Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8 Samochodowe pogadanki

Luke włącza radio w swoim starym samochodzie. Nie zdziwi mnie, jeśli radio to będzie pierwsze, co tu naprawił. Wygląd na kogoś kto ma dziwne priorytety.

– Grałeś już w golfa?

– Cały czas się uczę, a ty? – nie wiem, czy to tylko pytania zwrotne, czy naprawdę jest zainteresowany tym, czy ja już to robiłam. Jako 'dwudziestu dwu' latka, powinnam mieć na koncie wiele szalonych rzeczy, prawda?

– Nie było okazji – tak naprawdę to było milion, ale unikałam tego jak ognia.

– Spokojnie, wszystko cię nauczę, zaliczanie dołków to moja ulubiona zabawa.

Nie pozostaje mi nic innego, jak przewrócić na to oczami.

Przy dźwiękach muzyki i komfortowej ciszy, dojeżdżamy na pole golfowe. Ono także nie leży w mojej części Hamptons. Już stąd widać, że jest mniejsze, ale wygląda równie efektownie. Gdy podjeżdżamy pod bramę, Luke włącza klakson, świetnie się przy tym bawiąc. Ktoś wychodzi z budki. Chłopak z czerwonymi włosami, to coś czego nie spotykam na co dzień, w moich kręgach.

– Michael, wpuścisz nas?

– A kim jest twoja słodka koleżanka? – patrzę na czerwonowłosego. On też mi się przygląda z mocno zmarszczonymi brwiami. Jest bardziej uroczy niż groźny. Jego jasno ciemny zarost nie pasuje do włosów, ale mu wydaje się to nie przeszkadzać.

– To Abbie, uderzyłeś w nią frisbee, chyba nie ma pretensji.

– Hej – macham dłonią.

– Jedźcie do końca, zaraz do was przyjdę. Poznamy się lepiej, Abbie – Michael puszcza do mnie oczko. Czy wszyscy jego koledzy będą tacy jak on?

– Calum załatwił mu te prace, on sypia z właścicielką tego pola, Ashton też gdzieś tu jest, jest w związku z córką, taka zakazana miłość, podobno to prawdziwe****

– Okej – to wszystko, co mogę powiedzieć.

– Oceniasz nas?

– Głupku, ty też mógłbyś mnie oceniać, a nie wydaję mi się, że to robisz – z jakiegoś powodu wyciągam dłoń i czochram mu nią jego włosy – Och, miękkie.

Luke parska śmiechem.

– Chcesz znać mój szampon? – cieszy się wszystkim.

Przeczesuję je palcami, a on uśmiecha się. Zapominam o wszystkim dookoła i robię to jeszcze raz. Możliwe, że dostaję coś w rodzaju pomruku, a możliwe też, że Luke zjeżdża z drogi i uderza w słupek. Niemal jestem pewna, że zdarzają się obie te rzeczy.

– Co ty robisz?! – krzyczę już po fakcie dokonanym.

– Co ja robię? – odkrzykuje – Co ty robisz? Dlaczego mnie dotykasz? – czy przed chwilą nie mówił mi, że poleci mi szampon?

– Dziwak! – krzyczę i uderzam w siedzenie.

– Nie bij mojego samochodu! – krzyczy dalej – Dlaczego mnie dotykałaś?

– Dlaczego mi pozwoliłeś?! – nawet nie wiem, co powiedzieć.

– Zamknąłem oczy!

– Ty kretynie! Jak można prowadzić z zamkniętymi oczami! – oboje wysiadamy z samochodu i kierujemy się na przód maski, żeby zobaczyć straty – Widzisz, co narobiłeś!

– To twoja wina!

Przechodzimy na drugą stronę słupka. Oboje robimy wielkie kroki, na tak małej odległości, co może skończyć się tylko jednym.

– Kto zamyka oczy?! – krzyczę głośniej – No kto?!

– Kto dotyka kierowcy?! No kto?! – sądzę, że mój argument jest sensowniejszy.

– To wina twojego szamponu!

– To wina twoich palców, które chciały mi wyrwać włosy! – właśnie w tym momencie nasze klatki piersiowe odbijają się od siebie.

– Moich palców, co? To masz moje palce – kładę je na jego tułowiu, a zanim on zdąży zareagować, zaczynam go łaskotać. Zaczyna zwijać się jak opętany, gdy moje palce błądzą po jego górnych częściach ciała. Jest gorzej, gdy on odzyskuje logiczne myślenie i łapie mnie swoimi gigantycznymi dłońmi w talii i rzuca o maskę – Ała!

– Boli cię? – pochyla się do mnie, a ja wykorzystuję okazje i wciągam go na siebie.

– Kretyn! – krzyczę zduszonym głosem.

– Mała złośnica – znowu zaczyna mnie łaskotać i kończę leżąc na nim.

– Duży zbój – odwdzięczam się.

– Jesteś taka dziwna.

Ściskam jego usta w dzióbek i zaczynam nimi poruszać.

– Abbie jest najcudowniejszą dziewczyną, jaką poznałem – mówię za niego – I rewelacyjnie przeczesuje włosy.

– Dziwak – udaje mu się wydusić.

– To nie ja wyjechałam w słupek na polu golfowym, Ups? – czuję, jak bolą mnie mięśnie twarzy od uśmiechania się.

– Nikt mi tego nie robił – mówi w końcu – Nikt.

– Co?

– Jestem z domu dziecka, Abbie**** – facet dwadzieścia pięć lat, sypia z kobietami za pieniądze i nie dostaje odrobiny czułości.

—To szaleństwo – nie wiem, co powiedzieć.

– Chodź, sprawdzimy szkody.

– Nikt nigdy prawdziwie mnie nie przytulił – nie wiem, dlaczego mu to mówię – Z siostrą pół życia byłyśmy uczone dystansu, nawet do rodziny.

– Chodź tu – otwiera przede mną ramiona, przywieram głową do jego piersi, a on ciasno mnie obejmuje. Może to nie jest typowy przytulas, ale jest czuły i prawdziwy. Czuję jego brodę na czubku mojej głowy.

– Co wy do cholery robicie? – to ten sam głos, który nas witał. Mike, tak, Mike.

– Dopełniamy się – to dosyć mocno powiedziane.

– Wstawaj, Calum to załatwi – brzmi jak prawdziwi przyjaciele.

– Zaliczmy pare dołków – jego dłoń zjeżdża po mojej talii, niemal na tyłek, ale go powstrzymuję – Przynajmniej próbowałem.

Zeskakuję z niego i staję obok Mike'a.

– Zapowiadasz kłopoty – szepcze do mnie.

A ja czuję, jakby to on był kłopotem.

Właśnie ludzie!

Te gwiazdki! Nie jestem pewna czy wspomniałam o jego rodzinie, dajcie mi znać jeśli tak. Plus nie pamietam czy to Ashton był bawidamkiem czy Calum??? Pamięta ktoś? Bo nie mogę znaleźć 😭😭😭

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro