Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Tenjiku

Przepraszam, że się nie odzywałam przez długi czas, ale miałam na głowie inne sprawy... I w dzisiejszym rozdziale będzie perspektywa nowej postaci!





I 15 lipca 2005, poniedziałek, Setagaya, 11:05 I Pov. Ame I

Wpatrywałam się w ciemne chmury, które zapewne za niedługo wypuszczą lejącą się apokalipsę. Nie przepadałam za takimi warunkami atmosferycznymi, ale cóż mam na to poradzić. W takich chwilach spędzałam czas z bratem albo przyjaciółmi, ale tymczasowo zostałam uwięziona w rodzinnym domu przez tą pogodę.

Oparłam swoje czoło o szklaną powierzchnię okna patrząc na asfalt, na którego zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Teraz to na pewno nie będę mogła wyjść. Ale z drugiej strony sam deszcz mi nie przeszkadza, ale też chodzi o to, że Hajime mnie pilnuje na rozkaz najstarszego Shiby.

Zerknęłam na wejście do kuchni i zobaczyłam staruszkę, która wolnym krokiem do niej wchodziła wspomagając się laską. Mieszkałam ze swoją prababcią, która w tej chwili miała dziewięćdziesiąt sześć lat. Była w cholerę uparta osobą, która nie przyjmowała żadnej osoby. Westchnęłam widząc jak próbowała sięgnąć szklankę, która była poza jej zasięgiem

-*Sobo, daj sobie pomóc-powiedziałam do starszej, która natychmiast spojrzała na mnie swoimi bursztynowymi oczami. Patrzyła na mnie ze złością.

-Głupia wnuczka, daj mi spokój-mówiła podnosząc laskę i próbowała mnie nią walnąć, gdybym się w porę nie uchyliła, na pewno bym dostała. Zignorowałam ją jednak zdejmując szklankę z suszarki i położyłam ją na stojącym w kuchni stoliczku.

-Potrzeba coś kupić?-zapytałam kobiety, która prychnęła, na co ja westchnęłam. Obrażona Hana Akashi mi nie odpowie, sama musiałam sprawdzić zawartość lodówki. Miałam rację, nic tam nie był. Nic dziwnego, że rano dostałam kanapkę z szynką, jogurt i pomarańczowy sok-Zrobiłam obiad, który wystarczy tylko podgrzać, zjedz babciu... Jestem pod telefonem gdyby coś się działo, wrócę wieczorem z zakupami

-Haa? A dlaczego tak późno gówniaro?

-Babcia jak zawsze ma ŁADNE odzywki, wie babcia, że mam spotkanie-przypomniałam jej uśmiechając się lekko przy tym.

-Oh... z tymi przystojnymi młodzieńcami? Czekam, aż mi urodzisz praprawnuka-powiedziała babcia będąc nagle ożywiona. A ta znowu o tym!

-Babciu, ja mam dopiero 15 lat-jęknęłam zażenowana jej słowami, wiedziałam co zaraz powie, ale nie chciałam jej przerwać i zrobić jej przykrość.

-Ja w twoim wieku już wyszłam za mąż i drugie dziecko w drodze!-tym razem dostałam laską po głowie, przez co byłam zmuszona trochę się pochylić.

-Pa-powiedziałam idąc do przedpokoju gdzie założyłam buty i kurtkę, złapałam za torbę ze strojem w środku.

Kochałam swoją prababcię, ale może nie było tego widać. Podeszłam do swojego KTM 950/990 Adventure, na którego wsiadłam. Wcześniej obwiązałam sobie torbę wokół talii. Musiałam jechać na miejsce spotkania Tenjiku.

Wśród Tenjiku byłam jedyną kobietą. To wyczyn znalezienie się w jednym z najsilniejszych gangów, a tym bardziej dla kobiety. Tenjiku w większości było wypełnione męską populacją. Nawet w Swastykach nie było kobiety. Serpiente luna było jak Tenjiku, tam były w większości kobiety, ale tam mężczyźni także się zdarzali. Pamiętam do tej pory jak natrafiłam na Tenjiku...

I Wspomnienie I

-Razem z nami byłam w poprawczaku Ame-chan, trzymamy się razem-kiedy pewnego dnia skontaktował się ze mną starszy Haitani, byłam zdziwiona. Ten stary pryk nie rozmawiał ze mną, od kiedy nasza siódemka wyszła stamtąd. To był ich drugi raz, a mój pierwszy. To był pamiętny 2001 rok.

-Pamiętam tą obietnicę-westchnęłam wtedy nie wiedząc co dokładniej wtedy powiedzieć. Mogłam tylko się zgodzić, uważałam ich za rodzinę. Za rodzinę, której nie miałam. Niby miałam Takeomi'ego, Senju i Haruchiyo, ale ten pierwszy miał i ma, mnie i mojego bliźniaka w dupie. Interesował się tylko Senju. Nie uważałam tej dwójki za rodzeństwo, liczył się tylko dla mnie Sanzu.

-Minęły 3 lata od tamtego czasu. Szczerze mówiąc Izana nie przestawał o tobie gadać-powiedział fioletowooki wpatrując się w moje zielone tęczówki, westchnęłam kiwając tylko głową. Niekiedy nie pojmowałam jego toku myślenia, ale to nie znaczy, że go nie szanowałam. Wręcz przeciwnie.

-Przestań jej truć Ran-usłyszałam kolejny głos, który należał do młodszego brata, starszego Haitani'ego. Parsknęłam śmiechem, który w moim wykonaniu brzmiał na śmiech jakiegoś szaleńca. Nie moja wina, że wychowałam się z szaleńcem. Powiadają, że będąc z szaleńcem, stajesz się podobną do niego osobą. Albo coś źle usłyszałam.

-Czyżby to był Rin? Miło cię znowu zobaczyć-zignorowałam Rana i skupiłam się na Rindou, którego lubiłam. Może to przez podobne techniki, których używamy w walce. Kompletnie zignorowałam spadające na moją twarz krople deszczu.

-Celowo go ignorujesz? Całkiem całkiem~ ale wiesz, że on nie należy do miłych gości, nie?-zapytał czterooki poprawiając okulary wskazującym palcem.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, musiałam uniknąć słynnego teleskopu Rana. Najwidoczniej musiałam wkurwić tego warkoczyka. Oblizałam koniuszkiem języka brzeg górnych zębów. Od pewnego czasu uwielbiałam takie sytuacje, pełne adrenaliny. Sięgnęłam za metalowy miecz, z którym nigdy się nie rozstawałam. Ten miecz nie miał zamiaru nikomu przebić skóry, ale za to mógł wyrządzić dotkliwe krzywdy.

Wymierzyłam cios w jego pierś, ale ten atak szybko sparował. Nie powiem, że tego się nie spodziewałam, ten człowiek był strasznie przewidywalny. Jednak niestety tego człowieka nie można lekceważyć, chociaż zdarzają się tacy ludzie, co go lekceważą. Kliknęłam językiem obserwując uważnie ruchy swojego obecnego przeciwnika. Musiałam pewną rzecz dobrze wykorzystać. 

Wykorzystałam moment grzmotu pioruna i zaatakowałam. Szybko i bezgłośnie znalazłam się za nim, skoczyłam na niego oplatając jego biodra nogami. Zanim zdążył zareagować, metalowy miecz przyłożyłam do jego szyi trzymając go obiema dłońmi. Zaczęłam go podduszać. Nawet nie zareagowałam, kiedy chłopak upadł na ziemię przygniatając mnie swoją masą.
Oblizałam krew spływającą mi z kąciku ust. Ta walka trwałaby dłużej, gdyby nie nagłe wejście moich pozostałych przyjaciół z Kakucho. Prychnęłam puszczając Rana, przy okazji spychając go z siebie. Wstałam otrzepując ubrania i schowałam swój mieczyk.

-Akashi Ame, Rain God... Dobrze cię widzieć w pełni sprawną-usłyszałam głos człowieka, którego się obawiałam 3 lata temu i teraz. Nie było dnia i nowy, kiedy śniłam bądź myślałam o tym człowieku. Przerażał mnie bardziej od Haruchiyo. 

-Izana, miło cię widzieć-mówię uśmiechając się od ucha do ucha. Nie mogłam pozwolić, żeby zapanował nad moimi uczuciami, a konkretnie nad moim strachem.-Znając twój temperament wiedziałem, że będziesz chciała "pobawić" się z Haitani.

-Nie powiem, że nie jestem zaskoczona, że o tym wiesz orchideo~ ale powiedz mi, czego ode mnie chcesz?-zapytałam będąc oparta o ścianę muru. Tylko ja ryzykowałam mówiąc do niego w taki sposób. Izana był człowiekiem łatwo wpadającym w złość, szczególnie przeze mnie. Miałam rację, gdy zostałam przywitana przez rękę białowłosego zaciskającą się na mojej szyi. 

-Nic się nie zmieniłaś moja marionetko~ jak zawsze... próbujesz mnie wytrącić z równowagi... co ci się udaje...-nawet nie zadrżałam, kiedy poczułam ciepły podmuch powietrza na moim uchu i szyi.-Kakucho.

-Izana chciał powiedzieć, że dołączasz do Tenjiku-oho? Izana znalazł wiernego pieska, zerknęłam na czerwonookiego, który nawet na mnie nie patrzył. Niewychowany gówniarz!

-Tenjiku? Tworzysz swoje królestwo-stwierdziłam pamiętając naszą rozmowę i plany Izany, na który nasza szóstka się zgodziła.-Nie byłabym sobą, gdybym się nie zgodziła-uśmiechnęłam się szerzej wpatrując się w oczy Kurokawy

I Koniec wspomnienia I

Wyrwałam się z rozmyślań widząc ludzi z Tenjiku, którzy stali albo opierali się o kontenery. Fuck, kiedy się zamyślę nie pamiętam co robiłam. Aczkolwiek były tego plusy, przynajmniej byłam przebrana i nie musiałam słuchać szydzącego ze mnie Shiona. Westchnęłam siadając i opierając się o kontener. Natychmiast zaczęłam się rozkoszować chłodnym metalem. 

Ten jełop zwany Izaną, spóźniał się marnując mój cenny czas. To nie tak, że nie przyzwyczaiłam się do tego. On sam mówi, że nienawidzi osób, które się spóźniają, a sam się spóźnia. Jest tutaj szefem, nikt nie będzie na niego krzyczeć. Kto się zaśmieje, dostanie surową karę. Jaka jest moja rola w gangu? Jestem Egzekutorem Tenjiku, ale zupełnie innej klasy niż Muto-kun.

Oho. Słyszę głos Izany, jest zły... co za słodki widok~






*Sobo - jest to zwrot oznaczający również babcię, ale wypowiadany skromnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro