Rozdział IV
Dni mijały, a Malfoy przestał uczęszczać na korepetycje do Granger. Pani McGonagall uznała, że wyszedł na prostą i już nie muszą się uczyć. Lecz nie oznaczało, że czasem się razem nie uczyli. Kiedy uczyła się z Zabinim, to blondyn czasem się przyłączył, by nie utracić stopni z transmutacji. Hermiona i Ginny zaprzyjaźniły się mocno z Rose, a Blaise z Jeremym. Draco ciągle go nie lubił, bo za często przebywał w towarzystwie Hermiony. A oni w sumie nie robili nic wykraczającego poza normę. Po prostu się kolegowali. Dopiero po jakimś czasie ludzie się przyzwyczaili do widoku paczki, w której są ślizgoni i gryfoni. Nistety czasem napatoczyła się Parkinson, która próbowała poderwać Malfoy'a z wiadomym skutkiem. Brązowowłosa zawsze się śmiała w takich chwilach z jego miny, za co gromił ją wzrokiem.
Nadeszła zima, a Hermiona wybrała się z Harrym i Ronem do trzech mioteł. Pili sobie piwo kremowe i zostali zaproszenie do Ślimaka na drobny poczęstunek. Harry ciągle obserwował też dziwnie się zachowującego się Malfoy'a. Dziewczynę też jego zachowanie zaskoczyło, bo był śmiertelnie poważny i nikomu nie dokuczał. Jak wracali Katie niosła jakąś paczkę i jak przypadkiem dotknęła, jak się okazało, kolii to miotało ją jak opętaną. U McGonagall Harry stwierdził, że to Malfoy, a Hermiona bała się w to uwierzyć. Przyglądała się chłopakowi tak aż do grudnia. Kiedy wychodziła z kolacji, parę dni przed balem u ślimaka, to on właśnie ją zatrzymał.
- Czego Malfoy?
- Czemu mnie ciągle obserwujesz? - warknął.
- Tobie? A w życiu! - zaśmiała się i chciała odejść, ale chłopak ją zatrzymał.
- Nie kłam.
- Dobra, może się przyglądam, a może nie, ale mam powód do tego i nie muszę ci się tłumaczyć.
- Oj, chyba musisz. Inaczej nie odpuszczę- zagroził i spojrzał na nią swymi stalowymi oczami.
- Zauważyłam, że dziwnie się zachowujesz, jak na ciebie i mnie to zaniepokoiło- syknęła z złowrogim wzrokiem i odeszła zostawiając osłupionego ślizgona.
Martwiła się. Niespodziewanie zrobiło mu się ciepło na sercu, a poliki zaróżowiły się. Lekko speszony poszedł do dormitorium, gdzie spotkał Diabła zamyślonego głęboko. Usiadł obok i również myślał...
- Co taki różowy? Pierwszy raz cię takiego widzę.
- Nic... - mruknął i odwrócił wzrok.
- Oj gadaj staremu Blaise'owi.
- No bo... Granger zaczęła mnie obserwować i to mnie denerwowało, więc chciałem się dowiedzieć czemu...
- I?
- Powiedziała, że się niepokoi.
- Matko cud!
- Co?! - przestraszył się czasami zbyt energicznego przyjaciela.
- Ty się zakochałeś! I to tak naprawdę!
- Nie! przecież nie mógłbym...
- Ta, a wcale cię nie ucieszyło, że się martwi?
- Zamknij się- zaśmiał się Malfoy i schował twarz w poduszkę.
- Mój mały Smoczuś dorasta, wzruszyłem się- otarł "łzę" za co dostał poduchą w twarz.
***
Hermiona była w bibliotece i czytała, ale nie myślała o treści księgi. Zastanawiała się, z kim pójdzie na bal do Ślimaka. Zbulwersowana, że nie może nikogo znaleźć poszła ją odłożyć. Nie patrząc przed siebie, nagle wpadła na kogoś. Pisnęła i ujrzała Jeremego. Chłopak spojrzał na nią ze śmiechem w oczach.
- Aż tak jestem straszny, że piszczysz ze strachu?
- Nieee- zaśmiała się. - Tylko myślałam, że coś ci zrobiła, a nie chcę mieć nikogo na sumieniu.
- Hej, Mionka- zaczął- a może wybrałabyś się ze mną do Ślimaka na bal, co?
- Życie mi ratujesz!
- To podejdę pod portret Grubej Damy przed 19:00.
- Okej.
- To do zobaczenia!
- Pa!
Dziewczyna w skowronkach pobiegła do dormitorium i szukała sukni, bo bal już dziś. Jak dziewczyny się dowiedziały, to nie mogły się opanować. Same też zaczęły się szykować.
O ustalonej godzinie, Jeremy czekał przed portretem. Nagle wyszła z niego piękna, brązowowłosa gryfonka, która bardzo mu się spodobała. Oniemiał aż, ale po chwili dziewczyna ze śmiechem obudziła go, wzięła pod rękę i poszli na bal. Na miejscu bawili się świetnie. Śmiali się , tańczyli, rozmawiali i Miona poznała chłopaka z Luną. Zauważyła, że chłopaka zauroczyła jej niewinna osobowość. Dziewczyna trochę się zasmuciła, bo ona nie ma takiego kogoś, a myślała, że może Jeremy... Nieważne już. W trakcie imprezy wpadł Filch z Draconem i podobno blondyn chciał się wkręcić. Miał minę jak zwykle, czyli pęłną pogardy, ale jak zauważył Granger trzymającą ramię Jeremego, to kipiał z wściekłości. Na szczęście wyprowadził go Snape, bo by się rzucił na ślizgona. Po rozmowie z Blaisem to coraz mniej hamował emocje wobec niej. Stał się wredniejszy, by tylko zapomnieć. On, arystokrata, nie mógł kochać przecież, według niego, zwykłej szlamy.
Hermiona zauważyła kolejną zmianę w zachowaniu chłopaka. Po świętach wciąż było tak samo. Malfoy znów był chamski wobec niej i innych gryfonów. Postanowiła z nim o tym pogadać. Poszła się zapytać Zabiniego, gdzie się znajduje i był rzekomo na błoniach. Udała się tam i rzeczywiście tam był. Podeszła do niego szybko i klepnęła go lekko w ramię, na co się odwrócił z pogardą.
- Czego tu, Granger?
- Co się dzieje, Malfoy?
- O co ci znowu chodzi? - zapytał znudzony.
- Oto, że znowu się zmieniłeś. Po korkach ze m mną byłeś zmiany, a teraz znów jesteś chamski i arystokratyczny.
- Może wcale się nie zmieniłem. Czy ty serio myślałaś, że będziemy kolegami? Naprawdę się ludziłaś, że ktoś mojego pokroju b będzie cie tolerował?
- Sam tak się zachowywałeś. Kto przychodził do mnie, bo niczego nie umiał?
- Jednak ty jesteś głupia, Granger. Wykorzystałem Cię. Tylko do tego się nadajesz ty nędzna szlamo.
Miona po raz drugi spoliczkowała go. Łza spłynęła jej po policzku.
- Myślałam, że się zmieniłeś. Ale okazałam się kretynką skoro... Ciebie polubiłam.
Powiedziawszy to uciekła, płacząc. Kiedy zniknęła chłopakowi z oczu, to podszedł do drzewa i walnął w nie z całej siły. Nie mógł uwierzyć, że tak ją to skrzywdziło. Myślał, że przyjmie to obojętnie, a tak ją skrzywdził i samemu sobie... Odebrał szczęście.
Hermiona długo płakała po tej rozmowie. Nieświadomie... Poczuła coś do Dracona, a on tylko udawał dla swych korzyści. Postanowiła znowu go nienawidzić, tak jak przed laty. Zapomni o nim i będzie żyła dalej... Z pokruszonym sercem przez tę tlenioną fretkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro