28 |Zaopiekuj się sobą|
Nie chcę spać sama i byłam już u Sary w pokoju, ale nikogo tam nie zastałam. Gdy do niej napisałam, powiedziała, że musi coś załatwić i mam nikomu nie mówić.
Mam nadzieję, że umie o siebie zadbać.
A ja nie mam siły dzisiaj już z nikim walczyć, dlatego nikomu nie mówię..
I idę dalej.
Pukam do jego drzwi z nadzieją, że przynajmniej on tam jest.
– Kto tam?
Otwieram szeroko drzwi.
– O.. Abbie – odkłada książkę na półkę – Czegoś ci brakuje? Czy...
– Mogę się z tobą położyć? Nie chcę być dzisiaj sama.
Przygląda się mi, ale nie w jakiś obrzydliwy sposób. W jego oczach nie ma nawet cienia żartobliwości. Chyba bym dzisiaj tego nie zniosła.
– Chodź tu, Abbie.
Odsuwa dla mnie kołdrę, a ja wsuwam się pod nią i ciasno nią otulam. On jednak siedzi na kołdrze.
– Wsuń się obok mnie, proszę. Potrzebuję twojego ciepła.
Myślę, że to moja słabość sprawia, że mówię te wszystkie rzeczy.
Potrzebuję go, bo przy nim czuję się bezpiecznie.
– No dobrze, Abbie.
Więc robi to.
Ubrany w koszulkę i długie spodnie od piżamy. Nie widziałam go w takim stroju. Takim domowym....on zdecydowanie czuje się dobrze w tym miejscu.
Przytulam się do jego piersi, a on ciasno obejmuje mnie ramieniem.
– Wszystko będzie dobrze, Abbie.
I wtedy nie wytrzymuję.
Jego dobroć.
Prawie obcego człowieka.
Tych wszystkich niemal obcych ludzi....
To wywołuje mój płacz.
Cholerny i bardzo szczery.
Czuję, jak całuje mnie w głowę i głaszcze moje ramie, ale to mi nie pomaga i tak płaczę dalej.
– Zaopiekuję się tobą, Abbie. Przysięgam, że to zrobię.
Płaczę mocniej, a on mocniej mnie tuli. Trzyma mnie tak długo, aż nie wypłakuję wszystkich łez w jego koszulkę i aż nie jestem w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku.
– Każdy zasługuje na szczęście, Abbie. Zrób swoją listę. Może zacznij od dziesięciu punktów i zaczniemy je spełniać.
– A co z twoją...
– Nie przejmuj się moją pracą – on naprawdę tak to nazywa? – Mam pieniądze, wystarczy na bardzo szalone wakacje.
– Nie mam żeby....
– Ja też kiedyś nie miałem, Abbie i oddałbym wszystko, żeby ktoś się mną wtedy zaopiekował.
– Widzisz we mnie siebie?
– Jakkolwiek bardzo szalenie to nie brzmi to trochę tak – trochę się do mnie uśmiecha – Myślę, że jesteś ode mnie lepsza... ale trochę jesteśmy podobni.
– Ja jestem fajniejsza.
– Dzisiaj pozwolę ci tak myśleć – pstryka mnie w nos – Nic ci przy mnie nie grozi.
Wierzę mu.
– Jestem taka zmęczona...
– No to idź spać. Rano wyjeżdżamy w super podróż, a potem wracasz do szkoły.
– Jak Luke? Jak mam wrócić do szkoły? Rodzice za nią nie zapłacą..
– To ja zapłacę.
Podnoszę się.
– Nie możesz! – krzyczę o wiele głośniej, niż się spodziewałam.
– To ostatni rok. Skończysz te szkołę, czy ci się to podoba, czy nie. Później pójdziesz na studia, a kiedyś oddasz mi te kasę.
– Nie przyjmę twojej brudnej kasy!
Cóż, powiedziałam to naprawdę.
– Brudnej? – nie wiem, co słyszę w jego głosie.
– Luke to kasa za sypianie z panienkami!
– Ciszej, Sara o niczym nie wie – no tak.
– Czy ty nie masz swojej listy rzeczy do zrobienia? Robisz to z jakiegoś powodu, a gdy ja pochłonę tyle twoich pieniędzy....
– Kurwa, przestań. Nie chcę tego słuchać.
– No co! Taka jest prawda! Masz cholerne marzenia! Może seks jest dobry, ale nie dla niego to robisz... mógłbyś go mieć i bez tego.. kurwa.
– Abbie...
– Nie. Nie, zgadzam się i koniec kropka.
– To co niby zrobisz?
Nie mam pojęcia.
Nigdy nie pracowałam.
Nigdy nie musiałam dbać o siebie.
Nigdy nie widziałam publicznej szkoły.
A ludzie, których mam przed oczami nie żyją, jak biedacy.
– Pójdę do pracy i do publicznej szkoły. To moja decyzja, żeby uciec z domu. Muszę sobie poradzić z tym, co się wydarzyło i muszę zacząć życie na własny rachunek albo wrócić do tamtego świata. Nie pozwolę tobie mnie utrzymać, bo nie musisz tego robić, wręcz nie powinieneś, dlatego po prostu nie. Życie na różne konsekwencje, a to będzie jedną z nich.
– Abbie...
– Luke sypiasz z kobietami za pieniądze – a ja nieustannie będę musiała sobie o tym przypominać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro