2 Tajemnica nieznajomego
Gdy za długo nie byłam w Hamptons wydawało mi się, że mój pokój tutaj jest większy od pokoju w domu. Były w nim droższe meble, wszystkie zrobione na zamówienie u stolarza, jak na przykład piękne szerokie łóżko. Prawdziwy pokój księżniczki ze ścianami w kolorze beżu. Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego wybrali ten kolor.
Na przyjazd tutaj posiadłam też specjalne rzeczy. Wszystkie były od drogich projektantów. Cała masa kombinezonów i jednoczęściowych stroi. Moja mama nie potrafiła tego zrozumieć, ale miałam to gdzieś. Nie obchodziło mnie czy moja sukienka kosztuje dwa tysiące dolarów i czy spodobam się Julianowi. Ich życie mnie obrzydzało. Sama nie wiedziałam kim jestem, dlatego pozwalałam im się ubierać i decydować na jakie zajęcia chodzę. Liczyłam, że w końcu znają coś, co lubię.
Lubiłam naukę języków. Lubiłam podróże. Ale czy to nie jest to, co lubi każdy bogacz?
Nie czułam się wyjątkowa.
Pieniądze czyniły mnie wręcz zwyczajną. Nigdy nie muszę się trudzić, wszystko dostaję od razu. Podziwiałam przeciętniaków, że pomimo przeciwności losu pięli do przodu. Ja nie wiedziałam, co to przeciwności losu.
– Idę na plażę! – krzyknęłam gdy byłam już przy drzwiach. Nie miałam na sobie nic więcej po za strojem, raczej nie spodobałoby się to tacie. Tata nie rozumiał, że te stroje były z rodzaju cnotliwych, a ja? Miałam to gdzieś.
Niektóre dziewczyny pragną być seksowne. Szukają możliwości zmiany, a wręcz ucieczki od grzecznego wizerunku. Dla mnie nie było w tym nic złego, każdy jest tym kim chce i kim lubi. Im nie pasowało to z nie do końca właściwych powodów.
Czy delikatność nie może być seksowna? Czy sweter pod szyje nie może pobudzać równie mocno, co bluzka z dekoltem? Nie zgadzałam się z tym.
– Wróć na kolacje! – krzyczy mama – Mam nadzieję, że spotkasz tam swoich dobrych przyjaciół!
– Będę szukać! – naprawdę zamierzam kogoś znaleźć. Dwa miesiące w samotności.. już wolę mieć się do kogo odezwać albo uciekać z tego domu wariatów.
Dom wychodzi na plaże, więc to nie jest problem. Jednak moją wadą bycia bogatą jest to, że zawsze szukam szczęścia dalej. Dlatego nie zostaję na plaży przed domem.
Lubię muszelki.
Zawsze gdy tu jestem zbieram je. Dlatego gdy tylko jakaś pojawia mi się pod nogami od razu ją podnoszę, a gdy wstaję.. dostaję z czegoś w plecy.
Jest to tak niespodziewane, że wszystko, co jestem w stanie zrobić to uchronić moje usta przed wpadnięciem w piasek.
– O cholera – męski głos pojawia się za moimi plecami, a raczej nade mną – Kurwa.
– Może byś mi pomógł? – męskie dłonie, tego jestem pewna jak cholera, lądują na mojej talii i unoszą mnie do góry. Na szczęście moje usta omijają piasek.
– Kurwa, mój kumpel to kretyn – unoszę głowę, żeby móc spojrzeć mu w oczy – Jesteś z tych bogatych? – poprawiam mój koński ogon, który niemal się rozpadł.
– Bo tych bogatych wolno uderzać frisbee? – zamiast coś odpowiedzieć, ostentacyjnie tasuje mnie wzrokiem od góry do dołu. Chciałabym zrobić z nim to samo, ale jestem zbyt przejęta tym, że mam piasek w niedozwolonych dla niego miejscach.
– Zdecydowanie bogata.
– Widzisz to w moich cyckach?
Koleś parska śmiechem. Dlaczego nawet coś takiego brzmi męsko?
– Chcesz zagrać z nami? Przegrana drużyna stawia drugiej piwo – teraz mam okazję mu się przyjrzeć. Pomijając fakt, a może od niego zaczynajac, jest tak wysoki, że boli mnie już szyja od wyciągania jej w górę. Jego oczy są jeszcze bardziej niebieskie od wody za moimi plecami. Jest w nich coś głębokiego, a zarazem przerażającego.
– To tak się teraz podrywa dziewczyny?
Ponownie słyszę jak parska śmiechem.
– Widzisz tamtą dziewczynę – siedzi na schodkach do jednego z domów.
Jakimś cudem doszłam do tej biedniejszej części. Domki są tu mniejsze, a plaża pełniejsza ludzi. Wyobrażacie dobie, że ludzie nawet wchodzą do wody? Może to ciekawość mnie tu zaprowadziła
– Jest straszną suką, ale pozwala nam tu zostać, za pewne przysługi. Dlatego nie podrywam dziewczyn na jej oczach.
– Czekaj, co ty mówisz... – muszę to najpierw przetrawić – Sypiasz z nią za pieniądze? Boże! – odskakuję jak szalona – A ja.. o Boże.. ty... ja.. muszę iść.
– Obie strony korzystają, prawda?
– Czy to jest propozycja, żeby... kto mówi takie rzeczy nieznajomym?!? Muszę iść, cholera. Muszę wracać. Miło było poznać albo nie.. nie wiem.
– Nie chciałem ci tego zaproponować – dlaczego on się uśmiecha?
– Powiedz, że żartujesz.
– Ludzie zazwyczaj tak reagują. Nie chcesz grać to nie, muszę wracać.
Ja nawet nie znam jego imienia, a wiem, co tutaj robi.
To straszne.
Cholernie obrzydliwe.
Co on sobie myśli?
– Luke! – cóż, jednak już znam jego imię. Dziewczyna ze schodów wstała. Na pewno jest ode mnie starsza. Ma pieniądze, co widać po jej drogim stroju..
To kompletne szaleństwo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro