{Trochę prawdy}
Zoey
Wybrał pierwsze lepsze buty i powiedział, że możemy wracać. Może nawet mu się podobały, ale zdecydowanie się nie postarał.
– Właśnie je chcesz?
– Pozwoliłaś mi wybrać – dodatkowo wzrusza ramionami.
– No dobrze, jednak ja wybiorę – pojawia się nawet cień uśmiechu na jego twarzy.
– Dlaczego nie przeszkadza ci wydawanie tylu pieniędzy na mnie?
– Bo o to w tym chodzi! Wygląd to trzy czwarte sukcesu! Mogę gadać o niczym i dobrze wyglądać i wygrywam! – taki jest świat, a ja się dopasowuje.
– Czyli wystarczy, że będziesz dobrze wyglądać?
– A co właśnie powiedziałam, głupolu? – podaje mi jeszcze raz buty, ale ja już szukam innych.
– Znajdziemy coś innego.
Luke
Wybiera coś prawie identycznego, tylko dwa razy droższego. To tak cholernie typowe..
– Idziemy coś zjeść? – czy ona jest samotna? To pewne, ale dlaczego to ze mną spędza czas? Mogłaby mi kazać zrobić swoje i się mnie pozbyć.
– Możemy wrócić? – chce po prostu być przy Callie.
–Nie! Musimy siebie lepiej poznać – mówi.
– Możemy po drodze? – jestem w tym stanowczy.
– Eh, no dobrze. Kupmy tylko coś na drogę.
I tak właśnie znajdujemy się na straganie z żelkami.
– Jakie żelki lubisz najbardziej? – pyta.
– Ciągnące – każdy z nas wybiera sobie trochę żelek i każdy płaci za siebie. To też jest w porządku.
Jest nawet urocza gdy próbuje urwać je zębami, ale kompletnie jej to nie wychodzi. Łapie za jej żelka, pomagając jej.
– Mocniej – robi głupią minę, bo innej z pełnymi ustami się nie da – Dasz radę, Zoey – w końcu udaje jej się ją ugryźć, a ja zjadam pozostałą część – Mmm, dobra – szturcha mnie w ramię.
– Mówiłam, że moje będą lepsze! A teraz ty daj spróbować swoje – wyciąga jedną z mojego papierowego pudełka.
– Nie, weź całą garść, tak lepiej smakują – kiwa głową, a potem jej buzia znowu jest pełna. Dobrze się na nią patrzy, gdy na chwile zapomina kim jest.
– Ale dobre – wybucham prawie śmiechem gdy mówi z zaklejoną buzią. Zaczyna się rumienić, a ja wkładam sobie garść żelek do buzi.
– Pyszne – teraz ona wybucha śmiechem i szturcha mnie w ramię.
Mogło być gorzej, o wiele gorzej.
–Gdy przestanie ci się kleić w buzi czas, żebyś opowiedziała mi więcej o sobie – wsiadamy do jej samochodu.
– Evan, mój były chłopak.. Spotkamy się odkąd skończyłam piętnaście lat. Wiesz z brzydkiego kaczątka w piękną dziewczynę. Zawsze dobrze wyglądałam, ale wtedy stało się ze mną coś, co nagle zaczęło przyciągać do mnie ludzi – to smutne, że wygląd odgrywa w jej życiu tak ważną role – Zaprosił mnie na randkę, a potem dołączyłam do drużyny czirliderek i okazało się, że życie może być jeszcze lepsze, wiesz? Elen, moja przyjaciółka, mieszkała w domu obok. Zawsze mi zazdrościła, aż w końcu.. No cóż, nie pilnowałam ich tak dobrze jak powinnam.
– Nie uważasz, że nie tak wygląda, życie?
– Czytałam kiedyś taką książkę o związkach.. Podobno oprócz romantyzmu, cały czas trzeba utrzymać napięcie – obracam głowę w jej stronę.
– Wole coś bezpiecznego – komentuje – Świadomość, że możesz na kimś polegać jest lepsza niż dreszczyk emocji. Popieram romantyzm, ale nie to.
– A ja lubię świadomość, że mi zazdroszczą – jestem nią przerażony.
– Tak ci zazdrościli, że ci to zabrali.
–Bo było takie dobre! – ona nie ma pojęcia czym jest przyjaźń.
– A nie tak złudne? – powinienem się zamknąć.
– Nie dogadamy się, Luke – ma racje.
– Twoje życie nie jest prawdziwe – a wtedy ona mówi coś, co powinno mnie skutecznie zamknąć.
– Płacę ci, więc twoje też nie.
– Okej, już nic nie mówię, kochanie – robię to dla pieniędzy, nie żeby ją zbawić.
Może mamy momenty gdy po prostu jesteśmy dwójką znajomych, ale przez większość czasu walczymy z różnicami.
Milczymy przez jakiś czas, dopóki Zoey postanawia zjechać z głównej drogi.
– Co ty robisz? – zatrzymuje się pod miejscem, w które nie chodzę. Właściwie to nawet nie moja część miasta. Stoi kilka drogich samochodów. Zoey wyłącza światła i wysiada, żeby oprzeć się o maskę.
Wysiadam i robię to samo.
– Widzisz tych ludzi? – pokazuje palcem przed siebie – To oni – dostrzegam ludzi ubranych jak z amerykańskiego filmu. Futbolowe bluzy i strój czirliderek – Ten chłopak, u którego ta dziewczyna siedzi na kolanach – jedyna dziewczyna – To Evan, mój były chłopak z moją byłą najlepszą przyjaciółką, to ja bym tu była, wiesz? – widzę butelki piwa i słyszę głupkowate śmiechy – A ona mi to odebrała! – dotykam jej ramienia.
– Spójrz na mnie – nie wykonuje tego, więc wstaje i staję przed nią, zmuszając ją do spojrzenia na mnie.
– Co mi powiesz? Nic nie wiesz o moim życiu! Żyjesz w biednej części miasta, potrzebując moich pieniędzy! Nic nie wiesz! – uderzam dłońmi o maskę.
– Wiem czym jest kurwa miłość – nie zdradzam jej jednak skąd to wiem – I jeśli koleś zostawia cię dla innej albo przyjaciółka robi ci takie gówno, to żadne z nich cię nie kochało, a jeśli twoi przyjaciele wybrali ich to nie byli przyjaciółmi. Otwórz oczy, Zoey!
Nie czekam dalej. Zostawiam ją tam trochę osłupiałą i postanawiam wrócić do domu na pieszo. Po co się odzywam? Chce tylko pieniędzy, niczego więcej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro