31 Wreszcie
Nie pamiętam kiedy ostatni raz się całowałam, a tym bardziej inicjowałam pocałunki. Chcę, żeby go oddał. To rzecz, której pragnę najbardziej na świecie.
I to dostaję.
Gdy tylko odpowiada na mój pocałunek, uśmiecham się wprost w jego usta, nie potrafiąc ukryć mojego zadowolenia.
Luke popycha mnie w stronę jakieś ślepej uliczki i przyciska do ściany, mocniej napierając na moje wargi.
Rozchylam wargi, a on wsuwa pomiędzy nie swój język.
Słodki panie, ten facet niesamowicie całuje.
Oplatam go rękami wokół szyi i przyciągam bliżej, nie chcąc, żeby się odsunął, żeby kiedykolwiek to się skończyło.
Warczy w moje usta, a to najlepszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam.
Chcę usłyszeć to jeszcze raz.
Chcę słyszeć to do końca życia.
Odrywa się ode mnie, a ja natychmiast z powrotem przywieram do jego ust, za co tym razem to ja dostaję uśmiech przy moich ustach.
Boję się, że jeśli się odezwę, to to wszystko się skończy.
Nie chcę tego.
– Pięknie pachniesz.
To wywołuje mój chichot.
– Fryturą?
Luke wybucha śmiechem i całuje mnie w policzek.
Szarpię go za koszulkę, chcąc dostać więcej jego ust.
– Wszystkiego najlepszego, Abbie.
– Proszę, jeszcze – staję na palcach, żeby dotknąć jego ust – Miałam okropny tydzień, a teraz jeszcze byłam w urodziny w pracy, należy mi się za to jakaś nagroda.. proszę..
– Jak mam ci odmówić?
I znowu mnie całuje.
Tym razem delikatniej, jakby rozkoszował się każdym dotknięciem swoich ust o moje usta. Przyciąga mnie bliżej, mocniej. Podnosi mnie, owijając wokół własnej talii, żebym nie musiała stać cały czas na palcach. Mógł tego nie zauważyć, a jednak to zrobił.
Teraz jestem jeszcze bliżej niego i mogę jeszcze lepiej poczuć jego usta.
Chcę zapamiętać każdą chwile z tego.
Jeśli to jedyny raz.. to wezmę z tego wszystko.
Dlatego pozwalam łapać mu tylko płytkie oddechy i znowu dopadam jego usta.
Gdy przenosi je na moją szyje, nie mam już gdzie ukryć swoich dźwięków.
Go to chyba nakręca, a ja nie mogłabym przestać nawet, gdybym chciała.
To takie dobre.
Takie niesamowite.
Kto by pomyślał..
– O Boże – jęczę – O Boże, o Boże, Luke. Nie kończ, nigdy nie...
Znowu całuje moje usta, a ja czuję jak rozpadam się w jego ramionach, gdy całuje mnie, co raz gorliwiej.
Luke opiera swoje czoło o moje.
– Powinniśmy przestać, zanim przekroczymy granice.
Czy już tego nie zrobiliśmy?
Jeśli przekroczyliśmy jedną..
Zawsze są kolejne.
Zawsze.
A ja chcę przekroczyć z nim wszystkie.
Całuję go jeszcze raz.
– Abbie..
Już pomyślał.
Już się wycofał.
O Boże..
– Miałem plan – mówi, gdy opuszcza mnie na dół – Miałem taki dobry plan... czym jest seks przy marzeniach? W szczególności, gdy dostaje się za niego taką kasę? A ty...
– Jestem po za planem – odwracam głowę, żeby nie musieć na niego patrzeć.
– Abbie..
Przyciąga mnie do siebie, a ja nie mam dokąd pójść. Nie wiem nawet czy trafię stąd do jego mieszkania, ale on też tam będzie.
O Boże.
Co ja narobiłam?
– Przepraszam, jestem starszy, nie powinienem poddawać się chwili..
– Super! Po prostu super! – mamroczę w jego koszulkę – Mówisz, że napalony facet zawsze pocałuje chętną dziewczynę? Super!
– Abbie, skarbie, wiesz, że to nie tak..
Odsuwa się ode mnie, a ja odsuwam się od niego.
– Nie mam nic, Abbie, jeśli przestanę to robić, nie będę miał nic. Rozumiesz? Nie będę miał nic.
Będziesz miał mnie.
A może on mnie nie chce?
Nie mam odwagi powiedzieć obu tych rzeczy.
– Abbie.. jesteś moją najlepszą przyjaciółką...
Prycham i odsuwam się od niego.
– Dziękuję, że dałeś mi ten prezent i dziękuję za to, że jesteś. Przepraszam, że naciskam.. nie chcę być taką dziewczyną. Uratowałeś mnie, a mi jeszcze mało.
– Każdy ma marzenia...
– Przestań. Jedno marzenie nie równa się drugiemu. Nie można dostać czyiś uczuć...
– Masz moje uczucia, Abbie.
Nieprawda.
Nie tak jak bym chciała.
Najzabawniejsze jest to, że gdybym została w moim rodzinnym domu, nie brakowałoby mi pieniędzy i mogłabym go przy sobie zatrzymać, ale za pieniądze.
Czy zawsze chodzi o pieniądze?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro