{Podwójne kłamstwo}
Luke
Callie jest dzisiaj w pracy, a ja idę spotkać się z Zoey. Jestem kłamcą i oszustem i i tak to robię, co jest ze mną nie tak? Zoey ma jakiś urok w sobie i nie są nim wcale pieniądze. Nie mam już swoich drogich rzeczy, bo sprzedaliśmy je, ale moja kurtka czy koszulki nigdy nie wzbudziły zainteresowania. Dlatego ubrany jak zawsze, może z lekko poprawionymi włosami jadę po Zoey.
— Hej! — mówi gdy tylko po nią podjeżdżam — Znowu dopasowani! — obraca się wokół własnej osi i prezentuje swoją dzisiejszą stylizację — Mam spodnie!
— To dobrze, mój motor tęsknił za tobą — chichocze — Mówisz, że wie, kto był jego pierwszym właścicielem? — dotyka go i przejeżdża po nim dłonią — Nie, tak naprawdę to zawsze byłeś ty, ja nie mam pojęcia jak to okiełznać.
— Może cię kiedyś nauczę? — kurwa, naprawdę robię zbyt wiele głupich rzeczy.
— Ooo tak! Koniecznie! — jej oczy aż świecą.
— Wsiadaj — najpierw dostaje całusa w policzek, a potem czuje jej ramiona owinięte dookoła mnie.
— Brakowało mi tego — mówi nagle — to dobre uczucie — nie wiem czy tulenie mnie, czy siedzenie na motorze, wole się skupić na tym drugim.
Odjeżdżam spod jej domu i jadę na kręgielnie po jej stronie miasta. Podróż zajmuje nam chwile.
— Kim dzisiaj jestem? — pytam ją, a ona przygląda mi się z góry na dół. No tak, nie wyglądam jak jej chłopak.
— Cóż, nie powiedziałam im, że się rozstaliśmy.. — nim zdążę zaprotestować moja ręką jest w jej — Zapłacę za to, wiesz dlaczego — kiwam głową.
— Symbolicznie — ona też kiwa głową.
—Więc, chodźmy dziewczyno — ściskam jej dłoń.
— Chłopaku — chichocze przy tym. Aż trudno mi uwierzyć, że wszyscy nam w to uwierzyli.
Callie jest o nią zazdrosna, a ja udaje jej chłopaka. Bije rekordy głupoty, a potem patrzę na jej uśmiech i jestem pierdolonym miłosiernym samarytaninem.
— Cześć, stary — Martin wita się ze mną — Dawno cię nie widziałem.
— Byłem trochę zajęty, na szczęście Zoey nie narzekała — powinienem zostać aktorem.
— Ta, to najważniejsze — idziemy do reszty jej znajomych — Gramy parami! — rzuca — Ta para co wygrywa nie kupuje alkoholu do końca roku szkolnego! — cholera to już naprawdę nie długo.
— Jesteście bogaczami — szepcze jej na ucho.
— Cicho, pozwól im robić z siebie idiotów — uśmiecham się do niej.
— Evana i Elen nie ma? — kręci głową.
— Kłócą się o coś i to już od kilku dni.
— Cieszysz się? — unosi głowę, żeby na mnie spojrzeć.
— Karma to suka — i tego się trzymajmy.
Po kilku rundach udaje nam się nawet wyjść z Zoey na prowadzenie. Jesteśmy zgraną drużyną, a ja całkiem dobrze bawię się z jej przyjaciółmi.
— Podbijam stawkę — mówi któryś z kolesi — Ten kto wygra, może pocałować jedną z dziewczyn.
— Stary..
— No co? Tylko Luke i Zoey to tutaj para, my dobraliśmy się w miarę losowo, ja na przykład..
— Jesteś dupkiem! — krzyczy któraś dziewczyna.
— Ach te dziewczyny.. — mówi.
— Zmywajmy się stąd — szepcze do Zoey — Możemy pójść na szejki zamiast bawić się w dupka roku — Zoey chichocze.
— My się zmywamy — mówi.
— Co dlaczego?
— Mam wolną chatę — rzucam szybko — Rzadko to się zdarza — oni kiwają głowami z uznaniem, a Zoey szczypie mnie w brzuch.
Gdy wychodzimy z kręgielni, moja udawana dziewczyna wybucha śmiechem.
— Co to było? — wzruszam ramionami.
— Oni się nie zorientowali, że z nich kpię? Ej no serio. Nie mówię o tym, co robię z dziewczyną w łóżku — Zoey się rumieni.
— Byłeś tylko z Callie? — to dziwne pytanie.
— Tak, a ty z Evanem? — kiwa głową.
— Naprawdę tylko Callie? Jesteś facetem! Nie chcesz czegoś więcej? — gdy słyszy jak to brzmi — O cholera, Luke! Nie miałam na myśli siebie, cholera! Tak strasznie przepraszam, czemu ja zawsze mówię niewłaściwie rzeczy? To się ceni, to się bardzo ceni, rzadko zdarzają się tacy faceci jak ty.
Biorę jej policzek w dłoń i całuje w czoło.
— Wiem co chciałaś powiedzieć, jesteś urocza gdy się tak złościsz — znowu powoduje rumieniec na jej twarzy.
— Musisz przestać, bo jestem bardzo blisko, żeby cię pocałować — teraz gapimy się na siebie jak idioci — Powiedziałam to na głos? — kiwam głową — Przepraszam!
— Masz niewyparzony język, Zoey — jej twarz jest czerwona jak burak.
— Mam pytanie, skoro i tak poleciałam już tak daleko — kiwam głową — Czy gdybyś nie miał dziewczyny...
— Zoey..
— Proszę, chce to wiedzieć, muszę to wiedzieć.. — jestem dupkiem.
— Tak — to wystarczy, żeby się uśmiechnęła — Tak, Zoey.
Wsiadamy na motor i odwożę ją do domu.
****
DUŻA AKTYWNOŚĆ = SKOŃCZONE OPOWIADANIE DZISIAJ.
ZOSTAŁY 3 ROZDZIAŁY :OO
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro