Rozdział 3
Minęła właśnie ostatnia lekcja. Jen czekała obok łazienki na Astorię, która musiała udać się tam za potrzebą.
-Mamy do pogadania Parks-Usłyszała nagle głos Pansy Parkinson, średniego wzrostu brunetki, o twarzy mopsa.
-Niby o czym?-Spytała Jen, patrząc z odrazą na Naczelną Dziwkę Slytherinu.
-Zostaw mojego Dracusia w spokoju!-Krzyknęła Pansy.
-Nie pluj mi do ucha Mopsie!-Odkrzyknęła Jen i zrobiła szybki unik przed ręką Pansy, która chciała ją spoliczkować.
-Pożałujesz tego Mopsico, gorzko pożałujesz-Powiedziała Jen i podeszła do Astorii, która stała zdziwiona w drzwiach łazienki.
-Pansy ci groziła?-Spytała Astoria, gdy obie szły na obiad.
-Tak, ale skąd wiesz?-Zdziwiła się Jen.
-Grozi każdej, która zbliży się do Draco-Odpowiedziała Astoria.
-Cóż, rezultat jej groźby raczej jej nie zadowoli-Zaśmiała się Jen.
Dziewczyny po chwili weszły do WS i skierowały się na miejsca pomiędzy Draco a Blaisem.
Jen usiadła obok Draco i pocałowała go w policzek.
-Witaj Smoczku-Powiedziała z uśmiechem.
-Czego chcesz?-Spytał się podejrzliwie Smo... Draco.
-Troszkę poznęcać się nad Pansy-Odpowiedziała Jen niewinnym głosem, kątem oka patrząc na wściekłą Parkinson.
-Spoko-Odparł blondyn i zajął się jedzeniem.
-Może soczku dla Smoczka?-Spytała głośno Jen, a gdy Draco skinął głową, to nalała mu soku dyniowego.
-Pansy zaraz eksploduje-Powiedział rozbawiony Blaise.
-Dopilnuje tego-Powiedziała Jen i przytuliła się do Draco, który się lekko uśmiechnął.
Nagle słychać było dźwięk upadającego kielicha i po chwili trzaskanie drzwiami.
-Udało się-Powiedziała Jen, nie przestając przytulać się do Draco i biorąc deser.
Astoria przyglądała się chwilę Jen i Draco z uśmiechem, po czym zabrała się za obiad.
Po obiedzie cała grupa udała się do dormitoriów, aby się przebrać i później usiąść przed kominkiem w PW(Pokoju Wspólnym).
Astoria i Jen właśnie weszły do swojego dormitorium, gdzie na łóżku Jen leżał duży prezent.
-Ciekawe od kogo-Zastanowiła się Astoria i chciała podejść do prezentu Jen, lecz właścicielka ją powstrzymała.
-Pamiętaj że wkurzyłam dzisiaj ślizgonkę-Upomniała ją Jen i rzuciła w prezent piłką do tenisa, która leżała obok drzwi.
Prezent po zderzeniu z piłką zaczął wydzielać z siebie zielony i strasznie śmierdzący dym oraz wypływała z niego brązowa farba.
-Fajnie byś wyglądała-Zaśmiała się Jen, a Astoria po chwili się dołączyła.
-Myślisz że to Pansy?-Spytała się Astoria, po tym jak pozbyły się prezentu.
-Draco był na obiedzie z nami, więc tak-Odpowiedziała Jen i zabrała się za pisanie listu.
-Do kogo piszesz?-Spytała się zaciekawiona Astoria, po czym usiadła na swoim łóżku.
-Informuję kuzyna że mam nową "przyjaciółkę" i proszę aby przesłał jej fajny prezent-Odpowiedziała Jen, myśląc o minie Pansy, gdy otrzyma niespodziankę.
-Oj będzie się działo-Stwierdziła Ast(Astoria) po czym wzięła ubrania na zmianę i poszła do łazienki.
-Będzie-Zgodziła się Jen.
Kilka godzin później dziewczyny siedziały z Draco i Blaisem na kolacji, gdy nagle do WS wleciał brązowy orzeł, który trzymał dużą białą paczkę z różową kokardą i dwoma balonikami w kształcie serc.
Paczka wylądowała przed Pansy, która ostrożnie sprawdziła nadawcę, podziękowała zdziwionemu Draco i pociągnęła za końcówkę wstążki.
Momentalnie w sali huknęło i pojawił się różowy dym, a gdy opadł, to na miejscu Pansy siedział klaun.
Cała sala się zaśmiała, łącznie z Profesorami. Nawet McGonagall ze śmiechu spadła z krzesła.
-To nie jest śmieszne!-Krzyczał Klaun-Parkinson, biegnąc do dormitorium, aby pozbyć się efektów prezentu. Najgorsze było, że jej buty ciągle kleiły się do podłogi, a z kieszeni wylatywały różne rzeczy jak doczepiana piłeczka zamiast nosa, czy trąbki itp.
-Zemsta jest słodka-Powiedziała Jen, po czym nalała Draco soku i zabrała się za kolację.
-Moi drodzy-Nagle po sali rozniósł się głos Dyrektora, który stał na mównicy.
-W dniu jutrzejszym lekcje będą trwały tylko do 13, ponieważ jest zebranie nauczycieli-Powiedział Albus Dumbledore, po czym wszyscy wrócili do przerwanych czynności.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro