Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{Mówiłem nie}

Luke

Zoey: Dwa dni do balu! Mam niespodziankę!

Ja: Czy to może kolejna propozycja golenia nóg? Jeśli tak odpowiedź wciąż brzmi NIE.

Zoey: Nie głupolu! To ci się bardziej spodoba.

Ja: Dajesz

Zoey: Co robi brum brum i ma tylko dwa miejsca i czujesz wiatr we włosach? Bruuuum! Brum!

Callie wybucha śmiechem.

– O czym ona mówi?

– O motorze. Powiedziała, że to idealny wizerunek dla mnie i... Nie ważne. Po prostu chyba mi go kupiła.

– Będziesz miał motor?! – krzyczy podekscytowana.

– Nie, Callie, nie przesadzajmy, dobrze? – wtula się w moje ramie.

– To jest twoje marzenie, a ona spełnia je jednym ruchem karty.

– Nie jestem dziwką, Callie. Kupię sobie sam motor, tak samo jak i ciuchy. Robię to, żeby stąd wyjechać oraz żeby tobie niczego nie brakowało. Czuje się kurwa z tym źle, rozumiesz? – kładzie dłoń na moim udzie, a ja od razu splatam z nią palce.

– Chciałabym, żeby to było prostsze. Dlaczego ona ma wszystko, a my nie mamy nic?

– Kochanie, mamy siebie, czy to nie wystarczy? Ona może i ma pieniądze, ale jest samotna i musi płacić za towarzystwo.

– Żal ci jej – kiwam głową – Jesteś taki niesamowity – głaszcze kciukiem jej dłoń.

– Ona nie jest taka zła, po prostu nie wie jak wygląda inne życie. Nam marzy się życie jak jej, a jej marzy się relacja jaką mamy.

– Lubisz ją?

– Tak, ale to ciebie kocham, tak? Mogę lubić inne dziewczyny, prawda? – pochylam się do ust mojej wybranki.

– Tylko jeśli nigdy mnie nie zastąpisz.

– Możesz być o to spokojna, kochanie – tule ją do siebie mocno.

Jestem zobowiązany iść na kolejne spotkanie, co z kolei trochę mnie stresuje, bo jestem ogromnym fanem motorów, a wiem, że nie będę mógł go zatrzymać. Jestem w tym marionetką, ale staram się pokazać jej siebie.

–  Cześć! – aż podskakuje, gdy cmoka mnie w policzek – Chodź!

Dzisiaj spotykaliśmy się u niej. Zaprosiła mnie do siebie do domu, to mówiło wszystko.

– Wiem, że powiedziałeś 'nie', ale ja pomyślałam, że to będzie niesamowite! Nigdy nie jechałam na motorze... – jej ekscytacja mnie przeraża, ale zarazem mi się podoba.

– Brum, brum? – kiwa energicznie głową.

– Spodoba ci się!

– Jest różowy? – pytam kpiąco.

– Nie! Powiedziałam sprzedawcy, żeby wybrał najbardziej męski i najlepszy.

– Pokaż mi już to cacko – ona łapie mnie za rękę i prowadzi na tyły domu.

Jej energia sprawia, że ja też się uśmiecham. Może bardziej w środku niż na zewnątrz, ale ta beztroska jest w jakiś sposób dobra. Na co dzień nie poradziłbym sobie z kimś, kto nie rozumie tego, co dzieje się w moim życiu. Jednak od czasu do czasu dobrze udawać, że tego nie ma.

Dochodzimy na tyły domu i nagle przyśpieszam kroku. Czy ona wie co kupiła? O cholera, marzenia się spełniają, prawda? A może oszalałem i mój wymarzony motor wcale przede mną nie stoi?

– Oszalałaś! – nie chciałem krzyczeć to wyszło samo z siebie.

– Ja.. Myślałam... – zamiast przytulać motor, przytulam ją.

Wiecie jak działają endorfiny? W tej chwili czuje się bardziej szalony niż szczęśliwy.

– Wsiadaj!

Spełnianie marzeń polega na tym, że czasem nie są to trwałe rzeczy.

– Zabieram cię na przejażdżkę, a potem na ciebie nakrzyczę, że nie posłuchałaś tego gdy mówiłem nie!

Obejmuje mnie mocno, przez chwile myśle, że nie będzie chciała mnie puścić. Trwa to o wiele dłużej niż powinno, jest o wiele za bardzo spontaniczne jak dla mnie, ale przede wszystkim zbyt dziwne.

– Wsiadaj – Zoey chichocze i cmoka mnie w policzek.

– Nie zapomnij o kasku! – mówi do mnie ubierając swój, czy zdziwię was jeśli powiem, że jest różowy? Och, te stereotypy.

Zoey

Trzymał mnie chwile, a ja czułam się zarazem dobrze, jak i dziwnie. Myślałam, że bardziej się zdenerwuje, ale na jego twarzy maluje się więcej radości niż złości, ale trudno mu się dziwić, prawda?

Przerzucam nogę przez motor, w mojej motorowej stylizacji. Luke tego nie widzi, ale mam skórzaną kurtkę dopasowaną do jego.

– Obejmij mnie w pasie – dziwne, ale nie musi dwa razy powtarzać.

Udziela mi się jego radość i sama uśmiecham się pod kaskiem. Jestem po prostu szczęśliwa, że go mam oraz że trafiłam właśnie na niego.

A potem odpala silnik i czuje już tylko wiatr we włosach. Ściskam go mocniej, żeby przypadkiem nie spaść, ale w jakiś sposób wiem, że on by do tego nie dopuścił.

Jest niesamowity i...

Biedny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro