Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 - Walka

Tym razem znalazł się w kosmosie. Bynajmniej nie za daleko od Ziemi, lecz nie na niej. Nadal była to Droga Mleczna, a nawet nasz układ słoneczny. Był blisko Venus. Temperatura mu nie przeszkadzała, w końcu nie żył. Podobnie jak brak tlenu nie robił mu jakiejkolwiek różnicy.
Nadal ujeżdżając swego rumaka, zwanego rowerem, zbliżył się nieco do planety, z której ponoć mają pochodzić kobiety. Zaciekawiło go pewne zjawisko, mające tam miejsce. Mianowicie toczyła się tam wojna. Anioły i demony sprzysiężyły się ze sobą, by pokonać najeźdźcę i tym samym ocalić Ziemię. Ich wrogiem były wielkie, popękane kule z małymi rękopodobnymi kończynami po bokach. Owe stworzenia posiadały również ogromną paszczę i małe oczy, z których środka wydobywało się pomarańczowe światło, zaś czubek ich ciała płonął. Astrony, bo tak się zwały, były wielkie, lecz jakimś cudem nie zostały wykryte przez ziemskich badaczy. To była sprawka obrońców Błękitnej Planety. Nie chcieli siać paniki, więc sprawili, aby ludzie nie zobaczyli owej wojny i nie spostrzegli w jak dużym zagrożeniu się znajdują. Bowiem owi najeźdźcy byli głodni. Pragnęli zjeść całą Drogę Mleczną. Łącznie z Ziemią, która miała być dla nich deserem, zważywszy na to, iż jest czymś więcej niż samą skałą, piaskiem czy też wodą. Anioły i demony wykryły ich niecne plany oraz w mig stanęły do walki o ludzi, o swoich ,,klientów".
On nie został tu przysłany bez powodu. Wiedział, iż za chwilę któryś z uczestników walki umrze. Niestety, tym razem jego wierny przyjaciel – Douis mu nie pomoże, gdyż on potrzebuje tlenu, odpowiedniej temperatury, jak przystało na kruka.
Nagle zobaczył piękną anielicę. Przyjęła cios za swego dowódcę. Zaczęła spadać na Ziemię.

–– Estera! –– krzyknął młodzieniec, lecz natychmiast musiał wracać do pojedynku z jednym z wielu wrogów.
Boska istota przeżyła. Czuł to. To nie po nią tu przybył.
Wtem usłyszał przerażający ryk. To jeden z Astronów został dźgnięty mieczem przez archanioła Michała. Z rany potwora rozbłysło światło, z początku pomarańczowe później żółte. Ostatecznie zgasło, obwieszczając śmierć stworzenia, które się rozpadło i zmieniło w zwykłą asteroidę. Jednakże część świadomości zabitego nadal istniała. On, wysłannik Śmierci, zabrał ją do nicości, gdyż stwór ten nie mógł trafić do Nieba, Piekła czy Czyśćca, w końcu instytucje te przeznaczone były dla ludzkich dusz.

Gdy skończył, ku jego zdziwieniu, nie dostał żadnych nowych rozkazów czy wskazówek. Zatem został. Zaczął prowadzić poległe anioły, demony i Astrony do nicości. W wolnych chwilach z ciekawością obserwował poczynania dowódcy, który stracił swoją żołnierz, a jego oddział powoli i stopniowo się kurczył.

~*~

W końcu został sam. Dołączył się do archanioła Gabriela i walczył wraz z nim. Ramię w ramię. Jednak nie potrafił się za nic skupić. Myślał o tym, kogo utracił jako pierwszego. Estera. Tęsknił za nią. Wiedział, że jest bezpieczna na Ziemi, lecz chciał ją ujrzeć. Dlatego też raz po raz schodził do niej za zgodą przełożonego, który zwykle nie miał nic przeciwko. Bowiem ten w pełni rozumiał młodszego kompana. Wiedział ile anielica dla niego znaczy. Wiedział także, że gdy ona powróci z Ziemi będzie znacznie silniejsza. Wtedy wojna się skończy, a oni wygrają. Będą mogli na nowo wrócić do domu i pilnować dawno ustalonego, acz brutalnie zburzonego, porządku.

~*~

Kolejny anioł zjedzony przez najeźdźcę. Cermiel – brzmiało jego imię. Jako jeden z niewielu nie bał się. Po prostu odszedł, choć powinien to być jego towarzysz broni, Hagus. Ku szczęściu ocalałego, jego przyjaciel okazał się wierny aż do samego końca, zasłaniając go własnym ciałem przed śmiercionośnym pociskiem. Poświęcenie godne poszanowania, dlatego też Hagus wraz ze Żniwiarzem zabrał resztki świadomości kompana do nicości, wierząc, iż tam będzie on spokojnie spał. Zupełnie jak małe dziecko, nad którym czuwa Anioł Stróż.

~*~

Na Ziemi sprawy miały się nieco lepiej. Badacze informowali o dziwnych śladach energii i rozbłyskach w okolicach Venus, lecz nie było powodów do obaw.

Pewnej nocy dziewczyna o niebieskich oczach i brązowych włosach spacerowała sobie tu i ówdzie. Chodziła bez celu po całym mieście. Gdy jednak dotarła na jeden z wielu parkingów, zobaczyła kulę światła, lecącą w jej stronę. Nic nie zdążyła zrobić. Obiekt wleciał prosto na nią. Jedyne co udało jej się zobaczyć przed zderzeniem to twarz młodej kobiety o zielonych oczach i czarnych włosach. Sprawiała wrażenie jakby mówiła ,,Przepraszam".

_________________________

Dziś krócej i później, ale za to zawarłam w rozdziale co nieco informacji. Mam nadzieję, że się podobało :)
Do zobaczenia za tydzień ;)

~ Karvi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro