Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I

Hermiona Granger, czarownica z mugolskiej właśnie rodziny siedziała w pociągu jadącym do Hogwartu. Wraz z nią byli jej przyjaciele: Harry Potter, Ron Weasley, Ginny Weasley, Neville Longbottom i Luna Lovegood. Rozmawiali sobie wesoło, śmiali się. Jak prawdziwi przyjaciele. 

Draco Malfoy, czarodziej "czystej krwi" właśnie siedział w pociągu jadącym do Hogwartu. Byli z nim: Pansy Parkinson i Blaise Zabini. Chłopak marudził, że musi chodzić do tej szkoły, również z niej szydził. Jego przyjaciela niepokoiło jego nastawienie, ale z pozoru brał je z przymrużeniem oka. Pansy jak zwykle słuchała blond włosego jak zahipnotyzowana z myślą, że kiedyś to doceni. Draco nie myślał jednak o takich rzeczach, nie miał czasu. Miał zadanie, które musiał wypełnić.

Po uczcie Hermiona była w bibliotece, ale niestety pani Pince poprosiła ją, by już poszła spać. Dziewczyna szła korytarzami po prawej stronie i patrzyła w posadzkę. Zastanawiała się jaki będzie ten rok i pewnie, by sobie o tym myślała dalej, ale ktoś z impetem na nią wszedł i przewrócił. Pisnęła z bólu i ze rozdrażnioną miną spojrzała na człowieka, który ją wywalił. Okazał się nim być jej wróg nr 1. Draco Malfoy.

- Uważaj jak łazisz, Granger- warknął, otrzepując się z niewidzialnego kurzu. Dziewczyna wstała.

- Ja?! Szłam po prawej, tak by nikt we mnie nie wlazł, a i tak ty się napatoczyłeś oraz zwalasz na mnie winę. 

- Nie obchodzi mnie, którą stroną se chodzisz. Obojętne, co się stanie, to zawsze będzie wina, ty wredna szlamo- powiedział i odszedł w drugą stronę szturchając o jej ramię. 

- Każdy Malfoy jest taki sam- mruknęła i po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Zaczęła ponownie iść do wierzy Gryffindoru.

Nie wiedziała jednak, że jej uwagę usłyszał jej oprawca. Przystanął wtedy i spojrzał na nią wściekle. Sądził, że nie ma prawa tak mówić, skoro nie zna sytuacji. Już miał je pogrozić, ale zobaczył jak ociera policzek. W tej chwili, po raz pierwszy się powstrzymał. Patrzył za nią, a jak zniknęła, sam udał się do swojego dormitorium. Nie wiedział, czemu się pohamował. Może, dlatego że po raz pierwszy zobaczył, że uroniła łzę z jego powodu, ale... przecież o to mu chyba chodziło, prawda?

Parę dni później odbyła się pierwsza lekcja eliksirów z profesorem Slughornem. Hermiona zabłysła wiedzą o każdej cieczy znajdującej się w kociołkach. Nie powiedziała tylko, co jest w fiolce, ale dopowiedziała drugą nazwę eliksiru: "Płynne szczęście". Nauczyciel powiedział , że ono będzie nagrodą, za najlepiej wyważony Wywar Żywej Śmierci. Kiedy uczniowie się rozsadzali, to zabrakło miejsca przy gryfonach właśnie dla Hermiony. Zmuszona była być przy stole z Blaisem i Draconem. 

- No proszę, kogo my tu mam- powiedział z kpiącym uśmiechem blondyn- Szlama będzie nam ciąć robaczki. 

- Wole ich towarzystwo niż twoje- oznajmiła dumnie gryfonka i wzięła się do pracy. 

W trakcie zauważyła, że Smok radził sobie raczej dobrze, ale Diabeł... Może lepiej tego nie opisywać. Klął pod nosem i próbował jeszcze coś uratować, ale skutkiem tego były jeszcze gorsze efekty. Dziewczyna uśmiechnęła się z politowaniem, ale postanowiła mu pomóc.

- Przesuń się- powiedziała i trochę go odsunęła biodrem.

- Co ty robisz?!

- Patrz.

Chłopak z bezsilności stał nad nią i patrzył, jak naprawia jego eliksir. Jak naprowadziła go na prosto, znowu przesunęła ślizgona na swoje miejsce i oddała narzędzia.

- Jak dobrze patrzyłaś, to teraz pójdzie ci lepiej, jak coś to pytaj- uśmiechnęła się pokrzepiająco do niego.

- Zawsze musisz się popisywać? - zapytał rozdrażniony Draco.

- Zamknij się, Smoku. Mnie tam pomoc w eliksirach się przyda- obronił dziewczynę Blaise.

Dalej pracowali głównie w ciszy, ale czasem Zabini się o coś zapytał, albo Hermiona sama mu coś dopowiedziała. Przy niektórych punktach jednak nie szło, nawet jej czy Draconowi, dobrze. Ostatecznie wygrał Harry ze swoim "super" podręcznikiem. Dziwne uczucia targały wtedy brązowowłosą, bo po raz pierwszy nie była najlepsza.

Dni mijały, a do grona przyjaciół Hermiony doszedł Blaise Zabini. Dziewczyna często mu pomagała i chłopak zaczął być coraz lepszy z eliksirów oraz innych przedmiotów. Po miesiącu już nie musiała mu pomagać, ale nadal razem odrabiali lekcje. Od czasu do czasu towarzyszyła im Ginny, która często się kłóciła z Diabłem. Hermiona patrzyła na nich zawsze z jakimś podziwem. Kłócą się, ale w tym lepszym sensie. W sumie jedyną osobą, z którą się regularnie kłóciła był Draco. Zawsze te kłótnie ją bolały, ale ostatni ból przybrał na sile. Nie chciała, by uważał ją za szlamę, tylko za zwykłą czarownicę. Czasem gadała z Zabinim na ten temat i on stwierdził, że jej zazdrości tego, że jest lepsza i lubią za to kim jest, a nie za to, że jest ładna lub się jej boją. Ona tylko wzruszyła ramionami na ten temat... 

- Hej, Zabini! 

- Co tam Smoku?

- Idziesz do Hogsmeade ze mną?

- Sorka, ale się umówiłem z Mionką.

- I ty wolisz tę szlamę ode mnie?! - wydarł się chłopak na przyjaciela.

- Ona ma imię! I nie wolę nikogo, po prostu się z nią umówiłem. 

- Jakoś z Pansy się nie umawiasz sam na sam.

- Bo z Parkinson nie da się po ludzku pogadać. 

- Ale dlaczego ta szlama?!

- Nie nazywaj jej tak! Stary, z tobą spędzam prawie każdą wolną chwilę. Z nią tylko odrabiam lekcje, a jak raz nie chcę z tobą pójść na piwo tylko z nią, to robisz wielkie nie wiadomo co! Ogarnij się!

Po tym wyznaniu odwrócił się i odszedł w stronę zbiórki do Hogsmeade. Książę Slitherinu postanowił wziąć ze sobą Pansy i z nią miał śledzić ich. Tak też zrobił, ale nie tłumaczył dziewczynie planu, bo i tak, by coś zepsuła. To ma być w miarę naturalne. dziewczyna coś tam trajkotała na okrągło, ale chłopak jej nie słuchał, tylko obserwował, według niego, niedoszłą parę. Miał mieszane uczucia, bo nie chciał, by ona z nim chodziła. I nawet nie chodziło o jego przyjaciela, tylko o nią. Od jakiegoś czasu nie znosił, jak ktoś się przy niej szlajał. Jakoś go to wkurzało, ale nie wiedział jak to tłumaczyć. Wmawiał sobie, że to na pewno nie zazdrość, ale serca nie oszukasz.... Najgorzej było w Trzech Miotłach. Ciągle widział jak się śmiali zaciekle dyskutowali. W pewnym momencie go przytuliła mocno, a on jeszcze mocniej oddał uścisk. Draco nie wytrzymał i wyszedł, zostawiając zszokowaną ślizgonkę samą. Wrócił do zamku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro