Rozdział 2
Zgodnie ze słowami Ojca, Jen pojawiła się 1 Września na peronie 9 i 3/4, w towarzystwie dziadka i Mamy.
-Uważaj na siebie cukiereczku-Wyszeptał jej dziadek, po czym ją przytulił.
-Pisz do nas i do dziadka-Powiedziała jej Mama, po czym nagle coś sobie przypomniała-I nie sprowadzaj nowych pacjentów do skrzydła szpitalnego-Powiedziała poważnie kobieta, a dziadek Jen się zaśmiał.
Po tym jak Jen pożegnała się z Mamą i dziadkiem, ruszyła do pociągu, aby znaleźć wolne miejsce.
Zajrzała do pierwszego przedziału w ostatnim wagonie, gdzie akurat siedział wysoki brunet o ciemnej karnacji i średniego wzrostu dziewczyna o fioletowych włosach.
-Cześć, mogę z wami usiąść?-Spytała Jen, a chłopak i dziewczyna się zgodzili.
-Ma jeszcze do nas przyjść jeszcze jeden kolega...-Zaczął brunet, gdy drzwi się otwarły i wszedł...
-O nie!-Krzyknęła załamana Jen.
-To też jest mój teren-Odezwał się blondyn, posyłając jej mordercze spojrzenie.
-To ty się kłóciłaś z Draco w tym lesie?-Spytał się brunet, wyraźnie zainteresowany.
-Tak. Ten osioł wdarł się na teren mojego dziadka...-Zaczęła Jen, lecz Draco jej przerwał.
-To teren mojej rodziny od pokoleń!-Krzyknął Malfoy. Jen już chciał zaprzeczyć, gdy odezwała się fioletowo włosa:
-Dajcie już spokój i zagrajmy w coś.
Draco i Jen niechętnie się zgodzili, posyłając sobie mordercze spojrzenia.
Grali przez całą podróż w różne gry, przerywając tylko podczas zakupu słodyczy.
-Do zobaczenia w Wielkiej Sali-Krzyknął brunet(Blaise), a fioletowo włosa(Astoria) pomachała Jen.
-Żeby cię ośmiornica zjadła-Pożegnał się Malfoy.
-Oby cię testrale zgubiły po drodze-Odkrzyknęła mu Jen.
Po 40 minutach podróży i czekania na swoją kolej, Jen podeszła do stołka w Wielkiej Sali i po chwili miała Tiarę Przydziału na głowie.
-hmm...niezbyt trudne, wręcz każdy mógłby to stwierdzić po kilku minutach z tobą-Powiedziała Tiara, a Jen momentalnie chciała jej coś odpowiedzieć, lecz nie zdążyła:
-Slytherin!!!
Jen wśród skierowała się w stronę klaszczącego stołu(Uczniowie Slytherinu klaskali, a nie stół) i usiadła między Astorią a Blaisem, naprzeciwko Malfoy'a(ten blondyn z lasu i pociągu jak coś).
-O nie!-Ucieszył się Malfoy.
-Udław się sokiem dyniowym-Powiedziała Jen, gdy Draco chciał się napić.
Chłopak jak na rozkaz zaczął się krztusić i gdyby nie pomoc kolegi z lewej, to w najlepszym wariancie skończyłby w Skrzydle Szpitalnym.
-Nawet napić się soku nie umiesz Malfoy?-Zapytała Jen z uśmiechem, a reszta się zaśmiała.
Uczta minęła im na równie przyjaznej rozmowie.
Jen kierowała się właśnie do Pokoju Wspólnego Slytherinu za innymi uczniami(Astoria i Blaise musieli pójść do Opiekuna Domu), gdy nagle z ciemnego zaułka wyszedł Malfoy i przycisnął ją do ściany.
-Naucz się gdzie jest twoje miejsce-Warknął Malfoy.
*Nikt nie będzie tak do mnie mówić!-Postanowiła Jen i się spytała.
-Bo co?!
-Bo to-Powiedział Malfoy i momentalnie zaczął ją całować, nadal przyciskając do ściany. Jen początkowo chciała zapoznać swoje kolano z jego kroczem, lecz ku swojemu zdziwieniu zaczęła oddawać pocałunek i wsunęła palce we włosy Malfoy'a.
Całowali się tak kilka minut, gdy nagle oderwali się od siebie i bez słowa ruszyli do Pokoju Wspólnego.
-Co tak długo?-Spytała się Astoria, która siedziała z Blaisem przed kominkiem.
-Eee-Tylko tyle odpowiedziała Jen, po czym wszyscy zaczęli rozmawiać o jutrzejszych zajęciach.
Następny dzień, 7:00.
Jen spała spokojnie w swoim nowym łóżku, gdy usłyszała szept:
-Pora wstawać.
-Fruziu jeszcze chwilkę-Odpowiedziała Jen, myśląc że to jej skrzatka domowa.
-Wstawaj Jen!-Krzyknęła jej do ucha ta sama osoba.
Jen podskoczyła i momentalnie była rozbudzona.
-Cześć Blaise-Przywitała się dziewczyna.
-Już nie Fruzia?-Droczył się chłopak.
-Jak nie przyniosłeś szklanki soku pomarańczowego i babeczki czekoladowej, to nawet na to nie licz-Powiedziała uśmiechnięta Jen i minęła się z ubraną Astorią, w drzwiach łazienki.
Jen wyszła z łazienki po 10 minutach(czary pomagają) i ruszyła z przyjaciółmi w stronę wyjścia z siedziby ślizgonów, lecz oni zatrzymali się pod jednymi drzwiami.
-Trzeba obudzić Smoka-Powiedziała Astoria.
-Ja pomogę-Zaoferowała się Jen, wyjęła z kieszeni małą paczkę i wrzuciła do pokoju Draco, szybko zamykając drzwi. Po chwili było słychać fajerwerki.
-ZABINI!!!!!-Krzyczał wściekły Malfoy, który w samych bokserkach wypadł z pokoju.
-To nie ja-Powiedział Blaise, próbując się powstrzymać od śmiechu.
-Cześć Draco-Powiedziała Jen z niewinnym uśmiechem.
-To ty!-Powiedział nagle Draco, patrząc na Jen i zniknął w swoim pokoju na 10 minut.
-Oj ktoś doczeka się Vendetty(Zemsty)-Zaśmiała się Astoria.
-Nie zapominaj z kim dzielę dormitorium-Przypomniała jej Jen i zaśmiała się wraz z Blaisem, z miny Astorii.
-Możemy iść-Przerwał im ubrany Malfoy i ruszyli do Wielkiej Sali.
-Oj Draco nie obrażaj się-Powiedziała słodkim głosem Jen gdy szli do WS, lecz on się nie odezwał.
-Dracooo-Spróbowała ponownie Jen, lecz on tylko na nią zerknął i szedł dalej.
-Smoczku-Powiedziała Jen i przeczesała palcami jego włosy, co wywołało na sekundę jego uśmiech.
-Dobra, ale i tak się zemszczę-Odpowiedział Draco i rozpoczął rozmowę z trójką swoich znajomych.
W świetnych humorach weszli do Wielkiej Sali i zajęli miejsce przy stole. Równocześnie z chwilą gdy usiedli, do sali wleciały sowy.
Jen właśnie sięgała po tosta, gdy wylądował przed nią czarny puchacz, wyciągnął nóżkę w jej stronę, do której miał przypięty list i się nie ruszał(Puchacz).
-Witaj Leo-Przywitała się Jen i dała mu tosta, po czym zabrała list.
-O nie-Powiedziała Jen.
-Co się stało?-Spytała się Astoria, a Blaise i Draco spojrzeli na Jen.
-Mamy spędzić wigilię z blondasem i jego rodziną-Powiedziała Jen, udając że płacze.
-Niby że ze mną?-Spytał się Draco, a gdy ona przytaknęła, to na moment się uśmiechnął.
-Współczuje ci-Odparli ze śmiechem Blaise i Astoria równocześnie, co wywołało oburzenie Draco.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro