiło. Podniosłam na niego wzrok by lepiej się mu przyjrzeć. Patrzył przed siebie a jego oczy wypełnione były totalną pustką. Jakby wpadł w jakiś trans. Pogłaskałam go delikatnie po policzku starając się go uspokoić. Muszę przyznać że odkąd częściej trenuje boks stał się bardziej nerwowy.
- Wszystko okej ? -szepnęłam nie odrywając dłoni od jego policzka. Pokręcił niespokojnie głową. Na jego twarzy widniało przerażenie. Co on przede mną ukrywa ? Zamierza mi w ogóle powiedzieć ?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro