Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2


Zgodnie ze słowami Ojca, Jen pojawiła się 1 Września na peronie 9 i 3/4, w towarzystwie dziadka i Mamy.

-Uważaj na siebie cukiereczku-Wyszeptał jej dziadek, po czym ją przytulił.

-Pisz do nas i do dziadka-Powiedziała jej Mama, po czym nagle coś sobie przypomniała-I nie sprowadzaj nowych pacjentów do skrzydła szpitalnego-Powiedziała poważnie kobieta, a dziadek Jen się zaśmiał.

Po tym jak Jen pożegnała się z Mamą i dziadkiem, ruszyła do pociągu, aby znaleźć wolne miejsce.

Zajrzała do pierwszego przedziału w ostatnim wagonie, gdzie akurat siedział wysoki brunet o ciemnej karnacji i średniego wzrostu dziewczyna o fioletowych włosach.

-Cześć, mogę z wami usiąść?-Spytała Jen, a chłopak i dziewczyna się zgodzili.

-Ma jeszcze do nas przyjść jeszcze jeden kolega...-Zaczął brunet, gdy drzwi się otwarły i wszedł...

-O nie!-Krzyknęła załamana Jen.

-To też jest mój teren-Odezwał się blondyn, posyłając jej mordercze spojrzenie.

-To ty się kłóciłaś z Draco w tym lesie?-Spytał się brunet, wyraźnie zainteresowany.

-Tak. Ten osioł wdarł się na teren mojego dziadka...-Zaczęła Jen, lecz Draco jej przerwał.

-To teren mojej rodziny od pokoleń!-Krzyknął Malfoy. Jen już chciał zaprzeczyć, gdy odezwała się fioletowo włosa:

-Dajcie już spokój i zagrajmy w coś.

Draco i Jen niechętnie się zgodzili, posyłając sobie mordercze spojrzenia. 

Grali przez całą podróż w różne gry, przerywając tylko podczas zakupu słodyczy.

-Do zobaczenia w Wielkiej Sali-Krzyknął brunet(Blaise), a fioletowo włosa(Astoria) pomachała Jen.

-Żeby cię ośmiornica zjadła-Pożegnał się Malfoy.

-Oby cię testrale zgubiły po drodze-Odkrzyknęła mu Jen.

Po 40 minutach podróży i czekania na swoją kolej, Jen podeszła do stołka w Wielkiej Sali i po chwili miała Tiarę Przydziału na głowie.

-hmm...niezbyt trudne, wręcz każdy mógłby to stwierdzić po kilku minutach z tobą-Powiedziała Tiara, a Jen momentalnie chciała jej coś odpowiedzieć, lecz nie zdążyła:

-Slytherin!!!

Jen wśród skierowała się w stronę klaszczącego stołu(Uczniowie Slytherinu klaskali, a nie stół) i usiadła między Astorią a Blaisem, naprzeciwko Malfoy'a(ten blondyn z lasu i pociągu jak coś).

-O nie!-Ucieszył się Malfoy.

-Udław się sokiem dyniowym-Powiedziała Jen, gdy Draco chciał się napić.

Chłopak jak na rozkaz zaczął się krztusić i gdyby nie pomoc kolegi z lewej, to w najlepszym wariancie skończyłby w Skrzydle Szpitalnym.

-Nawet napić się soku nie umiesz Malfoy?-Zapytała Jen z uśmiechem, a reszta się zaśmiała.

Uczta minęła im na równie przyjaznej rozmowie.

Jen kierowała się właśnie do Pokoju Wspólnego Slytherinu za innymi uczniami(Astoria i Blaise musieli pójść do Opiekuna Domu), gdy nagle z ciemnego zaułka wyszedł Malfoy i przycisnął ją do ściany.

-Naucz się gdzie jest twoje miejsce-Warknął Malfoy.

*Nikt nie będzie tak do mnie mówić!-Postanowiła Jen i się spytała.

-Bo co?!

-Bo to-Powiedział Malfoy i momentalnie zaczął ją całować, nadal przyciskając do ściany. Jen początkowo chciała zapoznać swoje kolano z jego kroczem, lecz ku swojemu zdziwieniu zaczęła oddawać pocałunek i wsunęła palce we włosy Malfoy'a.

Całowali się tak kilka minut, gdy nagle oderwali się od siebie i bez słowa ruszyli do Pokoju Wspólnego.

-Co tak długo?-Spytała się Astoria, która siedziała z Blaisem przed kominkiem.

-Eee-Tylko tyle odpowiedziała Jen, po czym wszyscy zaczęli rozmawiać o jutrzejszych zajęciach.

Następny dzień, 7:00.

Jen spała spokojnie w swoim nowym łóżku, gdy usłyszała szept:

-Pora wstawać.

-Fruziu jeszcze chwilkę-Odpowiedziała Jen, myśląc że to jej skrzatka domowa.

-Wstawaj Jen!-Krzyknęła jej do ucha ta sama osoba.

Jen podskoczyła i momentalnie była rozbudzona.

-Cześć Blaise-Przywitała się dziewczyna.

-Już nie Fruzia?-Droczył się chłopak.

-Jak nie przyniosłeś szklanki soku pomarańczowego i babeczki czekoladowej, to nawet na to nie licz-Powiedziała uśmiechnięta Jen i minęła się z ubraną Astorią, w drzwiach łazienki.

Jen wyszła z łazienki po 10 minutach(czary pomagają) i ruszyła z przyjaciółmi w stronę wyjścia z siedziby ślizgonów, lecz oni zatrzymali się pod jednymi drzwiami.

-Trzeba obudzić Smoka-Powiedziała Astoria.

-Ja pomogę-Zaoferowała się Jen, wyjęła z kieszeni małą paczkę i wrzuciła do pokoju Draco, szybko zamykając drzwi. Po chwili było słychać fajerwerki.

-ZABINI!!!!!-Krzyczał wściekły Malfoy, który w samych bokserkach wypadł z pokoju.

-To nie ja-Powiedział Blaise, próbując się powstrzymać od śmiechu.

-Cześć Draco-Powiedziała Jen z niewinnym uśmiechem.

-To ty!-Powiedział nagle Draco, patrząc na Jen i zniknął w swoim pokoju na 10 minut.

-Oj ktoś doczeka się Vendetty(Zemsty)-Zaśmiała się Astoria.

-Nie zapominaj z kim dzielę dormitorium-Przypomniała jej Jen i zaśmiała się wraz z Blaisem, z miny Astorii.

-Możemy iść-Przerwał im ubrany Malfoy i ruszyli do Wielkiej Sali.

-Oj Draco nie obrażaj się-Powiedziała słodkim głosem Jen gdy szli do WS, lecz on się nie odezwał.

-Dracooo-Spróbowała ponownie Jen, lecz on tylko na nią zerknął i szedł dalej.

-Smoczku-Powiedziała Jen i przeczesała palcami jego włosy, co wywołało na sekundę jego uśmiech.

-Dobra, ale i tak się zemszczę-Odpowiedział Draco i rozpoczął rozmowę z trójką swoich znajomych.

W świetnych humorach weszli do Wielkiej Sali i zajęli miejsce przy stole. Równocześnie z chwilą gdy usiedli, do sali wleciały sowy.

Jen właśnie sięgała po tosta, gdy wylądował przed nią czarny puchacz, wyciągnął nóżkę w jej stronę, do której miał przypięty list i się nie ruszał(Puchacz).

-Witaj Leo-Przywitała się Jen i dała mu tosta, po czym zabrała list.

-O nie-Powiedziała Jen.

-Co się stało?-Spytała się Astoria, a Blaise i Draco spojrzeli na Jen.

-Mamy spędzić wigilię z blondasem i jego rodziną-Powiedziała Jen, udając że płacze.

-Niby że ze mną?-Spytał się Draco, a gdy ona przytaknęła, to na moment się uśmiechnął.

-Współczuje ci-Odparli ze śmiechem Blaise i Astoria równocześnie, co wywołało oburzenie Draco.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro