Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19 Nauka jazdy

– No więc... dajesz mi prowadzić swój samochód?

– Żeby nauczyć się prowadzić samochód, zazwyczaj trzeba siedzieć na miejscu kierowcy.

– Nie bądź taki przemądrzały – robię głupią minę, co tylko go rozbawia.

– Nie zniszcz mojego cudeńka – klepie bok samochodu – Pamiętaj to moje marzenie, a to twoje marzenie...

– Dobra, dobra, postaram się nie zniszczyć tego cudeńka. Jak ma na imię? – pytam.

– Pieprzona nadzieja.

– Nazwałeś samochód pieprzoną nadzieją? – jest taki dziwny.

– Nadzieją, ale nadzieja musi być pieprzona.

– To nie ma sensu. Czy nadzieja nie ma być czymś dobrym?

– Ale jest pieprzona, bo zawsze w jakiś sposób jest kłamstwem, wiesz?

– Chyba to ma jakiś głębszy sens, którego nie rozumiem.

Luke kiwa głową.

– Powiem ci, gdy będziesz gotowa.

– Muszę spełnić jakieś warunki z twojej innej listy? – chcę go wkurzyć.

– Skąd wiesz, że mam drugą listę?

– Wyglądasz mi na faceta, który jest perfekcjonistą we wszystkim.

– Ktoś tu myśli, że mnie zna – pstryka mnie w nos.

– Jak prowadzi się nadzieje?

– To nadzieja prowadzi ciebie – znowu pstryka mnie w nos, to cholernie mnie wkurza, więc blokuję jego dłoń.

– A gdzie te rączki? Dobierasz się do instruktora?

– Jesteś paskudny! — piszczę.

– Zazwyczaj mówią mi, że przystojny. Czy to jakaś nowa definicja tego słowa? Przestań gadać, Abbie i przekręć kluczyk.

– O cholera! O cholera! – Odpalam samochód, o Boże! Odpaliłam samochód! – Co teraz?

– Opuszczam wolno sprzęgło i dodajesz lekko gazu, ale lekko, Abbie.

– Okej, okej – No więc.. – Zgasł mi! Dlaczego mi zgasł! – krzyczę – Jeszcze raz! – cóż, umiem już włączyć silnik – Wolno.. wolno...

Gdy już słyszę, że kręci.. puszczam sprzęgło i lecimy do przodu.

Mocno.

– Aaa!

– Abbie! Hamuj!

Zamiast nacisnąć hamulec, na duszam pedał gazu i jeszcze przyśpieszamy.

– O Boże!

– Abbie! – całe życie przelatuje mi przed oczami.

W końcu udaje mi się zahamować, co powoduje, że oboje lecimy do przodu. Obracam głowę w kierunku Luke'a z nadzieją, że nie jest zły.

– Dobrze było? – uśmiecham się w najbardziej kokieteryjny sposób jaki udało mi się nauczyć.

– Do końca wolno, Abbie, proszę, do końca.

– Mogę spróbować jeszcze raz?

Luke wyjmuje listę spod mojego siedzenia, a z boku samochodu długopis. Dopisuje kolejny numer do listy i podaje mi ją.

Nauczyć kogoś prowadzić samochód.

– Teraz już nie mam wyjścia – uśmiecha się do mnie, a ja od razu nabieram chęci do nauki.

– Uśmiechaj się tak dalej, a może lepiej mi pójdzie.

– Nie flirtuj z instruktorem! – klepie mnie w udo.

– Jeszcze raz – znowu mi się nie udaje, ale się nie poddaję. Luke kładzie dłoń na moim udzie, ma to być zachęcający gest, ale to tylko mnie rozprasza.

– Jazda z dodatkowym utrudnieniem.

Zrzucam jego dłoń, co tylko go rozbawia.

– Jesteś okropny.

– Dalej, Abbie. Sprzęgło gaz, sprzęgło gaz, to nic trudnego.

– Zdałes za pierwszym razem?

– Oczywiście, że tak – mówi dumnie.

– Kłamiesz – zarzucam mu.

– Nie kłamię.

– Kłamiesz.

– Zobaczysz, że to proste, jeszcze raz.

– Jesteś takim kłamcą – kręcę z niedowierzaniem głową.

– A ty jesteś kapryśna. Co jednak zostajesz bogatą, ślepą dziewczynką z kierowcą?

– Nie! – krzyczę.

– To bierz się do roboty, Abigale.

– To nie jest moje imię!

– Przypomnisz mi jak masz na imię, nieznajoma?

– Jeszcze raz, potworze.

– Potwory pojawiają się w nocy, śnie ci się po nocach, Abbie?

– Wszystko wykorzystasz na swoją korzyść, co nie, Lucas? – przypadkowo naciskam klakson, co powoduje, że podskakuję na fotelu – Aaa!

– Dziewczyno, bo zniszczysz mi samochód.

Morduję go wzrokiem.

– Za dużo gadania, Abigale.

– Będę cię nazywać fiutem – warczę.

– Abbie, już uzgodniliśmy, że twoje myślenie o moich narządach rozrodczych jest zabronione.

Tylko przewracam oczami.

– No już, jeszcze raz – znowu klepie mnie po udzie.

– To przestań mnie rozpraszać! – fukam.

– Ja czy moje narządy rozrodcze!

– Fiut! Fiut! Fiut! Fiut!

– Moje jądra też zasługują na trochę uwagi – jest taki rozbawiony.

– Oblech! – piszczę.

– Same przyjemności z tych jajeczek.

Uderzam głową o kierownice.

– Żadna kobieta nie wytrzyma z kimś tak wkurzającym jak ty.

– Zapłać mi, to będę taki jak sobie życzysz.

Teraz dopiero naprawdę się krzywię.

– Prowadź samochód, młoda dziewczyno.

– Teraz mi się uda! – wykonuję wszystko w naprawdę wolnym tempie. Dodaję trochę gazu.

– Udało ci się! Brawo! – on naprawdę bije mi to brawo – Teraz się trochę przejdziemy!

– Ale jak...

– No cóż, Abbie.. nie chcę cię martwić, ale trzeba jeszcze zmieniać biegi. Złap za drążek i wrzuć dwójkę.

– Co? – patrzę na Luke'a.

– Patrz na drogę! – krzyczy.

– Jaki drążek!? – zabiera moją dłoń z kierownicy i układa ją chyba na skrzyni biegów, cóż na pewno to skrzynia biegów.

– Sprzęgło i dwójka.

– Sprzęgło... – dociskam sprzęgło, a Luke kieruje naszymi dłońmi i zmienia bieg.

– Brawo! – patrzy na mnie – Oczywiście nie tobie, to było brawo dla mnie.

– Fiut!

– Nie wiem czy ta nazwa by się przyjęła na skrzynie biegów. Dodaj więcej gazu, wrzucimy trójkę.

- Co! To ile jest ty biegów?

– Jesteś taka urocza – ściska moją dłoń – Och, Abbie dawno się tak dobrze nie bawiłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro