16 {Niepełnoletnia}
Luke postanawia odprowadzić mnie do domu. Nie chcę tam wracać, ale zarazem wiem, że nie mogę zostać w tym zawieszeniu na dłużej.
– Zobaczymy się jutro? – pytam go – Czy będziesz zajęty?
– Ktoś tu chce się ze mną zobaczyć – mam ochotę wydrapać mu oczy.
– Nie mam nic lepszego do roboty.
– Dobrze się dzisiaj z nami bawiłaś? – nie wiem, dlaczego czuję, że atmosfera się zmieniła.
– Tak, jesteście fajną grupą.
– Ale nie lubisz Sary.
– Spadaj – szturcham go w pierś – Wcale nie byłam zazdrosna.
– Zdecydowanie byłaś zazdrosna.
– Jak miałabym być zazdrosna?! Przecież ona jest dla ciebie jak siostra!
— Jesteś taką małą paskudą.. – obracam głowę w jego kierunku.
– Apropo bycia małą paskudą...
– Skrywasz jeszcze mniejszą paskudę?
– Co? Nie! Chciałam tylko powiedzieć, że mogę być nieco mniejszą paskudą niż ci się wydaje.. – powiedziałam to.
– Co to znaczy? Nie widziałem, żebyś nosiła obcasy.
– Głupek – szturcham go biodrem – Może jeszcze po prostu rosnę, bo...
– Bo co? – zatrzymuje się w miejscu – Co ty mówisz?
– A gdybym powiedziała, że jestem tą młodszą córką?
– Czekaj.. skoro jesteś młodsza, co nie ma dla mnie kompletnie sensu.. to ile masz lat? Dwadzieścia? – pyta wzburzony – Dwadzieścia, prawda? Po co kłamać o dwa lata?
– Siostra Caluma idzie do ostatniej klasy liceum...
– Nie ma, kurwa, mowy! – krzyczy – Nie wierzę! Masz jebane siedemnaście lat?
– Mam jebane siedemnaście lat – próbuję powiedzieć to lekceważąco.
– Nie masz nawet osiemnastu lat, a ja stale gadam do ciebie o seksie. Kurwa, gdybym cię dotknął mógłbym pójść do widzenia! Ja pierdole, siedemnaście lat. Faktycznie wyglądasz młodo.. ale powiedziałaś dwadzieścia dwa.. gdyby nie spotkanie Sary, nie powiedziałabyś mi, prawda? Siedemnaście.
– Przecież nic się nie stało – bronię się.
– Ale mogło! Cholera! Mogło się stać!
– Nie pozwoliłabym na to..
– Jesteś mało wiarygodna, nie sądzisz?! Twoi rodzice są pieprzonymi bogaczami, mogliby... kurwa..
– Myślisz tylko o sobie! – krzyczę.
– A o czym mam myśleć? To ja zostałem tutaj oszukany, przez siedemnastolatkę! Jaki jestem naiwny.. dzieli nas osiem lat.
– Za dwa tygodnie skończę osiemnaście!
– To wtedy będzie siedem. Czy to coś zmienia? Nie! – wiedziałam, że będzie wściekły – Chciałem, Boże...
– Sam się zachowujesz jak gówniarz! I to gówniarz, gówniarzowy! Jesteś paskudnie dziecinny! Ja chociaż mam do tego prawo! Pan dwadzieścia pięć lat z mentalnością napalonego licealisty!
– Nie zwalaj winy na mnie!
– Teraz masz dwadzieścia pięć lat, co?
– A ty siedemnaście!
– No i co z tego?! Mówisz tak, jakbym wskoczyła ci do łóżka! Przestań!
– Okłamałaś mnie, nie znoszę kłamców i oszustów. Kurwa, nie rozumiem.
– Dziwisz się, że ci nie powiedziałam?! Zobacz na swoją reakcje! Zachowujesz się jak wariat! Psychol! – tupię nogą – Jesteś taki głupi!
– Sama jesteś głupia!
– No i widzisz? Dziecinny! Jesteś taki dziecinny!
– Może ty to ze mnie wyciągasz! W końcu sama jesteś gówniarą! Niepełnoletnią gówniarą! Kurwa, jeszcze rozpijam nieletnich! Czy ty chcesz, żebym poszedł do więzienia?
– W tej chwili o tym marzę! Przynajmniej byś się zamknął! – krzyczę mu w twarz.
– Wariatka! Kompletna wariatka!
– Narcyz! – odkrzykuję – Duży dzieciak! Wieczny Piotruś Pan!
– Aż tak ci się spodobałem, co? Że musiałaś skłamać?
Nie mogę się powstrzymać i wybucham śmiechem.
– Tak! Uwodzę starych oblechów, bo to mnie kręci.
– Nie jestem oblechem!
– Skoro lubisz siedemnastki to jesteś.
– Rozmowy z tobą donikąd nie prowadzą! Ty zawsze mówisz to, co ci wygodnie!
– A ty szybko się wkurzasz, kretynie. Przynajmniej już nie będzie cię kusić, żeby pocałować moje usta za darmo – wydymam wargi – Bo ci się podobają, prawda? Chciałbyś je całować, w kółko i w kółko. Ja też je lubię. Są śliczniutkie! Mam taki malinowy błyszczyk!
– Pieprzona wariatka.
– A ty go nigdy nie spróbujesz! Stare baby nie używają tych pyszności! – z tą myślą go zostawiam i odchodzę.
– Co ty masz w tej głowie?!
– Pewnego dwudziestopięciolatka! Ale nie myśl, że to ty! Twoi koledzy są przystojniejsi! – krzyczę – Nie możesz się z nimi równać!
– Są dla ciebie za starzy!
– Za dwa tygodnie nie będą i co wtedy powiesz? – nawet się do niego nie obracam, ale słyszę, że mnie goni – Jesteś zazdrosny, Luke? Zazdrosny Luke, zazdrosny staruch...
– Nawet nie będę z tobą rozmawiał! Kurwa!
– To sobie idź!
– Nie zbliżaj się do nich!
– Nic nie mogę obiecać! – już niemal jestem przy domu – Pa, staruchu!
– Jeszcze się policzymy, Abbie.
– Nie mogę się doczekać! – macham mu i wchodzę za bramę.
Jest taki śmieszny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro