{Podoba ci się}
Luke
Budzę się z małym ciałem owiniętym dookoła mnie. Uśmiecham się od ucha do ucha, a moją pierwszą myślą jest Callie. Nienawidzę siebie od momentu, gdy otwieram oczy. Wokół mnie leży zawinięta Zoey. Wygląda tak cholernie pięknie jak śpi..
Jestem tu z Zoey, nie z Callie. Wiem dlaczego rak się stało. Ostatni raz spałem z kimś w łóżku sześć lat temu i było to z moją jedyną dziewczyną. Możecie mnie winić za to, sam się winie.
Przyglądam się Zoey jak śpi i właściwie nie chce się ruszyć. Może nie ufa mi w stu procentach, ale dała mi kawałek siebie. Postanawiam wstać, żeby zrobić nam śniadania i może w końcu zdjąć te pierdolone jeansy. Jednak czuje, że dobrze się stało, nie muszę się z nią śpieszyć. Zoey przewraca się na drugi bok i śpi dalej. Wychodzę z pokoju prosto do łazienki. Tym razem spodnie schodzą bez problemu, oczywiście, że tak.
– Cześć – Calum dopada mnie w kuchni – jak było?
– Nic nie było – nawet gdyby było nic bym mu nie powiedział.
– Tak, faktycznie trochę za cicho – morduje mojego przyjaciela wzrokiem.
– Nie musisz gdzieś być?
– To nie dla mnie to śniadanie? – potem szeroko się uśmiecha – Umówiłem się z Tarą, macie mieszkanie dla siebie gołąbeczki.
– W porządku? – pytam go przed wyjściem.
– Ruszamy do przodu, stary – to dobre podsumowanie tego, co robimy.
Robię kanapki z pomidorem. Czy Zoey lubi pomidory? A może wolałaby coś innego? Cholera. Wracam do pokoju. Zoey właśnie się budzi i widzę jak klepie ręka pustą stronę łóżka, urocza.
– Hej – mówię.
– O jesteś – chyba jest zaskoczona.
Biorę jej brodę pomiędzy palce i pochylam się do jej ust, ale ona nadstawia policzek. O co chodzi?
– Muszę umyć zęby – muskam jej zaróżowiony policzek.
– Nie – mówię krótko i obracam jej twarz do siebie – Dzień dobry, Zoey – daje jaj krótkiego buziaka – Zrobiłem śniadanie.
— I przebrałeś spodnie – tym razem całkowicie się rumieni.
– Ta, cóż na szczęście nie jesteśmy tu dla seksu – na szczęście to jej nie zaskakuje, ale po chwili jej twarz zmienia wyraz.
– No tak, jesteśmy tu ze względu na ślub – nie chce, żeby tak myślała.
– Możemy porozmawiać serio? Powiem coś, a ty mi odpowiesz lub nie. Jestem kim jestem i to mnie zgubi, ale...
– Proszę – mówi krótko. Jest w tej młodej kobiecie, ta dziewczyna, którą znałem dziesięć lat temu.
– Nie chodzi o ślub. Nie robię tego, żeby Callie była zazdrosna. Podobasz mi się, może Callie jest przyczyną, ale nie jest skutkiem.
– A co jest skutkiem? – pyta nieśmiało.
– Spróbujesz się ze mną przekonać? – kiwa głową – Musze to usłyszeć, Zoey.
Zoey
Nie był taki dziesięć lat temu, ale wtedy nie był też mężczyzną. Patrzę w jego niebieskie oczy i kładę jedną z dłoni na jego udzie. Chce po prostu ją tam trzymać, on podłapując ten ruch, kładzie swoją wielką dłoń na mojej.
– Chce się przekonać kim możesz dla mnie być – dostaje całusa w czoło, a potem w policzek – Mam usta, wiesz? – Luke parska śmiechem, ale spełnia moją prośbę.
– Bardzo smaczne usta – tak, zdecydowanie dalej jest tak samo niesamowity – A teraz zjedzmy śniadanie i spędźmy jakoś fajnie dzień.
– Może zostaniemy tutaj? – on jednak kręci głową.
– Obiecuje, że tutaj skończymy – obiecuje, niewiele ludzi dotrzymuje obietnic. Jednak on to robi, więc jestem spokojna.
Gdy już zjadamy śniadanie, stwierdzam, że naprawdę potrzebuje prysznica i świeżych ciuchów. Luke nie protestuje. Znikam w łazience. W lustrze przyglądam się sobie i widzę jak moja twarz promienieje. Zawsze to robił. Pamiętam jak oceniałam go po statusie materialnym i po co? On o tym nie wie i mam nadzieje, że się nie dowie. Wiele się zmieniło od tego czasu, jednak czuje, że gdybym wpadła na niego, a on nie byłby bogaty czułabym to samo.
Wracam do Luke'a bardzo szybko. On klika coś w telefonie, ale gdy tylko mnie zauważa skupia swoją uwagę na mnie.
– Będę musiał pojechać do mojego jednego projektu. Coś mi nie pasuje czy coś. Pojedziesz ze mną? Calum wyszedł inaczej nie ciągnąłbym cię do pracy...
– Jesteś pracoholikiem? – pytam rozbawiona.
– Trochę, sukces kosztuje, z resztą jak wszystko, co? – nie do końca rozumiem – Nie powinienem tego robić gdy tu jesteś.
– Też chce zobaczyć twoją prace.
– To jest mój projekt hotelu.. Jest trochę inny, ma mieć intymność, a nie tą imprezową strefę.
– Pokaż mi.
Więc jedziemy do miejsca jego pracy. Faktycznie nie jest tradycyjnie. Ma to być hotel, a każda przestrzeń jest oddzielona, łączona tylko długą drogą z kolumnami. To raczej coś romantycznego. Luke zostawia mnie przed motorem, a sam idzie się zobaczyć z jakimś facetem. Rozglądam się dookoła, ale nim zdążę znaleźć coś, co mi się nie podoba wraca ktoś kto podoba mi się za bardzo.
– I jak? – pyta.
– Co musiałeś sprawdzić?
– Na kolumnach ma być taras, jakieś wymiary nie pasowały, ale okazało się, że źle przeczytali.
– Trzymasz nad wszystkim rękę, co? – kiwa głową.
– Lubię wiedzieć, że coś osiągnąłem.
– Dużo osiągnąłeś – przysuwam się do niego i dotykam jego ogolonego policzka – Chcesz mi opowiedzieć całą historie?
– Wole jej skrót, który już znasz. Czy.. – on jest czasem zaskakujący – Gdybym nie miał pieniędzy..
– To nie wystawiłbyś ogłoszenia – kiwa głową.
– Chodź, zabiorę cię na przepyszne tajskie jedzenie.
– Mmmm, lubię tajskie – wskakuje na motor, a ja za nim.
Luke
Mogę mieć pieniądze, ale one nie czynią kimś bardziej wartościowym w mojej głowie. Co jedyne czynią mnie bardziej pożądanym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro