19 Nauka jazdy
– No więc... dajesz mi prowadzić swój samochód?
– Żeby nauczyć się prowadzić samochód, zazwyczaj trzeba siedzieć na miejscu kierowcy.
– Nie bądź taki przemądrzały – robię głupią minę, co tylko go rozbawia.
– Nie zniszcz mojego cudeńka – klepie bok samochodu – Pamiętaj to moje marzenie, a to twoje marzenie...
– Dobra, dobra, postaram się nie zniszczyć tego cudeńka. Jak ma na imię? – pytam.
– Pieprzona nadzieja.
– Nazwałeś samochód pieprzoną nadzieją? – jest taki dziwny.
– Nadzieją, ale nadzieja musi być pieprzona.
– To nie ma sensu. Czy nadzieja nie ma być czymś dobrym?
– Ale jest pieprzona, bo zawsze w jakiś sposób jest kłamstwem, wiesz?
– Chyba to ma jakiś głębszy sens, którego nie rozumiem.
Luke kiwa głową.
– Powiem ci, gdy będziesz gotowa.
– Muszę spełnić jakieś warunki z twojej innej listy? – chcę go wkurzyć.
– Skąd wiesz, że mam drugą listę?
– Wyglądasz mi na faceta, który jest perfekcjonistą we wszystkim.
– Ktoś tu myśli, że mnie zna – pstryka mnie w nos.
– Jak prowadzi się nadzieje?
– To nadzieja prowadzi ciebie – znowu pstryka mnie w nos, to cholernie mnie wkurza, więc blokuję jego dłoń.
– A gdzie te rączki? Dobierasz się do instruktora?
– Jesteś paskudny! — piszczę.
– Zazwyczaj mówią mi, że przystojny. Czy to jakaś nowa definicja tego słowa? Przestań gadać, Abbie i przekręć kluczyk.
– O cholera! O cholera! – Odpalam samochód, o Boże! Odpaliłam samochód! – Co teraz?
– Opuszczam wolno sprzęgło i dodajesz lekko gazu, ale lekko, Abbie.
– Okej, okej – No więc.. – Zgasł mi! Dlaczego mi zgasł! – krzyczę – Jeszcze raz! – cóż, umiem już włączyć silnik – Wolno.. wolno...
Gdy już słyszę, że kręci.. puszczam sprzęgło i lecimy do przodu.
Mocno.
– Aaa!
– Abbie! Hamuj!
Zamiast nacisnąć hamulec, na duszam pedał gazu i jeszcze przyśpieszamy.
– O Boże!
– Abbie! – całe życie przelatuje mi przed oczami.
W końcu udaje mi się zahamować, co powoduje, że oboje lecimy do przodu. Obracam głowę w kierunku Luke'a z nadzieją, że nie jest zły.
– Dobrze było? – uśmiecham się w najbardziej kokieteryjny sposób jaki udało mi się nauczyć.
– Do końca wolno, Abbie, proszę, do końca.
– Mogę spróbować jeszcze raz?
Luke wyjmuje listę spod mojego siedzenia, a z boku samochodu długopis. Dopisuje kolejny numer do listy i podaje mi ją.
Nauczyć kogoś prowadzić samochód.
– Teraz już nie mam wyjścia – uśmiecha się do mnie, a ja od razu nabieram chęci do nauki.
– Uśmiechaj się tak dalej, a może lepiej mi pójdzie.
– Nie flirtuj z instruktorem! – klepie mnie w udo.
– Jeszcze raz – znowu mi się nie udaje, ale się nie poddaję. Luke kładzie dłoń na moim udzie, ma to być zachęcający gest, ale to tylko mnie rozprasza.
– Jazda z dodatkowym utrudnieniem.
Zrzucam jego dłoń, co tylko go rozbawia.
– Jesteś okropny.
– Dalej, Abbie. Sprzęgło gaz, sprzęgło gaz, to nic trudnego.
– Zdałes za pierwszym razem?
– Oczywiście, że tak – mówi dumnie.
– Kłamiesz – zarzucam mu.
– Nie kłamię.
– Kłamiesz.
– Zobaczysz, że to proste, jeszcze raz.
– Jesteś takim kłamcą – kręcę z niedowierzaniem głową.
– A ty jesteś kapryśna. Co jednak zostajesz bogatą, ślepą dziewczynką z kierowcą?
– Nie! – krzyczę.
– To bierz się do roboty, Abigale.
– To nie jest moje imię!
– Przypomnisz mi jak masz na imię, nieznajoma?
– Jeszcze raz, potworze.
– Potwory pojawiają się w nocy, śnie ci się po nocach, Abbie?
– Wszystko wykorzystasz na swoją korzyść, co nie, Lucas? – przypadkowo naciskam klakson, co powoduje, że podskakuję na fotelu – Aaa!
– Dziewczyno, bo zniszczysz mi samochód.
Morduję go wzrokiem.
– Za dużo gadania, Abigale.
– Będę cię nazywać fiutem – warczę.
– Abbie, już uzgodniliśmy, że twoje myślenie o moich narządach rozrodczych jest zabronione.
Tylko przewracam oczami.
– No już, jeszcze raz – znowu klepie mnie po udzie.
– To przestań mnie rozpraszać! – fukam.
– Ja czy moje narządy rozrodcze!
– Fiut! Fiut! Fiut! Fiut!
– Moje jądra też zasługują na trochę uwagi – jest taki rozbawiony.
– Oblech! – piszczę.
– Same przyjemności z tych jajeczek.
Uderzam głową o kierownice.
– Żadna kobieta nie wytrzyma z kimś tak wkurzającym jak ty.
– Zapłać mi, to będę taki jak sobie życzysz.
Teraz dopiero naprawdę się krzywię.
– Prowadź samochód, młoda dziewczyno.
– Teraz mi się uda! – wykonuję wszystko w naprawdę wolnym tempie. Dodaję trochę gazu.
– Udało ci się! Brawo! – on naprawdę bije mi to brawo – Teraz się trochę przejdziemy!
– Ale jak...
– No cóż, Abbie.. nie chcę cię martwić, ale trzeba jeszcze zmieniać biegi. Złap za drążek i wrzuć dwójkę.
– Co? – patrzę na Luke'a.
– Patrz na drogę! – krzyczy.
– Jaki drążek!? – zabiera moją dłoń z kierownicy i układa ją chyba na skrzyni biegów, cóż na pewno to skrzynia biegów.
– Sprzęgło i dwójka.
– Sprzęgło... – dociskam sprzęgło, a Luke kieruje naszymi dłońmi i zmienia bieg.
– Brawo! – patrzy na mnie – Oczywiście nie tobie, to było brawo dla mnie.
– Fiut!
– Nie wiem czy ta nazwa by się przyjęła na skrzynie biegów. Dodaj więcej gazu, wrzucimy trójkę.
- Co! To ile jest ty biegów?
– Jesteś taka urocza – ściska moją dłoń – Och, Abbie dawno się tak dobrze nie bawiłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro