{Przyjacielsko}
Zoey
Luke: Byłem tam dzisiaj. Prezent od ciebie robi furorę, więc się nim dziele. Może nawet dzięki twojej kasie znajdę przyjaciół!
Ja: Jakim cudem nie masz przyjaciół?
Luke: To nie do końca tak, po prostu mam jedną bliską osobę, ale ostatnio postanowiliśmy rozszerzyć nasze horyzonty. A jak twoje życie towarzyskie?
Ja: Czuje się sobą
Luke: Chyba sobie pomogliśmy.
Ja: Chyba tak.
Luke: Jeśli coś by się działo, pisz.
Ja: Jeśli chciałbyś dać się poznać, też pisz xo
Luke: Znasz mnie:)
Kilka dni później okazuje się, że znowu go potrzebuje.
– Jest impreza, zabierz chłopaka i przyjdź – nie mogłam odmówić Evanowi, gdybym to zrobiła, wszyscy myśleliby, że dalej coś do niego czuje albo co gorsza, że chce do niego wrócić, a nic z tych rzeczy nie było prawdą!
– Będziemy.
Pomimo tego, że kilka dni temu pisaliśmy chwile, czuje się niezręcznie prosząc go o jakąś przysługę.
Ja: POMOCY
Ja: POTRZEBUJE MOJEGO UDAWANEGO CHŁOPAKA
Zastanawiam się chwile i wysyłam kolejnego esemesa.
Ja: Zapłacę!!! Luke!!!! Pomóż mi!!! Trzysta dolarów!!! + nowa koszulka
Luke: Przestań robić ze mnie dziwkę
Ja: Ty pomagasz mi, ja pomagam tobie. Dopiero co odzyskałam moje życie!
Luke: Pięćset
Ja: Zapłacę każda cenę
Tak naprawdę nie chciałabym płacić w ogóle. W jakiś sposób dotyka mnie to, że chce pieniędzy. Pokazując, że nie znaczę dla niego nic po za łatwym zarobkiem.
Luke: A zrobisz to za darmo?
Teraz jestem zaskoczona.
Luke: Wiem, że spoufalanie się z biedakami to nie twój życiowy cel i oboje się lepiej czujemy, gdy wplatamy w to pieniądze, ale zróbmy to po przyjacielsku.
Ja: Da się udawać tak związek?
Luke: W związku chodzi o oddanie, a ja będę tam tylko dla ciebie.
Niewłaściwy facet, mówiący zawsze właściwie słowa, to niesprawiedliwe.
Luke: Pojedziemy moim prezent, powinnaś docenić to cacko:)
Ja: Buźki to nowość u ciebie.
Luke: O której mam przyjechać? Wiedz, że teraz marszczę na ciebie brwi.
Ja: Siódma, weź swoje ciuchy.
Luke: Wymagający NIE pracodawca.
Liczy się tylko to, że się zgodził i nie będę musiała pokazywać się tam bez niego. Ludzie pomyśleli by różne rzeczy, a ja chce, żeby widzieli mnie taką jaką widzi mnie Luke, a nie Evan i Elen.
Ubrana w najlepszą sukienkę i dodatkowo w moją skórzaną kurtkę, czekam na Luke'a. Gdy tylko podjeżdża, tasuje mnie wzrokiem od góry do dołu.
– Motor – mówi chyba zirytowany – Mówiłem ci – macha mi kaskiem przed twarzą.
– A ja chciałam ci powiedzieć, że dobrze cię widzieć – Luke pokazuje palcem na swój policzek.
– Tu mi to powiedz – cmokam go w policzek – Jedziemy samochodem?
– Przejedziemy się tym cackiem innym razem – równie dobrze ten może być ostatni.
– Musisz coś z tym zrobić. Nie mogę wiecznie udawać twojego chłopaka – te słowa bolą, ale są prawdziwe.
– Ale dzisiaj tak?
– Chciałem powiedzieć 'nie', ale ja też nie lubię Evana – uśmiecham się pod nosem, a Luke otwiera mi drzwi od samochodu po stronie pasażera.
Po chwili jesteśmy już w drodze.
– Zapomniałem powiedzieć – obraca głowę w moją stronę – Też się cieszę, że cię widzę, Zoey.
– Patrz na drogę – bez wahania wykonuje polecenie. Dostrzegam na jego twarzy cień i uśmiechu i jestem pewna, że to samo można zobaczyć na mojej.
Chciałabym, żeby to było czymś czym nie jest. Lepsze, trwalsze, szczersze, prawdziwsze, ale kto tego nie chce?
– Opowiedz więcej o tym gdy zabrałaś dziewczyny do biednej części miasta – prosi.
– Dziewczyny nie maja pójścia, co to za zespół the 1975, więc nie rozumieją tego klimatu.
– Jakbym słyszał Caluma.
– Kogo? – pytam z zaciekawieniem.
– Kolesia, któremu podoba się mój motor. Powiedział to samo o tym miejscu. Może byście się dogadali.
– Czy kiedyś... – za nim zdążę się zapomnieć, przerywam.
– Poznasz moje życie? Nie jestem bogaty czy dobrze ustawiony, a to jeden z ważniejszych elementów...
– Przez większość nawet nie wiem co masz na sobie. Mógłbyś być równie dobrze nagi.
– Wow – wysiada z samochodu, żeby otworzyć mi drzwi – Znowu mnie zaskoczyłaś.
– Do usług – przytulam się do jego boku, żeby zaskoczyć go ponownie – Wiesz jesteśmy parą – on tylko kiwa głową i obejmuje mnie ramieniem.
Nie jest to uścisk w stylu, nic między nami nie ma, a raczej stanowczy i pewny. On też mnie zaskakuje.
– Jakieś specjalnie życzenia na ten wieczór? – kręcę głową.
– Po prostu chce się dobrze bawić – ściskam jego koszulkę – Z tobą.
– Dzisiaj ja dyktuje warunki – szepcze do mojego ucha – Żadnych wynagrodzeń czy kar, tylko prawda.
Tylko prawda.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro