Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{Przyjacielsko}

Zoey

Luke: Byłem tam dzisiaj. Prezent od ciebie robi furorę, więc się nim dziele. Może nawet dzięki twojej kasie znajdę przyjaciół!

Ja: Jakim cudem nie masz przyjaciół?

Luke: To nie do końca tak, po prostu mam jedną bliską osobę, ale ostatnio postanowiliśmy rozszerzyć nasze horyzonty. A jak twoje życie towarzyskie?

Ja: Czuje się sobą

Luke: Chyba sobie pomogliśmy.

Ja: Chyba tak.

Luke: Jeśli coś by się działo, pisz.

Ja: Jeśli chciałbyś dać się poznać, też pisz xo

Luke: Znasz mnie:)

Kilka dni później okazuje się, że znowu go potrzebuje.

– Jest impreza, zabierz chłopaka i przyjdź – nie mogłam odmówić Evanowi, gdybym to zrobiła, wszyscy myśleliby, że dalej coś do niego czuje albo co gorsza, że chce do niego wrócić, a nic z tych rzeczy nie było prawdą!

– Będziemy.

Pomimo tego, że kilka dni temu pisaliśmy chwile, czuje się niezręcznie prosząc go o jakąś przysługę.

Ja: POMOCY

Ja: POTRZEBUJE MOJEGO UDAWANEGO CHŁOPAKA

Zastanawiam się chwile i wysyłam kolejnego esemesa.

Ja: Zapłacę!!! Luke!!!! Pomóż mi!!! Trzysta dolarów!!! + nowa koszulka

Luke: Przestań robić ze mnie dziwkę

Ja: Ty pomagasz mi, ja pomagam tobie. Dopiero co odzyskałam moje życie!

Luke: Pięćset

Ja: Zapłacę każda cenę

Tak naprawdę nie chciałabym płacić w ogóle. W jakiś sposób dotyka mnie to, że chce pieniędzy. Pokazując, że nie znaczę dla niego nic po za łatwym zarobkiem.

Luke: A zrobisz to za darmo?

Teraz jestem zaskoczona.

Luke: Wiem, że spoufalanie się z biedakami to nie twój życiowy cel i oboje się lepiej czujemy, gdy wplatamy w to pieniądze, ale zróbmy to po przyjacielsku.

Ja: Da się udawać tak związek?

Luke: W związku chodzi o oddanie, a ja będę tam tylko dla ciebie.

Niewłaściwy facet, mówiący zawsze właściwie słowa, to niesprawiedliwe.

Luke: Pojedziemy moim prezent, powinnaś docenić to cacko:)

Ja: Buźki to nowość u ciebie.

Luke: O której mam przyjechać? Wiedz, że teraz marszczę na ciebie brwi.

Ja: Siódma, weź swoje ciuchy.

Luke: Wymagający NIE pracodawca.

Liczy się tylko to, że się zgodził i nie będę musiała pokazywać się tam bez niego. Ludzie pomyśleli by różne rzeczy, a ja chce, żeby widzieli mnie taką jaką widzi mnie Luke, a nie Evan i Elen.

Ubrana w najlepszą sukienkę i dodatkowo w moją skórzaną kurtkę,  czekam na Luke'a. Gdy tylko podjeżdża, tasuje mnie wzrokiem od góry do dołu.

– Motor – mówi chyba zirytowany – Mówiłem  ci – macha mi kaskiem przed twarzą.

– A ja chciałam ci powiedzieć, że dobrze cię widzieć – Luke pokazuje palcem na swój policzek.

– Tu mi to powiedz – cmokam go w policzek – Jedziemy samochodem?

– Przejedziemy się tym cackiem innym razem – równie dobrze ten może być ostatni.

– Musisz coś z tym zrobić. Nie mogę wiecznie udawać twojego chłopaka – te słowa bolą, ale są prawdziwe.

– Ale dzisiaj tak?

– Chciałem powiedzieć 'nie', ale ja też nie lubię Evana – uśmiecham się pod nosem, a Luke otwiera mi drzwi od samochodu po  stronie pasażera.

Po chwili jesteśmy już w drodze.

– Zapomniałem powiedzieć – obraca głowę w moją stronę – Też się cieszę, że cię widzę, Zoey.

– Patrz na drogę – bez wahania wykonuje polecenie. Dostrzegam na jego twarzy cień i uśmiechu i jestem pewna, że to samo można zobaczyć na mojej.

Chciałabym, żeby to było czymś czym nie jest. Lepsze, trwalsze, szczersze, prawdziwsze, ale kto tego nie chce?

– Opowiedz więcej o tym gdy zabrałaś dziewczyny do biednej części miasta – prosi.

– Dziewczyny nie maja pójścia, co to za zespół the 1975, więc nie rozumieją tego klimatu.

– Jakbym słyszał Caluma.

– Kogo? – pytam z zaciekawieniem.

– Kolesia, któremu podoba się mój motor. Powiedział to samo o tym miejscu. Może byście się dogadali.

– Czy kiedyś... – za nim zdążę się zapomnieć, przerywam.

– Poznasz moje życie? Nie jestem bogaty czy dobrze ustawiony, a to jeden z ważniejszych elementów...

– Przez większość nawet nie wiem co masz na sobie. Mógłbyś być równie dobrze nagi.

– Wow – wysiada z samochodu, żeby otworzyć mi drzwi – Znowu mnie zaskoczyłaś.

– Do usług – przytulam się do jego boku, żeby zaskoczyć go ponownie – Wiesz jesteśmy parą – on tylko kiwa głową i obejmuje mnie ramieniem.

Nie jest to uścisk w stylu, nic między nami nie ma, a raczej stanowczy i pewny. On też mnie zaskakuje.

– Jakieś specjalnie życzenia na ten wieczór? – kręcę głową.

– Po prostu chce się dobrze bawić – ściskam jego koszulkę – Z tobą.

– Dzisiaj ja dyktuje warunki – szepcze do mojego ucha – Żadnych wynagrodzeń czy kar, tylko prawda.

Tylko prawda.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro