3. Mikey i rozmowa o nadchodzących zmianach
Macie tutaj trzeci rozdzialik, piszcie jeśli wam się spodoba :)
I 5 lipca 2005, wtorek, Mizo Middle School, 12:00 I
Wymierzyłam kolejny, a zarazem ostatni cios nogą w brzuch Kiyomasy. Kiedy usłyszałam chrupnięcie, nawet nie zareagowałam. Patrzyłam na zmasakrowane ciało chłopaka, który ledwo się poruszał. Aktualnie bijąc go, zadarłam z Tomanem, ale bezpieczeństwo mojego kuzyna jest najważniejsze.
-Zwijajmy się, słyszę kroki-odezwał się Takemichi wyrywając mnie z rozmyślań, wytarłam krew z knykci, krzywiąc się nieznacznie. Przez tego gnoja zdarłam sobie skórę, pieprzony marmur.
-Wy już idźcie, ja pójdę z płaczkiem-powiedziałam do przyjaciół kuzyna, którzy kiwnęli głowami i uciekli. Może byłam silna, ale bronienie pięciu osób nadal sprawia mi trudność. W przyszłości już nie, ale nie chciałam kusić losu-Chodźmy, mam przeczucie, że zjawią się tutaj Mikey i Draken-mówiąc to ruszyłam tą samą ścieżką, którą poszli kumple kuzyna, z trą różnicą, że skręciłam.
Będąc spory kawałek od tamtego miejsca, usłyszałam zaskoczonego Mikey'ego. Oby się nie dowiedzieli, że to ja. Mój gang dopiero co powstał i nie chcę mieć żadnych wrogów. Przynajmniej na razie. Zagryzłam wargę, kiedy uświadomiłam sobie pewną rzecz... mój plan diabli wzięli! Przede mną pojawił się Mikey. Skąd on wiedział, że ktoś tu jest, to ja nie wiem. Jednak jego uśmieszek jednak mnie niepokoił.
-A więc to ty zbiłaś na kwaśne jabłko Kiyomasę-bardziej stwierdził niż powiedział, na co ja patrzyłam na niego niechętnie.
-Czyżby cię obchodziło życie tego śmiecia?-nie mogłam się powstrzymać, żeby to powiedzieć, kątem oka zobaczyłam jak twarz mojego kuzyna znacznie pobladła. Nawet jako dwudziestosześcioletni mężczyzna w ciele czternastolatka się go boi? Lame.
Czarnooki po moim pytaniu zamilkł i spoglądał na mnie. Czułam się tak, jakby wpatrywał się w moją duszę. Wypuściłam powietrze z płuc i patrzyłam na niego z kpiącym uśmiechem. Zapewne z punktu widzenia Drakena i Takemichi'ego, ta "walka" wyglądała groźnie. Czułam się dumna z jednego powodu, byłam wyższa od Manjiro.
Po chwili niższy uśmiechnął się i zmniejszył dzielącą nas odległość. Odruchowo cofnęłam głowę, widząc jego buzię blisko mojej. W tej chwili nie pojmowałam jego zachowania. Co mogłam na to poradzić? Mikey był skomplikowaną osobą. Jako mój chłopak, jak i szef gangu. Tak. Manjiro Sano jest moim chłopakiem, a raczej nim był. Rozstaliśmy się jakoś w 2011 roku i nasze drogi się rozeszły. A chodzić zaczęliśmy ze sobą tydzień przed Krwawym Halloween, byłam wtedy podporą dla niego. Jego stan psychiczny po walce był tragiczny.
-Jesteś interesująca... O! Chwila, jesteś tą przyjaciółką Emmy!-powiedział chłopak, szczerząc się jak głupi do sera, kiedy sobie przypomniał o tym ważnym akcie. Tęskniłam za tym uśmiechem, chociaż tak bardzo nie chciałam się do tego przyznać. Jak bardzo bym go nie kochała, to nienawidziłam go z całego serca.
-Tak, jestem przyjaciółką Emmy, Makoto-odpowiedziałam nie spuszczając z niego swoich niebiesko-czerwonych oczu.
-Od tej pory jesteś Makocchi-chłopak zignorował, to co powiedziałam, powiedział to, co mu najbardziej, odpowiada. Tak samo dziecinny, jak zawsze. Brakowało mi jego zachowania. Nie mogę pozwolić, żeby ponownie stracił ważne dla niego osoby.
-W takim razie jesteś... Jiro-powiedziałam wpatrując się w niego z lekkim uśmieszkiem. To przezwisko nie było przypadkowe. W niedalekiej przyszłości go tak właśnie nazywałam. Wtedy wydawało się, że uwielbia to przezwisko i tylko ja go tak mogłam nazywać. Nawet Emma nie miała tego zaszczytu.
-Huh? Podoba mi się! Ken-chin! Słyszałeś? Jestem Jiro!-krzyknął uradowany blondyn. patrząc na swojego przyjaciela. Drugi blondyn ze smokiem na skroni tylko prychnął. Z tego, co pamiętałam to, Ken nigdy nie lubił, jak Manjiro go tak nazywał.
-Tia, słyszałem. Rozkojarzyłeś się idioto, grzmotnęli Kiyomasę-przypomniał goryl i jak za machnięciem magicznej różdżki, zachowanie Mikey'ego się zmieniło. Popatrzył na nas poważnie i oceniająco. Zapewne sprawdzał, które z nas mogłoby to zrobić. Aż w końcu spojrzał na mnie i na moje poranione knykcie.
-To ty go tak pobiłaś? Myślałem, że jest silny...-wymamrotał chłopak, drapiąc się po karku. Oryginalnie nie pobiłam Kiyomasy, pozwoliłam, żeby znęcał się nad Takemichi'm i jego kumplami. Jednak nadarzyła się okazja, żeby zmienić przyszłość.
Nie mogę pozwolić, żeby się we mnie zakochał, sprowadzę na niego tylko nieszczęście. Ale wiem, że on już się zakochuje, popełniłam błąd, bijąc Kiyomasę...
-Wybacz, ale się spieszę-powiedziałam łapiąc kuzyna za nadgarstek i pociągnęłam go za sobą ignorując Mikey'ego, który nawoływał mnie, żeby nas powstrzymać. Draken o dziwo nie reagował.
- Trzy godziny później -
Westchnęłam siedząc na krześle w opuszczonej sali równie opuszczonego budynku, który okupowałam z moim gangiem. Właśnie skończyło się spotkanie, które mnie wykończyło bardziej, niż te wcześniejsze. Na spotkaniu uczestniczył Takemichi, który swoją obecnością denerwował kapitanów Księżycowego Węża.
Obecnie wpatrywałam się w farbowanego blondyna, który rozglądał się po sali. Co było w niej ciekawego? Nie wiem. To tylko była sala lekcyjna, o dziwo zachowana w idealnym stanie, mimo wieloletniego spoczynku.
Zirytowana wstałam z zajmowanego krzesła i podeszłam do tablicy wcześniej biorąc jakąś kolorową kredę i zaczęłam spokojnie rozpisywać co ma się przydarzyć w najbliżej przyszłości. Zwróciłam tym samym uwagę płaczka, który wpatrywał się uważnie w zapiski na tablicy.
-Bitwa między Tomanem a Moebius'em jest kluczowa. Dnia 3 sierpnia tego roku Ken Ryuguji zginął i wtedy Mikey pochłaniała ciemność, ale zanim powiesz, że dasz radę... Druga walka również jest ważna, Krwawe Halloween, pamiętasz?-zapytałam tłumacząc mu, a kiedy on kiwnął głową, ja kontynuowałam-Toman vs Valhalla, zapamiętaj kiedy to się stało... 31 października tego samego roku. Kazutora Hanemiya, który jest jednym z współzałożycieli Tomanu, dźgnął Keisuke Baji'ego, który w wyniku odniesionych obrażeń i utraty krwi, zmarł, Mikey chyba zabił Kazutorę, ale mogę się mylić... Te dwa wydarzenia są ważne dla nas jak na razie... Dlaczego? Draken i Baji są najlepszymi przyjaciółmi Mikey'ego, brak ich spowoduje, że Mikey pójdzie na dno jeszcze bardziej.
-Jakim cudem ty to wszystko wiesz? Wiem, że byłaś i jesteś liderką najsilniejszego żeńskiego gangu, ale to dziwne...-powiedział blondyn przetwarzając zdobyte informacje.
-Zapewne za niedługo spotkasz się z Naoto i oboje wrócimy do naszego czasu prawda?-zapytałam go wiedząc, że to prawda. W końcu w nocy na krótko, pojawiłam się w swoim domu i dzisiaj rano powróciłam ponownie do przeszłości. Kiedy chłopak kiwnął głową uśmiechnęłam się szczerze-Wrócimy do domu dopiero 2 listopada, chcę mieć pewność, że Keisuke nic nie będzie
-A Draken?
-Oh? Widać polubiłeś tego niegroźnego smoka... Też chcę, żeby był bezpieczny-czy w jego oczach wyszłam na sukę? Być może, ale niezbyt mnie to obchodziło. Nie chciałam naprawdę, żeby Mikey cierpiał, chcę nadal widzieć uśmiech na jego twarzy i tą radosną aurę go otaczającą. Ale ze mną nie byłby szczęśliwy. Z hybrydą? Jest zbyt delikatny na to.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro