Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{Spójrz inaczej}

Zoey

Jakiś czas później siedzimy w restauracji, oczekując na nasze jedzenie.

– Mam pytanie – mówię nagle – Bardzo ważne pytanie.

– Więc ja bardzo uważnie słucham – czy on musi być taki czarujący?

– To co robimy jest głupie – mówię cicho – Zachowujemy się jak nastolatkowie na wakacjach, a dzieli nas prawie pięć tysięcy kilometrów! – patrzę w oczy Luke'a – Co z tego, że mi się podobasz?

– Zoey...

– Nie, nie mów, że damy sobie radę z odległością. Ciągnie nas do siebie, ale co z tego! Po prostu mnie pociągasz, to nie tak, że się w tobie zakocham...

– Twoja główka intensywnie pracuje – kiwam głową.

– A ty to ignorujesz!

– Brzmi to jak sposób, żeby zaciągnąć mnie do łóżka, muszę przyznać, że bardzo oryginalny...

– Przestań! – Luke w odpowiedzi parska śmiechem – Dlaczego to cię nie denerwuje?

– Bo o tym nie myślałem – odpowiada z zaciśniętą szczęką – Jestem pracoholikiem Zoey, to mój pierwszy krótki urlop od lat, przepraszam, że po prostu się tym cieszę.

– No i jak będziemy się spotykać? Nikt nie będzie miał czasu latać w tą i z powrotem! – wyraz jego twarzy się zmienia.

– Czego ode mnie oczekujesz, Zoey? – to jest dobre pytanie – Rzuć jakąś propozycje.

– Wracam jutro do Nowego Jorku..

– Tak, wiem.

– Potem nie będę miała czasu tu przylecieć, zobaczymy się dopiero na ślubie.

– Niby w jaki sposób to jest rozwiązaniem? – trudno go wyprowadzić z równowagi.

– Muszę pomyśleć! To za szybko....

– Zawsze byłaś typową kobietą, jeszcze pare godzin temu chciałaś pozwolić sytuacji się rozwijać...

– Boje się! – krzyczę trochę za głośno – Pojawiasz się znikąd i sprawiasz...

– Przestań zostawiać niedokończone zdania, Zoey – w końcu chyba się zezłościł.

– Jesteś zbyt idealny!

– Dlaczego wszyscy mnie tak widzą? Co jest we mnie takiego idealnego? Ja kurwa nie rozumiem, dlaczego nikt nie patrzy na mnie i nie widzi moich wad. Jestem samotnym kolesiem, który zrobiłby wszystko dla pieniędzy.

– To kłamstwo! – rzucam odrazu.

– Uwielbiam mieć pieniądze, uwielbiam być bogatym gnojkiem.

– Nieprawda...

– Skoro nieprawda to dlaczego cały czas się tak czuje? Jestem idealny, bo mam pieniądze? Gdybym je miał całe życie ona by ode mnie nie odeszła? – zawsze chodzi o nią – Nienawidzę tego kim jestem, bo to nie zmienia faktu, że nie mam nic wartościowego.

Nie mogę dłużej się powstrzymać. Wstaje z krzesła i wspinam się na jego kolana, mocno go do siebie tuląc.

– Przepraszam – szepcze w jego szyje.

– Jesteś pierwszą osobą od lat, która sprawiła, że zacząłem coś czuć. Wiem, że dzieli nas wszystko, ale dlaczego nie możemy spróbować?

– Ty naprawdę jesteś całkowicie niesamowity - w odpowiedzi mocno ściska moje biodra.

– Daj nam szanse, nie proszę, żebyś się tu przeprowadzała, ale żebyś dała się poznać.

– Dobrze – odchylam głowę, żeby na niego spojrzeć.

– Na pewno? Bo przysięgam, że jeśli tylko stąd wylecisz i powiesz nie, to przylecę do ciebie i zostanę tak długo aż cię nie przekonam – jest jedną z niewielu osób, której słowa nie są puste.

– Tak – gdy chce go pocałować.

– Państwa jedzenie – cholera...

Już chce zejść z jego kolan, ale on łapie mnie za kark i całuje z zaskoczenia. Uwielbiam jego pocałunki i cholernie mnie to przeraża.

Tym razem wracamy do domu z bardzo konkretnym celem. Okazuje się jednak, że to znowu nie jest nasz dzień.

– O jesteście – Calum robi się przekleństwem – Właśnie zamierzamy otworzyć wino i zamówić pizzę, cóż jestem tym biednym – ładna dziewczyna obok niego chichocze – Dołączycie? Ostatnio nie miałem czasu cię zbyt dobrze poznać.

– Jestem Tara – przyjmuje rękę dziewczyny i przedstawiam się w odpowiedzi.

Obracam głowę w stronę Luke'a, chce, żeby on zadecydował, ale zarazem wiem, że nici z seksu, gdy oni są w salonie.

– Przyniosę kieliszki – Luke jednak łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą do kuchni – Zabije go – szepcze do mojego ucha.

– Lubię go – mówię w odpowiedzi.

– Nawet po tym? – biorę jego twarz w dłonie i pocieram jego policzki.

– Nigdzie nam się nie śpieszy – Luke w odpowiedzi łapie mnie za biodra, wiem czego chce i po to sięgam. Nasze usta spotykają się w krótkim pocałunku, który przedłuża się z każdym ponownym złączeniem ust. Nie taki był plan, gdy tu przyjeżdżałam.

Gdy wracamy do salonu, widzimy Tare zatopioną w objęciach Caluma. Luke siada na fotelu, a ja na wolnym miejscu na kanapie. Widać, że oni to świeży związek i nie mogą się od siebie oderwać, ja jednak czułabym się niezręcznie. Luke nalewa nam po kieliszku, gdy Calum włącza telewizor. Znowu czuje się jak na studiach, na podwójnych randkach.

– Calum mówił, że jesteś projektantką – zagaduje mnie Tara.

– Tak, mam też swoją markę...

– Ooo! Pokażesz mi coś? Wiesz, mogłabym zrobić reklamę wśród koleżanek. Jesteś śliczna i ładnie ubrana...

– Mam akurat ze sobą suknie, którą nawet sama uszyłam – Tara zeskakuje od razu z kanapy.

– Pokaż  mi! – więc zostawiamy chłopaków samych i idziemy zająć się babskimi sprawami w oddali słyszę tylko 'sorry stary', uśmiecham się do siebie i pokazuje mojej przyszłej klientce moją suknie.

– Jest piękna!

To zawsze sprawia, że wiem że to co robię ma sens.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro